Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

28/12/18

Park Chanyeol


- Jesteś pewny, że potrzebuje tego wszystkiego? - Zapytałem spoglądając do koszyka, który zapełniony był różnego rodzaju lekami i suplementami dla kobiet w ciąży. Baekhyun bardzo przejął się nadchodzącą rolą wujka. Dodatkowo pół nocy spędził rozmawiając z Sojin o tym co ciągnie za sobą ciąża z kimś z rodziny. Szczęściem było, że to syn jej nieco dalszej ciotki. Istniało duże prawdopodobieństwo, że urodzi się zdrowe. 

- Oczywiście, że tak! Spójrz, na przykład to. - Rzucił wyjmując z koszyka jedno z największych opakowań. - 92% użytkowniczek strony "szczęśliwe dziecko" poleciło ten produkt!

- Ah tak? - Mruknąłem powstrzymując śmiech. Byun spędził rano trzy godziny przeglądając internet. Widocznie właśnie tego rodzaju witryny odwiedzał. 

- Mhm! - Przytaknął podekscytowany. Nawet nie spojrzał w moim kierunku, zanim wyjął małą buteleczkę wypełnionym jakimś płynem. - Jedna dziewczyna pisała, że dzięki temu jej syn urodził się zdrowy, mimo, że jest dzieckiem wujka. 

- Rozumiem. - Powiedziałem gładząc delikatnie jego głowę. Zdawał się naprawdę niski, kiedy stał tuż obok mnie. - W takim razie faktycznie musimy to kupić. - Stwierdziłem. Na twarzy mniejszego pojawił się uśmiech. Wyglądał naprawdę uroczo. 

- Myślisz, że rodzina się z nią pogodzi? - Zapytałem cicho. Wiedziałem, że pomożemy Sojin, że Baek zrobi dla niej wszystko co będzie mógł, ale nie sądziłem, aby mógł zastąpić jej miłość rodziców i rodzeństwa. 

- Nie sądzę. Są poważni. - Odparł smutno. 

- A przyjaciele?

- Ma tylko jedną przyjaciółkę. - Wyjaśnił. Zaskoczyło mnie to. Kobieta zdawała się duszą towarzystwa. Sądziłem, że ma wokół siebie dużo ludzi. Nowa wiadomość trochę wyjaśniała mi to dlaczego Baekhyun tak się jej trzymał. 

- Dlatego się z nią zaprzyjaźniłeś? - Rzuciłem ze zrozumieniem. 

- Kiedy przyszedłem do firmy zdawała się naprawdę samotna. Smutna, nielubiana. Nie rozumiałem tego. - Odparł. Uznałem, że nie będę więcej pytał. On też taki kiedyś był. Miał tylko Dongho. Chyba dlatego zawsze bardzo przejmował się samotnymi osobami. Zabawiał wszystkie starsze sąsiadki, których mężowie odeszli, dbał o bezdomne zwierzęta, pocieszał dzieci z okolicy, z którymi nikt nie chciał się bawić przez to, że nie były Azjatami. To po prostu składało się na postać Byun Baekhyun'a.

Przejąłem od niego plastikowy koszyk i pozwoliłem, aby wrócił do przeglądania specjalnego stoiska w aptece. Pracująca tu kobieta co jakiś czas spoglądała w naszą stronę. Prawdopodobnie zastanawiała się czego dwójka mężczyzn tak zawzięcie szuka w dziale dla przyszłych mam.

Patrząc na mojego chłopaka pomyślałem, że sam nigdy nie będę miał dzieci. Całkiem je lubiłem. Były zabawne i pocieszne. Nie przeszkadzało mi jednak to, że własnych się nie doczekam. Chyba wiedziałem to od tak dawna, że zdążyłem to zaakceptować. Najbardziej przykro było mi z powodu moich rodziców, którzy na pewno chcieliby mieć wnuków.

- Zdąży zużyć to wszystko? - Zapytałem kiedy chwycił kolejną butelkę. W koszyku były już trzy oraz cztery kartonowe opakowania z tabletkami. 

- Nie wiem, może będzie miała kolejne dziecko. - Rzucił wzruszając ramionami. - Chociaż wtedy pewnie będą już przeterminowane. - Westchnął, ale mimo to nie odłożył przedmiotu. Skupił się na składzie produktu. - Masz rodzeństwo, Chan? 

- Nie do końca, ale w pewien sposób tak.

- Co to znaczy? - Zaśmiał się z mojej odpowiedzi. Chwilę później odłożył na półkę trzymaną buteleczkę, po czym pociągnął mnie w stronę kasy.

- Mój ociec ma dwójkę dzieci. Syna i córkę, z poprzedniego małżeństwa, ale nie kontaktujemy się. 

- Ojej, nie lubicie się?

- To nie tak. - Odparłem. Na moment ucichłem, kiedy przyszło nam zapłacić za zakupy dla Sojin. Siatka została podana w Baekhyun'owe dłonie. W samochodzie mieliśmy jeszcze jedną, ale z nieco inną zawartością. - Po prostu nie czujemy takiej potrzeby. Normalnie rozmawiamy na spotkaniach rodzinnych. Są w porządku, ale na co dzień oboje mieszkają w Chinach.

- Są starsi od ciebie?

- Tak. Brat trzy lata, siostra pięć. 

- To nie duża różnica. 

- Prawda. - Potwierdziłem wychodząc ze sklepu. W samochodzie Baekhyun usiadł na miejscu pasażera i chwycił w dłonie kubek z gorącą czekoladą. Korzystając z tego, że mieszkanie wynajmowane przez moich przyjaciół było odrobinę bliżej centrum niż moje, z samego rana zdecydowaliśmy się wyjść na jarmark świąteczny. Wcześniej przygotowaliśmy śniadanie dla śpiącej Sojin i zostawiliśmy na blacie w kuchni kawę i herbatę, bo Byun nie był pewny czy kobieta wie gdzie może znaleźć te przedmioty. Sami zawędrowaliśmy do małej restauracji po drodze, skąd wzięliśmy papierowe opakowanie frytek na wynos, po czym obraliśmy kurs na targ. Nie kupiliśmy niczego, ale wydawało mi się, że mimo to oboje dobrze się bawiliśmy przeglądając różne przedmioty związane mniej lub bardziej z zimą.

- O czym myślisz? - Zapytałem, kiedy wyjeżdżając na ulicę nie słyszałem głosu bruneta. Ten wzruszył ramionami i upił zimnego już napoju.

- Lubię twoją rodzinę. - Powiedział, na co się uśmiechnąłem. Ważnym było dla mnie, aby dogadywał się z moimi rodzicami i cieszyłem się, że naprawdę się lubią. Moja mama go uwielbiała, ojciec również. Tratowali go tak, jakby zawsze był wśród nas.

- Oni ciebie też. - Zapewniłem. Tak naprawdę zdawał się jej prawowitym członkiem. Nie wiem jak moja rodzicielka zareagowałaby na wieść, że już więcej miałaby go nie spotkać. Z pewnością byłaby na mnie wściekła. Zdawało mi się, że zakłada, że Baekhyun pozostanie przy nas na zawsze. Miałem nadzieję, że tak będzie. Był dla mnie ważny. Nie chciałem, aby cokolwiek między nami się zmieniło. Teraz było niemal idealnie.

W mieszkaniu powitała nas zaspana Sojin pijąca herbatę. Nie spała długo w nocy. Prawdopodobnie mniej niż pięć godzin. Dłuższy czas spędziliśmy nie myśląc o tym, aby się położyć. Co za tym idzie każdy z nas miał za sobą krótką noc. 

- Jak się czujesz? - Zapytał Baekhyun odbierając z mojej dłoni siatki. Położył je na stole i zaczął wyjmować poszczególne przedmioty.

- Chyba dobrze. - Odparła dwudziestolatka. Mimo braku makijażu wciąż wyglądała naprawdę ładnie, ale nie przeszkadzało mi to tak jak dawniej. Przestałem widzieć w niej zagrożenie. Właściwie odniosłem wrażenie, że mógłbym się z nią zaprzyjaźnić. 

- Kupiliśmy ci dużo owoców. - Powiedział brunet. - Wzięliśmy też leki dla kobiet w ciąży.

- Nie mów tego tak otwarcie. - Zaśmiała się Sojin. Była odrobinę blada, a jej oczy były podkrążone. Na pewno bardzo martwiła się o przyszłość swoją i dziecka. Dotąd wszystko miała zapewnione. Teraz sama musiała pracować na siebie. - Daj mi się przyzwyczaić.

- Przepraszam. - Odparł mój chłopak posyłając jej uśmiech. - Może chcesz się jeszcze położyć? Wciąż jest wcześnie, a Chan niedługo wychodzi do pracy. Będziesz mogła się wyspać.

- To w porządku?

- Oczywiście. - Zapewnił. Sojin posłała nam wdzięczny uśmiech i chwilę później zniknęła w sypialni Baekhyun'a. Chcąc czy nie musiałem pogodzić się z tym, że póki co będą spali w jednym łóżku. Było wąskie, ale dwuosobowe. Kanapa w salonie była niesamowicie niewygodna. Musieli spać razem. Ewentualnie Baek mógł sypiać w łóżku Sehun'a, ale nie chciał mu aż tak przeszkadzać. Samo to, że sprowadził do nich ciężarną dwudziestolatkę mogło być problemem. Na szczęście Oh napisał, że mu to nie przeszkadza i rozumie sytuacje, w jakiej się znalazła. To było naprawdę miłe i powodowało, że mieliśmy o jeden problem mniej.

Niestety niedługo po wiadomości Sehun'a pojawił się kolejny.

- Co z tą wiadomością z rana? - Zapytałem siadając przy stole, kiedy Baekhyun odkładał zakupy na odpowiednie miejsce. Nie wtrącałem się w to, bo wiedziałem, że później i tak poukładałby wszystko po swojemu. Tylko dodałbym mu niepotrzebnej pracy.

- Ah, tą od sekretarki? - Rzucił nie spoglądając w moim kierunku. Z samego rana Byun dostał sms mówiący, że dostał wolne do końca roku. Było to dziwne, początkowo nawet się ucieszyłem, ale mniejszy nie podzielał mojego entuzjazmu. - Nic. Pewnie powinienem szukać nowej pracy. - Powiedział wzruszając ramionami. Nie zdawał się przejęty. 

- Nie lubisz pracować w biurze?

- To nie ważne, nie zmieni tego czy mnie zwolnią czy nie. - Zaśmiał się. - Będziemy paczką bezrobotnych przyjaciół. Spójrz połowa z nas jest bez pracy. - Dodał chichocząc. Sam martwiłem się tym, że znów będziemy przechodzić przez to samo co wcześniej. - Ty, Sehun, ja. Teraz jeszcze Sojin. Powinniśmy założyć jakiś gang.

- Baek to poważne. - Powiedziałem niszcząc odrobinę jego dobry humor. Od razu poczułem się źle. Może potrzebował oderwać się od złych myśli.

- Wiem, wiem. - Rzucił. - Wszyscy wiedzieli, że przyjaźnię się z Sojin. Jej ojciec pewnie myśli, że zmusi ją tym do powrotu i zerwania z Jungwoon'em. Nie wie, że jest w ciąży. - Wyznał. Mógł mieć rację. Pewnie jego szef chciał, aby kobieta poczuła się źle. Może lepiej, aby Baek tam nie został. - Poza tym faktycznie nie lubię tam pracować. Wszyscy są poważni i traktują mnie z góry, bo jestem najmłodszym z pracowników. Wolę znaleźć coś innego.

- Mogłeś mi powiedzieć. - Westchnąłem. To nie było nic poważnego, ale chciałem wiedzieć jak wygląda każdy element życia mojego chłopaka. Gdybym wiedział, że nie jest tam szczęśliwy z pewnością nalegałbym, aby zmienił miejsce zatrudnienia. - W takim razie faktycznie powinniśmy założyć gang.

- Prawda? To świetny pomysł. - Rzucił. Przez błysk w jego oczach wiedziałem, że dobry humor mu wraca. - Nie martw się. Wszystko się ułoży.

- Mam nadzieję. 

-------------------------------------

Trzy rozdziały do końca :C Będę za tym tęskniła.

Ja wasz dzień? Macie chociaż odrobinę śniegu w mieście? Ja nic a nic ;_; Smutno mi z tego powodu. Kocham śnieg. Zresztą preferują zimną pogodę. Nienawidzę za to lata. Zawsze bardzo źle się czuję, bo mam chore serce. Zimą mogę częściej wychodzić, o nic się nie martwić.

Lubicie zimną czy ciepłą pogodę?

Kocham was! 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro