05/12/19
Oh Sehun
- Dobrze rozumiem? - Zapytał Minseok odwracając się od rośliny, którą właśnie podlewał. - Powiedziała, że masz zerwać z Baekhyunem, po czym zabrała waszego brata i wyszła?
- Coś w tym stylu. - Westchnął Chanyeol popijając herbatę. Kilka minut temu zamknęliśmy salon. Prawdopodobnie właśnie wybieralibyśmy się do domu, gdyby nie to, że dowiedzieliśmy się, że Park jest w drodze. Dawno go nie widzieliśmy i musiałem przyznać, że trochę się za nim stęskniłem. Chanyeol był dobrym hyungiem. Był rozważny i spokojny, ale nie nudny. Lubiłem spędzać z nim czas. Razem z Minseokiem wyjątkowo martwiliśmy się po tym jak dał znać o przedłużeniu swojej nieobecności, a później o śmierci Pana Parka. Znaliśmy się już tak długo, że stanowiliśmy swego rodzaju trzyosobową, malutką rodzinkę. Nie chcieliśmy, aby Chanyeol cierpiał.
- Przecież to nie jej sprawa z kim sypiasz. - Mruknąłem otulając się bluzą. Nie pamiętałem tak chłodnej zimy, ale z drugiej strony całkiem się cieszyłem. Wiedziałem, że Baekhyun o tym marzył. Co prawda wracając do domu w nocy nieco żałował swoich słów. Mimo to już rano był zadowolony i niesiony niczym na skrzydłach. Lubił zimę. Ja zresztą też wolałem ją dużo bardziej od lata, mimo, że nie tak bardzo jak jesień.
- Wiem, ale ona bierze takie rzeczy do siebie. - Odparł wzruszając ramionami. - Nie mam pojęcia dlaczego. Może chodzi o karierę? Nie chce, żeby źle o niej mówiono? Może chce tej typowej, idealnej, koreańskiej rodziny? Naprawdę nie mam pomysłu.
- Albo jest po prostu nietolerancyjna.
- Tak też może być. - Potwierdził.
- I co zamierzasz dalej? - Wtrącił Minseok wracając do nas na kanapę. - Spróbujesz z nią o tym porozmawiać?
- Nie mam pojęcia. Chyba po prostu poczekam i zobaczę jak to się dalej rozwinie. Może jej przejdzie? - Rzucił tym samym kończąc temat. Obawiałem się, że sytuacja potoczy się dużo gorzej niż chciałby tego mój przyjaciel. Mimo to nie powiedziałem nic. Zawsze byłem bardziej pesymistyczny. Miałem więc nadzieję, że wszystko dobrze się ułoży. Zresztą Chanyeol nie był tak blisko z tą częścią rodziny. Ich kontakt ograniczał się do rozmów telefonicznych, więc czy naprawdę odczuje ich brak, jeśli znikną z jego życia?
- Muszę się zbierać. - Powiedziałem, kiedy ekran mojego telefonu rozbłysł w dość ciemnym pomieszczeniu. - Kiedy wrócisz do pracy? - Zapytałem zakładając na siebie kurtkę. Dawaliśmy sobie radę bez Chanyeola, ale nie było to tak łatwe.
- Przyjdę w sobotę, jeśli mamy dużo klientów.
- Trochę się nazbierało. - Wtrącił Minseok, na co delikatnie się uśmiechnąłem.
- W takim razie do soboty, hyung. - Rzuciłem, zanim pożegnałem się również z Kimem, po czym wyszedłem z budynku. Na zewnątrz czekał ciemny samochód, wewnątrz którego bez problemu mogłem dostrzec sylwetkę przyjaciela, który leniwie poruszał dłonią w rytm muzyki.
- Jongin. - Powiedziałem wchodząc do pojazdu. Mężczyzna zadrżał zaskoczony, ale zaraz na jego ustach pojawił się uśmiech. W radiu leciało "Who do u love?" Monsta x, które natychmiast ściszyłem. Nie lubiłem zbyt głośnej muzyki. Poza tym mimo wszystko praca w salonie fryzjerskim wiązała się z dużym hałasem. Chciałem trochę od niego odpocząć.
- Przepraszam za spóźnienie. Coś mnie zatrzymało.
- To w porządku. Chanyeol wpadł, więc trochę z nim porozmawialiśmy.
- Ciesze się, że nie musiałeś czekać. - Odparł wyjeżdżając na pustą ulicę miasta. - I dziękuję za pomoc. Na pewno jesteś zmęczony.
- Nie tak bardzo. - Mruknąłem opierając się o fotel. Rzadko spotykaliśmy się tak późno, ale mężczyzna poprosił mnie o pomoc w doborze stroju na jutrzejsze wydarzenie. Jako młody pediatra dostał zaproszenie na zjazd ludzi związanych ze szpitalem, w którym pracował. Traktował to bardzo poważnie, ale chyba trochę go rozumiałem. To była jego pasja. Chciał pracować w tym miejscu wiele lat, a minęło dopiero kilka tygodni.
Na szczęście mieszkanie Jongina nie znajdowało się zbyt daleko od salonu. Właściwie to było dość blisko. To on był osobą, która pierwsza odnalazła miejsce, w którym teraz znajdował się nasz biznes. Okazało się, że zdecydowaliśmy się na naprawdę dobrą lokalizację i mimo początkowych obaw nie mogliśmy narzekać na brak klientów. Postawiliśmy wszystko na jedną kartę, decydując się na otworzenie własnego salonu fryzjerskiego, ale na szczęście to była odpowiednia decyzja.
Jongin od dłuższego czasu mieszkał sam. W opłaceniu mieszkania pomagali mu rodzice, ale jego marzeniem było, aby wkrótce mógł utrzymywać się całkowicie samodzielnie. Byłem pewny, że mu się uda. W końcu jego praca nie była zła, a co więcej stanowiła jego pasję. Spełniał się w niej.
Lubiłem do niego przychodzić, ale wchodzenie do pustego domu było dziwną odskocznią. Sam mieszkałem z trzema osobami, dość głośnymi zresztą, więc zawsze po powrocie ktoś mnie witał, zagadywał. Tutaj było inaczej. Pusto i cicho.
- Zrobię herbaty. - Rzucił mężczyzna, po czym zniknął w kuchni. Ruszyłem do jego sypialni. Nie czułem się skrępowany samotnie zwiedzając jego mieszkanie, ponieważ dość często tu bywałem. Jeszcze bardziej zwiększyło się to po narodzinach Misun. Kochałem ją, ale noce pełne płaczu były naprawdę ciężkie. Jeśli miałem gorszy dzień i chciałem się wyspać uciekłem właśnie tutaj, do Kima.
Usiadłem wygodnie na łóżku, naprzeciw dużej szafy. Nie minęło wiele czasu zanim starszy pojawił się w środku.
- Mam kilka pomysłów, ale nic nie wydaje się właściwe. - Powiedział stawiając kubki na szafce nocnej.
- Pokaż. - Odparłem śledząc go wzrokiem. Wybranie stylizacji nie zajęło nam wiele czasu. Tak naprawdę przerobiliśmy nieco jedną z tych, które wybrał wcześniej. Nie było to nic niezwykłego, ale na dobrą sprawę nie było możliwości, że ktoś wyglądający jak Jongin zostanie oszpecony przez jakikolwiek strój. Byłem więc spokojny. Nie było możliwości, że wyglądałby źle w czymkolwiek.
- Czekaj. - Mruknąłem, kiedy mężczyzna zaczął zamykać szafę. Od dłuższego czasu jeden z przedmiotów ściągał na siebie moje spojrzenie. - Co to? - Rzuciłem wskazując stopą na rzuconą na pudła koszulkę. Widać było, że została przez kogoś przerobiona. Gdzieniegdzie widniały dziury i napisy, które zdawały się wykonane przez wciąż nieco niedoświadczoną osobę.
- To? Moja przyjaciółka mi to dała. Za jakiś czas ma urodziny, więc wszyscy stwierdziliśmy, że do klubu ubierzemy to co dla nas zrobiła.
- To miłe.
- Mam nadzieję. - Zaśmiał się, po czym zamknął drzwiczki. - To jej hobby. Lubi przerabiać ubrania.
- To w porządku, jeśli się w tym realizuję. - Powiedziałem patrząc jak Jongin rzuca się tuż obok na materac. Mimo późnej godziny wydawał się przepełniony energią.
- Zostajesz na noc?
- Mhm. - Mruknąłem cicho, przyglądając mu się. Nie potrafiłem wyobrazić sobie Kima w jakimkolwiek klubie. Nie był sztywną, poważną osobą. Był jednak ułożony i raczej uciekał od takich wydarzeń. Tak przynajmniej mi się zdawało. Nie byłem pewny dlaczego tak bardzo się tym przejąłem, ale zacząłem zastanawiać się jak mógł się tam zachowywać. Czy podrywał tam kogoś lub sypiał z przypadkowymi ludźmi? Może dużo tańczył lub pił?
Chciałem to zobaczyć.
_________________________
Powiem wam, że mój laptop zaczyna szaleć od ciągłej publikacji hahaha
Doszło do tego, że jak wchodzę na wattpad na telefonie, to uznaje, że te opowiadanie nie istnieje. Przykre.
Co dziś robiliście? Ja calutki dzień siedziałam w domu. Chyba tego potrzebowałam. Takiego dnia wolnego od wszystkiego. Od dwóch dni miałam bardzo depresyjny humor. W pewnej chwili przestraszyłam się nawet, że tak już zostanie. Na szczęście dziś czuję się trochę lepiej. Nie czuję tak dużego, niewytłumaczalnego niepokoju jak wczoraj :)
Jak wasze pierwsze odczucia względem tego opowiadania?
Kocham was bardzo!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro