Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Chodzący powód ekspozycji

-I dlatego midgardczycy są bezużyteczni- stwierdził Loki, obracając się w stronę stojącego detektywa. Już otwierał usta, by cokolwiek powiedzieć, lecz potem jego głowa wraz z resztą ciała upadła na konsolę sterowania. 

John odwrócił się i zobaczył Doktora, trzymającego jakichś długi podłużny przedmiot. 

-A jednak jeszcze działa- powiedział uśmiechnięty kosmita, po czym dokładnie przyjrzał się swojej broni i uśmiech zszedł mu z twarzy- Oberwał dawką na dinozaury- podniósł wzrok na nieprzytomnego Kłamcę- Przynajmniej będzie spokój przez nieokreślony czas. 

-Co to jest?- doktor medycyny wskazał na przedmiot trzymany w dłoniach.

-Pistolet usypiający- odparł Władca Czasu, po czym się schylił do, już otwartej, walizki. Włożył do środka usypiacz i zaczął wyciągać z niej inne rzeczy. Każda kolejna jeszcze bardziej dziwniejsza od poprzedniej- Teraz możemy go zbadać. 

-Jak się obudzi to was wszystkich pozabija- stwierdził Sherlock.

-Dlatego mam tu coś, co może nas przed tym ochronić- Doktor wyciągnął z walizki małe pudełeczko. Podszedł z nim do konsoli i położył je na niej. Holmes i Watson podeszli do mężczyzny, zaglądając mu przez ramiona. Zobaczyli, że w środku pudełeczka znajdowała się metalowa bransoleta, a tuż koło niej leżało coś przypominające pilot. 

-Doktorze Watson, mógłby mi pan w z tym pomóc?- zapytał Doktor.

-Jasne tylko, co to jest? 

-To jest bransoleta, która rozwiąże nam problem Lokiego. Musi pan jedynie mu ją zamknąć na nadgarstku, a ja się już resztą zajmę- Władca Czasu wyciągnął ją z pudełka- Tylko daj mi jeszcze chwilkę- wyciągnął z kieszeni marynarki śrubokręt soniczny i przeleciał nim tuż nad metalową powierzchnią bransolety, a ona się otworzyła. Dopiero wtedy podał ją Johnowi- Trzeba mu ją założyć na nadgarstek, a ja się już zajmę resztą. 

Watson wziął ją i z wielką ostrożnością podszedł do nieprzytomnego Laufeysona. Wyciągnął jego lewą rękę na stół i powoli podwinął mu rękaw. Doktor nie powiedział, kiedy ten może się obudzić, więc wolał zachować szczególną ostrożność. Kiedy wnętrze bransolety dotknęło tylko bladej skóry innowymiarowca, ta od razu się zatrzasnęła. 

-Doskonale!- zawołał w do niego Doktor. John obrócił się i zobaczył, że Władca Czasu teraz zajmuję się pilotem. Kilka razy skanował go swoim śrubokrętem.

John go wyminął i podszedł do Sherlocka, opartego o barierkę.

-Mówiłeś wcześniej, że czegoś nie wiesz- przypomniał mu przyjaciel- Czego nie wiesz?

-Nie wiem, co jest brakującym elementem- odparł Holmes- Coś tu wszędzie było, jednak nie wiem, co. Nie ma żadnych śladów. 

-Zawsze są ślady- stwierdził John- Sam przecież tak zawsze mówisz.

-Nie tym razem- stwierdził detektyw- Ja niczego nie przegapiam. 

John już przygotowywał przemowę w głowie, o tym, że przyjaciel powinien przyjrzeć się temu wszystkiemu jeszcze raz. Przecież nawet takim wariatom jak on zdarza się coś pominąć, myśląc, ze to nie ważne. Sama ta sprawa, z którą się teraz spotkali, też nie należy tak naprawdę do zakresu ich umiejętności. Ona jest ponad nimi. Inne wymiary i pochodzący z nich goście. 

-Zwracam na siebie uwagę!- zawołał Doktor. John i Sherlock spojrzeli w jego stronę- I tak dobrze. Przeskanowałem go- wskazał palcem na ciągle nieprzytomnego Lokiego- I teraz mam o nim wszystkie potrzebne nam dane. Do tego teraz mogę odpowiednio zaprogramować bransoletę.

-Skąd ty właściwie ją wytrzasnąłeś?- zapytał go John. 

Doktor spojrzał nerwowym wzrokiem na pilota. 

-Ja ją dostałem od znajomej- odparł wreszcie- To taki prototyp do...

-Pilnowania więźniów?- dokończył za niego Sherlock. 

-A to skąd wiesz?- zapytał z automatu Watson. 

-Na pilocie i bransolecie jest numer więźnia i wewnątrz opakowania jest oznaczone, że to prototyp, który miał powstrzymać tego więźnia przed ucieczką. Ściągnąłeś to z niej, kiedy ją wyciągałeś z niej, kiedy ją wyciągałeś z celi. 

-Tak- przyznał się Władca Czasu- I właściwie jest ona niezawodna, z małym wyjątkiem, którym jestem ja. Dlatego nie trzeba się martwić. 

-Więc co to robi?- zapytał John. Czasami miał wrażenie, że istniał tylko po to, by ludzie tłumaczyli mu różne rzeczy. Był chodzącym powodem ekspozycji. 

-Otóż właśnie- Doktor uśmiechnął się do niego, jakby właśnie usłyszał coś, czego pragnął- Wystarczy wybrać odpowiedni algorytm i jeżeli noszący bransoletę zrobi coś, to ta bransoleta mu to uniemożliwia. Ja wybrałem akurat, aby ten tu nie zabijał, bo inaczej oberwie taką dawką czystego prądy, że straci przy...- podniósł do góry pilota- Dobra prąd odpada. Ktoś musiał go nieźle razić w przeszłości. Jakieś pomysły?

-A można, by tak zmusić jego system nerwowy, by wykonywał jedynie podstawowe czynności? Takie jak oddychanie?- zaproponował doktor. 

-To jest myśl- stwierdził Doktor i zaczął coś wystukiwać na pilocie. Potem jeszcze przeskanował pilot śrubokrętem- I już załatwione.

-Co teraz robimy?- Watson rozejrzał się naokoło- Dalej szukamy reduktora? Sherlock gdzie ty idziesz? 

-Do reduktora- odparł mężczyzna, znikając za jednymi z drzwi. 

John spojrzał w stronę Doktora.

-Wiesz, ja powinienem go przypilnować. Chcesz iść z nami?

-Nie, mam jeszcze dużo do zrobienia i sprawdzenia- odparł Władca Czasu. Teraz siedział na podłodze i dokładnie oglądał po kolei wszystko, co wyciągnął z wielkiej walizki- Jeżeli się zgubicie to dajcie mi tylko znać. 

-Jasna sprawa- odpowiedział Watson, po czym obrócił się na pięcie i pobiegł za Sherlockiem- Ej poczekaj chwilę!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro