Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

12/12/17

Kim Minseok

- Chciał zrobić sobie ze mną zdjęcie, wiesz? Czy to nie urocze?

- Urocze. - Potwierdziłem po wysłuchaniu jednej z setek historii, które przytrafiły się Jongdae w Japonii. Całkiem je lubiłem. Zawsze zdawał się dumny z tego co osiągnął i tego jak był tratowany, a z drugiej strony był jedną z tych skromniejszych osób. Tworzyło to całkiem zabawną mieszankę.

- Dałem mu autograf, mimo, że nie byliśmy na spotkaniu fanowskim. Nigdy nie spotkałem kogoś tak młodego, kto czytałby moje książki.

- To miłe. - Odparłem poprawiając telefon, który wyślizgiwał mi się spomiędzy materiału grubej rękawiczki. Właśnie wracałem do domu z salonu. Było już całkiem późno, ponieważ wraz z Sehun'em próbowaliśmy rozwiązać problem z ogrzewaniem. Niestety bezskutecznie. Ponoć ktoś z samego rana miał się tym zająć, ale póki co skazani byliśmy na niską temperaturę. Miasto nagle nawiedziła fala mrozu. Nikt się jej nie spodziewał, ale z Chanyeol żartowaliśmy, że to Baekhyun musiał ją wybłagać. W końcu od początku grudnia powtarza, że oczekuje ogromnej dawki śniegu w tym roku. Wiedziałem, że to jego marzenie. Nigdy nikomu tego nie powiedziałem, ale któregoś dnia Byun zdradził mi, że tak bardzo kocha śnieg, ponieważ bardzo kojarzy mu się z rodzicami, którzy zginęli podczas śnieżnej, zimowej nocy. Było to odrobinę niepokojące, ale mówił, że ma wrażenie, jakby przez ten czas byli wyjątkowo blisko niego. Potrafiłem go zrozumieć. Każdy miał jakieś dziwactwo, które powodowało przypływ dobrych uczuć czy wspomnień.

- A co u ciebie, skarbie? - Zapytał mężczyzna. Słyszałem przez telefon jak się przemieszcza. Był już w pokoju hotelowym, więc wyobrażałem sobie jak podchodzi do okna, aby spojrzeć na przepiękny obrazek zasypiającego miasta. Zawsze mieszkał w dobrych hotelach, jego wydawnictwo bardzo o to dbało. Był ich perełką, więc oczywistym było, że dostawał najlepsze pokoje. Czasami podczas podróży wysyłał mi zdjęcia widoków, które mógł podziwiać. Zdarzało się, że odrobinę mu zazdrościłem, ale przeważnie dobijało mnie jedynie to, że sam nie mogę tego zobaczyć, nasze widoki były zupełnie inne co tylko ukazywało jak daleko ode mnie jest. Nie chciałem tego. Chciałem, aby był blisko. Już zawsze, nie tylko na moment. Życie nie było jednak bajką. Nie chciałem go ograniczać wiedząc, jak wielką pasją Jongdae jest literatura. Tracąc to nie byłby szczęśliwy. Odniósł sukces, co dawało mu powód do życia, do pracy. Ta świadomość, że jest ktoś, kto czeka na jego kolejny ruch, kolejną książkę.

- Nie najgorzej. - Odparłem rozglądając się wokół. Ulica była całkowicie pusta i ciemna. Nie czułem się bezpiecznie, dlatego przyśpieszyłem. - Ale boimy się, że Jonghwan zwolni Sehun'a. Ma go dość.

- Naprawdę? I co potem?

- Nie mam pojęcia. - Zdradziłem, ciesząc się, kiedy znalazłem się w okolicy swojego osiedla. Miejsca, które czysto teoretycznie znałem.

- Musicie się zastanowić. Wiesz jaki jest Sehun. Może w końcu przesadził. - Zasugerował mężczyzna. Wiedziałem, że ma rację. Powinniśmy pomyśleć o następnym ruchu, ale wciąż byliśmy zszokowani zachowaniem Jonghwan'a. - Poczekaj sekundkę. - Rzucił Kim, kiedy oboje usłyszeliśmy, jak ktoś puka do drzwi pokoju, w którym się znajdował. Chyba po drodze zostawił gdzieś telefon, ponieważ bardzo słabo słyszałem ich rozmowę. Zaraz jednak mężczyzna wrócił i westchnął głośno do urządzenia. - Muszę iść. Mają jakiś problem z salą, mam coś potwierdzić. Zadzwonię do ciebie jutro, w porządku?

- Okej. - Odparłem niezbyt zadowolony. Zawsze było coś, co nam przeszkadzało. Czułem się odsunięty na drugi tor, ponieważ mimo, że Jongdae obiecał codzienne rozmowy, te zwykle kończyły się po kilku krótkich minutach.

- Śpij dobrze, kochanie.

- Ty również. - Mruknąłem, chociaż miałem nadzieję, że mój partner napisze jeszcze dziś wieczorem. Prawdopodobnie było to mocno zależne od tego ile czasu zajmie mu spotkanie i rozmowa z towarzyszami oraz jak duży był wspomniany problem.

Na szczęście byłem już przy budynku, w którym mieszkaliśmy. Wyjąłem klucze, po czym wszedłem na klatkę schodową i wspiąłem się na swoje piętro.

Nienawidziłem wracać do pustego domu. Było potwornie cicho i całkowicie ciemno. Przypominało mi to czasy, kiedy Jongdae wciąż był z Seohyun. Czasami wychodzili razem do jego czy jej rodziny, wtedy zawsze po powrocie witała mnie ta sama sceneria. Czułem się samotnie. Nawet jeśli byli razem to po powrocie zawsze Kim witał mnie bardzo ciepło. Tak było do dziś. Zawsze przychodził, kiedy słyszał, jak otwieram drzwi wejściowe. Składał delikatne pocałunki na mojej twarzy lub ogrzewał ją swoimi dłońmi.

Może to sprawiało, że teraz po powrocie do mieszkania wyjątkowo odczuwałem tęsknotę. Chciałem po prostu, aby był obok. Nie w innym kraju. Nie w Japonii, w Chinach czy jeszcze dalej. Po prostu tutaj, w tym niezbyt prestiżowym, zapomnianym mieście. W zadbanym, ale zbyt dużym dla dwóch osób mieszkaniu.

Westchnąłem, po czym zdjąłem z siebie płaszcz i zapaliłem światło. Podkręciłem nieco ogrzewanie, a następnie zrobiłem herbatę i usiadłem w swoim ulubionym fotelu, którego każdy nienawidził. Nawet kot Chanyeol'a postanowił to ukazać, kiedy będąc pod moją opieką obdrapał go z każdej strony. Był jednak wygodny i uwielbiałem spędzać w nim swój czas. Byłem pewny, że jeśli w końcu zdecydujemy się na przeprowadzkę, to zabiorę go ze sobą. Oczywiście musiałem przekonać do tego Kim'a, który otwarcie mówił, że nie ma na to szans.

W moich rękach ponownie znalazł się telefon, kiedy postanowiłem napisać do swojej bratniej duszy, jaką był Baekhyun.

To zabawne jak niewiele czasu potrzebowaliśmy, aby się zaprzyjaźnić. Czułem, jakbym znał go całe życie, choć prawda była zupełnie inna.

Byun jednak nie odpisywał. Po pozostawieniu mu dwunastu wiadomości uznałem, że widocznie jest zajęty. Obejrzałem więc zdjęcia Jongdae, które krążyły po internecie. Koniec końców nie było ich tak wiele jak sądziłem, a po upewnieniu się, że wciąż nie dostałem odpowiedzi od przyjaciela zostałem bez żadnego zajęcia.

Nie lubiłem takich wieczorów. Ludzie przeważnie raz na jakiś czas preferowali samotność, wręcz cieszyli się, że mogą być przez chwilę sami ze sobą, ale ja naprawdę tego nie akceptowałem. Potrzebowałem kogoś obok.

Kilka razy zdarzyło mi się zatęsknić za Seohyun. Odkąd kariera mojego chłopaka się rozkręciła nie mogłem liczyć, że będzie siedzieć w mieszkaniu. Miał dużo na głowie, mimo, że z pozoru praca pisarza nie zdawała się wymagać niczego poza talentem. Dowiedziałem się jednak jak wiele potrzeba było, aby stworzyć dobrą książkę. Seohyun nie miała pracy i mogłem liczyć na to, że porozmawia nieco ze mną. Teraz byłem całkiem sam. Zdany tylko na siebie.

- Wracaj już. - Mruknąłem cicho w przestrzeń. I tak nikt by mnie nie usłyszał, jeśli byłbym głośniej. Gdyby ktoś postanowił odebrać mi życie również nikt by o tym nie wiedział. Mogłem krzyczeć, a sąsiedzi nie przejęliby się tym. Były tego dobre i złe strony. Gdyby naprawdę coś mi się stało miałbym duży problem, ale jeśli Baekhyun przychodził i mieliśmy ochotę się powygłupiać, głośniej puścić muzykę, pośpiewać czy nawet biegać po mieszkaniu nie mieliśmy ku temu przeciwwskazań. Mogliśmy robić co chcemy, dopóki Jongdae nie postanowił, że nam wystarczy.

Nie lubił Baekhyun'a co było dla mnie po prostu nie do pojęcia. Młodszy był jedyną osobą, która rozumiała mnie w stu procentach. Poza tym byliśmy dość podobni. Zdawało mi się dziwne, że jest ze mną w związku, a bruneta po prostu nie lubi. Zresztą ze wzajemnością. Sądziłem, że był jedyną osobą, której Baekhyun, wcielenie dobroci i tolerancji, nie akceptował.

Kiedyś wraz z Chanyeol'em uznaliśmy, że powinniśmy nad tym popracować, ale na tym stanęło. Chcieliśmy, aby mieli dobre relacje, ale chyba oboje podświadomie czuliśmy, że to nigdy nie nastąpi.

Nagle usłyszałem pukanie do drzwi. W pierwszej chwili naprawdę mnie to przestraszyło. Nie miałem pojęcia kto to może być. Pomyślałem nawet, aby udać, że nie ma mnie w domu, ale w tej samej chwili usłyszałem radosny śpiew, który zawsze przypominał mi głos anioła. W tym momencie dana osoba była dla mnie takim aniołem.

Od razu wstałem i niemal biegiem ruszyłem w stronę drzwi. Kiedy je otworzyłem okazało się, że słuch wcale mnie nie zmylił.

- Co tu robisz? - Zapytałem wpuszczając Baekhyun'a do środka. Mężczyzna zaśmiał się cicho i podał mi siatkę zapełnioną niezbyt zdrowym, ale smacznym jedzeniem.

- Jakiś ogr powiedział mi, że potrzebujesz towarzystwa. - Odparł mocno mnie obejmując. Oddałem jego uścisk. Pachniał dworem i zimnem. Poza tym delikatnie się trząsł, co zwaliłem na ochłodzenie.

- Boże, Baek. - Westchnąłem odsuwając go od siebie. Nie mogłem ukryć, że byłem zachwycony jego obecnością. Uśmiech samoistnie pojawił się na mojej twarzy, kiedy spojrzałem na jego czerwone policzki. - Nie nazywaj mojego chłopaka Ogrem.

______________________________________________

Tak trochę luźniej. Miałam ochotę napisać coś o Minseok'u, ponieważ uwielbiam jego postać w tym opowiadaniu. Poza tym lubię relację Minseok-Baekhyun tutaj.

Muszę się wam poskarżyć! Dowiedziałam się, że w Lidl'u mają moje ulubione, najukochańsze makaroniki. Nie mieli. Gnojki.

PS: Ktoś pisał, że kocha Roy'a Kim'a, więc oto jest. Uwielbiam go.

Buziaki! <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro