Smoczybór
Obudziłam się rano pełna energii. Wstałam uśmiechnięta i ruszyłam do łazienki. Gdy stanęłam przed lustrem mój entuzjazm momentalnie przygasł. O dziwo powodem tego nie był mój wygląd. Przypomniałam sobie, że dzisiaj czekają nas rozmowy ze smokami. W dodatku Luke okazał się zdrajcą. Przynajmniej wiem, że Nathan jest wrednym człowiekiem, a nie wrednym chochlikiem czy innym takim. Umyłam twarz oraz zęby i ogarnęłam swoje brązowe włosy. Następnie ubrałam wcześniej przygotowane ubranie. Wychodząc z łazienki minęłam Nathana. Cóż, wyglądał co najmniej śmiesznie. Wydawało się, że nie spał całą noc. Podkrążone oczy, włosy rozwalone w każdym kierunku i pomięta koszulka. Nie to, żebym przed ogarnięciem wyglądała lepiej, ale sobą byłam zażenowana, a nim rozbawiona.
- Pospiesz się. Po śniadaniu widzimy się ze smokami. - Odparłam i skierowałam się w stronę schodów. Schodząc po nich poczułam wyraźny zapach naleśników, co powiększyło mój ukryty apetyt. Przyśpieszyłam kroku i po chwili znajdowałam się już w pomieszczeniu, z którego dochodziła ta cudowna woń. Zastałam tam Julie smażącą naleśniki i Nico kryjącego do stołu. - Cześć. Mogę wam w czymś pomóc?
- Hej. - Uśmiechnęła się promieniście Julia. - Już kończymy, więc możesz usiąść do stołu.
Po chwili dołączył do nas Nathan i całą czwórką zaczęliśmy spożywać posiłek. Był pyszny. Normalnie naleśniki oznaczają niebezpieczną misję, ale tu nie miało co pójść nie tak.
- Dzwoniłem do Bena. - Spojrzałam na Nica, gdy to powiedział. - Poinformowałem go o zdrajcy. Luke nie był jedynym czarnym charakterem w grupie. Cas Simmons doprowadził do upadku rezerwatu w Kenii. - Przełknęłam przerażona posiłek. - Nie martw się. Ani twoim braciom, ani opiekunce nic nie jest. Dom, w którym przebywali był wystarczająco zabezpieczony. Są tam na razie jak w twierdzy. - To mnie trochę uspokoiło.
- To niemożliwe. Cass był moim przyjacielem. Znałem go od małego. Jestem pewny, że nie zrobiłby czegoś takiego. - Powiedział widocznie zdezorientowany Waller.
- Znałeś też Luka. Wiedziałeś, że jest smokiem? - Zapytałam.
- Oczywiście, że nie. Ale z Lukiem to nie to samo. Cass był dla mnie jak brat. Nie wierzę, że był wstanie zrobić coś takiego.
- Teraz jest to już nie ważne. Skupcie się na rozmowie ze smokami. - Skończyła temat Julia.
- Właśnie. Tylko zastanawia mnie jedno. Miałam kontakt ze smokami z Gadziej Opoki. One na pewno nie zgodziłyby się na coś takiego.
- To ta sama rasa, ale inne charaktery. Te smoki upodobały sobie ludzi. Są bardziej sprytni i rozważni. Nie są aż tak narcystyczni. I nie uznają Celebranta.
- Więc kogo? - Ostatnie jego zdanie bardzo mnie zadziwiło.
- Lecha. - Odpowiedział na moje pytania Nico. - Miałem okazje już z nim rozmawiać. Jest bardzo inteligentny. Biorąc pod uwagę, że żyję jest nie tylko inteligentny, ale i miłosierny. Jeżeli będziecie umieli się zachować. Poza tym bardzo szanuje Smoczybór i każde magiczne stworzenie.
- Smoczybór? Tak nazywa się ten rezerwat? Skąd wzięła się nazwa?
- Smoki uwielbiały tu przebywać, gdy chodziły wolno po kraju. - Powiedziała dumnie Julia.
***
Odkąd zjedliśmy śniadanie minęło pięć godzin. Siedząc przy wielkim stole, tym samym co ostatnio, gdy Luke został zdemaskowany, czekałam na smoki. Doszliśmy do wniosku, że bezpieczniej będzie, jeśli Nico razem z Nathanem będą pilnować zamkniętych szpiegów.
Duże drzwi otworzyły się, a następnie przeszedł przez nie wysoki, przystojny młodzieniec o jasnych włosach i niebieskich oczach. Zaraz na nim podążał jeszcze jeden chłopak, równie przystojny. Ich wygląd bardzo się różnił, ponieważ drugi nastolatek ( przynajmniej z pozoru nastolatek) miał ciemną karnację, czarne jak smoła włosy i równie czarne oczy. Natychmiast razem z Julią podniosłyśmy się z krzeseł.
- Witam Was w Smoczymborze. - Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko. - Jestem opiekunką tego rezerwatu, a to Mirabella, która przybyła na rozmowę z wami.
- Wróżkokrewana wiedźma i jakaś świecąca dziewczyna. Wróżka, jednorożec? Ciekawa konkurencja jak na hordę smoków. - Zadrwił szatyn. Niebieskooki natomiast tylko uśmiechnął się szelmowsko na słowa towarzysza. Mi i Julii nie było do śmiechu.
- Niedocenienie przeciwnika to pierwszy krok do przegranej. - Wróżkokrewna nie zdążyła ugryźć się w język. Goście jednak zareagowali na jej słowa tylko salwą śmiechu.
- Naturalnie. Tak jak niepanowanie nad językiem. - Odbił piłeczkę niebieskooki. - Jestem Lech, założyciel tego kraju. A to Wawell ten od siarki.
- Nigdy nie zjadłem owcy wypełnionej siarką. To tylko legenda. - Zirytował się czarnooki.
- A ja nigdy nie byłem człowiekiem i nie widziałem ogromnego orła. Historia jest pełna nieprawdziwych domysłów. Naglę zniknąłeś, więc ludzie sobie dopowiedzieli zakończenie bajki. Ale przejdźmy do sedna sprawy. Po co chciałyście rozmawiać?
- Wasz rezerwat upadł. Co zamierzacie dalej zrobić? - Zapytałam.
- Zupełnie nic. - Odpowiedział ze spokojem Lech. To imię mi zdecydowanie do niego nie pasowało.
- Co to znaczy "nic"? - Zadała pytanie nieco zaniepokojona Julia.
- Nie damy się znowu zamknąć, ale nie mamy zamiaru opuszczać kraju. Zbliżają się ciężkie czasy, a ktoś musi bronić granic. Celebrant rządzi już długo...
- Ty dłużej. - Wtrącił Wawell.
- Nie przerywaj. Wracając, wszystko może mu przyjść do głowy. Jak dobrze pamiętam, niedługo przed nami upadł inny rezerwat?
- To fakt. - Odpowiedziałam.
- Stary król smoków może chcieć wykorzystać wzmagające się zamieszanie. Nie możemy na to pozwolić. My tu jesteśmy dużo starsi od większości smoków na świecie i nieskromnie powiem, że także mądrzejsi. Choć nie jest to zbyt duże osiągnięcie. Będę pilnował moich braci i granicy. Nic ludziom z tego kraju się nie stanie, a za niedługo wpuścimy też samoloty. Liczę na twoją ewentualną pomoc Julio.
- Naturalnie. Jest jeszcze jednak jedna sprawa. Mamy u siebie smoki spoza granicy tego kraju. Obecnie są w zamknięciu, ponieważ chcieli nas zdradzić, ale jeżeli chcecie możemy ich przyprowadzić.
- Oczywiście.
Julia spojrzała na mnie, a ja tylko kiwnęłam głową i wyszłam. Byłam jej wdzięczna, ponieważ nie chciałam zostawać ze smokami sam na sam. Po chwili już wchodziłam do sali, a za mną Nico z dwoma więźniami.
- O rany, jak my się dawno nie widzieliśmy. Nie tęskniłem i nie będę kłamał, że miło was ponownie widzieć, ale jak już się napatoczyliście Leminie i Okeanosie to witajcie. O i Nico ciebie milej widzieć niż tamtą dwójkę, jeszcze mi się nie naraziłeś. - Zaklinacz cieni tylko kiwnął głową na te słowa i delikatnie się uśmiechnął.
- Celebrant was tu wysyła? - Odezwał się Wawell.
- O rany, nie jesteś aż taki głupi jak myślałem. Gratulacje. - Zironizował Luke? A może Lemin? Zostańmy przy imieniu Luke.
- Zaczął działać wcześniej niż myślałem. Jesteście najmądrzejszymi osobami w szeregach Celebranta? Jeśli tak, to jest z wami gorzej niż myślałem.- Zaśmiał się Lech.
- Czyli nie przybyli tu sabotować nas, tylko was? - Zadałam pytanie.
- Moim skromnym zdaniem chcieli sabotować nasz wszystkich. - Odezwał się Nico. - Co z nimi robimy?
- Jeśli pozwolicie zabiorę ich ze sobą i tam się nimi zajmę. Na razie czas na nas.
- Odprowadzę was. - Ponownie głos zabrał Nico.
- Do zobaczenia. - Odezwałam się w tym samym czasie co Julia.
- Do zobaczenia. - Odpowiedzieli i wyszli razem z zaklinaczem cieni.
***
Razem z Nathanem siedziałam już w aucie w drodze powrotnej do Baśnioboru. Dzwoniłam parę razy do Warrena i Gabrielle, ale nie odbierali. Mam nadzieję, że wszystko u nich w porządku.
Szanse, że cokolwiek pojawi się na tym profilu przed dwudziestym piątym marca są marne.
Dziękuję wam za pięćdziesiąt obserwujących, zdaję sobie sprawę, że część moich obserwujących zdążyło zapomnieć o moim istnieniu, ale to mało ważneXD
Mirabella powoli zmierza ku końcowi. Bardzo cieszę się ze wszystkich gwiazdek i komentarzy jakich od was dostaję♥
Trzymajcie się zdrowo misiaczki, miłego dnia/wieczoru/nocy♥
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro