Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

31/12/18

Byun Baekhyun

- Cześć, kochani. Spodziewaliście się mnie dziś? - Zapytałem cicho, przechodząc między niewysokimi grobami. Spojrzałem na jeden szczególny, niepozorny. To tutaj pięć lat temu spoczęły ciała moich rodziców. Uśmiechnąłem się patrząc na wygrawerowane, złote znaki tworzące ich nazwiska. To dziwne widzieć imiona ludzi, którzy mogli być teraz obok mnie. 

Była niemal dwudziesta druga. Prawdopodobnie nie powinienem być w takim miejscu samotnie o tak później godzinie. Było ciemno i chłodno. Na dobrą sprawę  nawet bym nie zauważył, gdyby ktoś skradał się w moim kierunku. Bywałem tu jednak na tyle często, że uważałem to miejsce za całkowicie bezpieczne. 

Stanąłem przed nagrobkiem i schowałem dłonie do kieszeni płaszcza. Było naprawdę zimno. W końcu ostatni dzień roku był zimowy. Właściwie to nawet się cieszyłem. On nie powinien być ciepły. 

- Co tam u was? - Mruknąłem rozglądając się wokół. Nie widziałem nikogo, więc nie krępowałem się rozmawiać z mamą i tatą. Często to robiłem. Wewnątrz wierzyłem w to, że faktycznie mnie słyszą, że ich dusze cały czas są przy mnie i ochraniają mnie przed złem. 

Nie miałem wielu pamiątek po rodzicach. Żałowałem tego. Szybko się wyprowadziłem po ich śmierci. To co mogłem oddałem potrzebującym, niewiele przedmiotów z tamtego okresu wciąż posiadałem. W tamtym czasie podświadomie chciałem się ich pozbyć. Byłem wstrząśnięty tym jak szybko straciłem wszystko, co było dla mnie ważne. 

Tak naprawdę nie rozumiemy śmierci. Nie zauważamy jak silna i bezlitosna jest dopóki nie stracimy kogoś tak bliskiego. W końcu cały czas myślimy, że rodzice zobaczą jak idziemy od pierwszej pracy, jak zakochujemy się, że będą obok kiedy nasze serce będzie pierwszy raz złamane, jak będziemy brali ślub, zakładali rodzinę, że kiedyś będziemy mogli przestawić im osobę, którą wybraliśmy na towarzysza życia. Ja nie doświadczyłem żadnej z tych sytuacji. Umarli za wcześnie. Nie byłem już nastolatkiem, kiedy to się stało. Miałem prawie dwadzieścia lat. Mimo to po ich śmierci byłem niesamowicie zagubiony. Nigdy nie spodziewałbym się, że w taki sposób znikną z mojego życia, że stanie się to tak wcześnie. 

- U mnie wszystko w porządku. Będę musiał znaleźć nową pracę, ale to nic. Poradzę sobie. - Zapewniłem naciągając czapkę mocniej na uszy, kiedy wiatr nieprzyjemnie je podrażnił. Co jakiś czas słyszałem wybuchające petardy, które oświetlały niebo niedaleko stąd. Nowy rok wciąż się nie zaczął, ale ludzie już świętowali. - Polubiliście Chan'a? Ostatnio nie mogłem was zapytać, bo był obok. Wiem, że lubiliście Dongho, ale wszystko się zmienia, prawda? On też się zmienił. Chanyeol jest zupełnie inny. Opiekuje się mną, dlatego nie musicie się martwić. - Wyjaśniłem, po czym na moment ucichłem. Spojrzałem na telefon, aby upewnić się co do godziny. Powinienem się zbierać. Obiecałem Park'owi, że dołączę do nich po pracy. Na pewno zaczynał się niepokoić. - Jest dobrą osobą. Na pewno bylibyście nim zachwyceni. - Powiedziałem cicho. Było mi przykro, że nigdy go nie poznali. Był mężczyzną, którego przedstawiłbym ich bez obaw. Wiedziałem, że prędko by ich oczarował.

Zostałem nad grobem na tyle długo, że zdążył uciec mi autobus. Stojąc na przystanku napisałem wiadomość do mojego chłopaka informując,że nieco się spóźnię. Na pewno się martwił. Zupełnie niepotrzebnie, ale często to robił. Może to samolubne, ale w głębi serca lubiłem kiedy tak się działo. Czułem się ważny. 

W autobusie było dużo osób. Zaskakująco, zważywszy na to, że rozpoczynał się nowy rok. Z drugiej strony być może wszyscy jechali to uczcić. Nie było sensu brać samochód, jeśli potem byliby zbyt pijani, żeby nim wracać. 

- Cześć, laleczko. - Nagle usłyszałem za sobą nieco zachrypnięty głos. Zmarszczyłem brwi zastanawiając się do kogo kierowane są te słowa. Kiedy odwróciłem się w stronę foteli, które minąłem, spotkałem się z czarnymi jak noc oczami. 

- Jiseok. - Rzuciłem zaskoczony. Mężczyzna poklepał wolne miejsce obok, a ja nieco niepewnie je zająłem. Niewiele mienił się od czasu, kiedy widziałem go po raz ostatni. Może zdawał się odrobinę bardziej zmęczony życiem, ale każdy z nas czuł to samo.

- Dawno cię nie widziałem.

- Ponad rok. - Odparłem wzruszając ramionami. Koreańczyk uśmiechnął się, ale nie był to typ uśmiechu, który lubiłem. Zawsze zdawał mi się dość łobuzerski. Mężczyzna miał dużo tatuaży, co tylko potęgowało jego styl bad boy'a. Był sobą. Potrafiłem to zaakceptować.

- Odkąd zerwałeś z Dongho.

- Dokładnie. 

- Nic się nie zmieniłeś. Wciąż jesteś z tym gościem, dla którego go rzuciłeś? - Zapytał, na co przytaknąłem. Nigdy nie przepadałem za przyjaciółmi mojego byłego chłopaka. Zawsze miałem wrażenie, że traktują mnie z góry. Byłem od nich mniejszy i często mi rozkazywali, bo wiedzieli, że nie odważę się sprzeciwić. - Całkiem długo. Właściwie myśleliśmy, że wrócisz do Dongho. Dobrze się wam układa?

- Nie mogę narzekać.

- Więc pozostaje mi życzyć wam szczęścia, księżniczko.

- Nie mów tak do mnie. - Westchnąłem czując na sobie wzrok innych pasażerów. Miałem nadzieję, że nie podejrzewają mnie o nic dziwnego. - Ale dziękuję. 

Mężczyzna wyszedł przystanek przede mną. Nigdy nie sądziłem, że mieszka tak blisko domu moich przyjaciół, ale z jakiegoś dziwnego powodu mi to nie przeszkadzało. Ledwo go znałem. Nie chciałem oceniać go negatywnie tylko dlatego, że jest najlepszym przyjacielem osoby, która przed długi czas mnie krzywdziła. 

Czułem ulgę, kiedy w końcu dotarłem do mieszkania mojego przyjaciela i jego (beznadziejnego) chłopaka. Nie pukałem, tylko od razu wszedłem do środka. Bywałem tu na tyle często, że nie przejmowałem się tego rodzaju grzecznością.

Nie zdążyłem nawet dobrze przekroczyć drzwi, zanim pewne podpite ciało rzuciło się na mnie, niemal powodując mój upadek. Byłem poobijany od ostatniego razu kiedy poślizgnąłem się w firmie i upadłem na barierkę przy schodach, dlatego cieszyłem się, że żaden z nas nie wylądował na ziemi. 

- Szczęśliwego nowego roku, Baekkie! - Krzyknął Minseok wprost do mojego ucha. Zaraz złożył nieco mokry pocałunek na moim policzku. Chciałem go odsunąć, aby wejść do środka, ale w tej samej chwili jego dłoń pojawiła się tuż przed moimi oczami. Zmarszczyłem brwi nie wiedząc o co mu chodzi, ale zaraz dostrzegłem błyszczący przedmiot na jednym z jego palców.

- O mój Boże! - Krzyknąłem chwytając jego rękę na wysokości nadgarstka, aby odrobinę ją od siebie odciągnąć. - Matko przenajświętsza, mój przyjaciel zaręczył się z ogrem! - Wydarłem się na tyle głośno, że prawdopodobnie połowa bloku usłyszała mój głos. Nie lubiłem Jongdae, ale hej. Kochałem Minseok'a i jeśli Kim sprawiał, że jest szczęśliwy, to tego dnia mogłem przymknąć oko na jego błędy. Dziś. Tylko dziś. 

- Baek!

- Żartuję, żartuję. - Zapewniłem odwzajemniając w końcu jego uścisk. - Gratulacje, kochanie. - Powiedziałem spoglądając w stronę salonu. Kiedy starszy mnie puścił, aby iść po kolejną porcję alkoholu, szybko zdjąłem buty i pobiegłem w stronę kanap, na których znalazłem resztę przyjaciół. 

- Baek. - Rzucił Chanyeol posyłając mi uśmiech. Zrobiłem to samo, przy okazji siadając obok. Mężczyzna zaśmiał się, kiedy śmiało objąłem go w pasie i ułożyłem głowę na wysokości jego torsu. Byłem zmęczony, a jego ciało zawsze było ciepłe i po prostu wygodne. Miałem nadzieję, że nigdy nie nastąpi dzień, kiedy ten mnie odtrąci. Tęskniłbym za tym jak czułe były jego uściski.

Sehun i Jongin szukali ciekawej stacji w telewizji. Nie zdawali się nami przejmować, dlatego postanowiłem pozostać tak na nieco dłużej.

- Tęskniłeś?

- Oczywiście. Myślałem, że będziesz wcześniej.

- Musiałem coś załatwić. - Wyjaśniłem. Poczułem jego dłoń, która ostrożnie pogładziła moje splątane od czapki włosy. Zamruczałem cicho, ponieważ jego dotyk zawsze był niesamowicie przyjemny. Mimo strzelających za oknem fajerwerków i przepychanek naszych najmłodszych przyjaciół, czułem się dziwnie spokojnie. To uczucie pojawiało się niemal zawsze, kiedy mój chłopak był obok. Czułem się przy nim bezpiecznie i na miejscu. Zupełnie tak, jakbym dopasował wszystkie puzzle swojego życia i w końcu zyskał finałowy, wyczekiwany rezultat. Nie ważne czy się sprzeczaliśmy, złościliśmy na siebie nawzajem, zawsze wszystko kończyło się dobrze.

 Bałem się dnia, kiedy Chanyeol ode mnie odejdzie. Nie chciałem, aby to nastąpiło. Miałem nadzieję, że mężczyzna będzie zawsze obok. Chciałem, aby czuł się przy mnie tak samo dobrze jak ja czułem się przy nim. Czasami miałem myśli, że nigdy nie będę potrafił mu się odwdzięczyć. Byłem przy nim najszczęśliwszy i chciałem, aby czuł się podobnie będąc przy mnie. 

- O czym myślisz? - Zapytał Park, nachylając się nieco bardziej nade mną. Poczułem jak odgarnia  grzywkę z mojego czoła, aby złożyć w tym miejscu lekki pocałunek. Lubiłem kiedy to robił. To tak jakby oganiał mnie opieką. Mówił, że wszystko będzie w porządku, ponieważ ochroni mnie przed złym światem. 

Bałem się końca. 

- Chan? - Szepnąłem podnosząc na niego oczy. Mężczyzna mruknął cicho, wyczekując kontynuacji moich słów. Uśmiechnąłem się lekko czując na sobie jego uważny wzrok. Nie patrzył wokół na innych. Skupiał się tylko na mnie. Chciałem dać mu to samo. - Chyba cię kocham. - Powiedziałem cicho. Obawiałem się, że tego nie usłyszy, ale jego zaskoczona mina utwierdziła mnie w przekonaniu, że słowa dotarły do niego bezproblemowo.

- To dobrze. - Odparł nachylając się nade mną. - To dobrze, ponieważ ja ciebie chyba też.

____________________________________________

Takie luźne zakończenie. Mam nadzieję, że wam się podobało! 💕

Kurcze... Nie wiem co napisać. 😢

Po pierwsze bardzo wam dziękuję, że spędziliśmy razem ten miesiąc. Na dobrą sprawę spędziliśmy razem 1/12 wieczorów roku! To miłe. Aż nie mogę uwierzyć, że to koniec. 😭

Jestem wdzięczna za wszystkie gwiazdki i komentarze. Wiedziałam, że jest te kilka osób, które oczekują aktualizacji tej nieidealnej historii. To było dla mnie ważne. ♥

Zawsze kiedy publikuję tego typu opowieść jest mi naprawdę przykro, kiedy muszę ją zakończyć. Jest tyle rzeczy, których żałuję, które napisałabym inaczej, tyle sytuacji, które chętnie bym dopisała. Mimo to Miracles in December jest na tyle specjalne, że za każdym razem mamy następny rok!

Dlatego to co mogę wam napisać, to do zobaczenia za rok! Będzie mi was okropnie brakować, ale mam nadzieję, że wkrótce spotkamy się w innych moich opowiadaniach!

Dziękuję, że byliście ze mną cały grudzień, że dotrwaliście do tego momentu, kiedy muszę się z wami pożegnać. 💕 😢

Po drugie.... Kurcze no! Szczęśliwego nowego roku kochani!! Mam nadzieję, że dla każdego z nas będzie lepszy niż poprzedni. Liczę na to, że kiedy spotkamy się w grudniu będziecie mogli mi napisać, że ten rok był nieziemski! 🥂🍾🎊🎉

Liczę na wasze opinie na temat tej historii. Jest wgl sens pisać kolejną część? Pojawicie się, kiedy wyjdzie Miracles in December 3?

Do zobaczenia w Grudniu 2019, w kolejnej części tej historii. 🌨 🎄

Na dziś jednak muszę powiedzieć, że was kocham i dziękuję za wszystko. Buziaki i powodzenia w nowym roku! ♥ 💕 😘

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro