Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

30/12/19

Kim Minseok

- Co u twojego chłopaka?

- W porządku. - Mruknąłem przygotowując herbatę. Jedną, nie trzy, cztery jak dawniej. Chwyciłem kubek i usiadłem na kanapie zważywszy na to, że w salonie zostałem tylko ja i Minha. Chanyeol dawno wyszedł do domu. Nie był sensu, aby siedział tu dłużej. Nie musiał martwić się konsekwencjami. Dziś był ostatni dzień jego pracy. Sam zamierzałem zostać w salonie jeszcze trochę, zanim wynajmiemy sale na swoje własne przedsiębiorstwo. Byłem tym podekscytowany. Zawsze sądziłem, że założę coś sam, ale perspektywa pracy z dwójką przyjaciół zdawała się spełnieniem marzeń. Każdy z nas był w czymś dobry i liczyłem, że razem stworzymy naprawdę świetne miejsce.

- Nie jesteś zbyt rozmowy. - Rzuciła dziewczyna, na co wzruszyłem ramionami. Nie chciałem mieć z nią nic wspólnego. Zniszczyła moje ustabilizowane życie zawodowe. Sprawiła, że wszyscy mieliśmy teraz trudny czas. Miałem jednak nadzieję, że któregoś dnia będę mógł jej podziękować za to co zrobiła, do czego się przyczyniła.

Było mi przykro z powodu tego jak to wszystko się potoczyło. Jeszcze na początku grudnia pracowałem z najlepszymi przyjaciółmi. Teraz pozostałem całkiem sam co pokazywało jak zmienne jest życie, jak kruche jest nasze szczęście. 

- Trzeba jeszcze coś zrobić?

- Nie. Właściwie jeśli chcesz możesz już iść. Zostało dwadzieścia minut do zamknięcia. Jest czysto. 

- Poradzisz sobie? - Zapytałem grzecznie. Miałem nadzieję, że faktycznie będę mógł opuścić to miejsce. Nie chciałem być tu dłużej. Nie czerpałem z tego więcej radości. Praca w salonie stała się przykrym obowiązkiem.

- Pewnie. - Odparła uśmiechając się w moim kierunku. Nie wiedziałem na ile szczere to było. Cała Minha stanowiła dla mnie pewnego rodzaju zagadkę. Pojawiła się nagle i niszczyła to na co od dawna pracowaliśmy.

Po jej potwierdzeniu wypiłem do końca herbatę i zabrałem swoje rzeczy, po czym wyszedłem na zewnątrz. Ostatnie dni grudnia były całkiem ciepłe. Niestety nie było już śniegu. Pojawiały się drobne opady deszczu, ale prócz tego było ładnie. Nie było potrzeby, aby nosić gruby szalik czy rękawiczki. To było nawet miłe. Miałem wrażenie, że grudzień skończył się wyjątkowo miło. Jongdae wrócił. Zawsze kiedy go nie było moje dni wydłużały się. Kiedy wracał każdy z nich zdawał się za krótki, abym zdążył nacieszyć się tym, że jest obok. 

Droga do domu nie była długa. Mieszkaliśmy blisko mojego miejsca pracy. Mam nadzieję, że jej zmiana okaże się dobrym powodem do przeprowadzki. Aktualne mieszkanie było zbyt duże, ciężkie do opieki i puste. Było w porządku jeśli spędzaliśmy w nim czas we dwoje, ale kiedy Kim wyjeżdżał czułem się tam samotnie. Nawet ściany zdawały się zbyt oddalone ode mnie. 

Westchnąłem wchodząc na klatkę schodową. Byłem zmęczony. Zwykle w niedziele nie pracowaliśmy, ale mieliśmy tyle klientów przed nowym rokiem, że musieliśmy dodać ten jeden dzień. We dwójkę nie mieliśmy szans się wyrobić. Jonghwan miałby duże straty. Początkowo się sprzeciwiałem. To mój jedyni w pełni wolny dzień. Podwójna stawka zachęciła mnie do zmiany zdania. Zbliżały się urodziny Jongin'a. Mieliśmy w planach mały wypad do Tajlandii, ponieważ mężczyzna bardzo za nią tęsknił, odkąd rok temu wrócił z wymiany studenckiej. Sam byłem tam dawno temu, bardzo chciałem zobaczyć to miejsce ponownie. Baekhyun był najbardziej podekscytowany. Początkowo mówił, że to nie jest dobry pomysł, ale w końcu Chanyeol go przekonał co powodowało, że wielkimi krokami zbliżał się jego pierwszy w życiu wyjazd poza Koreę. Nigdy nie leciał samolotem co początkowo, po kupnie biletów, bardzo go przerażało. Teraz zdawał się o tym zapomnieć zbyt przytłoczony tym wszystkim co działo się w jego życiu. 

Ostatni wspólny  wyjazd był naprawdę zabawny. Miałem nadzieję, że i tym razem będziemy się świetnie bawić. 

Natychmiast po wejściu do mieszkania usłyszałem głośny trzask i krótkie przekleństwo. Zmarszczyłem brwi i zdjąłem buty oraz płaszcz po czym wszedłem do środka. Pierwszy raz od dawna mój chłopak nie przywitał mnie u progu, mimo, że znajdował się w domu.

Po wejściu do salonu odnalazłem go klęczącego na ziemi, z głową przysuniętą do paneli podczas, gdy zaglądał pod kanapę. 

- Zgubiłeś coś? - Zapytałem podchodząc bliżej. Jongdae od razu się wyprostował. Jego reakcja zdawała mi się podejrzana. Może i byłem odrobinę przed czasem, zwykle wracałem później, ale to nie powinno powodować jego zaskoczenia. 

- Można tak powiedzieć. - Rzucił niepewnie. 

- Pomogę ci. Czego szukamy? - Usiadłem obok niego. Zaraz jednak mężczyzna posłał mi przepraszające spojrzenie i odsunął się dalej.

- To nic takiego. Sam sobie poradzę. - Zapewnił wstając, aby pociągnąć mnie za sobą. Zrobiłem to samo patrząc na niego pełnym nie zrozumienia wzrokiem. Nie podobało mi się to. Obawiałem się tego co może dalej nastąpić. - Weź prysznic i odpocznij. Zaraz zrobię ci herbatę. - Obiecał popychając mnie odrobinę w stronę drzwi. 

- Dziwnie się zachowujesz. Wszystko w porządku? - Zapytałem ponownie obracając się w kierunku mężczyzny. Zdawał się odrobinę blady i niepewny. - Powiedź mi jeśli coś się stało. Zaradzimy temu jakoś. - Powiedziałem zmartwiony, chwytając jego dłonie. Coś było nie tak. 

Najgorszą możliwością, która czasami nasuwało mi się do głowy, było to, że Jongdae pozna jakąś kobietę. Wiedziałem, że nie zniósłbym więcej życia w trójkącie miłosnym. Kochałem go za bardzo, aby ponownie się nim dzielić. Każdego dnia bałbym się, że Kim zostanie mi odebrany. Nie chciałem tego znowu przeżywać. Wciąż pamiętałem jak okropnie źle czułem się, kiedy wciąż była przy nas Seohyun. Nie ważne czy ją lubiłem czy nie, była dla mnie zagrożeniem. 

- Wszystko w porządku, Minseok. Naprawdę. Po prostu wyjdź. 

- Nie, porozmawiajmy. - Zasugerowałem przystając w futrynie drzwi. - Ukrywasz coś przede mną.

- Nic nie ukrywam. Jestem z tobą szczery.  

- Nie zachowujesz się jak zazwyczaj.

- Wydaje ci się. - Przekonywał przystając przede mną.

- Nawet mnie nie przywitałeś. - Wytknąłem mu. Mężczyzna westchnął nieco ociężale. Zdawało mi się, że ma odrobinę dość tej rozmowy. Zaraz jednak szeroko się uśmiechnął i spojrzał prosto na moją twarz. Dłońmi objął moje zimne policzki i ucałował delikatnie moje usta. Wydawał się być bardziej ostrożnym niż zazwyczaj. 

- No już. Nie gniewaj się, po prostu coś zgubiłem. Zaraz to znajdę i zajmę się tobą. - Zapewnił głaszcząc jedną z rąk moje włosy. Przytaknąłem, po czym wychyliłem się w jego kierunku, aby go objąć. W tej samej chwili moje spojrzenie spotkało się z pewnym lśniącym przedmiotem leżącym pod doniczką.

O matko, to się nie dzieje naprawdę.

- Jongdae?

- Hm?

- Czy to co zgubiłeś to... To pierścionek? - Zapytałem cicho. Poczułem jak jego ciało się spina. Zaraz puścił mnie i obrócił się o 180 stopni. Nie byłem pewny czy jest zły, ale zdawał się rozczarowany. 

- No i z niespodzianki nici. - Westchnął brunet rozglądając się po pomieszczeniu. Znalazł zgubę i poniósł ją. - Chciałem zabrać cię w jakieś ładne miejsce i o tym porozmawiać, ale teraz chyba za późno, co? - Mruknął niemrawo. Z kieszeni spodni wyjął małe pudełeczko. Znajdował się w nim drugi podobny pierścionek. Podszedł bliżej mnie i cicho się zaśmiał. Bardzo prawdopodobne, że to moja mina spowodowała jego rozbawienie. 

- Co to jest?

- Pomyślałem, że... Zawsze mówiłeś, że chciałbyś mieć coś co pokaże, że jesteśmy razem, więc... - Mówił odrobinę się plącząc. Nie był przygotowany na tę rozmowę. Ja również. - Może nie możemy wziąć ślubu, zaprosić naszych rodzin, przyjaciół, ani przyrzec przed Bogiem, że zawsze będziemy dbać o siebie nawzajem, ale nawet, jeśli to nigdy się nie przydarzy, chciałbym żebyś wiedział, że traktuję nasz związek naprawdę poważnie. Chciałbym spędzić z tobą resztę życia, jeśli tylko mi na to pozwolisz. - Zaśmiał się skrępowany. Wydawał się zupełnie przerażony i niepewny. Jego głos był cichy, a dłonie drżały delikatnie, kiedy obok pierwszego pierścionka pojawił się drugi, identyczny. - Próbuję powiedzieć, że będę najszczęśliwszy jeśli zgodzisz się zostać moim narzeczonym. - Dokończył spoglądając w moje oczy. 

Nie byłem pewny czy to zaskoczenie czy szczęście sprawiły, że zacząłem się śmiać. Zwyczajnie, stojąc naprzeciw mężczyzny mojego życia zacząłem się śmiać tak mocno, że brakło mi tchu. 

Nie sądziłem, że ten dzień kiedykolwiek nastąpi. Był jednak spełnieniem moich najskrytszych marzeń. Nie było perfekcyjnie, ale było po naszemu. To było najważniejsze.

- Oczywiście, że się zgodzę. - Powiedziałem w końcu, kiedy zaskoczony Jongdae zdawał się wchodzić w stan przedzawałowy przerażony moim brakiem odpowiedzi. Nie rozumiałem jak mógł sądzić, że mogę go odrzucić.

Chciałem, aby ta miłość trwała wiecznie, aby nic już nie mogło nas rozdzielić. Najważniejsze było dla mnie to, że mogłem być obok niego. Trwać tuż obok i widzieć jego promienny uśmiech. 

- Kocham Cię. - Szepnąłem, kiedy na moim palcu spoczął skromny, złoty pierścionek. W moich oczach pojawiły się niespodziewane łzy, kiedy sięgnąłem po ten, który wciąż znajdował się w granatowym pudełeczku, aby nałożyć go na palec Jongdae.

- Ja ciebie też kocham.

______________________________________________

Miałam problemy z tym rozdziałem. Nie wiedziałam czy go publikować czy napisać coś innego. W końcu jednak uznałam, że to będzie dobre zakończenie dla naszego tegorocznego XiuChen'a. Mam nadzieję, że wam się podoba. 

Jak wasz dzień?

Byłam dziś w kinie na " Pech to nie grzech". Dawno nie oglądałam czegoś tak złego. Byłam mega rozczarowana. Nuda totalna. Nie polecam!

Kocham was! 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro