29/12/18
Oh Sehun
- Cholera.
- To na nic, kochanie. - Powiedziała stojąca przy mnie kobieta. Westchnąłem i spojrzałem na nią bezsilnie. Od piętnastu minut próbowałem wyjechać z podjazdu domu rodziców, ale było to na nic, ponieważ samochód stanowczo odmówił współpracy. Zrezygnowany wysiadłem z pojazdu i podszedłem do matki.
Zestarzała się nieco od chwili, kiedy ostatni raz ją widziałem. To dawało mi do myślenia na temat tego czy nie za rzadko ją odwiedzam. Kochałem ją z całego serca, w moim życiu nie było nikogo, kto byłby dla mnie ważniejszy niż ona. Dlaczego więc odsuwałem ją od siebie, raniąc tym samym nas oboje? Miałem do tego talent. Byłem już doświadczony w odpychaniu ludzi, w budowaniu między nami ścian.
Oh Hyeri była naprawdę wspaniałą osobą. Wyglądała jak każda przeciętna Koreanka w jej wieku. Miała nieco ciemniejszą skórę, niż by tego chciała, była szczupła, niewysoka, tak naprawdę stojąc przy mnie sięgała mi ledwo ponad obojczyki. Wokół jej oczu pojawiło się kilka zmarszczek. Dużo się uśmiechała. Nie zawsze była szczęśliwa, ale niemal zawsze uśmiechnięta. Zwykle chodziła w szerokich swetrach lub prostych sukienkach. Nie miała czasu przejmować się modą. W końcu od kilku lat zajmowała się nami samotnie. Miałem nadzieję, że któregoś dnia pozna kogoś, kto zajmie miejsce taty, ale nie sądziłem, aby to nastąpiło. Bardzo za nim tęskniła, tak jak każdy z nas. Nie potrafiliśmy wyrzucić z pamięci jego twarzy.
Najpiękniejsze było w niej to, że potrafiła pokochać kogoś takiego jak ja. Przybłędę, która pojawiła się znikąd, aby namieszać w ich życiu.
Zawsze mieliśmy specyficzną więź. Inni chłopcy w moim wieku czasami się ze mnie śmieli. W końcu to dziwne, że zamiast ich towarzystwa wybierałem wieczory z mamą. Mimo to nie było chwili, żebym wstydził się za to co nas łączyło. Zawdzięczałem jej wszystko. Nie ważne ile kłopotów sprawiałem, ona nigdy nawet nie wspomniała, że żałuje przygarnięcia mnie pod swój dach. Czułem się przez nią bezgranicznie kochany.
Nie chciałem, żeby to kiedykolwiek minęło. Ciężko pracowałem, żeby zawsze była ze mnie dumna. Zatraciłem w tym własną tożsamość, oddałem prawdziwego siebie, aby jej miłość nigdy nie zmalała, aby być w jej oczach najlepszym.
- Nie powinieneś iść na pociąg. To kawał drogi, a jest tak zimno. - Stwierdziła ciągnąc mnie w stronę domu. - Mówiłeś, że twój przyjaciel też dziś wraca do domu, prawda?
- Tak. - Mruknąłem niepewnie, domyślając się jaki może być dalszy ciąg jej słów.
- Poproś go, żeby po ciebie przyjechał.
- Nie sądzę, że się zgodzi. - Odparłem. Tak właściwie nie zdawało mi się, aby nasze domy rodzinne dzieliła duża odległość. Problemem było to, że moja mama na pewno chciałaby go poznać, porozmawiać z nim chwilę, podziękować za pomoc. Jongin nie był osobą, którą chciałem jej przedstawić. Wiedząc, że patrzy na mnie nieco inaczej niż na przyjaciela obawiałem się, że kobieta to zauważy.
- Spróbuj. - Rzuciła swobodnie. Przytaknąłem, ponieważ nie było rzeczy, w której bym się jej sprzeciwił. Powoli wyjąłem telefon z kieszeni, aby wybrać numer telefonu Kim'a. - Zawsze trzeba spróbować, kochanie. Czasami się nie uda, ale będziesz miał świadomość, że dałeś temu szansę.
- Już, już. - Westchnąłem nie biorąc do siebie drugiej części jej wypowiedzi. Byłem zbyt przejęty nadchodzącą rozmową z przyjacielem. Wybrałem odpowiedni numer i kliknąłem na zieloną słuchawkę, po czym przyłożyłem urządzenie do ucha. Kim odebrał już po pierwszym sygnale, co nieco mnie przeraziło.
- Sehun? Jesteś już w mieście? Umówiliśmy się na wieczór, prawda? Niczego nie pomieszałem, nie?
- Nie, nie. Właściwie to nawet nie wyjechałem od rodziny.
- Mówiłeś, że chcesz wrócić przed południem, zanim się ściemni.
- Tak, ale samochód mi się zepsuł. - Mruknąłem spoglądając w stronę mamy. Zdawała się wsłuchana w naszą rozmowę. - Dałbyś radę zabrać mnie pod drodze, jeśli jesteś gdzieś niedaleko?
- Oczywiście, dla ciebie wszystko. - Zaśmiał się, co nieco niemrawo odwzajemniłem. Wciąż czułem na sobie wzrok kobiety obok. Czy jego słowa wciąż były w porządku? Nie zdały się jej podejrzane? - Wyślij mi adres.
- Jedź bezpiecznie. - Rzuciłem po czym rozłączyłem się i wysłałem mężczyźnie sms.
- Myślisz, że napije się z nami herbatki, zanim wyjedziecie? - Zapytała moja mama, na co cicho się zaśmiałem i pokręciłem głową.
- Nie sądzę.
- To twój bliski przyjaciel? Długo się znacie? - Kontynuowała, kiedy zdjąłem z siebie kurtkę. Nie byłem pewny ile przyjdzie czekać mi na Kim'a. Miałem nadzieję, że niedługo. Oczywiście nie miałem nic przeciwko towarzystwa mamy. Wiedziałem jednak, że jest już zmęczona, a wieczorem przychodzą do niej goście. Powinna nieco odpocząć, odetchnąć. - Brzmi na bardzo miłego.
- Jest miły. - Zapewniłem uśmiechając się delikatnie. Jongin był naprawdę miłą osobą. Zawsze mi pomagał, nigdy nie krytykował, dogadywał się z moimi przyjaciółmi, martwił się o mnie i dobrze spędzaliśmy razem czas. Nie nudziłem się przy nim nawet, kiedy nie robiliśmy niczego prócz leżenia na kanapie i wyjadania truskawkowych lodów Baekhyun'a, które potem musieliśmy odkupywać. Trzymał je na wypadek kłótni Jongdae i Minseok'a, ponieważ starszy zawsze przychodził do niego zapłakany. Wiedziałem jednak, że sam też je swoją "pierwszą, przyjacielską pomoc". - Znamy się od roku.
- Dokładnie?
- Mniej więcej. Poznaliśmy się kilka dni przed nowym rokiem.
- To miłe. - Skomentowała, po czym wstała i nastawiła wodę na herbatę. Westchnąłem cicho czując się bezpieczny. To co jest między mną a Jongin'em powinno pozostać tajemnicą. Musiałem poznać jakąś kobietę, aby w końcu uszczęśliwić mamę. Nie mogłem dłużej trzymać jej w oczekiwaniu.
Zanim Jongin przyjechał minęła prawie godzina. Spędziłem ją na rozmowie z mamą. Ostatnio zastanawiała się czy nie kupić kota. Znałem Melody. Była problematyczna, dlatego wolałem, żeby mama nie brała na siebie takiej odpowiedzialności.
Nie zauważyłem, że się pojawił dopóki mama nie wstała i zaciekawiona wyjrzała za okno. Jeśli wystarczająco się wychyliła mogła dojrzeć podjazd.
- Przyjechał twój przyjaciel. - Powiedziała. Wstałem i zabrałem swoją torbę. Nie spędziłem tu wielu dni, ale zawsze zabierałem ze sobą za dużo rzeczy. Nie martwiłem się tym, ponieważ przyjeżdżałem samochodem. Musiałem koniecznie wezwać mechanika, aby na niego spojrzał. Już kilka razy się psuł. Nie był najnowszy. Zastanawiałem się na wymianę pojazdu, ale chyba byłem zbyt dużą sknerą, ponieważ ceny mnie przerażały.
- Gdzie idziesz? - Zapytałem widząc jak mama ubiera swój ulubiony, zielony płaszcz i chwyta za klamkę. - Jest zimno.
- Tylko się przywitam! - Zapewniła, po czym wyszła na zewnątrz. Szybko ubrałem buty i wybiegłem za nią.
- Miło mi Cię poznać, Jongin. - Usłyszałem, zanim przedostałem się bliżej dwójki osób. Kim stał przed samochodem uśmiechając się do mniejszej kobiety. Kiedy podszedłem jego wzrok od razu spoczął na mojej twarzy. Czułem się nieswojo widząc z jakim ciepłem na mnie spogląda. Dawno tego nie doświadczyłem. - Sehun nigdy nie przyprowadzał tu znajomych. Nawet w szkole średniej nigdy mi nikogo nie przedstawił! - Poskarżyła się. Korzystając z chwili wrzuciłem torbę na tylne siedzenie ciemnego samochodu. Był dużo nowszy niż mój. - Jesteś naprawdę przystojny, cieszę się, że mogę cię poznać. - Dodała na co zachłysnąłem się powietrzem. Jongin od razu zaczął klepać mnie po plecach. Nieco zbyt mocno w moim odczuciu.
- Dziękuję za komplement. - Zaśmiał się cicho. Odsunąłem go od siebie i podszedłem do mamy, aby ją uścisnąć.
- Nie mów takich rzeczy do obcych ludzi. Ktoś może cię źle zrozumieć. - Powiedziałem, zanim zamknąłem ją w uścisku. Czułem jak jej małe ramiona obejmują moje ciało.
- Musisz kiedyś zabrać do nas Jonign'a. - Rzuciła kiedy tylko ją puściłem. - Mamy naprawdę ładną okolicę. Spodoba ci się. - Zapewniła.
- Jeśli tylko Sehun mi pozwoli.
- Oczywiście, że pozwoli! Poza tym to mój dom, więc będziesz moim gościem, kochanie.
- W takim razie na pewno skorzystam z zaproszenia. - Zapewnił miło. Miałem nadzieję, że tylko tak mówi. Nie byłem pewny czy czułbym się dobrze, jeśli Jongin zaprzyjaźniłby się z moją mamą. Właściwie byli do siebie dość podobni z charakterów. Nie wiedziałem czy nie oznaczałoby to dla mnie kłopotów.
- Jedziemy już, mamo. Może uda nam się dojechać przed zmrokiem. - Powiedziałem otwierając drzwi pasażera. - Baw się dobrze z ciocią Yoo. Upewnij się, że dobrze zamknęłaś dom i nie podejmuj pochopnych decyzji jeśli chodzi o tego kota. Zastanów się jeszcze.
- Odwiedź mnie niedługo, synku.
- Postaram się. - Zapewniłem wchodząc do samochodu. - Kocham cię.
- Ja ciebie też. Do zobaczenia następnym razem, Jongin.
- Do zobaczenia. - Odparł mężczyzna. Zamknęliśmy drzwi i zapieliśmy pasy. Ostatni raz spojrzałem w stronę kobiety, która machała nam na pożegnanie. Odwzajemniłem to sekundę przed tym jak wyjechaliśmy na drogę. - Co z twoim samochodem?
- Nie jestem pewny. - Rzuciłem siadając odrobinę wygodniej. - Ostatnio miałem z nim problemy. Poproszę brata, żeby zajrzał do środka. Trochę się na tym zna, a na pewno przyjedzie na nowy rok.
- W razie czego zawsze możesz mnie poprosić o podwózkę.
- Dzięki. - Zaśmiałem się. To było miłe, że mogłem na nim polegać. Zawsze był, kiedy tego potrzebowałem. Nigdy mnie nie zawodził. Nigdy nie zdawało mi się to dziwne. Uważałem, że był po prostu świetnym przyjacielem, ale od jego małego wyznania spojrzałem na to nieco inaczej. Może był taki tylko dla mnie? To było całkiem miłe uczucie. Czułem się wyjątkowy. - Jongin?
- Tak?
- Mogę o coś zapytać?
- Śmiało. - Powiedział nie spoglądając w moim kierunku. Patrząc na jego profil uznałem, że był na prawdę przystojny. Na pewno wiele osób się za nim oglądało. Miał ładne, pełne usta, duże oczy i zadbaną skórę. Zawsze widziałem go w modnych ubraniach i schludnie ułożoną fryzurą. Był spełnieniem marzeń. - Co leży ci na sumieniu?
- Kochasz mnie? - Zapytałem. Jego dłonie gwałtownie zacisnęły się na kierownicy, a on spojrzał w moim kierunku całkowicie zaskoczony. Nie poruszaliśmy tego tematu od ostatniego razu. Był zupełnie nowy, wciąż niezbadany. Nie miałem pojęcia na jak wiele mogę sobie pozwolić, zanim przekroczę granice jego komfortu. - Jeśli nie chce-
- Tak. - Przerwał mi, spoglądając na drogę. - Kocham cię. - Dodał, na co delikatnie się uśmiechnąłem.
To naprawdę miłe uczucie.
Być kochanym.
_________________________________
Co tam u was? Jak dzień? Jestem dziś tak jakoś dziwnie zmęczona, eh. Nic mi się nie chce...
Zostały 2 rozdziały.. Omg...
Oczywiście spotkamy się za rok. Pewnie znów tak szybko minie, wow
Kocham was!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro