03/12/19
Park Chanyeol
Według religii taty pogrzeb osoby zmarłej powinien odbyć się trzy dni po śmierci. Sprostanie temu nie było łatwe, a koniec końców udało się go zorganizować na środę. Mieliśmy co do tego dnia wiele wątpliwości. Na szczęście mój rodzic spędził całe swoje życie w tym samym mieście, co oznaczało, że tu mieszkali jego przyjaciele i znaczna część rodziny. Na szczęście po rozmowie z rodzeństwem przyjeżdżającym z Chin oraz osobami mieszkającymi za miastem zdecydowaliśmy, że ten dzień będzie odpowiedni i najbliższy jego oczekiwaniom. Wydawało się, że przygotowania pochłoną kilka dni, ale tak naprawdę nie było tak wielu rzeczy koniecznych do ustalenia. Koniec końców największy problem, o dziwo, mieliśmy ze strojem dla zmarłego. Wszystko jednak ułożyło się na tyle dobrze, że dzień przed pogrzebem udało mi się zarezerwować trzy godziny na odbiór rodzeństwa z lotniska.
Nawet nie byłem świadom tego jak wiele rzeczy Baekhyuna znajduje się w moim samochodzie. Sprzątając go, aby zrobić miejsce dla Youngbina, Dahee i ich rzeczy znalazłem wiele przedmiotów, które pokazywały jak często tam przebywał. Od ulubionej książki, którą czytał podczas dłuższych podróży, po ubrania na zmianę, spinki do włosów, nieotwartą paczkę żelków, które jadał kiedy udało mi się odebrać go z nocnej pracy i zabrać do siebie. Nie lubił, kiedy to robiłem, ale czasami miałem głupie przeczucie, że jak nie wstanę nad ranem i nie zabiorę go spod klubu to stanie się coś bardzo złego. Nie wiedziałem skąd to się wzięło, ale za nic nie umiałem powstrzymać się wtedy przed jazdą. Często wtedy zatrzymywaliśmy się przy sklepie całodobowym, aby kupić przekąski przed powrotem do domu.
Nie byłem pewny czy sprzątam po to, aby nieco dłużej ukryć istnienie Baeka czy faktycznie po to, żebym nie został wzięty za osobę, która nie umie utrzymać wokół siebie porządku.
Moje rodzeństwo dobrze wiedziało o tym, że nie mogę nazwać siebie osobą heteroseksualną. Powtarzałem im to nie raz, ale dobrze wiedziałem, że nadal tego nie zaakceptowali. Nigdy dotąd nie poznali mojego partnera, dlatego nieco obawiałem się chwili, kiedy staną oko w oko z moim chłopakiem. Gdyby nie był to Baekhyun to z pewnością starałbym się bardziej odwlec tą chwilę. Z Byunem było jednak nieco inaczej, ponieważ marzyłem o tym, aby spędzić z nim resztę życia. Nie zamierzałem więc udawać, że nie istnieje. Był dla mnie ogromnie ważny. Dużo ważniejszy od osób, które potencjalnie miałyby nas negatywnie oceniać.
Mimo to schowałem jego rzeczy do torby czy schowka. Nie byłem pewny kiedy nadejdzie moment na oswojenie rodzeństwa z faktem, że najpóźniej jutro poznają mojego chłopaka. Chłopaka, nie dziewczynę, partnerkę czy narzeczoną, na co najprawdopodobniej liczą. Niestety życie nigdy nie jest idealne.
Tak długo nie widziałem rodzeństwa, że kiedy w końcu ich spotkałem potrzebowałem chwili, aby upewnić się, że odnalazłem właściwe osoby. Dahee była z nas najstarsza, miała trzydzieści dwa lata. Miała naturalnie ciemne włosy sięgające jej obojczyków. Byliśmy całkiem podobni mimo, że nasze rodzicielki wyjątkowo różniły się wyglądem. Nie miała tak dużych oczu jak ja, ale kształt ust czy odcień skóry mieliśmy takie same. Była bardzo wysoka, a wokół niej panowała podobnie zimna aura jak wokół mnie. Jej jednak utrzymywała się nawet po bliższym zapoznaniu. Dwa lata temu, nieco przed zakończeniem kariery, poznała swojego męża. Razem pozowali do sesji zdjęciowej. On również był popularnym w chinach modelem.
Youngbin był nieco inny. Bardziej podobny do naszego taty. Był ode mnie niższy i sprawiał wrażenie młodszego, mimo, był starszy o trzy lata. Nie był tak poważny, właściwie wciąż wolał się bawić niż pracować. Miał wielu przyjaciół, którzy na co dzień byli jego priorytetem tuż za dziewczyną, którą poznał tego lata. Jego włosy były już w każdym koloru tęczy, ale aktualnie były w jasnym odcieniu blondu. Miał na twarzy uśmiech, mimo, że tak naprawdę był bardzo krytyczny i rzadko w pełni zadowolony z tego co działo się wokół niego.
- W końcu jesteś, Chanyeol. - Powiedziała kobieta, kiedy tylko nasze spojrzenia się spotkały. Mimo dość chłodnego tonu głosu, na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
- Przepraszam, były korki. - Rzuciłem w odpowiedzi, pozwalając zamknąć się w szybkim, skromnym uścisku. Zaraz przywitałem się z bratem, który siedząc na metalowym krześle grał w coś na telefonie. Na lotnisku było dużo więcej osób, niż się tego spodziewałem, ale podejrzewałem, że być może obcokrajowcy jadą odwiedzić rodziny przed świętami, czy też odwrotnie, że Koreańczycy wracają na jakiś czas do domu. W końcu zaczął się grudzień.
- Minęło trochę czasu. Cieszę się, że znów możemy się spotkać, szkoda tylko, że w takich okolicznościach. - Westchnęła Dahee, kiedy wyszliśmy z budynku. Na zewnątrz stał mój samochód, do którego zacząłem ich prowadzić.
Moje rodzeństwo nie było złe. Oboje byli w porządku, dlatego staraliśmy się utrzymywać przynajmniej minimalny kontakt polegający na kilkunastu minutowych rozmowach co jakiś czas. Nie było to tak złe, jakby mogło się wydawać. Wszyscy byliśmy już dorośli, nie mieliśmy tak dużej potrzeby przebywania obok siebie. Mimo to całkiem odpowiadało mi spotkanie. Nie widzieliśmy się od kilku lat.
- Na jak długo zostajecie? - Zapytałem kilka minut później, kiedy wszyscy wpakowaliśmy się do pojazdu. Tegoroczny grudzień rozpoczął się ogromnym spadkiem temperatury. Nie pamiętałem równie chłodnego, ostatniego miesiąca roku.
- Dwa dni u ciebie, a potem jedziemy do mamy. - Odparł mężczyzna zapinając pasy. Przytaknąłem lekko.
- Moje mieszkanie jest naprawdę małe, ale mam nadzieję, że zmieścimy się bez problemu. - Powiedziałem wyjeżdżając na ulicę. Moje spojrzenie mimowolnie padło na zegar, a kiedy zauważyłem, że zbliża się dwudziesta, włączyłem radio. Stojąc na światłach wybrałem stację ForLife, po czym ściszyłem głośność tak, aby słyszeć wszystkich wokół, ale i spokojny, delikatny głos Baekhyuna.
- Wciąż wynajmujesz tę klitkę?
- Dokładnie.
- Nie myślisz o wyprowadzce? - Wtrąciła siostra. Właściwie to myślałem i to bardzo dokładnie o wyniesieniu się z dotychczasowego mieszkania. Liczyłem na to, że uda mi się namówić Baekhyuna na wspólne mieszkanie. Wciąż jednak nie poruszyłem przy nim tego temu świadom jak wiele wątpliwości będzie miał. Czekałem na odpowiedni moment. Miałem przygotowanych kilka argumentów, aby go przekonać. Wynajmowane przez niego miejsce było za małe dla czwórki osób. Sojin z córką i Sehun ledwo się tam mieścili, a dochodził jeszcze Byun. Co więcej nadal sypiał na kanapie, a po nocnych zmianach nie mógł się wyspać przez Misun. Jego współlokatorzy odzyskaliby salon, a Baekhyun w końcu przestałby chodzić niczym zombi, pozbawiony sił, na kilku kubkach kawy lub latem, energetyków. Moglibyśmy w końcu zacząć spędzać ze sobą więcej czasu. Godziny mojej pracy układały się idealnie, abym mógł odebrać go z klubu i iść do salonu, kiedy on będzie odsypiał noc. Po moim powrocie moglibyśmy spędzić wspólnie czas przed jego drugą pracą.
Właściwie często odczuwałem niedobór spędzonego razem czasu. Baekhyun pracował w klubie i radiu. Wciąż pomagał w schronisku, odwiedzał moich rodziców, uczył małą Kim gry na pianinie, pomaga Sojin opiekować się jej córką. Nie robił już tak wiele jak dawniej, kiedy wciąż był moim sąsiadem, ale nadal zdarzało mi się mieć wrażenie, że wszystko jest ważniejsze ode mnie. Wiedziałem jednak, że taki był Baekhyun. Chciał nieść wszystkim wsparcie, jednocześnie nie oczekując w zamian nic, prócz poczucia, że jest potrzebny i wartościowy w życiu innych.
- Sam nie wiem. Póki co najważniejszy jest salon. Poza tym mieszkam sam z Melody. Na ten moment nie potrzebujemy więcej miejsca.
- A dzieci? Zawsze chciałeś mieć dzieci. - Powiedziała, na co delikatnie zadrżałem. Przecież byłem świadom, że nigdy ich nie doczekam. Zresztą dawno już przestałem myśleć o założeniu rodziny. Opieka nad Misun w zupełności mi wystarczała.
- Mam dopiero dwadzieścia siedem lat. To jeszcze nie pora na myśl o tym. - Odparłem. Rodzeństwo zaczęło rozmawiać o tym jak zmieniła się okolica oraz o śniegu, który od kilku minut prószył z nieba. Skupiłem się więc na pociesznym głosie mojego chłopaka.
Audycja już się kończyła, więc po kilku minutach głos Baekhyuna zastąpiony został spokojną muzyką. Niedługo później zatrzymaliśmy się przed blokiem, w którym mieszkałem od ponad pięciu lat. Szokujące jak wiele czasu można spędzić w jednym miejscu.
- Jestem głodna. - Westchnęła Dahee, kiedy zaczęliśmy wspinać się po schodach.
- Mogłaś powiedzieć wcześniej. - Odparłem, słysząc za sobą, jak Youngbin mówi coś o zamówieniu pizzy. Nic nie odpowiedziałem, skupiając się na szukaniu kluczy w kieszeniach płaszcza. Po wejściu do mieszkania od razu przywitała nas Melody, która jak zawsze, przyszła sprawdzić, czy nie przyniosłem jej żadnych smakołyków. Niestety zaraz wpadła w ręce mojego brata, który porzucając bagaż udał się w kierunku kanapy, mówiąc coś cicho do kotki.
- Chanyeol! - Usłyszałem nagle krzyk siostry, który sprawił, że moje serce niemal się zatrzymało. Od razu ruszyłem biegiem w stronę kuchni, skąd dobiegał jej głos. - Dlaczego nie powiedziałeś, że zrobiłeś kolację? Jak dobrze, że o tym pomyślałeś. Zawsze wiedziałam, że jesteś tym lepszym bratem. - Chichotała Dahee, stojąc nad kilkoma garnkami, znad których unosił się niesamowity zapach. Bez wątpienia to Baekhyun przygotował te dania. Musiał domyślić się, że moje rodzeństwo będzie wyczerpane po jeździe i locie.
Zaraz jednak w mojej głowie pojawiła się przerażająca idea. Co jeśli Byun był w mieszkaniu? Może wrócił po audycji, aby to przygotować?
Zostawiając za sobą siostrę ruszyłem na przegląd pokoi. Nie było ich wiele, więc zajęło mi to najwyżej dwie minuty, zanim upadłem na kanapę, tuż obok brata.
Baekhyuna nie było w środku.
To oznaczało, że mam jeszcze jeden dzień, aby wymyślić jak powiedzieć rodzeństwu o istnieniu mojego chłopaka.
_____________________________
Nie mam dziś czasu na sprawdzenie tego rozdziału :( Zrobię to później ^^ Mam nadzieję, że nie ma tu wiele błędów.
Jak wasz dzień, kochani?
Buziaki!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro