Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XI

Gdy zmiana Minho dobiegała końca, a podirytowany chłopak specjalnie wcześniej zamknął, bo go już każdy denerwował, nagle usłyszał pukanie przez szybę w drzwiach. Gdy zerknął w tamtą stronę, aż przeszły go silne ciarki, pod wpływem których lekko zadrżał. Czym prędzej podszedł i szybko przekręcił klucz w zamku, po czym otworzył i wpuścił szatyna do środka. Jisung nie zdążył nawet powiedzieć słowa, kiedy został przyparty do ściany tuż obok wejścia, a jego usta zaatakowane przez zachłanne wargi bruneta, którym mimowolnie odpowiadał, a starszego zaledwie złapał za ramię. W tym czasie Lee na ślepo zamykał z powrotem, po czym wolną dłoń umieścił gdzieś w pasie młodszego ściskając go mocniej, od czego Han wręcz spiął mięśnie brzucha i westchnął głęboko, tym samym przerywając gorący pocałunek.

- Nie mogłem się doczekać... - wyszeptał na wydechu Minho wyraźnie nie w humorze.

- Tęskniłeś za mną? - spytał z dziwną powagą, a nawet nie unosił kącików ust.

- Czy jeśli powiem, że tak, to przestaniesz zadawać głupie pytania? - westchnął z irytacją.

Jednak nie dał odpowiedzieć chłopakowi, gdy znów pociągnął go do jeszcze mocniejszego pocałunku francuskiego, a tym samym zacisnął już obydwie dłonie gdzieś na podekscytowanym ciele szatyna. Wszak serce Jisunga zabiło szybciej już wraz z pierwszym kontaktem fizycznym, a ciepła skóra doznała gęsiej skórki przy mimowolnym drżeniu wraz z przyśpieszonym oddechem. W głębi duszy Han sam czekał cały dzień, aby spotkać się z Minho wiedząc po co. Jemu było obojętne czy mieliby tylko rozmawiać, czy coś więcej, ważne że razem... Jednak świadomość jak blisko ze sobą będą, jakoś go zawstydzała, a jednocześnie pobudzała... Drugą dłoń przesunął wzdłuż pleców rozjuszonego bruneta, szybko chowając ją prosto w jego miękkie włosy.

- Czekaj... - dyszał Han w przerwach między słodkimi pocałunkami - Chyba nie chcesz tutaj...

- Chcę - stwierdził stanowczo, na co młodszego przeszły dreszcze, zwłaszcza gdy poczuł wargi starszego niebezpiecznie wędrujące na jego szyję, na co mimowolnie przechylił głowę mrużąc słabe oczy.

- Oszalałeś..?

- Chyba tak... - przygryzł wargę i zmarszczył brwi.

Za chwilę Lee oderwał się od chłopaka, za to złapał go za rękę całkiem mocno, co i tak zaskoczyło szatyna, choć znał już niemałą siłę starszego.

Minho pociągnął Jisunga prosto za ladę, a potem na zaplecze, a wraz z zamknięciem drzwi, ponownie przyciągnął do siebie chłopaka i tak samo jak wcześniej uwiódł gorącym pocałunkiem, na który ten nie narzekał. Sam objął plecy starszego przez materiał szarej koszuli, po których sunął ciężko i z ciekawością. Ten z kolei przeszedł dłońmi przez całą długość boków młodszego dochodząc finalnie do jego ud, na których zacisnął palce. Na tym jednak nie skończył, bo zaraz powędrował prosto na krocze chłopaka i zaczął lekko drażnić, choć niedługo, bo o wiele bardziej interesował go rozporek...

Jisung odruchowo przygryzł wargę starszego, gdy poczuł ruch przy swoich wrażliwych partiach ciała, co sprowokowało Minho i znów przeniósł się na szyję chłopaka, a jedną z rąk złapał za suwak od jego bluzy, po czym zachłannie go rozpiął, a następnie ściągnął z niego ubranie, w czym Jisung mu pomógł. Wtedy brunet wsunął nerwowe dłonie pod białą koszulkę szatyna, na co ten znów spiął mięśnie, a przy tym wypuścił z siebie ciężkie powietrze, aż oblała go fala gorąca, a zadrżało w nim pożądanie... Pobudzony chwycił prędko koszulę starszego, którą wyciągnął ze spodni i zaczął rozpinać z równą niecierpliwością, z jaką Minho dotykał jego rozpalonego ciała... Gdy skończył z koszulą, od razu dorwał się do jego paska, a potem w ogóle spodni... Lecz ledwo je rozpiął, a wtedy jego nadgarstki zostały złapane przez dwie silne dłonie, które zaraz zostały zastąpione jedną. W tym samym czasie poczuł na udzie taki sam chwyt, za pomocą którego jego noga została zgięta i pociągnęta prosto do biodra starszego, który niemal docisnął się do Hana i zaczął poruszać ciałem. Jisunga zalała kolejna fala gorąca, a przy tym przez jego napięte brzuch i podbrzusze przeszły intensywne prądy rwące tak mocno, że sam powtarzał rytm starszego, a przy tym przygryzał mocno wargę, aby wyciszyć swoje mimowolne dźwięki takie jak stęknięcia, do tego marszczył twarz pełną wypieków... Sam Minho mrużył powieki i rozchylał swoje usta, przez które oddychał ciężko, a i jemu zdarzyło się zastękać twardo, gdy jego ciało drżało coraz bardziej pod wpływem podniecenia. Aż podwinął koszulkę Jisunga puszczając jego nadgarstki, ale ten poszedł o krok dalej i zachłannie ściągnął cały t-shirt, a wtedy umieścił swoje ręce na potylicy i łopatce starszego pod jego koszulą, przyciągając do siebie. Gdy dwójka tylko spotkała się poprzez rozpaloną skórę łącząc ze sobą gorący popęd w tym samym czasie westchnęli głęboko odchylając głowy wraz z grymasami na twarzach...

Nagle Jisung przesunął obydwie dłonie prosto na ciepłe policzki Lee, po czym przyciągnął go do głębokiego pocałunku, a gdy Minho dziko odpowiadał, swoje dłonie przemieścił na kark chłopaka. Student wykorzystał ten moment, aby rękoma zjechać przez ciało młodszego aż do jego bioder, z których umiejętnie usunął materiał zaczynając od nogi, którą wiernie trzymał przy sobie, a wtedy spodnie zatrzymały się prosto przy kostce Hana. Gdy to miał już za sobą, jedna z dłoni Minho zaczęła sunąć niebezpiecznie blisko pośladka młodszego, za który za chwilę go złapał aż ten na to wysunął tors do przodu i nieznacznie drgnął.

Nagle Lee chwycił szatyna tak, że ten idealnie oplótł nogami jego biodra, a starszy silnym ruchem podnosił chłopaka. Co prawda tylko chwilę, gdy zaraz Han poczuł pod sobą twardą powierzchnię... Jak się okazało, Minho posadził go na jakiejś niskiej szafce, po czym oderwał się i na chwilę odszedł... Jisung rozłożył szeroko nogi oraz oparł się na rękach za sobą i obserwował starszego ze swoim podnieceniem w oczach i głosie:

- Czego szukasz?

- Nie szukam, bo doskonale wiem gdzie to jest - wydyszał sięgając do swojej roboczej skrytki, z której wyciągnął białą siatkę, a z niej charakterystyczne opakowanie.

- Tym razem przygotowany... - przyznał z lekkim rozbawieniem. - Planowałeś to tutaj zrobić...

- Szczerze mówiąc to nie - podszedł do niego - Byłem pewny, że zrobimy to u mnie, ale wcześniej byłem w sklepie...

- Czemu zmieniłeś zdanie?

- Gdy tylko cię zobaczyłem, coś we mnie pękło i nie wytrzymałem... - spojrzał w bok.

- A ja zrobiłbym to z tobą gdziekolwiek.

Gdy Minho to usłyszał poczuł jak jego serce zmienia rytm, a on traci rozum, jakby coś go zaczarowało... Niespodziewanie zbliżył się do młodszego i pocałował, a zaskoczony Han tylko opuścił powieki pozwalając mu na to. Ten teraz smakował inaczej, był o wiele delikatniejszy, a jednocześnie Lee łapał go językiem intensywniej z większą pasją, choć był w tym czulszy niż jeszcze niedawno przy wejściu... Jisung wsunął dłoń pod żuchwę chłopaka odwzajemniając każde muśnięcie niezależnie od tego czy przechodzili z warg na języki, czy odwrotnie...

Nagle Jisung zastękał Minho w usta, a jego ciało drgnęło, ale po chwili zaczęło się ruszać z pewną gracją podążając za ruchem mokrych palców starszego, co ten robił starannie i nieinwazyjnie, jakby mając na uwadze komfort młodszego, a było to dla niego bardzo przyjemne.

Jednak pocałunek w końcu się zakończył, a Jisung tylko poczuł ciężki oddech starszego na wardze, gdy sam jęknął krótko na jego usta, a ciało napiął pod wpływem masywniejszego ciała obcego w sobie. Przez lekko przymknięte powieki dostrzegł ostry uśmiech satysfakcji na podnieconej twarzy Minho, a to go onieśmieliło do tego stopnia, że zapatrzył się zapominając na chwilę, że ten właśnie porusza się w nim, a robił to na tyle spokojnie, że przypominał łagodną falę lekko muskającą ciepłą od słońca skórę, a mimo wszystko pozostawiał po sobie subtelne ślady rozkoszy, które powolutku rozwijały się w ciele Hana. Dopiero, gdy Lee zbliżył się do jego ucha i zaczął coś szeptać, Jisung krzywił się od nagłego speszenia, tym samym przesunął dłonie na łopatki starszego i przyciągnął go do siebie aż brunet westchnął głośno i gęsto. Za chwilę nieco zmienił ruch swoich bioder nadając mu intensywniejszej barwy, od czego przygryzł wargę i złapał mocniej młodszego, drugą ręką opierając się na szafce. Wtedy Han uchwycił jego rytm i sam w niego wszedł, a wtedy uderzyły w nich podwójne doznania, pod wpływem których dopiero teraz poczuli między sobą prawdziwe połączenie. Zaczęli współpracować oddając sobie coraz głębszą rozkosz, choć to Jisung okazywał większą słabość, gdy ciało Minho pobudzało jego głos aż do wysokich tonów, w jakich Lee zaspokajał swoje ego, a przy tym odruchowo układał usta w coraz bezczelniejszy uśmiech, chociaż jego usta czasem też nie chciały zatrzymać dla siebie jakiegoś odgłosu...

W końcu dwójka weszła w najzachłanniejszy rytm, w którym właściwie zaczęli się gubić, przy czym przestali panować nad czymkolwiek. Ich ciała, twarze, oddechy i głosy, wszystko trwało w cudownym chaosie, do którego końca obydwaj się zbliżali już na skraj rozkoszy, choć tak naprawdę żaden nie chciał tam dotrzeć z nadzieją, że zostaną w sobie tak na zawsze, bo tak dobrze im ze sobą było...

Minho krzywił się z ledwo uniesionymi powiekami i tak patrzył w przymrużone oczy Jisunga, gdy obydwaj wymieniali się głębokim gorącym oddechem, który sam nie nadążał za siłą, z jaką dwójka się teraz poruszała i celowo powstrzymywała kres ich rozkosznej męki, aż dziwne że jeszcze im się to udawało...

Lecz nagle Jisung drgnął odchylając głowę, a przy tym przymknął powieki z uczuciem głębokiej ulgi i ciepła, które rozlały się po nim w tej jednej chwili... Sekundę później brunet przygryzł wargę, aby powstrzymać warknięcie, wraz z którym doznał niechcianego końca...
Zaraz zaczęli głęboko dyszeć jeszcze z zamkniętymi oczami, gdy po ich ciepłych i rozanielonych twarzach spływał pot... I tak trwali jeszcze przed dłuższy czas, gdy w końcu to starszy wziął się w garść i zaczął doprowadzać siebie i miejsce do porządku. Han nie miał wyboru i zrobił to samo. Gdy było już po wszystkim, niepewnie przyznał:

- To ja... Już chyba pójdę...

- Powinieneś... - odpowiedział podobnym tonem nawet nie spoglądając na młodszego - Pewnie będziesz miał ochrzan, że tak długo nie wracasz do domu...

- Chan mnie kryje...

- Twoi rodzice nie zastanawiają się dlaczego tak często u niego nocujesz? - spytał z mimowolnym, lekkim uśmiechem.

- Lubią go i uważają go za dobry wzór do naśladowania dla mnie. Dlatego im więcej czasu z nim spędzam, tym lepiej dla mnie.

- I gdzie teraz pójdziesz?

- Nie mam wyjścia, muszę mu się wpakować na chatę... - przyznał ze śmiechem.

- Możesz przyjść do mnie... Nikomu nie powiem.

- Nie chcę ci robić problemu. Naprawdę... To ja już idę... - zaczął się zbliżać do drzwi od zaplecza.

- Uważaj na siebie - tyle zdołał z siebie wydusić.

Szatyn pokiwał głową, po czym wyszedł. Gdy tylko zniknął z pola widzenia to znaczy uciekł z całej kawiarni, chwilę szedł z kamienną twarzą, ale przypominając sobie co się przed chwilą długo nie wytrzymał i w końcu uśmiechnął się sam do siebie w tak idiotyczny sposób, że nigdy by siebie o to nie podejrzewał... Ale wcale nie robił tego źle, po prostu jemu było wstyd za to zachowanie. Jeszcze w takim nastroju chwycił za telefon i zadzwonił do zaufanej osoby.

- Jest noc, debilu... - usłyszał zaspany głos dobrze znanego sobie bruneta.

- Nawet pierwszej nie ma... - prychnął Han.

- Z czym tym razem dzwoni do mnie moja ulubiona wiewiórka z adhd?

- Nie mam adhd... - oburzył się.

- Randka z Minho się nie udała?

- Udała, udała... Ej, to nie była randka!

- Skoro się udała to czemu do mnie dzwonisz zamiast spać w ramionach Minho? - aż nie wytrzymał i się zaśmiał.

- Jesteś okropny... - zmrużył gniewnie oczy - Też będę ci tak gadał...

- Jak?

- Że dlaczego z nami siedzisz zamiast zabawiać się ze swoją przyszłą żoną...

- Skąd wiedziałeś? - spytał zaskoczony.

- Co?!

- Nic!

- Chan... Co ty zrobiłeś...

- Jeszcze nic. Cii... - Zmienił temat - To w końcu powiesz mi po co dzwonisz? W tym czasie... - Han mu przerwał.

- Mógłbyś zabawiać się ze swoją przyszłą żoną?! - wyśmiał go złośliwie.

- Nie... - westchnął. - Mógłbym spać. Jutro mam zajęcia, wiesz? Ty zresztą też... Co ty o tej porze robisz poza domem, małolacie...

- Musisz mnie przenocować jednak - przyznał niczym małe dziecko.

- Chyba zwariowałeś... Gdybym był sam w domu, nawet nie musiałbyś pytać. Ale nie jestem sam, a nie chcę się tłumaczyć znowu...

- Przecież twoja mama mnie lubi...

- Nie sądzisz, że to trochę dziwne, że przychodzisz tu o takiej porze?

- Channie, no błagam...

- Czemu nie zostałeś u Minho?

- Właśnie musimy o tym pogadać...

- Dobra... - znów westchnął. - Gdzie jesteś?

- Niedaleko kawiarni...

- Grubo... - zaśmiał się. - Będę za niedługo.

- Dobra, to pa - burknął.

Han był wdzięczny, że Christopher zgodził się go przenocować pomimo wyraźnej niechęci, ale ten lubił sobie czasem żartować z takich spraw, które wcale nie były niepoważne i wcale nie dlatego, że to Jisung zawsze miał jakieś przygody, i to właśnie on zawsze "nocował" u studenta...

Jakieś piętnaście minut później szatyn dostrzegł samochód przyjaciela, dlatego od razu tam podszedł i otworzył sobie drzwi, po czym wsiadł do środka, a Bang od razu ruszył przed siebie. Widać było, że jeszcze nie do końca się rozbudził, co stwarzało realne zagrożenie na drodze, ale Han nie przejmował się tym. Poza tym Chan był Chanem, a on nigdy nie miał żadnego wypadku, nawet jak raz jechał po pijaku... Ale poza wymownym stanem bruneta ten ewidentnie miał na sobie pierwsze lepsze ciuchy, które założył w pośpiechu, a pod bluzą pewnie nie było nic poza jego gołym ciałem, ale Jisung był do tego przyzwyczajony i w ogóle nie robiło to na nim żadnego wrażenia.

- To... - zaczął starszy trzymając kierownicę - Jak było?

- Lepiej zapytać jak nie było... - zaśmiał się niepewnie.

- No nie gadaj... - uśmiechnął się wymownie.

- Nie o to mi chodziło! - szturchnął go w ramię. - Boże... Jak ty możesz być tym wzorowym studentem w oczach moich starych to ja nie wiem...

- Sądzisz, że to nieprawda? - zaśmiał się.

- Myślą, że jesteś taki niewinny...

- Przecież jestem. O co ci chodzi, Jisungie?

- Ta, jasne... - prychnął.

- No mów jak było...

- Było... - przez chwilę zastanawiał się odtwarzając w głowie cały bieg wydarzeń - Sam nie wiem... Dziwnie...

- Dziwnie?

- Minho zachowywał się jak nie on...

- Może po prostu go nie doceniałeś, co?

- Może... Ej!

- No co? - mówił rozbawiony.

- Przecież nie mówiłem nic złego o nim...

- A pamiętasz co mu pisałeś?

- Dobra, cicho siedź... - przewrócił oczami.

- Czyli że był miły, tak?

- Nawet za bardzo... Zresztą obiecał mi, że taki dla mnie będzie. Ale ogólnie wydawał się być zły... W sumie też o tym wspominał...

- To fakt, był trochę nie w sosie, ale nie chciał mi powiedzieć dlaczego... Mega dziwne.

- To przeze mnie... - spojrzał w bok.

- Co?

- Eee... - nagle zdał sobie sprawę, że to powiedział - Ja też nie wiem!

- Jisung... - zaśmiał się - Dosłownie przyznałeś, że to przez ciebie...

- Jezu, bo po prostu wczoraj zaczęliśmy się całować i robiło się poważnie, i nagle się oderwał i stwierdził, że nie możemy, bo jesteśmy w parku i w ogóle...

- Nie no, wy jesteście dla siebie stworzeni jak nic... - pokręcił głową z uśmiechem.

- A co jeśli tak jest...

- Oczywiście, że jest - stwierdził z pewnością. - Minho z nikim by nie poszedł tak daleko w takim krótkim czasie... To musi być miłość.

- Dobra, lepiej powiedz co tam u twojej przyszłej żony! - odgryzał się.

- Jeśli coś o tym wspomisz przy reszcie to przysięgam, urwę ci łeb.

- A co, wstydzisz się? - wyśmiewał go.

- Nawet moi rodzice nie wiedzą, że planuję się oświadczyć... - przyznał lekko speszony.

- Przecież przed chwilą zacząłeś się z nią spotykać...

- Przed chwilą to wy ogarnęliście, że się z kimś spotykam... - aż się zaśmiał.

- To ile to trwa w takim razie?!

- W sumie... Sam nie wiem... - aż się zdziwił - Totalnie nie pamiętam dnia, gdy spytałem o chodzenie... Ale jakieś dwa lata będą...

- I już chcesz się oświadczać? Ciebie pojebało czy co?

- A ty z Minho nie lepszy...

- No właśnie... - spojrzał w dół. - Wiesz, Chan... On mi się chyba serio podoba...

- Przecież wiem.

- Ale tak podoba, że... Wiesz...

- Tak, wiem - westchnął.

- O Boże, ja się zakochałem... - otworzył szerzej oczy.

- Jesteś ostatnią osobą, która się o tym dowiaduje. Gratulacje.

- Przestań! - szturchnął go w ramię. - I co ja mam teraz zrobić?

- Narazie to jak dojedziemy do mnie, to pójdziesz spać, a rano zjesz śniadanie i do szkoły.

- Co mnie obchodzi szkoła, kiedy ja tu mam takie problemy...

- Obok twojej szkoły jest uczelnia, na której codziennie jest twój Romeo i codziennie z nim rozmawiam... - zaśmiał się.

- Nie mów mu nic o tym!

- Nie mieszam się w wasze sprawy... Chyba, że któryś z tych debili zacznie mówić wiesz co...

- O twojej przyszłej żonie? - uśmiechnął się.

- Jisung!

- Dobra, dobra... - pokiwał głową - Gęba na kłódkę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro