Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Smoczybór

Obudziłam się rano pełna energii. Wstałam uśmiechnięta i ruszyłam do łazienki. Gdy stanęłam przed lustrem mój entuzjazm momentalnie przygasł. O dziwo powodem tego nie był mój wygląd. Przypomniałam sobie, że dzisiaj czekają nas rozmowy ze smokami. W dodatku Luke okazał się zdrajcą. Przynajmniej wiem, że Nathan jest wrednym człowiekiem, a nie wrednym chochlikiem czy innym takim. Umyłam twarz oraz zęby i ogarnęłam swoje brązowe włosy. Następnie ubrałam wcześniej przygotowane ubranie. Wychodząc z łazienki minęłam Nathana. Cóż, wyglądał co najmniej śmiesznie. Wydawało się, że nie spał całą noc. Podkrążone oczy, włosy rozwalone w każdym kierunku i pomięta koszulka. Nie to, żebym przed ogarnięciem wyglądała lepiej, ale sobą byłam zażenowana, a nim rozbawiona. 

- Pospiesz się. Po śniadaniu widzimy się ze smokami. - Odparłam i skierowałam się w stronę schodów. Schodząc po nich poczułam wyraźny zapach naleśników, co powiększyło mój ukryty apetyt. Przyśpieszyłam kroku i po chwili znajdowałam się już w pomieszczeniu, z którego dochodziła ta cudowna woń. Zastałam tam Julie smażącą naleśniki i Nico kryjącego do stołu. - Cześć. Mogę wam w czymś pomóc?

- Hej. - Uśmiechnęła się promieniście Julia. - Już kończymy, więc możesz usiąść do stołu. 

Po chwili dołączył do nas Nathan i całą czwórką zaczęliśmy spożywać posiłek. Był pyszny. Normalnie naleśniki oznaczają niebezpieczną misję, ale tu nie miało co pójść nie tak. 

- Dzwoniłem do Bena. - Spojrzałam na Nica, gdy to powiedział. - Poinformowałem go o zdrajcy. Luke nie był jedynym czarnym charakterem w grupie. Cas Simmons doprowadził do upadku rezerwatu w Kenii. - Przełknęłam przerażona posiłek. - Nie martw się. Ani twoim braciom, ani opiekunce nic nie jest. Dom, w którym przebywali był wystarczająco zabezpieczony. Są tam na razie jak w twierdzy. - To mnie trochę uspokoiło.

- To niemożliwe. Cass był moim przyjacielem. Znałem go od małego. Jestem pewny, że nie zrobiłby czegoś takiego. - Powiedział widocznie zdezorientowany Waller.

- Znałeś też Luka. Wiedziałeś, że jest smokiem? - Zapytałam. 

- Oczywiście, że nie. Ale z Lukiem to nie to samo. Cass był dla mnie jak brat. Nie wierzę, że był wstanie zrobić coś takiego. 

- Teraz jest to już nie ważne. Skupcie się na rozmowie ze smokami. - Skończyła temat Julia.

- Właśnie. Tylko zastanawia mnie jedno. Miałam kontakt ze smokami z Gadziej Opoki. One na pewno nie zgodziłyby się na coś takiego.

- To ta sama rasa, ale inne charaktery. Te smoki upodobały sobie ludzi. Są bardziej sprytni i rozważni. Nie są aż tak narcystyczni. I nie uznają Celebranta. 

- Więc kogo? - Ostatnie jego zdanie bardzo mnie zadziwiło. 

- Lecha. - Odpowiedział na moje pytania Nico. - Miałem okazje już z nim rozmawiać. Jest bardzo inteligentny. Biorąc pod uwagę, że żyję jest nie tylko inteligentny, ale i miłosierny. Jeżeli będziecie umieli się zachować. Poza tym bardzo szanuje Smoczybór i każde magiczne stworzenie.

- Smoczybór? Tak nazywa się ten rezerwat? Skąd wzięła się nazwa?

- Smoki uwielbiały tu przebywać, gdy chodziły wolno po kraju. - Powiedziała dumnie Julia.

***

Odkąd zjedliśmy śniadanie minęło pięć godzin. Siedząc przy wielkim stole, tym samym co ostatnio, gdy Luke został zdemaskowany, czekałam na smoki. Doszliśmy do wniosku, że bezpieczniej będzie, jeśli Nico razem z Nathanem  będą pilnować zamkniętych szpiegów.

Duże drzwi otworzyły się, a następnie przeszedł przez nie wysoki, przystojny młodzieniec o jasnych włosach i niebieskich oczach. Zaraz na nim podążał jeszcze jeden chłopak, równie przystojny. Ich wygląd bardzo się różnił, ponieważ drugi nastolatek ( przynajmniej z pozoru nastolatek) miał ciemną karnację, czarne jak smoła włosy i równie czarne oczy. Natychmiast razem z Julią podniosłyśmy się z krzeseł.

- Witam Was w Smoczymborze. - Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko. - Jestem opiekunką tego rezerwatu, a to Mirabella, która przybyła na rozmowę z wami.

- Wróżkokrewana wiedźma i jakaś świecąca dziewczyna. Wróżka, jednorożec? Ciekawa konkurencja jak na hordę smoków. - Zadrwił szatyn. Niebieskooki natomiast tylko uśmiechnął  się szelmowsko na słowa towarzysza. Mi i Julii nie było do śmiechu. 

- Niedocenienie przeciwnika to pierwszy krok do przegranej. - Wróżkokrewna nie zdążyła ugryźć się w język. Goście jednak zareagowali na jej słowa tylko salwą śmiechu.

- Naturalnie. Tak jak niepanowanie nad językiem. - Odbił piłeczkę niebieskooki. - Jestem Lech, założyciel tego kraju. A to Wawell ten od siarki.

- Nigdy nie zjadłem owcy wypełnionej siarką. To tylko legenda. - Zirytował się czarnooki.

- A ja nigdy nie byłem człowiekiem i nie widziałem ogromnego orła. Historia jest pełna nieprawdziwych domysłów. Naglę zniknąłeś, więc ludzie sobie dopowiedzieli zakończenie bajki. Ale przejdźmy do sedna sprawy. Po co chciałyście rozmawiać?

- Wasz rezerwat upadł. Co zamierzacie dalej zrobić? - Zapytałam.

- Zupełnie nic. - Odpowiedział ze spokojem Lech. To imię mi zdecydowanie do niego nie pasowało. 

- Co to znaczy "nic"? - Zadała pytanie nieco zaniepokojona Julia.

- Nie damy się znowu zamknąć, ale nie mamy zamiaru opuszczać kraju. Zbliżają się ciężkie czasy, a ktoś musi bronić granic. Celebrant rządzi już długo...

- Ty dłużej. - Wtrącił Wawell.

- Nie przerywaj. Wracając, wszystko może mu przyjść do głowy. Jak dobrze pamiętam, niedługo przed nami upadł inny rezerwat?

- To fakt. - Odpowiedziałam. 

- Stary król smoków może chcieć wykorzystać wzmagające się zamieszanie. Nie możemy na to pozwolić. My tu jesteśmy dużo starsi od większości smoków na  świecie i nieskromnie powiem, że także mądrzejsi. Choć nie jest to zbyt duże osiągnięcie. Będę pilnował moich braci i granicy. Nic ludziom z tego kraju się nie stanie, a za niedługo wpuścimy też samoloty. Liczę na twoją ewentualną pomoc Julio. 

- Naturalnie. Jest jeszcze jednak jedna sprawa. Mamy u siebie smoki spoza granicy tego kraju. Obecnie są w zamknięciu, ponieważ chcieli nas zdradzić, ale jeżeli chcecie możemy ich przyprowadzić. 

- Oczywiście.

Julia spojrzała na mnie, a ja tylko kiwnęłam głową i wyszłam. Byłam jej wdzięczna, ponieważ nie chciałam zostawać ze smokami sam na sam. Po chwili już wchodziłam do sali, a za mną Nico z dwoma więźniami. 

- O rany, jak my się dawno nie widzieliśmy. Nie tęskniłem i nie będę kłamał, że miło was ponownie widzieć, ale jak już się napatoczyliście Leminie i Okeanosie to witajcie. O i Nico ciebie milej widzieć niż tamtą dwójkę, jeszcze mi się nie naraziłeś. - Zaklinacz cieni tylko kiwnął głową na te słowa i delikatnie się uśmiechnął.

- Celebrant was tu wysyła? - Odezwał się Wawell.

- O rany, nie jesteś aż taki głupi jak myślałem. Gratulacje.  - Zironizował Luke? A może Lemin? Zostańmy przy imieniu Luke.

- Zaczął działać wcześniej niż myślałem. Jesteście najmądrzejszymi osobami w szeregach Celebranta? Jeśli tak, to jest z wami gorzej niż myślałem.- Zaśmiał się Lech.

- Czyli nie przybyli tu sabotować nas, tylko was? - Zadałam pytanie.

- Moim skromnym zdaniem chcieli sabotować nasz wszystkich. - Odezwał się Nico. - Co z nimi robimy?

- Jeśli pozwolicie zabiorę ich ze sobą i tam się nimi zajmę. Na razie czas na nas. 

- Odprowadzę was. - Ponownie głos zabrał Nico.

- Do zobaczenia. - Odezwałam się w tym samym czasie co Julia.

- Do zobaczenia. - Odpowiedzieli i wyszli razem z zaklinaczem cieni.

***

Razem z Nathanem siedziałam już w aucie w drodze powrotnej do Baśnioboru. Dzwoniłam parę razy do Warrena i Gabrielle, ale nie odbierali. Mam nadzieję, że wszystko u nich w porządku. 


Szanse, że cokolwiek pojawi się na tym profilu przed dwudziestym piątym marca są marne.

Dziękuję wam za pięćdziesiąt obserwujących, zdaję sobie sprawę, że część moich obserwujących zdążyło zapomnieć o moim istnieniu, ale to mało ważneXD 

Mirabella powoli zmierza ku końcowi. Bardzo cieszę się ze wszystkich gwiazdek i komentarzy jakich od was dostaję♥

Trzymajcie się zdrowo misiaczki, miłego dnia/wieczoru/nocy♥



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro