XIII
Nadszedł weekend, a wraz z tym trochę wolnego czasu. W związku z tym cała siódemka zebrała się w domu najstarszego z nich, wszak ten miał cały wielki dom tylko dla siebie na te dwa dni, a zresztą tam było najlepiej... Hyunjin jak zwykle "dyskretnie" okazywał Felixowi swoje uczucia, a ten tylko śmiał się uroczo i prosił, aby ten przestał, co tego również bawiło. Changbin podnosił jakąś dużą figurkę z regału niczym hantle, prezentując tym swoje wspaniałe mięśnie i skilla, poza tym nudziło mu się... Oprócz tego Seungmin i Jeongin grali razem w coś na telefonach. I tylko Jisung siedział gdzieś w kącie ciemnej kanapy krzyżując ręce na torsie, z kapturem na głowie, a sprawiał wrażenie jakiegoś niezadowolonego... To się rozglądał na wszystkie strony, to patrzył na resztę z politowaniem, a zwłaszcza na zakochaną parę, przy tym wywracał oczami.
Nagle do salonu wrócił sam gospodarz z tacą, na której miał szklanki z kolorowym napojem. Zaczął wszystkim rozdawać, a na końcu podszedł do obrażonego szatyna, który na widok ciepłego uśmiechu aż odwrócił wzrok w drugą stronę.
- Jisung... - zaczął Chan z lekkim rozbawieniem, ale i troską - Po prostu do niego napisz...
- Nie. Mam go gdzieś.
- A mi się wydaje, że tęsknisz za nim, dlatego się tak zachowujesz...
- Niby jak?
- Jak zbuntowana nastolatka... - aż nie wytrzymał i się zaśmiał.
- A spadaj! - warknął chwytając najbliższą poduszkę, którą uderzył starszego. Następnie znów przybrał swoją zniechęconą pozycję.
- Hej, bez agresji, Jisung! - dalej się śmiał.
- Źle się czuję, okej? - oznajmił już trochę rozjuszony.
- Byłoby łatwiej, gdybyś z nim po prostu pogadał... - westchnął brunet.
- O czym niby?
- Po prostu. Spędziłbyś z nim czas...
- Przestań mi wmawiać, że za nim tęsknię, co?!
- Kogo chcesz oszukać, Jisung? - nagle wtrącił Hyunjin.
- Co? - skierował na niego zabójcze spojrzenie.
- Nie kryjesz się specjalnie... - przyznał Changbin.
- Wszyscy już dawno zauważyliśmy, że się zacząłeś inaczej zachowywać odkąd Minho pojawił się w twoim życiu... - dodał Jeongin przerywając grę.
- Jesteś bardziej nerwowy i w ogóle... - ocenił Felix.
- Tak, a jak temat schodzi na Minho, od razu zaprzeczasz... - dołączył się Seungmin.
- Chuja się znacie! - wrzasnął, po czym wtulił się w swoją bluzę.
Bang obserwował chłopaka i zastanawiał się jak temu pomóc. Wiedział, że szatyn tak naprawdę wypiera się swoich uczuć, jakby unosił się dumą... Z drugiej strony Minho wcale nie był lepszy postępując tak samo, chociaż on akurat mógł nie mieć trochę czasu, bo zawsze coś robił... Gdy miał wolne, albo wyjeżdżał do lasu z dala od ludzkości, albo do rodziny, a tam opiekował się swoimi kotami, które nigdy nie dawały mu spokoju, gdy brunet tam był... Jednak dwójka ewidentnie się unikała z jakiegoś powodu, a szczególnie Han nie chciał jakiegokolwiek kontaktu ze starszym, a ten mógł w ciszy przemyśliwać swoje uczucia względem młodszego...
Nagle brunet zerknął przez szyby w przesuwnych drzwiach prowadzących na ogródek, a dostrzegając promienie słońca spadające na żywą zieleń trawy, zwrócił się do naburmuszonego licealisty i rzekł:
- Ale ładna pogoda, może przeniesiemy się na zewnątrz... Idziesz, Jisung?
- Nie - burknął.
- Twoja strata - wzruszył ramionami i skierował się w stronę drzwi.
Lecz podczas drogi dyskretnie szturchnął dłonią Felixa w ramię, na co ten zdezorientowany zerknął na starszego, a ten posłał mu wymowne spojrzenie, które chłopak od razu zrozumiał i pokiwał głową. Gdy Chan już wychodził na ogród, Lee lekko dotknął Hyunjina i spojrzał na niego porozumiewawczo, po czym taki sam wzrok posłał do reszty, już idąc z ukochanym w ślady najstarszego. I tak powoli każdy schodził na ogród, a Hana w ogóle to nie obchodziło i tylko prychnął pod nosem układając się wygodniej w pozycji pół leżącej, jakby miał zaraz zasnąć...
Tymczasem w ogródku szóstka usiadła na przyjemnej, miękkiej trawie, gdy wokół całego ogrodzenia biegała przeszczęśliwa mała księżniczka bruneta, nad czym ten się nieraz rozczulał i zapominał o reszcie... Zwłaszcza, gdy Berry do niego podbiegała i prosiła o pieszczoty, a gdy ta szła do innych, Chanowi robiło się trochę przykro, co teatralnie przedstawiał poprzez swoją mimikę twarzy... W końcu jednak rudy piesek zapomniał o grupie i uciekł sobie gdzieś w cień, gdzie się położył z wysuniętym językiem, jakby się właśnie uśmiechał...
- Co robimy, Channie? - spytał Felix.
- Jeszcze nie wiem... - westchnął brunet, spoglądając na szatyna za szybą.
- Jisung chyba gada sam do siebie, patrzcie jak się zachowuje... - przyznał rozbawiony Jeongin.
- Niech se pogada... - stwierdził Hyunjin - Przynajmniej nam nie truje...
- Hyunjin! - zawołali wszyscy, a najgłośniej Felix i Chan.
- No co? - posłał im zdumione spojrzenie, jakby ci mieli do niego bezpodstawne pretensje.
- Przecież on nie może tak bezczynnie siedzieć i wzdychać do chłopaka, któremu wstydzi się wyznać uczucia... - niepokoił się Lee.
- Mam pewien pomysł... - zastanawiał się Chris - Ale nie wiem czy się zgodzicie...
- Dawaj - zawołał odważnie Seungmin.
- Zróbmy sobie małą imprezę... - uśmiechnął się - Ale zaprosimy tylko nasze drugie połówki, a przy okazji Minho... Jak Jisung to wszystko zobaczy to może się przełamie...
- Chwila, ja nie mam drugiej połówki! - oburzył się Changbin.
- Ja też! - dodał Jeongin.
- Będziecie robić za parę! - zaśmiał się Seungmin złośliwie.
- Taki mądry jesteś? - niższy posłał mu wzrok pełen wyrzutu, po czym faktycznie złapał dłoń najmłodszego, a ten równie rozbawiony nawet wzmocnił uścisk nie wierząc, że bierze udział w czymś tak głupim - No to jesteśmy razem!Co nie, Innie?
- No jasne! - śmiał się Yang - Jestem szalenie zakochany!
- Możecie nam zazdrościć miłości, frajerzy!
Tymczasem Hyunjin dyskretnie wyszeptał coś Felixowi na ucho, a ten pokiwał głową ze zrozumieniem i czułością. Zaraz dwójka poinformowała, że na chwilę się oddalą, ale niedługo wrócą. Wszyscy zaczęli prześmiewczo rzucać sobie głupie uśmiechy, bo doskonale wiedzieli po co para idzie, a nawet to podkręcali słowami:
- Nagrajcie nam wszystko! - zawołał Changbin.
- Przestań! - śmiał się Chan szturchając młodszego.
- Macie pięć minut! - wyznaczył im Seungmin.
- W pięć minut to oni nawet nie pójdą w ślinę! - wygłosił Jeongin.
- A ty o czym myślisz, co? - Kim spojrzał na niego oceniająco.
- A skąd mam wiedzieć, że to ty nie myślisz o tym, co myślisz, że ja o tym myślę?
- Co? - po czym wybuchnął śmiechem, reszta tak samo.
Tymczasem Felix pokręcił głową z pobłażliwym uśmiechem, a Hyunjin przewrócił oczami łapiąc mocniej dłoń blondyna, po czym po prostu go pociągnął za sobą.
Ale plan Chana faktycznie wszedł w życie, a zacząli od zapraszania. Seungmin zaprosił swoją dziewczynę, Changbin i Jeongin zaczęli naprawdę udawać parę robiąc sobie z tego żarty, ale nikt nawet nie brał ich na poważnie, chociaż czasem serio byli zabawni... Za to na Chrisa spadła największa odpowiedzialność, bo poza "swojej przyszłej żony" musiał zaprosić też Minho...
- Halo..? - usłyszał głos Lee w słuchawce.
- Hejka, Minho... Wiesz, bo... - zaśmiał się Chan - Robię małą imprezę u siebie i zastanawiałem się czy nie chciałbyś przyjść...
- Spadasz mi z nieba... - westchnął.
- Co? Co się stało?
- Już mam dość mojej matki. Postanowiła mnie odwiedzić i ciągle ma jakieś uwagi na temat tego jak prowadzę mieszkanie...
- Czyli... Przyjdziesz?
- Będę najszybciej jak tylko mogę. Dziękuję ci.
Gdy Bang zakończył połączenie, odetchnął z ulgą. Dopiero teraz sobie uświadomił, że przecież jego kolega ze studiów mógł być zbyt zajęty na jakieś imprezy, ale los chciał, że ten akurat mógł przyjść...
- Dobra, słuchajcie - zawołał podekscytowany Chan - Teraz trzeba na szybko ogarnąć wszystko i iść po jakieś przekąski...
- A tamci przestali się już lizać czy jeszcze nie? - spytał Changbin.
W tym samym czasie posłał Jeonginowi porozumiewawcze spojrzenie, a wtedy obydwaj z podstępnymi uśmiechami zakradli się z bocznej strony domu, aby podejrzeć zakochaną parę...
Faktycznie dwójka teraz trwała w czułych objęciach wymieniając ciepły pocałunek, podczas którego Felix ledwo trzymał wyższego w pasie, z kolei Hyunjin sunął dłonią przez ramię młodszego, a drugą trzymał na jego wrażliwym policzku. Nagle Jeongin kichnął, na co Hwang odruchowo, choć niechętnie oderwał się od ukochanego i zerknął na rozbawioną dwójkę surowo, a jednocześnie z pogardą i wyższością.
- Czego, idioci? - spytał niezadowolony.
- Skoro już skończyliście wymieniać się zarazkami - odpowiadał Changbin - możecie iść do sklepu...
- Świetny pomysł - przyznał brunet łapiąc Felixa za dłoń - Przynajmniej na chwilę będzie spokój od was...
- Też cię kochamy! - śmiał się Jeongin.
Hyunjin pokręcił głową spoglądając na dwójkę ze zdegustowaniem, po czym pociągnął ukochanego za sobą, a ten nie miał powodu nie zgadzać się. Zresztą mieli wtedy szansę pobyć ze sobą sam na sam jeszcze dłużej, a przy chaotycznej reszcie były marne szanse na choćby chwilę romantyzmu pomiędzy parą...
Seungmin, Changbin i Jeongin zajęli się ogarnianiem ogrodu to znaczy zaczęli na szybko zawieszać jakieś girlandy i inne światełka czy ozdoby, które przynosił im Chan. On zresztą też pomagał ozdabiać otoczenie...
Nagle ktoś zadzwonił do drzwi, na co najstarszy brunet od razu rzucił się do drzwi, a gdy otworzył, na jego twarzy zagościł tak szczery i jasny uśmiech, że chyba nikt nigdy nie widział go w takim stanie... Wpuścił dziewczynę do środka, a gdy zamknął drzwi natychmiast mocno ją przytulił i wymamrotał ledwo zrozumiałe:
- Kocham cię...
- Channie... - zaśmiała się brunetka - Bo mnie udusisz...
- Nigdy w życiu - już osłabił uścisk aż kompletnie oderwał się od dziewczyny - Jesteś dla mnie zbyt cenna, żebym mógł stracić taki skarb...
- Ale ty jesteś głupi... - pokręciła głową z pobłażliwym uśmiechem.
W oczy rzucił jej się widok niezadowolonego, a nawet smutnego Jisunga na kanapie, dlatego gdy chłopak złapał ją za rękę pewnym ruchem i zaczął prowadzić prosto na ogródek, dyskretnie szepnęła mu na ucho:
- A to kto?
- Zwłoki - odpowiedział spokojnie z rozbawieniem. Specjalnie mówił głośno, aby szatyn usłyszał, a ten tylko zmarszczył brwi i obraził się bardziej.
- Coś mu się stało? - zmartwiła się.
- No co ty... - pokręcił głową, po czym zbliżył się do jej ucha i również szepnął - Ma problemy sercowe...
- Ja wszystko słyszę, Chan! - wrzasnął Han rzucając w starszego poduszką.
- A myślałem, że już zgniłeś w tej bluzie! - zawołał rozbawiony.
- Chrzań się!
Aby zaoszczędzić ukochanej takich wrażeń, Chan szybko pociągnął brunetkę za sobą prosto na piękny ogród, który już lśnił dzięki "ciężkiej pracy" trójki najgłośniejszych w grupie, przynajmniej teraz... Zwykle Han miał ten tytuł, ale on teraz przeżywał załamanie, więc był wyelminowany z zabawy...
Gdy na trawie tylko stanęły pierwsze damskie buty, wszystkich oczy zwróciły się prosto na niską brunetkę ubraną w długą czerwoną sukienkę w kwiaty, która zakrywała jej nogi, za to odkrywała ramiona i plecy. Ogólnie była bardzo ładna, ale wszystkim onieśmielało głównie to, że w końcu widzieli dziewczynę Chana na własne oczy. Ten tak długo ją przed nimi ukrywał, a ona teraz stała tutaj uśmiechnięta, z jakąś radością w oczach, a jej aura wydawała się tak łagodna, a jednocześnie ciepła...
- Co z wami nie tak? - westchnął Chan zauważając reakcje chłopaków.
- E!.. - nagle najmłodszy się ocknął i zaczął - Yy, to znaczy... - kaszlnął - Jestem Jeongin!
- Miło mi... - nawet głos miała tak aksamitnie przyjemny jak kwiaty na wiosnę. Nie mówiąc o tym opiekuńczym uśmiechu.
- Changbin! - ten zaczął się popisywać i stanął na baczność, na co Jeongin nie wytrzymał i wybuchnął śmiechem, a Seo ledwo się powstrzymywał z uśmiechem.
- Seungmin - po prostu zawołał. Był najbardziej spokojny.
- Ona wie jak się nazywacie, debile... - przyznał Chan czując wewnętrzny wstyd za młodszych przyjaciół.
- Ale wypada się przedstawić, nie? - stwierdził Yang.
- Nie przejmujcie się - odpowiedziała z rozbawieniem - Mi mówił o was same dobre rzeczy... - tutaj, jakby szepnęła, niby w sekrecie.
- A nam mówił, że nie chcesz się z nami poznać! - oburzył się Changbin patrząc na starszego z wyrzutem.
- Haha... To nie tak. Ja... Po prostu jestem trochę nieśmiała...
- Czemu teraz się zdecydowałaś?
- Jakoś poczułam, że to odpowiedni czas... Że tak powinno być...
Chan spojrzał w bok próbując ukryć przed resztą swoje zdumienie nad słowami brunetki. Przecież on coś podobnego mówił o ich następnym kroku w relacji, a to go wręcz zawstydziło, aż odruchowo ścisnął mocniej dłoń ukochanej, a ona wiedziała, że ten tak robi zawsze, gdy zaczyna się denerwować.
- Coś się stało, Channie? - spytała ciepło, zwracając się do chłopaka.
- Co? - odwzajemnił spojrzenie i uśmiechnął się - Nie, nie... Zamyśliłem się tylko...
- Przecież...
- Ciii... Naprawdę nic się nie stało - po czym po prostu złapał ją ramieniem i przyciągnął do siebie, a ona jedynie położyła ręce na jego plecach z lekkim rozbawieniem.
Changbin oglądając parę w objęciach zaraz wyszeptał coś Jeonginowi na ucho, a ten wybuchnął śmiechem szturchając starszego:
- Jesteś obrzydliwy!
- Wy nie macie już nic do roboty? - spytał Chan bardziej stanowczym tonem, nie odrywając się od dziewczyny.
- No właśnie nie... - zgodnie uznali Yang i Seo - A Seungmin to zaczął z powrotem grać...
- Nie gram, tylko pytam się dziewczyny kiedy będzie - odpowiedział nawet nie spuszczając wzroku z ekranu.
- Jak wam się nudzi, możecie poszukać Hyunjina i Felixa... Coś długo ich nie ma...
- Ciekawe dlaczego...
- Changbin, błagam... - zmarszczył brwi z bezsilności.
- Dobra, dobra...
Tymczasem Han ani razu się nie podniósł i ciągle się chował w swojej ukochanej bluzie, zdążył nawet się trochę przespać, chociaż hałaśliwa grupa wcale mu nie dawała, ale ile mógł wytrzymać w cieple, od którego wręcz zaczął się pocić... Ale ani myślał, aby się rozebrać i dołączyć do radosnej reszty. Przecież on cierpiał z miłości, a nawet to do niego nie dochodziło... Sam nie umiał nawet sobie logicznie wyjaśnić dlaczego taki jest, ale nie chciał wierzyć, że to przez Minho... Nagle zerknął w stronę ogrodu, do którego drzwi zostały otwarte, a więc wchodziło nieco świeżego powietrza do środka... To nie to jednak zwróciło jego uwagę... Otóż Chan na chwilę został tam sam ze swoją dziewczyną, którą sobie wyobrażał jako swoją przyszłą żonę. Właśnie porwał ją do subtelnego tańca, bo w gruncie rzeczy po prostu włączył jakąś melodyjkę na telefonie, po czym chwycił brunetkę w komfortowy i bezpieczny sposób gdzieś przez czerwony materiał na jej części pleców, z kolei ona opierała głowę o niego i tak, jakby leżała w jego ramionach, a w takiej pozycji lekko się kołysali... Hana aż zdumiewało to jak oczy Chana zmieniły się, gdy ten tylko zaczął przebywać przy bladoskórej, przy osobie którą przecież kochał... Przy niej był tak zaczarowany, że wokół mogłaby się dziać jakaś wojna światowa czy coś, a on myślami był tylko przy brunetce i ich wspólnym tańcu... Ten widok zakochanych zaczął szybko irytować Jisunga, zwłaszcza gdy dwójka od tańca przeszła do równie delikatnego pocałunku, w którym nie było nic z pożądania czy tym podobne, oni naprawdę po prostu okazywali sobie miłość... Han skrzywił się, a potem wydał z siebie jakiś dziwny dźwięk i znowu schował się w bluzie... Było mu jeszcze gorzej niż wcześniej, miał ochotę krzyczeć, płakać, rzucać wszystkim, ale zdołał zaledwie się chwilę powiercić, gdy poczuł na swoim ramieniu ciężką dłoń. Wiedział, że to dłoń Chana.
- Jisung...
- Zostaw mnie - burknął.
- Zachowujesz się, jakbyś był serio chory...
- Idź do swojej przyszłej żony... - dodał złośliwie, chociaż go to nie bawiło - Pasujecie do siebie idealnie... Idź sobie do niej!
- Poszła pogadać z Seungminem i mu pomóc... - wyjaśnił na spokojnie. Potem wrócił do tematu poważnym tonem - Martwię się...
- To się nie martw! - wrzasnął, agresywnie zrzucając z siebie te cholerną bluzę, pozostając w wilgotnej, pogniecionej białej koszulce - Mam już dość! Wszystko mnie wkurza! Nienawidzę życia! - darł się jak psychiczny już ze łzami w oczach pod wpływem emocji, a ostatecznie wylądował w ramionach jedynej zaufanej osoby, czyli najstarszego bruneta. Ten czuł jak Han cały drży i nie może się uspokoić sam, dlatego miał do niego cierpliwość i próbował jakkolwiek pomóc, jakby trzymał swoje własne dziecko, chociaż rozmawiał z przyjacielem.
- Dlaczego nie możesz po prostu zaakceptować tego, że go kochasz? - westchnął sam do siebie.
- Nie kocham... - wycedził przez zęby. - Nie ma nawet takiej opcji... Nie chcę... Dlaczego postanowiłeś mnie dręczyć, Chan?
- Co?
- Specjalnie przyprowadziłeś tu swoją dziewczynę, żebym na to patrzył i żałował, że nie jestem z Minho...
- Nie... - spojrzał w bok.
- Nie kłam - w końcu się od niego oderwał i beznadziejnie opadł na kanapę ze zmartwieniem na twarzy - Wiem dobrze, że chcesz mi pokazać, że to nic strasznego... Ale to jak patrzysz na nią, doprowadza mnie to do szału...
- Rozumiesz już dlaczego chcę... - ugryzł się w język, ale zaraz kontynuował szeptem rozglądając się czy nikt niewłaściwy nie idzie - jej się oświadczyć..?
- Chyba tak... Ty... - te słowa ledwo wychodziły mu z ust - Kochasz ją...
- Tak - uśmiechnął się - Bardzo.
- To nie jest to samo... - spojrzał w bok zmieszany.
- Ale ja nie duszę w sobie uczuć i jestem szczęśliwy... A ty sam siebie zatruwasz...
- Przestań...
- Hyunjin i Felix też ryzykowali, gdy wyjawiali sobie, że się w sobie zakochali... Przecież zawsze się tylko przyjaźniliśmy, a tu nagle dwójka naszych przyjaciół jest razem...
- Nie to samo...
- Jisung... - niemal zastękał z bezsilności.
Bang wciąż się zastanawiał co zrobić, żeby wesprzeć swoją małą wiewiórkę. Było mu go cholernie szkoda, zwłaszcza że brakowało mu radości Jisunga... Cała ta impreza nie mogła być udana, gdy najzabawniejsza i najbardziej szalona osoba z całej grupy cierpiała z własnej dumy... Niby ten problem wydawał się sztuczny, a wystarczył jeden krok, aby go usunąć, ale w praktyce wcale nie było tak łatwo... Bezsilny Chan znów po prostu przyciągnął chłopaka i mocno wtulił w siebie, w ten po prostu grzał się w trosce starszego. Aż było mu głupio, że sprawia starszemu taki kłopot... Przecież Chan mógł teraz spędzać czas ze swoją ukochaną, a nie niańczyć jakiegoś głupiego licealistę z buzującymi hormonami...
- Channie, zostaw mnie... - rzekł słabo Jisung.
- Dobrze... - zgodnie z prośbą młodszego puścił go wolno - Gdybyś czegoś potrzebował, powiedz mi. Nieważne co będę robił w danej chwili.
- Chan, nie przejmuj się mną tak... - westchnął beznamiętnie.
- Wiesz, że będę. I będę cały czas o tobie myślał dopóki nie zobaczę, że znowu jesteś radosny...
Han nawet na to nie odpowiedział. Skierował wzrok w bok z jakimś chłodem w oczach, co lekko zraniło starszego, ale miał na uwadze, że teraz szatyn nie jest sobą i będzie robił takie przykre rzeczy, byle każdy zostawił go w spokoju.
Dlatego też starszy postanowił wrócić do przygotowań, gdzie w międzyczasie przyszła dziewczyna Seungmina, a czwórka zaginionych też się odnalazła...
Byli już prawie wszyscy, dlatego zebrali się w kolorowym ogrodzie i zaczęli małą imprezę. Rozmawiali, śmiali się, poznawali, a czasem nawet tańczyli lub wymyślali jakieś gry... Prawdziwe pary nawet były pod wrażeniem tego jak Jeongin i Changbin doskonale parodiowali związek, chociaż Hyunjin trochę narzekał... Wygłupy z homoseksualnej pary traktował zbyt personalnie, chociaż nigdy nie odczuł, żeby ktoś go wyśmiewał przez to, że w ogóle jest gejem, a co dopiero że z Felixem... Chan wszystkim posyłał uśmiechy i ogólnie było mu dobrze, a jednak wciąż martwił się Jisungiem, bo jak co chwilę spoglądał przez otwarte drzwi, widział jak szatynowi jest smutno... Już przestał być obrażony na świat, teraz przypominał biedne samotne dziecko, które nie wie co ze sobą zrobić... Aż ściskało mu się serce i miał ochotę wyciągnąć chłopaka siłą na ogród, ale wiedział że to byłoby dla Hana jeszcze gorsze niż samo cierpienie...
Nagle po domu rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi, a Bang wiedział doskonale kto idzie. Sam się zerwał, aby nikt za niego nie otworzył, jakby komuś się w ogóle chciało...
Za chwilę przez drzwi przeszedł brunet, na widok którego Hanowi serce zabiło szybciej, on otworzył szerzej oczy, ale równie szybko spuścił je w dół. Tak bardzo było mu wstyd, a powód tej całej sytuacji tak po prostu przyszedł...
- Część... - zaczął Minho - Naprawdę ratujesz mi życie...
- Cieszę się... - odpowiedział ze śmiechem prowadząc kolegę przez salon.
Gdy Lee szedł razem ze starszym kątem oka dostrzegł na kanapie zmarnowanego Jisunga z potarganymi włosami i pomiętaj koszulce, a sam był jakiś nieswój... Wyglądał tak źle, że w Minho coś pękło i mimowolnie skrzywił się ze zmartwieniem. Chan to zauważył i w duchu rozczulało go to, chociaż na zewnątrz musiał udawać, że jest nieświadomy.
- Co mu się stało? - spytał brunet.
- Jisung źle się czuje...
- Źle się czujesz? - olał wszystko i podszedł do chłopaka, obok którego usiadł. Odruchowo przyłożył dłoń do jego czoła. Han aż znieruchomiał otwierając szerzej oczy i przez chwilę nie wiedział co ma zrobić. - Nie masz gorączki...
- Nie mam..? - spytał onieśmielony tępo spoglądając na twarz starszego.
- Jest ci niedobrze?
- Nie wiem... - spuścił wzrok. - O co ci chodzi... - spytał niepewnie.
- Chan powiedział, że się źle czujesz...
- On mówi dużo rzeczy... - burknął nieprzyjemnie.
- To prawda, Jisung?
- Bo co? - nagle spojrzał na niego z irytacją.
- Bo się martwię, idioto.
Szatyn znów znieruchomiał nie mogąc przetworzyć w głowie słów Minho, który po wypowiedzeniu ich sam zerknął w bok z jakimś zmieszaniem. Bo było mu głupio przyznawać to przed kimkolwiek, ciężko mu było ogólnie wyrażać uczucia... Z Hanem było mu szczególnie trudno i niekomfortowo, bo ten chłopak go naprawdę onieśmielał swoją szaloną osobowością... W tym wszystkim był tak uroczy, że nie dało się go nie lubić, choćby był najbardziej wkurzającą osobą. Lee często irytował się na Hana, chociaż tak naprawdę podziwiał młodszego i przyzwyczajał się do jego obecności...
- Chcesz mi coś powiedzieć, Jisung?
- Co? - aż zadrżało mu serce pod wpływem stresu.
- Rozmawiałem z Chanem... - spojrzał w bok.
- Powiedział ci? - zmarszczył brwi.
- Nic mi nie powiedział, spokojnie. Najpierw mnie zaprosił po prostu, ale potem zadzwonił i prosił, żebym z tobą pogadał, bo się martwi... Powiedział, co odwalałeś przez większość dnia i że zrobiłeś się strasznie niemiły... Miałem ci nie mówić, że z nim o tym gadałem, ale cóż... Nie umiem inaczej niż być szczerym...
- Czemu ty miałeś ze mną pogadać? - spojrzał na niego podejrzliwie.
- Bo powiedział mi jeszcze, że jestem z tym związany... Czy ja... - mówił niepewnie - Skrzywdziłem cię?
- Co?! Nie! - spojrzał w dół krzywiąc twarz z zawstydzenia - Nigdy...
- Więc co zrobiłem, że przeze mnie wariujesz i tracisz zmysły?
- Pojawiłeś się! - nie wytrzymał i wrzasnął, po czym przekręcił większość ciała w bok, żeby tylko nie patrzeć na chłopaka i aby on nie patrzył na niego.
- Co..? Jisung, ja nie rozumiem chyba...
- Przecież ci już to mówiłem... - przyznał cicho - Pamiętasz, gdy mówiłem, że jest szansa, że coś do ciebie czuję?
- Tak...
- No to... Chyba coś czuję...
- Jisung... - zabrzmiał tak, jakby mówił do nieporadnego, ale wciąż uroczego dziecka - Przecież nawet sobie dobrze tego nie wytłumaczyliśmy...
- Nie wiem! - jęknął bezsilnie - Po prostu było mi cholernie źle z tym wszystkim...
- Dlaczego nie napisałeś?
- Wstydziłem się...
- Przecież mnie męczy dokładnie to samo względem ciebie... Ciągle myślę, myślę i nie mogę dojść do żadnego wniosku...
- Przepraszam, że byłem taki natarczywy...
- Szczerze... - przyznał luźno - To mi się nawet podoba...
- Co? - spojrzał na niego zaskoczony - Myślałem, że cię irytuję...
- Gdy byliśmy w namiocie - zmienił głos na szept - podobało mi się, że to ty byłeś na górze...
Zaraz po tym poklepał miejsce na swoich nogach, co Han w dziwny sposób zrozumiał od razu i niemal odruchowo się przesunął tak, aby zwinnie przejść na kolana chłopaka, gdzie usiadł bokiem dla większej wygody. Wtedy Minho z satysfakcją uśmiechnął się zadziornie, a przy tym przejechał dłonią po całych plecach młodszego aż zacisnął palce na jego karku, a następnie przyciągnął go jednym silnym ruchem do swoich ust, w które Han wpił się tak zachłannie jak nigdy dotąd. Sam złapał starszego gdzieś w policzku, gdy ten przesunął drugą dłoń po jednym z jego ud docierając aż do biodra, na którym także zacisnął dłoń. Dwójka tak bardzo teraz tego pragnęła, a z każdą sekundą pocałunek nabierał tempa aż musieli co jakiś czas oderwać się na chwilę, aby odsapnąć, po czym ponownie łączyli się wargami. Totalnie nie myśleli o tym, że drzwi od ogrodu są otwarte, a zresztą i tak miały w sobie szyby, więc tak czy siak cała grupa wszystko widziała i trochę się podśmiewała, ale Chan ich hamował, bo Jisung wreszcie był szczęśliwy, a przynajmniej nie trwał w tym nieprzyjemnym stanie...
Tymczasem Hyunjin nagle złapał Felixa i gdzieś go porwał, podobnie zrobił Christopher ze swoją ukochaną, z kolei Seungmina zaciągnęła dziewczyna, bo temu się w ogóle nie chciało wstawać... Za to Jeongin i Changbin nie chcieli zostać sami przy dwójce prawie zjadających się debili, którzy nie potrafią wyznać sobie uczuć, ale fizycznie się dogadują, dlatego oni też postanowili gdzieś iść. Bo fakt faktem każda para poszła na jakiś spacer, na którym mieli być tylko oni w dwójkę, chociaż ostatecznie i tak wszyscy się spotkali gdzieś na drodze, a wtedy postanowili iść na potrójną randkę. Tymczasem Jeongin i Changbin ruszyli na podbój pobliskiego placu zabaw, ewentualnie straszyć dzieci. A Jisung został z Minho w domu najstarszego przyjaciela, ale zajęło mu chwilę, żeby to pojąć, bo tak bardzo jego uwagę zajmował Lee... Dwójka postanowiła wykorzystać nieobecność reszty i duży telewizor w salonie Chana, i zrobili sobie tam randkę polegającą na oglądaniu jakiegoś głupiego filmu, na który mogliby razem narzekać jak źle jest zrobiony... Szybko jednak skończyło się na wygłupach Jisunga, a Minho śmiał się tak bardzo, że go brzuch zaczął boleć, a nawet miał łzy w oczach, ale za nic nie zamieniłby tych chwil... Zresztą Han też dobrze się czuł przy starszym.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro