Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

V

Pewnego dnia odnajdziesz
mnie
Ciemne oczy twoje 
znajdą moje oliwkowe 
Gdzieś w tłumie
znajdziesz je 
i już wiesz, że
to mnie chcesz 
Słabe serce twoje,
bo tak uległe i pośpieszne 
do duszy mojej
Utoniesz we mnie tak
szybko
jak tylko znajdziesz
serce moje,
które bije w ten sam rytm
co te twoje 

- Minho by się spodobało... - przyznał Han patrząc w pamiętnik przyjaciółki.

- To nie o Minho... - warknęła wyrywając chłopakowi notatnik - To ogólnie o kimkolwiek...

- Już go nie lubisz..? - zaśmiał się.

- Nie udawaj, Jisung... Ja to widziałam...

- Co... - w jednej sekundzie zalała go fala skrępowania. - Co widziałaś..?

- Całowałeś się z Minho... Poza tym ciągle trzymałeś się blisko niego...

- Ach... - nerwowo przejechał ręką po karku - Jesteś zła..?

- Nie... - westchnęła. - Nigdy bym nie była z nim, chciałam go tylko obserwować...

- Na imprezie nie miałaś za bardzo możliwości... - uśmiechnął się wymownie.

- Nawet mi nie przypominaj... - westchnęła ciężko.

- Jest całkiem uroczy, co? - uśmiechnął się.

- Czy ja wiem... Może trochę...

W rzeczywistości dwójka miała na myśli dwóch innych chłopaków, bo Han myślał o przyjacielu Minho, a Oliah o rudowłosym młodzieńcu, co uwodził ją przez cały wieczór od kiedy tylko się spotkali oczami...

- Dlaczego w ogóle się nie chwaliłeś, Jisung?

- Co miałem ci powiedzieć... - westchnął - Twój krasz mnie pocałował, a mi się podobało, dlatego mu pozwoliłem i sam to kotynuowałem?

- Więc podobało ci się...

- Serio... - spojrzał na nią z politowaniem, po czym zawołał z ekscytacją - To było boskie!

- Aż tak...? - uśmiechnęła się niewinnie.

- Nie wiem, ale czułem z nim połączenie... Jego usta tak idealnie mnie wyczuwały, a moje jego...

- I co teraz, Jisung?

- Nie wiem... Ja nawet nie mam jego numeru nadal... Przez cały weekend nie napisał do mnie nigdzie ani nic...

- A ty do niego?

- Nie miałem śmiałości...

- Jisuuung! - szturchnęła go i zawołała marudząco.

- No cooo? - zmarszczył brwi z wyrzutem.

- Jak możesz całować się z chłopakiem, a potem udawać, że to nie miało miejsca?

- Nie udaję, że nie miało miejsca... - odgryzał się, gdy dziewczyna wreszcie go puściła. - Po prostu nie wiem co miałbym mu powiedzieć...

- Może zapytać co to miało być?

- Ale ja wiem... - nagle spojrzał gdzieś w dół z głupim uśmiechem.

- Ta?

- To było jego życzenie...

- Życzenie?

- No wiesz... Jak zdmuchiwał świeczki, jego życzeniem było pocałowanie mnie...

- Ooo... - zawołała z rozczuleniem - To mega słodkie, Jisung...

- No wiem... - poczuł jak nad jego uśmiechem pojawiają się lekkie wypieki.

- Więc on też ci się podoba...

- Troszeczkę...

- Troszeczkę? - posłała mu wymowny uśmiech - Może troszeczkę bardziej?

- Ten pocałunek sprawił, że poczułem się z nim trochę inaczej... Nagle przestał być po prostu twoim kraszem...

- A stał się...

- Stał się uroczym chłopakiem... Któremu też może się podobam...

- I jak się z tym czujesz?

- Szczerze... - westchnął głęboko, po czym przyznał już bez uśmiechu. Złapał się za brzuch, który zaczął lekko masować - Chyba coś czuję...

- Mmm, to motylki, Jisung... - szepnęła prowokująco.

- Przestań... - warknął. - To nie takie łatwe...

- Ty się łatwo zakochujesz, Jisung... A jak on cię pocałował to już w ogóle pewnie odleciałeś...

- Nie odleciałem...

Oliah tylko pokiwała głową z politowaniem, bo w rzeczywistości znała prawdę. Hana pewnie wzięło już parę godzin po tym jak Minho go dotknął... Zresztą ona sama lekko się zauroczyła szatynem, dlatego wiedziała jak ciężko było mu się oprzeć, a Jisungowi na pewno się nie udało... Przecież Lee był tak wyjątkowy w swojej delikatności, a jednocześnie w pewnej postawie pełnej troski. To był niemal ideał, a jak się uśmiechał to w sercu robiło się cieplej...

A jeśli dodatkowo Han nie chciał za bardzo mówić o chłopaku, prawda była bardziej niż widoczna. Jednak brunetka postanowiła już nie dręczyć przyjaciela, przynajmniej na ten moment.

Później na długiej przerwie dwójka postanowiła wyjść na chwilę do sklepu, ale w drodze do drzwi wyjściowych spotkali jakże uroczego bruneta, który widząc dwójkę od razu uśmiechnął się na ten swój sposób i podszedł. Han sam ułożył usta w głupi uśmieszek wiedząc, że za chwilę jego przyjaciółka zacznie bezwstydnie odrzucać starszego licealistę któremu się podoba i to bez żadnego cienia wątpliwości.

- Hejka... - zaczął wyższy brunet kiwając w stronę Hana, a później skupił wzrok na dziewczynie - Co tam?

- Jezu, znowu ty... - westchnęła.

- Znowu ja - zaśmiał się. - Jak brzuch?

- Czemu cię to interesuje? - zmarszczyła brwi zdziwiona.

- Bo tak - sam westchnął - Nie utrudniaj, po prostu chcę wiedzieć. Mogę?

- Nie? - zachowała oschły, nieufający ton - Ja nawet nie pamiętam jak się nazywasz...

- Christopher albo Chan, ale dla ciebie mogę być Channie... - lekko zwilżył wargi szybkim ruchem języka, a przy tym uśmiechał się przy prezentacji siebie. - Zapamiętaj to imię...

- Bo? - westchnęła ze znużeniem.

- Nie będziesz wiedziała za kogo wychodzisz...

Han ledwo powstrzymywał śmiech, ale widząc jak Chan niewinnie to robi, jak napchane śmiechem ma policzki nie wytrzymał pierwszy i wybuchnął, a wtedy sprowokował do tego starszego. Dwójka zaczęła się śmiać razem, gdy Oliah tylko irytowała się bardziej i posyłała im gniewne spojrzenia. Chris na ten widok niemal natychmiast spoważniał, jakby pod naciskiem dziewczyny... Jeszcze się wyprostował, odkaszlnął i czekał na dalszą odpowiedź z ust brunetki. Han jednak nie dał się tak łatwo wziąć na urok bladoskórej, a uległa postawa starszego śmieszyła go jeszcze bardziej. Do tego stopnia, że przyjaciółka musiała go szturchnąć, a Han zareagował na to tak zabawnie, że Chan musiał stłumić w sobie ogromny śmiech, który przełknął z trudem, bo mimo wszystko nie chciał jeszcze bardziej prowokować Victorii. Nie w ten sposób.

- Jestem już zajęta... - odpowiedziała obojętnie.

- To głupi argument... - uśmiechnął się niewinnie starszy. - Gdybyś nawet była... Dzisiaj jesteś zajęta, jutro będziesz wolna... Ale to że tańczyłaś z Jeonginem to nic nie znaczy... To nie jego lubisz...

- Skąd wiesz? - prychnęła.

- Przez cały wieczór miałem cię na oku, wiesz? - kontynuował przewracając oczami - No może nie cały, i może nie widziałem cię aż tak dobrze... Ale gdy tylko widziałem twoją sylwetkę cały czas patrzyłem dopóki znowu nie traciłem cię z pola widzenia... I było mi trochę źle z tym, że to jego wybrałaś...

- Nie pytałeś...

- Wiedziałem w jakim stanie jesteś. Nie chciałem cię męczyć...

- Myślisz, że jesteś od niego lepszy?

- Oczywiście, że tak - zadeklarował z powagą, niemal dumnie. - Ale nie o to chodzi... Jeongin jest słodki, ale to jeszcze dzieciuch... Nie da ci tego czego oczekujesz, on się tylko bawi...

- Może ja też chcę się tylko bawić? - wciąż niemal zabijała go swoim cynicznym spojrzeniem.

- Jasne... - zaśmiał się kręcąc głową pobłażliwie - Nie ma opcji... Jesteś zbyt romantyczna na to... Takie rzeczy tylko po ślubie... - w głowie dopowiedział sobie, że z nim.

- Jakim ślubie? - od razu zrozumiała sugestię.

- Daj spokój... Przestań udawać, że nie jestem miłością twojego życia...

- Nie jesteś? - prychnęła znów i spojrzała na niego oceniająco.

- Jestem.

- Skąd wiesz?

- Czuję to, o tu - położył dłoń na swoim mostku - Głęboko w serduszku.

Oliah patrzyła na chłopaka tak długo jak nie zdała sobie sprawy, że zawiesiła się, bo w tak wielkim szoku była. Bezczelnie i bezwstydnie odwzajemniała ciemne spojrzenie starszego, który jeszcze w dodatku posyłał jej ten swój niewinny, kryjący w sobie pewną prowokację, uśmiech. Nagle ocknęła się i odruchowo spuściła wzrok udając, że ta sytuacja wcale nie miała miejsca. Ale Chan był świadomy całego przebiegu, co tylko pobudzało jego serce, a przy tym jego chęci i pragnienie, aby zdobyć brunetkę. Z dokładnością obserwował jak policzki dziewczyny różowieją z każdą następną sekundą ich kontaktu wzrokowego, a nawet rozmowy, czego sama ona na pewno nie była świadoma... Ona udawała trudną i cyniczną, ale Bang wiedział, że wewnętrznie doprowadza ją do szaleństwa, a na pewno dezorientacji emocjonalnej...

Nagle do chłopaka podszedł sam Minho, ale nim zdążył coś powiedzieć, dostrzegł rozbawione spojrzenie Jisunga, którego pewność momentalnie spadła wraz z pojawieniem się szatyna. Han sam spojrzał w bok po uprzednim chwilowym kontakcie wzrokowym. Lee na to poczuł jak serce mu mięknie na ten widok aż ledwo powstrzymał się przed tym, aby z wrażenia przygryźć wargę... Miał ochotę po prostu podejść jeszcze bliżej i przytulić bruneta chcąc z nim porozmawiać o tym co stało się w piątek wieczorem... W końcu zostawił go bez jasnej odpowiedzi. Jedyne co mu dał to wątpliwości i być może jakąś nadzieję, która na dłuższą metę jest męcząca. Gdy w końcu doszedł do siebie, szturchnął w ramię minimalnie niższego bruneta i zawołał karcąco:

- Znowu dręczysz pierwszaków?

- Nie pierwszaków, tylko moją przyszłą żonę... - tłumaczył chłopak z pełną powagą, wręcz nieco obrażonym tonem.

- Chyba śnisz! - wrzasnęła.

- Gdyby to był tylko sen, byłoby mi bardzo przykro... - kąciki ust automatycznie szły mu w górę w złośliwy sposób. Chciał widzieć jak dziewczyna wpada w szał.

Oliah tylko posłała mu gniewne spojrzenie, ale Chana to bardzo bawiło i odpowiadał uśmiechem, gdy Minho już ciągnął go w inną stronę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro