Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

...60...

...🗨️♥️💬...

     -Odbywanie kar zaczniecie od jutra. Mam nadzieję, że nie będę musiał widzieć w najbliższym czasie żadnego z was w moim gabinecie, zrozumiano? - Dobrze się trzymający mężczyzna w średnim wieku zakończył swój wywód, cały czas bawiąc się metalową zapalniczką.

     -Tak... - Czwórka nastolatków wymruczała przez zaciśnięte zęby.

     -Nie słyszę, moglibyście wyraźniej?

     -Tak, panie dyrektorze.

     Czasem tak bardzo miał dość swojej pracy. Większość tych dzieciaków nie posiadała czegoś takiego jak instynkt samozachowawczy, co tak mocno utrudniało mu życie. Przecież był tu dla nich, by mogli w spokoju przyjmować wiedzę. Ehhhhhhhh... Nie miał dzisiaj na nich siły.

     -Lee, Leechaiyapornkul, Bhuwakul, możecie już iść.- Dyrektor wstał z fotela, odwrócił się do nich plecami i spojrzał w kierunku okna, przygotowując się na kolejną, tym razem dużo trudniejszą rozmowę.

     -A Taehyung? - Drobny chłopak o włosach rozjaśnionych do nawet ładnej platyny zapytał z wyczuwalnym zmartwieniem.

     -Z nim muszę jeszcze o czymś porozmawiać, ale nie musisz się martwić Bhuwakul, nic mu nie będzie.

     Gdy trójka uczniów wyszła, zostawiając Taehyunga z Minem, chłopak przeklął w myślach siarczyście, dobrze wiedząc, na co się zbiera.

     -Dobrze pamiętasz, co mówiłem ci ostatnio, gdy tu byłeś. - Starszy pokręcił sfrustrowany głową, wyciągając z kieszeni marynarki już w połowie zużytą paczkę papierosów. - Jeszcze jeden wybryk i koniec z teatrem i udziałem w jakikolwiek dodatkowych zajęciach szkolnych.

     Kim widząc to, przewrócił tylko oczami i rozsiadł się wygodnie na swoim krześle. Obydwoje szybko zrzucili z siebie tę irytującą i sztywną maskę profesjonalizmu, jaką wypadało utrzymywać przy innych.

     -Teraz to nie była moja wina. - Taehyung brzmiał, jakby tłumaczył się babci, czemu nie chce iść z nią do kościoła. - Chciałem ich powstrzymać.

     -Więc dołączyłeś do bójki? Świetny pomysł, świetny.- Sarkazm dało się wyczuć na kilometr.

     -To wszystko tylko tak wygląda.

     -Nie udawaj niewiniątka Kim, znam cię za dobrze, żebyś to robił, poza tym, to pomyśl o sobie. - Min zaciągnął się bibułką po brzegi wypełnioną tytoniem. Zwykle nie palił przy uczniach, jednak nastolatek już od dobrze ponad roku należał do innej kategorii. - Jesteś na początku trzeciej klasy. Zaraz studia. Z tego, co pamiętam, chciałeś trafić do szkoły filmowej, prawda?

     -Tak... - Chłopak zgodził się niechętnie, lekko zdziwiony, że mężczyzna dalej to pamiętał. Przecież dowiedział się o tym jeszcze zanim zdążył go znienawidzić.

     -Jeśli chcesz, żeby cię przyjęli gdziekolwiek, to nie możesz się tak zachowywać. Co z tego, że będziesz miał dobre wyniki w nauce, jeśli twoje zachowanie będzie poniżej dopuszczalnej normy? Czemu nie możesz po prostu się nie wtrącać i żyć własnym życiem z daleka od problemów?

     To był największy problem związany z Taehyungiem. Nie umiał odpuścić. Nie umiał się nie angażować. Nie umiał nie reagować, gdy widział gdzieś jakiś problem. Umiał za to bawić się w bohatera. Chociaż dla Min Banggiego mógłby równie dobrze być jednym z największych antagonistów tej historii.

     -Dobrze wiesz, że tak nie potrafię.

     -Oczywiście, że wiem. - Starszy spojrzał na niego z arktycznym chłodem w oczach, gdy usłyszał, jak ten po raz kolejny w ciągu ostatnich miesięcy mówił do niego na ty. - W końcu to ty sprawiłeś, że straciłem syna, a on jakąkolwiek szansę na stabilną przyszłość.

     -Gdybyś pozwolił mu podążać za marzeniami i wspierał w jego decyzjach, to wszystko wyglądałoby inaczej. - Nastolatek szybko odparował atak.

     I tak kończyła się każda z ich rozmów. Wszystko niczym bumerang wracało do Yoongiego, chłopaka, który znaczył dla tej dwójki tak dużo. Syna, w którym Taehyung zakochał się w pierwszej klasie i zabrał ojcu, uwalniając ze złotej klatki. Nawet teraz, długie miesiące po tym, jak ich magiczne związek się zakończył, a młody Min zdążył wyjechać na studia do innego miasta i znaleźć tam nową miłość, mężczyzna nie był mu w stanie tego przeboleć. Bo wszystko było tak idealne, zanim ten dzieciak przekroczył próg tej szkoły. Jego pierworodny był świetnie zapowiadającym się sportowcem, o którego biły się wszystkie uczelnie. Dzięki Kimowi, który pokazał mu zakrzywiony świat złudnych marzeń i kolorowych bajek nastolatek zostawił wszystko dla muzyki. Dosłownie wszystko. Nawet rodzinę. A Min chciał, tylko żeby jego małemu koszykarzowi udało się w życiu. Dał mu tak wielką szansę, by wykorzystał swoje możliwości. Niestety, ale ktoś musiał to zniszczyć.

     -Bo ty niby to robiłeś? I na co ci to niby było?

     -Chciałem, żeby był szczęśliwy.

     Bo Yoongi przy ojcu nigdy tak naprawdę nie był szczęśliwy.

     -Ja też zawsze tego chciałem i co? Teraz mamy to, czego chcieliśmy. Jest szczęśliwy. - Min oddalił od twarzy papierosa, czując, jak jego gorąco pali go w usta. - W innym mieście. - Zgasił resztkę tytoniu, która była tylko cienką warstwą, dzielącą powietrze od drugiej strony filtra, dociskając mały nałóg do dna szklanej popielniczki. - I dobrze wiesz, że to żaden z nas nie dał mu tego szczęścia. Ani ja, jako jego ojciec, ani ty, chłopak, który podobno kochał go tak mocno.

     -Wypuściłem go z klatki, w której go trzymałeś. - Taehyung jednocześnie nie zaprzeczał, jak i nie potwierdzał stwierdzenia dyrektora.

     -Niczego mu nigdy nie zabraniałem.

     -Tylko sprawiłeś, że żył w wykreowanym przez ciebie świece.

     -Nie rób ze mnie wyrodnego ojca.

     -A nim nie jesteś? - Kim zaśmiał się, patrząc na mężczyznę ze swego rodzaju żalem i współczuciem. - Kiedy ostatnio on do ciebie zadzwonił, napisał, czy przyjechał do domu? Wiesz, że odkąd wyjechał na studia, to ani razu nie zagrał w koszykówkę?

     -Wyjdź stąd. - Starszy zamknął na chwilę oczy i wziął głęboki oddech. - Rozmowa skończona. Ciesz się, że na razie masz tylko tę karę i zakaz uczęszczania na kółka. Zrób coś jeszcze, cokolwiek, a sprawię, że nikt nawet nie pomyśli, żebyś cię przyjąć na studia, zrozumiano? - Z każdym kolejnym słowem, Min coraz bardziej przybliżał się do dalej siedzącego Taehyunga. Na samym końcu machnął na niego ręka, karząc się mu się pospieszyć.

     -Wyżywanie się na mnie, nie sprawi, że poczujesz się lepiej i zapomnisz o Yoongim.

     -Nie wymawiaj przy mnie imienia mojego syna.

     -Dalej nim jest?

     Kim Taehyung w niektórych momentach chyba naprawdę nie wiedział, kiedy przestać. Na szczęście świat kochał go na tyle, że czasem inni kończyli wtedy za niego. Tym razem tak się właśnie stało. Uratował go Jimin, a właściwie to dźwięk pukania w ciężkie, drewniane drzwi. Po chwili można było zobaczyć pyzatą twarz nastolatka, wychylającą się zza brązowej tafli.

     -Oh, przepraszam, czy przeszkadzam? - Chłopak zapytał nieśmiało, przesuwając wzrokiem po dwójce ludzi znajdujących się w pomieszczeniu.

     -Nie, spokojnie Jimin.- Dyrektor ich placówki wrócił na swoje miejsce za biurkiem i uśmiechnął się do ucznia uprzejmie. - Taehyung właśnie wychodzi.

     Jego postawa, tak samo, jak ta Kima zmieniła się diametralnie. Zniknęła większość ich wrogości, a zastąpiła ją uprzejmość, której sztuczność ciężko było zauważyć na pierwszy rzut oka.

     -Tak. - Trzecioklasista zgodził się, zadowolony z zaistniałego wypadku i powoli zaczął przesuwać się w kierunku wyjścia. - Do widzenia panie dyrektorze.

     -Co cię sprowadza Jiminie?

     -Biuro podróży, z którym ustalało się wyjazd kół...

     Początek nowej rozmowy, zupełnie różnej od tej, jaką przed chwilą zakończył, jest ostatnim, co słyszy. Zamykające się za nim drzwi tłumią wszystkie stare dźwięki.

     -Wyglądasz jak gówno.

     Kim zaśmiał się sztucznie, słysząc to szczere stwierdzenie.

     Na korytarzu czekał na niego Bogum.

     -Dalej lepiej niż ty w weekend. - Nastolatek szybko odparował.

     -Cóż za humorek. - Park wstał z niewygodnego krzesełka, na którym siedział od dobrych dwudziestu minut. - Znów pokłóciłeś się z dyrektorem.

     Nikt nie był pewien, czy tak właściwie było to pytanie, czy stwierdzenie. Po prostu było i obydwoje wiedzieli, że to prawda.

     -Dwa tygodnie prac na rzecz szkoły plus nie zagram w letnim przedstawieniu. W ogóle nie będę mógł zrobić nic związanego z żadnym kołem. Nie wiem na jak długo... - Na końcu skrzywił się, jakby po raz kolejny dostał od Seunghyuna, przez co nos zapiekł go niemiłosiernie, dzięki nagłemu ruchowi. Naprawdę mocno bolała go ta kara, ale duma nie pozwalała mu wcześniej okazywać tego w żaden głębszy sposób.

     -Żartujesz, prawda? - Bogum stracił resztki dobrego humoru.

     -A wyglądam?

     -O cholera... No to nieźle stary. Dobrze, że to jednak nie ty dostałeś głównej roli. Pani Im by cię zabiła, jeśli nie udałoby się jej dogadać z Minem.

     Ta kobieta potrafiła być czasem wyjątkowo uparta.

     -Myślisz, że teraz coś poradzi? - Kim starał się nie dawać sobie za dużo nadziei.

     Chociaż... W sumie to zawsze można było spróbować.

     -To zależy, przez co się pokłóciliście.

     Dwójka przyjaciół powoli zaczynała iść w stronę głównego korytarza, by jak najszybciej wyjść z budynku. Mieli dość ostatnich kilku dni.

     -No wiesz...- Taehyung idąc, patrzył na swoje buty. - Szkoła, moje zachowanie, Yoongi...- Imię swojego byłego powiedział niemal szeptem, przez co na samym początku Bogum pomyślał, że się przesłyszał.

     Kim rzadko kiedy sam z siebie poruszał temat o dwa lata starszego byłego ucznia tego liceum.

     -Liczyłem, że odkąd zerwaliście, to jakoś wam przejdzie.

     -Stwierdził, że zniszczyłem przyszłość jego syna. - Te słowa brzmiały martwo w jego ustach. - Jesteś wolny po południu? - Szybko zmienił temat, nie próbując bawić się w dyskrecję. - Mam ochotę się napić.

     Alkohol nie pomagał, ale rozluźniał, a właściwie tego teraz potrzebował. Rozluźnienia.

     -Bardzo mądrze, nie powiem.- Park spojrzał na chłopaka znad uniesionych brwi. - Już widzę minę twoich rodziców, gdy wracasz do domu pijany, po tym, jak musieli wysłuchiwać o tym, co znowu odwaliłeś.

     -Zrozumieją. Nigdy nie przepadali za Minem.

     Szczególnie, od kiedy po raz pierwszy pozwolili Yoongiemu spać u Taehyunga, bo starszy znów pokłócił się z ojcem, przez co po raz kolejny został prawie wyrzucony z domu. Kim pamiętał, jakby działo się to wczoraj. Jeszcze chwilę temu żegnał się z chłopakiem, by następnie znowu zastać go w progu, starającego się nie wypuścić z oczu łez, które później, wielkości dojrzałego grochu, spływały ciurkiem po jego policzkach, gdy ten niewyraźnie powtarzał słowa, jakimi tym razem uraczył go ojciec.

     -Możemy gdzieś wyjść. Ale bez alkoholu. - Park wyrwał go z przeszłości.

     -Bogum...

     -Jutro szkoła.- Nastolatek powiedział stanowczo. - Skoro aktualnie Jin ci nie matkuje, to ja muszę przejąć jego rolę. - Starał się zażartować, ale dotarło do niego od razu po wypowiedzeniu tych słów, że nie da rady się nawet zaśmiać. Chyba jednak nie był jeszcze gotowy na tego typu żarty. Nawet własne.

...🗨️♥️💬...

Czas w końcu zacząć głębiej poznawać przeszłość Taehyunga

Co wy na to?

Koronowirus pojawił się w Krakowie więc stwierdziłam że ruszę się do pisania

Tak na wszelki wypadek

Możliwe że kolejne rozdziały też będą częściej niż raz na tydzień

💜💜💜Miłego dnia nocy czegokolwiek zechcecie💜💜💜

...🗨️♥️💬...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro