Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XII

Następnego dnia Jisung od samego rana przejawiał dziwny humor i w ogóle nie kontaktował, nawet nie trudził się z tłumaczeniem swojej obecności, zresztą Chan radził sobie doskonale... A ponieważ wstali trochę później niż powinni, postanowili wyjść bez śniadania i coś kupić po drodze, a raczej Bang tak zdecydował, bo Han w ogóle nie myślał. Nawet prawie uderzył w samochód, gdyby starszy mu nie powiedział o przeszkodzie na drodze...
Gdy już jechali, Jisung szybko zaczął lekko przysypiać opierając głowę na wygodnym ramieniu Chana, a temu zdawało się to w ogóle nie przeszkadzać, nawet jak ten coś mamrotał niewyraźnie...

- Oj, chyba źle zrobiłem, że postanowiłem cię wypuścić bez śniadania... - stwierdził brunet sam do siebie.

- Nie chce mi się jeść... - marudził.

- Ale wyspać to się mogłeś...

- Nie mogłem... - westchnął. - Całą noc myślałem o Minho...

- Pierwszy raz? - zaśmiał się zdumiony.

- Chan! - spojrzał na niego z wyrzutem. Następnie dodał mniej pewnie wtulając się w ramię przyjaciela - Nie tak intensywnie...

- No cóż, zakochałeś się... - pokręcił głową  pobłażliwie. - Teraz będziesz się tak dziwnie czuć... Ale... - uśmiechnął się - Co się wczoraj wydarzyło, że akurat wtedy cię tak uderzyło?

- No... - spojrzał w bok zawstydzony.

- Zrobiliście to tam? - aż szepnął, jakby mówił coś ściśle tajnego.

- Co?! Skąd ty..! - zmarszczył brwi - Jak możesz tak myśleć?!

- Twoja reakcja, Jisung. Do tego tempo waszej relacji...

- Lepiej się gap na ulicę, a nie na mnie!

- Nie denerwuj się tak, wiewiórko... - śmiał się - Minho to fajny chłopak... Mogłeś trafić o wiele, wiele gorzej...

- Przestań... - westchnął teatralnie - Zaraz chyba zwymiotuję... Mam wszystkiego dość, czuję się jak na kacu...

- Miłość to jednak zabawna sprawa...

- Mówi ten, co się chce oświadczać po dwóch latach związku...

- Traktuję ją poważnie. Nie oświadczam się po to, żeby zaraz brać z nią ślub, choć kiedyś chciałbym, ale po to, żeby jej dać do zrozumienia, że jest tą jedyną...

- Poważnie? - przyjrzał mu się uważniej.

- Owszem - pokiwał głową zapewniająco spoglądając na drogę.

- Jesteś pewny?

- Chyba tak... - to przyznał z niepewnością lekko przygryzając wargę.

- Czemu chcesz to zrobić, jeśli nie jesteś pewny?

- Muszę zaryzykować. Jeśli wytrzymam fazę narzeczeństwa, to znaczy że serio ją kocham i chcę z nią być.

- Nie boisz się tego oświadczania?

- Cholernie się boję... - przyznał z nerwowym śmiechem - Aż cały się trzęsę na myśl o zrobieniu tego... To cholernie zawstydzające...

- Nie rozumiem jak możesz chcieć zrobić coś, co wywołuje w tobie taką reakcję...

- Ja też tego nie rozumiem, Jisungie... Naprawdę. Po prostu czuję, że tak powinno być... Może to właśnie jest miłość...

Szatyn pokręcił głową przestając słuchać starszego, bo ten brzmiał teraz jak nawiedzony. Zaczął mówić dziwne rzeczy, a nawet tak się zachowywał, ale może po prostu na chwilę stracił trzeźwość umysłu przez jakieś buzujące hormony czy coś... W każdym razie Jisunga bardziej interesowały jego własne uczucia względem Minho, z którym prawdopodobnie dzisiaj się spotka... Aż przeszły go dreszcze na myśl, że wymieni kontakt wzrokowy ze starszym po tym co wczoraj między nimi zaszło... To już nie było to samo co w namiocie. Lee angażował się o wiele bardziej, a zresztą już dzień wcześniej wyrażał niezadowolenie, że kończą w niewłaściwym momencie, po czym zaproponował dokończenie kolejnego wieczoru... Od wczorajszego wypadku przy pracy Jisung nie dostał od starszego żadnej wiadomości, ale to nawet lepiej, bo to byłoby trochę niekomfortowe... Choć w głębi duszy wiedział, że jego serce tylko tego oczekiwało, gdy spojrzy na ekran, a tam pojawi się coś od Minho... Tak bardzo potrzebował najkrótszego sms-a, choćby najgłupszej wiadomości... Nagle usłyszał dźwięk powiadomienia, na co zerwał się natychmiast i chwycił telefon, a zaglądając do środka zaświeciły mu się oczy, za to na twarzy zagościł szeroki uśmiech. Chan dostrzegł to kątem oka, a wtedy uniósł kąciki ust pobłażliwie i spytał zaciekawiony:

- Co napisał Minho?

- Nic! - odruchowo zaprzeczył z zawstydzeniem przytulając telefon do piersi - To nie Minho!

- Daj spokój, Jisung... - westchnął rozbawiony - Nie ukryjesz tego przede mną...

- Niby czego?

- Dobrze wiesz czego.

- Nie... - zmrużył gniewnie oczy.

- No co ci napisał?

- ,,Miłego dnia.".

Brunet przez chwilę analizował w głowie te słowa z lekko skupionym wyrazem twarzy, a gdy doszło to do niego, prychnął, a następnie wybuchnął śmiechem. Aż nie mógł się uspokoić dopóki nie poczuł silnego uderzenia w brzuch ze strony rozzłoszczonego szatyna, na co aż złapał się w odpowiednim miejscu jedną ręką.

- No co?! - zawołał wciąż lekko rozbawiony pomimo bólu.

- Co z tobą jest nie tak? - posłał mu krzywe spojrzenie.

- Łatwo cię zadowolić... A Minho musi być głupio, że napisał coś takiego...

- Dlaczego głupio? Chciał być miły...

- Szuka pretekstu, żeby z tobą pogadać, ale nie znalazł nic lepszego, dlatego sięgnął po klasyk.

- O czym chce ze mną pogadać?

- A czy musi chcieć pogadać o czymś konkretnym? Chce cię poznać i złapać kontakt, po prostu...

- Po co?

- Bo mu się podobasz, głupolu - pokręcił głową pobłażliwie.

- Skąd wiesz?

- Po prostu wiem... - zaśmiał się. - To kwestia czasu, gdy będziecie razem...

- Uważaj, Chan, bo jeszcze nie zapomniałem...

- O czym niby?

- O przyszłej żonie...

- Zamknij się.

- Nie mów mi co mam robić, staruchu...

- Cicho siedź, małolacie.

Po czym dwójka zaczęła się śmiać, a niedługo po tym dojechali do jakiejś piekarni, w której Chan kupił dla nich jakieś śniadanie. Wtedy się okazało, że Han jednak ma apetyt, choć Bang nie oczekiwał, że aż taki duży... Potem pojechali już do szkoły, gdzie każdy poszedł w swoją stronę. W międzyczasie Han wymieniał wiadomości z Minho...
Tymczasem Christopher siedział na wykładach i tym razem jakoś nie mógł się skupić na wykładowcy, a zamiast tego z zaciekawieniem obserwował swojego kolegę. Lee dzisiaj siedział przygaszony, jakby niewyspany, a raz na jakiś czas wzdychał głęboko wciąż obracając długopis w palcach zamiast pisać notatki... Aż Bang pokręcił głową pobłażliwie uśmiechając się pod nosem, bo on dobrze wiedział, dlaczego Minho się tak zachowuje. Zupełnie, jakby jego i Jisunga połączyła zbiorowa chandra... Ci zachowywali się tak podobnie, jakby naprawdę byli pod działaniem przeznaczenia. To było wręcz niesamowite jak ta dwójka do siebie pasowała, a Chan dostrzegł to już dawno temu, gdy ci tylko zaczęli ze sobą rozmawiać.

Gdy skończyły się wykłady, Chan zauważył, że Minho wyraźnie się gdzieś śpieszy, ale nie wyglądał na specjalnie zadowolnego, dlatego brunet wolał się upewnić:

- Hej, czekaj - zawołał podbiegając do młodszego, a ten odruchowo zatrzymał się i spojrzał na niego - Gdzie ty tak pędzisz?

- Mam pewną sprawę... - rzekł niepewnie patrząc gdzieś w dolny bok.

- Dobrze się dzisiaj czujesz? - udawał, że nic nie podejrzewa. - Bo nie wyglądasz...

- Ja... - w głowie szukał słów aż westchnął głęboko z desperacji - Muszę pogadać z Jisungiem...

- Jeszcze ma lekcje.

- To poproszę go, abyśmy się spotkali po lekcjach. Zresztą i tak nie wiem gdzie teraz ma...

- Chodź, zaprowadzę cię - zaproponował pomoc z przyjacielską czułością, tak też objął jego spięte ramiona, na co Minho tylko pokiwał głową.

Nie chciał zdradzać chłopakowi szczegółów, chociaż Chan wiedział o wiele więcej, ale może to lepiej, że Lee nie miał takiej świadomości, bo byłoby mu jeszcze bardziej nieswojo z tym wszystkim...

W końcu dwójka weszła na teren szkoły i paru nauczycieli rzuciło im krzywe spojrzenia, w końcu wyglądali trochę za staro jak na licealistów, ale na szczęście nikt ich nie wyganiał, dlatego Chan szybko doprowadził bruneta do sali, która była niedaleko nich.

- To tam... - wskazał palcem z ciepłym uśmiechem.

- Jesteś pewny? Nie widzę Jisunga...

- Może poszedł do łazienki, albo jeszcze nie przyszedł z innej sali... Jestem pewien, że to tam stoi jego klasa.

- No cóż... - spojrzał na chłopaka - Dziękuję, Channie...

- Jakby coś to dzwoń albo pisz. A teraz cię zostawiam - przytulił go na szybko, po czym ulotnił się.

Minho jeszcze obserwował jak ten odchodzi, a gdy brunet zniknął z pola widzenia, Lee poczuł jak ściska mu się żołądek. Przy Chanie czuł się nieco pewniej, a teraz musiał zostać z Hanem sam na sam i z nim rozmawiać... Wolałby już pracować dwanaście godzin w tej beznadziejnej kawiarni niż przez choćby pięć minut wymieniać jakieś zdania z szatynem, przed którym czuł jakiś opór...

Gdy Jisung zauważył w tłumie licealistów tego jednego studenta aż spojrzał w dół speszony, a przez jego ciało przeszła fala zimna aż zrobiło mu się słabo ze stresu... Nawet lekko się zachwiał przez to, ale zaraz poczuł na sobie silne ręce, a gdy uniósł wyżej wzrok zmierzył się z łagodnym spojrzeniem Minho, na co uniósł wyżej powieki i tym razem w jego wnętrzu buchnęło gorące źródło...

- Ym, Jisung... - niepewnie zaczął brunet powoli zdejmując ręce z młodszego upewniwszy się, że ten stoi już równo - Chciałbym z tobą porozmawiać...

- Teraz? - spytał na wydechu równie onieśmielony spotkaniem i całą krępującą energią pomiędzy nimi.

- Jeśli możesz...

- Jeśli mnie nie przyłapie żaden nauczyciel, może się uda... - aż posłał mu nieśmiały uśmiech.

- Zamieńmy się bluzami, bo moja ma kaptur. Założysz go, a wtedy nikt nie zobaczy twojej twarzy, jeśli się skulisz...

- Kaptur rzuca się w oczy, wiesz?

- Jeśli przejdziemy szybko, może nikt nie będzie miał czasu nas zatrzymać i to oleje...

- To głupie, ale... - zaśmiał się ściągając z siebie szarą grubszą bluzkę z długim rękawem po postawieniu plecaka na ziemi.

Zaraz podał ubranie młodszemu, a wtedy ten ściągnął z ramienia swoją torbę i tak samo zdjął z siebie czarną bluzę, po czym podał ją młodszemu. Dwójka szybko się przebrała, a potem złapali za swoje rzeczy i poszli przed siebie. W trakcie drogi już prawie ktoś ich złapał, ale zaraz jakiś uczeń zrzucił doniczkę z jednego parapetu, dlatego zwrócił na siebie uwagę, a para wykorzystała to i czym prędzej uciekła ze szkoły.

Wybrali się w dosyć typowe miejsce, bo do pobliskiego parku, w którym aktualnie nie było za bardzo ludzi, prędzej gołębie lub inne ptaki. Można było złapać również wiewiórki, ale te niechętnie się pokazywały...

Han zaproponował zajęcie jednej z ławek akurat przy drzewie, na co Minho po prostu pokiwał głową, a wtedy dwójka usiadła obok siebie. Przez chwilę tak samo rozglądali się próbując nie zwracać uwagi na niekomfortową ciszę między nimi. W końcu jednak przerwał ją sam brunet i zaczął nie patrząc nawet na młodszego:

- Przepraszam, Jisung...

- Co..? - zaskoczony spytał - Za co?

- Wczoraj mnie trochę poniosło... To było niegrzeczne z mojej strony.

- Gdybym miał chłopaka, chciałbym, żeby go tak ponosiło za każdym razem... - przyznał nieśmiało.

- Naprawdę...? - nagle zwrócił wzrok w stronę chłopaka. - Byłem zbyt zachłanny...

- Wcale nie byłeś zachłanny... Było mi dobrze, a ja czułem się z tobą bezpiecznie i komfortowo... - aż nerwowo sięgał wzrokiem gdzieś indziej byle nie ukazać swojego wstydu.

- Myślałem, że to... Za mocno...

- Było idealnie - wyszeptał.

- Idealnie byłoby, gdybym poczekał do domu...

- Przecież ci mówiłem, że zrobiłbym to z tobą gdziekolwiek... Byłem szczery w tym.

- Jak ja mam to rozumieć..?

- Sam nie wiem... Może jest jakaś szansa, że... Coś do ciebie czuję...

- Tak? - ożywił się.

- Nie do końca jeszcze się z tym pogodziłem... Nie wiem co mam o tym myśleć...

- Ja mam chaos w głowie... Nie mogę się na niczym skupić... Boli mnie serce za każdym razem, gdy przypominam sobie to co się wczoraj wydarzyło... I mi tak wstyd...

- Wiem, mi też... - westchnął przygryzając wargę.

- Myślisz, że coś z tego może być..?

- Nie mam pojęcia... Nie wiem nawet czy chciałbym, żeby coś z tego wyszło...

- I co teraz, Minho?

- Chcesz się przytulić czy coś?

- Jasne, czemu nie...

I dwójka faktycznie objęła się w czuły sposób czując lekką panikę w środku, bo wiedzieli, że gdy skończy się uścisk to znowu spojrzą sobie w oczy i znów będą walczyć z niepewnością, a jednocześnie jakimiś silnymi emocjami, które ich jawnie przyciągały do siebie. Dlatego ci przytulali się jak najmocniej i jak najdłużej, a w głowach i sercach trwała jakaś wichura...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro