Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Miniaturka 9. Urodziny



Hermiona Granger właśnie wczoraj ukończyła ostatni rok w Szkole Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. Wróciła do domu zadowolona, gdyż wybitnie zdała wszystkie magiczne egzaminy. Rok szkolny w ostatniej klasie skończył się z końcem maja, a nie czerwca co było trochę przygnębiające. Z jednej strony smuciła się tym, że nie będzie mogła wrócić w majestatyczne mury Hogwartu, nie będzie przesiadywała godzinami w bibliotece i się uczyła. Nadeszła dorosłość, nowe życie. Pozostał jej tylko wybór zawodu, który chce kontynuować. Harry i Ron wybierali się na aurorów, ale nie był to jej wymarzony zawód. Nie chciała rozstawać się z chłopakami, ale czas najwyższy. Nie może do końca życia za nimi ganiać! Co prawda Rona się tak prędko nie pozbędzie, gdyż wczoraj zapytał ją o chodzenie, a ona się zgodziła. Myślała, że go kocha. Gdy już zdobyła jego serca, nie czuła tego uczucia co opisują wszystkie książki, gdy jest się blisko ukochanej osoby. Postanowiła dać jednak szansę rozwijającemu się związkowi.

Dzisiejszego dnia korzystając z tego, że ma chwilę wolnego, postanowiła wybrać się na miasto. Dawno nie spacerowała po uliczkach ukochanego miejsca w którym się wychowała. Obiecała także mamie, że zrobi jej przy okazji zakupy, więc żwawym krokiem i lekkim uśmiechem przechadzała się po sklepach, z radością podziwiając wszelakie zmiany.

W jednym ze sklepów zatrzymała się na dłużej przeglądając zawartość wieszaków, gdy zauważyła, że z naprzeciwka przygląda jej się jakaś dziewczyna. Spojrzała na nią z zmarszczonymi brwiami, lecz gdy tylko ich spojrzenia się skrzyżowały, od razu otworzyły szeroko usta i pisnęły z radości rzucając się w swoje ramiona.

-Hermiona!

-Violet! Dawno się nie widziałyśmy!

Wyściskały się mocno i spojrzały na siebie uradowane. Hermiona musiała przyznać, że ledwo ją poznała. Z uroczej, trochę pucołowatej blondynki wyrosła na naprawdę piękną kobietę. Były najlepszymi przyjaciółkami w dzieciństwie i bardzo przeżywały, gdy Hermiona musiała wyjechać do Hogwartu. Oczywiście dziewczyna wiedziała tylko, że będzie chodziła do szkoły z internatem.

-Co u ciebie słychać?! Nic się nie odzywałaś! –powiedziała blondynka z wyrzutem.

Brązowooka spojrzała na nią przepraszająco.

-Przepraszam, Violet. Szkoła zabierała cały cenny czas.

-Skończyłaś już tą twoją szkołę?

-Tak, w sumie to wczoraj.

-Ooo, więc teraz zostajesz w Londynie?! –ucieszyła się.

-Prawdopodobnie tak. –odwzajemniła uśmiech. –Chcesz się gdzieś przejść na kawę i pogadać?

Violet ochoczo pokiwała głową i zaciągnęła ją do pobliskiej kawiarenki. Usiadły naprzeciwko siebie i dosłownie wpadły w szał wspomnień, plotek, informacji. Czuły, że po tylu latach mogłyby ze sobą rozmawiać wiecznie. W końcu tyle się wydarzyło. Hermiona, choć musiała sporo okroić ze swojej wersji wydarzeń, to streściła wszystko co się działo w jej życiu. Teraz brzmiała jak normalna nastolatka, bez swojego sekretu. Cieszyło ją to, że mimo iż minęło siedem lat odkąd się ostatnio widziały, to rozmawiało im się tak swobodnie, jakby się nigdy nie rozstały.

-Co robisz w sobotę? –zapytała z entuzjazmem Violet. –Pamiętasz Matthewa Rolles'a? Chodził z nami do podstawówki. Od trzech lat jesteśmy razem.

-Gratuluję. –powiedziała szatynka z uśmiechem. Dobrze pamiętała tamtego chłopca. To on ciągnął ją i Violet za warkoczyki w drugiej klasie. –A o co chodzi z sobotą?

-Och, Matt ma urodziny. Wyprawia je razem ze swoim kolegą. Przystojnym kolegą. –mrugnęła do niej. –Nie chcesz wpaść?

-No nie wiem... Będę się czuła głupio...

-Herm, będą osoby które znasz! Na pewno nie będziesz się nudziła! Zawsze masz jeszcze mnie! Błagam cię, zgódź się!

Była Gryfonka patrzyła na przyjaciółkę nieprzekonana. Nigdy nie czuła się duszą towarzystwa, do tego bała się, że zostanie przyjęta do ich grona dość chłodno. W końcu nie miała z nimi kontaktu od kilku ładnych lat. Widziała jednak proszące spojrzenie blondynki, usłyszała jeszcze kilka błagających formułek, więc westchnęła z lekkim uśmiechem. Wiedziała, że nie ma wyboru. Kiwnęła lekko głową, co Violet przyjęła z piskiem radości.

~~*~~

Wraz z nadejściem soboty Hermiona żałowała, że nie zapytała koleżanki czy może przyjść z osobą towarzyszącą. Totalnie zapomniała o tym, że mogłaby zaprosić Rona. Od razu raźniej by się czuła. Ale cóż, mus to mus. Wcisnęła się w jakąś kieckę, umalowała i uczesała ruszając w umówione miejsce. Po przywitaniu z Violet, oraz ponownym przedstawieniu się z jej chłopakiem i złożeniu mu życzeń, a także wręczeniu prezentu, skierowała się na wolne miejsce obok jakiegoś blondyna. Chłopak od razu zainteresował się nowo przybyłą dziewczyną.

-Jestem Sebastian. –przedstawił się.

-Hermiona. –podała mu dłoń.

-Granger?

Szatynka spojrzała na niego zaskoczona.

-Eee, znamy się?

-Chodziliśmy razem kiedyś do klasy! Pamiętasz Sebusia Niejadka? –roześmiał się delikatnie.

-Tak! To ty?! Ale się zmieniłeś. –zawtórowała mu śmiechem. Poczuła ulgę na myśl, że będzie miała z kim rozmawiać przez całą trwającą zabawę. Może ten wieczór nie miał być taki zły? Rozejrzała się z zaciekawieniem po gościach. Rzeczywiście, większość kojarzyła. Nagle jej wzrok zatrzymał się na dwóch chłopakach, na których widok aż się zachłystnęła. Nie wiedziała czy nagle nie dostała omamów wzrokowych, bo przy końcu stołu siedzieli Blaise Zabini i Theodor Nott. Obaj również na nią spojrzeli w tym samym momencie i wytrzeszczyli oczy. Co do cholery jasnej robili Nott i Zabini na mugolskiej imprezie?!

~~*~~

-Dlaczego mi nie powiedziałeś, stary?! –krzyczał Draco patrząc na swojego kolegę.

-Bo inaczej byś nie przyszedł! Co w tym złego, że wyprawiam twoje urodziny z moimi?

-To, że to MUGOLSKA impreza. Ciebie jeszcze toleruję, ale nie tyle mugoli na MOICH urodzinach, chyba zgłupiałeś!

-Przestań być kretynem, kretynie! –zirytował się Matt. –Zaprosiłem Notta i Zabiniego. Poza tym wypijesz trochę i się rozluźnisz. Zobaczysz jakie ładne mugolskie dziewczyny mamy.

Draco prychnął i roześmiał się wrednie.

-Co cię tak bawi? –zapytał zdezorientowany chłopak.

-Sam siebie nazywasz mugolem?

Matthew Rolles nachmurzył się. Wiedział, że mogą być z nim problemy.

-Nie chcesz iść na tą imprezę, to nie.

-Dobra, już dobra. Pójdę. –warknął. To był chyba najgłupszy pomysł na jaki mógł wpaść.

Gdy usiedli na miejscach, Draco rozglądnął się zaciekawiony po ludziach siedzących za stołem. Rzeczywiście, dziewczyny były całkiem ładne, więc możliwe, że w końcu zaszczyci którąś swoim towarzystwem. Spojrzał też na swoich przyjaciół, którzy wyglądali na dość... zniesmaczonych. Byli w końcu Ślizgonami, którzy znani byli z tego, że nienawidzą mugoli, a teraz znajdowali się na mugolskiej imprezie. Aktualnie wpatrywali się w coś tak zaskoczeni, że aż sam podążył za ich wzrokiem. W tym momencie jego całą uwagę również pochłonął widok dziewczyny, która wydawała mu się bardzo znajoma. Musiał się jednak upewnić, więc szturchnął kolegę siedzącego obok.

-Stary, kim jest tamta laska?

Matt spojrzał na dziewczynę, którą wskazywał Malfoy.

-To Hermiona, koleżanka z dzieciństwa i przyjaciółka Violet.

-Granger? –zapytał z niedowierzaniem blondyn, przyglądając się śmiejącej się dziewczynie. W tym momencie podeszli do niej Theodor z Blaisem, co wywołało u niego jeszcze większy szok.

-Znacie się? –zapytał zaskoczony brunet.

-Tak, ze szkoły. Ale nie wspominaj jej o mnie. Violet też. Ja już jej sam zrobię tę niespodziankę. –uśmiechnął się szatańsko.

Matthew kiwnął głową z radością. Już się bał, że Draco ma zamiar przez całą imprezę siedzieć przy stole i czekając z nadzieją na koniec urodzin...

~~*~~

Hermiona bawiła się całkiem nieźle. Wypiła ze starymi znajomymi parę kolejek wódki, ciągle się śmiała i najadła za wszechczasy. Sebastian był dobrym towarzyszem, ale widać było, że miał słabą głowę. Jego alkoholowy humorek udzielił mu się bardzo szybko, co wywoływało na jej ustach jeszcze większy uśmiech.

-Siemasz, Granger.

Szatynka spojrzała zaskoczona, gdy po jej drugiej stronie zasiedli byli Ślizgoni.

-Cześć. –odpowiedziała podejrzliwie.

-Co tutaj robisz? –zapytał Theodor, a jej brwi podjechały do góry.

-Mogłabym wam zadać to samo pytanie. To mugolska impreza.

-Tak, wiemy, ale...

Nie dane im było dokończyć, bo Sebastian głośno wpadł im w słowo.

-Hermiona, chodź tańczyć!

Rzuciła chłopakom lekko przepraszające spojrzenie i ruszyła za kolegą na parkiet. Trochę była przytłoczona myślami, że dwóch Ślizgonów było na tej imprezie, a do tego, że podeszli do niej i po prostu zagadali, jak gdyby nigdy nic. W szkole nigdy nawet na nią nie spojrzeli, a teraz nagle znali jej nazwisko.

Postanowiła jednak nie zaprzątać sobie nimi myśli. Była na urodzinach i zamierzała się dobrze bawić. Jej myśli całkowicie zmieniły tor, gdy ze śmiechem wpadła w objęcia Sebastiana, który swoją drogą tańczył całkiem nieźle, nawet po pijaku.

~~*~~

Draco Malfoy nie spuszczał wzroku z tańczącej Hermiony. Zaskoczyła go jej obecność. Niby nie powinna, w końcu była urodzona w mugolskiej rodzinie. Lecz mimo wszystko była czarownicą. Jedyną tutaj. Wodził szarymi oczami po jej ciele, płynnych ruchach, wesołym uśmiechu. Można powiedzieć, że był wręcz oczarowany. Wziął swojego drinka i opadł na krzesło obok swoich magicznych przyjaciół.

-Nigdy bym w to nie uwierzył, że będę na twoich urodzinach w tłumie mugoli. –powiedział Zabini z wrednym uśmiechem.

-Tak, ja też. –westchnął Draco. –Przewidziało mi się, czy tutaj siedziała Granger?

-Nie przewidziało. To była ona.

-I tak po prostu z nią gadaliście?

-No wiesz... -zaczął Theo. –Mimo wszystko, to jest czarownicą.

Blondyn skinął głową. Pierwszy raz otwarcie ją opisywali jako czarownicę.

-Wiecie co? Skoro już tutaj jesteśmy, to powinniśmy się zabawić. Skorzystajmy z tej nocy.

Jak na potwierdzenie swoich słów odłożył z hukiem swoją szklankę i ruszył na parkiet, przybierając na usta łobuzerski uśmieszek.

~~*~~

Hermiona bawiła się cudownie. Nie wiedziała ile już tańczyła z Sebastianem, ale nie miała dość. Nie ważne czy był to szybki kawałek, czy powolna ballada. Było cudownie. Akurat właśnie zaczęła się powolna melodia przytulanego tańca, gdy usłyszała za sobą zadowolony głos.

-Odbijany!

W zawrotnym tempie czuła jak ktoś łapie ją w talii i okręca tak, że wpadła w jego ramiona. Pierwsze co zobaczyła to szara koszula i widoczne przez nią umięśnione mięśnie. Szybko też poczuła przyjemny zapach, który wpadł w jej gusta. Z zaciekawieniem podniosła głowę, aby zobaczyć z kim ma teraz przyjemność tańczyć. Jej szczęka wręcz opadła na podłogę, gdy zorientowała się, że tym kimś jest Draco Malfoy.

-Popraw szczękę, kochanie. Ślinka ci cieknie. –powiedział rozbawiony Draco z figlarnym błyskiem w oku.

-Co ty tutaj robisz? –zapytała ostro, szybko doprowadzając się do porządku.

-Tańczę z tobą, Granger.

Hermiona przez chwilę stała i patrzyła na niego zdezorientowana. Co tutaj mógł robić Malfoy? Tak naprawdę to nie powinna być zaskoczona jego widokiem. Przecież jeszcze przed chwilą rozmawiała z jego kumplami.

-Nie uważam, żebym musiała z tobą tańczyć. –powiedziała odsuwając się od niego i odwracając się z zamiarem odejścia. Ślizgon jednak był na to gotowy i złapał ją ponownie w talii, przyciągając ją mocno do siebie. Trzymał ją teraz pewnie w swoim uścisku, a jej twarz znalazła się przed jego twarzą. Serce momentalnie przyspieszyło na tą bliskość. Uśmiechnął się wrednie widząc jej zmieszanie.

-Nie ugryzę cię, Granger. To tylko taniec.

Wiedziała, że to głupota, ale zaczęła z nim tańczyć. Nieufnie, odsuwając się na bezpieczną odległość. Czuła, że przyciąga ją bliżej, ale nie zamierzała mu się poddać. Po chwili nie wytrzymała panującej między nimi ciszy.

-Mogę wiedzieć, Malfoy, co ty i twoi kumple robicie na mugolskiej imprezie?

-Dla twojej wiadomości, Granger, to jesteś właśnie na moich urodzinach.

Hermiona oniemiała. A więc to miał być ten przystojny kolega Matthewa?!

-A więc to ty jesteś tym kolegą Matta. –powiedziała głośno swoje myśli. –Wszystkiego najlepszego. Przykro mi, ale nic dla ciebie nie mam.

-Nie szkodzi. Po prostu tańcz ze mną, Granger. –wyszeptał jej do ucha muskając je ustami. Czuł jak zadrżała, ale nic nie odpowiedziała. Powoli zaczęła się rozluźniać. Tańczyła z nim, pozwalała się delikatnie i sprawnie prowadzić, czuła, że Malfoy robi to wręcz idealnie. Z każdą piosenką pozwalali sobie na więcej. Przez następne godziny nie odstąpili się nawet na chwilę. Hermiona już zapomniała o tym, że tańczyła z Sebastianem. Malfoy już więcej go do niej nie dopuścił, ani nikogo innego. Miała wrażenie, że wręcz jego taniec ją dopełnia. Musiała przyznać iż mimo, że się nie lubili, to w jego ramionach czuła się... inaczej. W tym momencie pociągał ją jak nikt inny. Miała nadzieję, że to tylko skutek uboczny alkoholu.

-Chodźmy się napić. –zaproponowała trochę speszona.

Draco objął ją w pasie i zaprowadził do jej miejsca, siadając obok. Nie zauważył nigdzie żadnego ze swoich przyjaciół, więc podejrzewał, że albo się zmyli, albo po prostu zbajerowali jakieś mugolki. Zrobił szatynce drinka i podał jej z łobuzerskim uśmiechem.

-Na zdrowie, Granger!

Była Gryfonka uśmiechnęła się delikatnie i upiła łyk. Tak, alkohol w jego towarzystwie mógł się jej przydać nawet bardzo. Albo... zaszkodzić.

-A więc... Co planujesz robić po szkole? –zapytał, aby przerwać chwilową ciszę. Pomimo tego, że przed chwilą tańcowali w najlepsze, to teraz czuł się trochę skrępowany jej obecnością. Z wzajemnością.

-Jeszcze nic. Nie znalazłam jeszcze wymarzonego zawodu, choć ciągle szukam.

-Dziwne. Myślałem, że wszystko już masz obmyślone. –powiedział zaskoczony. Kto jak to, ale przecież Granger była przykładem sumienności i zdecydowania.

-Niestety, nie mam planów. A co z tobą?

-Złożyłem dokumenty do banku. Tam gdzie pieniądze, tam i ja. –ponownie się uśmiechnął, co Hermiona odwzajemniła. –Spotykasz się z kimś, Granger? –zapytał niby od niechcenia.

-Tak. Spotykam się z Ronem.

Draco zachłysnął się.

-Spotykasz się z Weasleyem?!

-Tak. Czy to coś złego? –zapytała lekko oburzona jego reakcją. To prawda, nigdy się nie lubili, ale co było w tym dziwnego, że się zeszli?

-Myślałem, że stać cię na coś lepszego. –stwierdził i wzruszył ramionami. Musiał przyznać, że ta informacja go niemile zaskoczyła.

Szatynka spojrzała na niego ze złością.

-Co znaczy „coś lepszego"?! Ron jest cudownym człowiekiem!

-Dobra, zmieńmy temat. Nie chcę mi się gadać o tym rudym szczurze.

Hermiona fuknęła obrażona. Chciała wstać, ale Draco jej to uniemożliwił.

-Nie uważasz, że powinniśmy zakończyć nasz spór? Szkoła już się skończyła, jesteśmy dorośli.

-Ty tak poważnie, Malfoy? –spojrzała na niego ze złością i zaskoczeniem. Nie spodziewałaby się nigdy takich słów z jego strony. –Co cię do tego skłoniło?

-Jak najbardziej poważnie. Ludzie się zmieniają, Granger.

-Tak, ale nie powiedziałabym tego o tobie.

-Byś się zdziwiła. –uśmiechnął się szarmancko, wyciągając w jej kierunku rękę.

-Chodź. Bez nas na parkiecie jakoś pusto.

Nie wiedziała czy z podaniem mu swojej dłoni coś się w ich życiu zmienia, ale po raz kolejny ruszyła ze swoim wrogiem na parkiet. Niezaprzeczalnie przystojnym wrogiem. Zepsutym i zimnym, niesamowicie pociągającym. Tym razem miała wrażenie, że ich taniec stał się bardziej gorący i namiętny. Stykali się ciałami, praktycznie ich usta się dotykały. Hermiona nie miała pojęcia czy to wina alkoholu, który już bardzo mocno szumiał jej w głowie, czy po prostu sama jego obecność ją upaja. Każdy najmniejszy dotyk, muśnięcie jego rąk, zwalało ją prawie z nóg. Czuła się niesamowicie.

-Powiedz mi coś, Granger. –wyrzucił w końcu z siebie ze złością Malfoy. –Dlaczego poleciałaś na Weasleya?

-A ty znowu zaczynasz, Malfoy? –westchnęła. –Już ci mówiłam. Ron jest cudownym człowiekiem, jest kochany, uroczy, miły. Tylko trochę zapracowany odkąd stał się bohaterem narodowym.

Draco prychnął.

-On? Bohaterem? Nie rozśmieszaj mnie. Już łupież na jego włosach jest bardziej popularny od niego. Jest beznadziejny. Nie ma nawet dla ciebie czasu, zresztą i tak nic do niego nie czujesz.

-A skąd ty to możesz wiedzieć, co?! –zbulwersowała się i odsunęła od niego. Teraz stali na środku parkietu patrząc na siebie wrogo. –Uważasz, że jesteś lepszy?!

-Oczywiście, że jestem lepszy. –warknął.-A skąd wiem? Bo gdybyś go kochała, to nie całowałabyś się ze mną.

-Co?

W tym momencie Malfoy ją przyciągnął i pocałował. Objął jej twarz w ręce, przyciągając ją do siebie mocniej. Obojgu teraz uderzył do głowy alkohol, który i tak od dłuższego czasu wojował w nich, podsycając wszystko. Draco sam nie wiedział co tak naprawdę było tego przyczyną. Alkohol, namiętne tańce czy spędzony z nią czas. Po prostu miał na to nieziemską ochotę. Wszystko jeszcze było podburzone, gdy ona oddała pocałunek z lekkim mruknięciem. Poddała się bardzo szybko, nie próbowała się wyrywać, a wręcz sama do niego przylgnęła.

-Chodźmy stąd, Granger. –wymruczał w jej usta i zaczął dłonią sunąć po jej udach w stronę pośladków, aby wreszcie zacząć nią wjeżdżać pod jej sukienkę. Brązowowłosa zatrzymała ją zdecydowanie i odsunęła się od niego.

-Ja nie z tych, Malfoy.

-Wyluzuj, mała. Nie musimy nic robić. Po prostu stąd chodźmy. Mam już dość tego mugolskiego towarzystwa.

-Nie pamiętasz, że ja też jestem mugolką?

-Jesteś czarownicą, to czyni cię bardziej pociągającą od wszystkich dziewczyn w tym lokalu.

Hermiona musiała przyznać, że miło jej się zrobiło na to stwierdzenie. Spojrzała jednak zaniepokojona na swoją koleżankę, która tańczyła w tym momencie ze swoim chłopakiem. Co powie jak nagle sobie wyjdą?

-Ale Viola...

-Nawet nie zauważy. –szepnął jej do ucha co przeciągnęło szalę na jego stronę. Złapał ją za rękę i biorąc ich rzeczy szybko wyprowadził z lokalu. Chłodne powietrze trochę ich otrzeźwiło. Draco szybko zarzucił marynarkę na jej lekko zmarznięte ramiona i przeteleportował do jego mieszkania.

-Mieliśmy nic nie robić. Dlaczego jesteśmy w twoim domu? –zapytała podejrzliwie.

-Rozgość się. Przygotuję coś do picia. –powiedział obojętnie. -Chcesz coś jeszcze?

Hermiona nie odpowiedziała tylko podeszła do niego szybkim krokiem i przyciągnęła za kark. Bez słowa wpiła się w jego wargi. Wiedziała, że to wszystko było winą alkoholu, ale marzyła w tej chwili tylko o nim. Jego zapach wręcz drażnił jej zmysły, wargi po wcześniejszym spróbowaniu wołały, aby pocałować je ponownie. Nie ważne, że potem będzie żałowała. Chciała żyć chwilą.

-Nie, Malfoy. –wydyszała, gdy się na chwilę od niego oderwała. -Nie myślałam, że jesteś taką ciotą. Przyszedłeś z dziewczyną i nic?

-Przecież nie chciałaś...

-Zamknij się.

Ostatnim co widział, to były jej pełne pożądania brązowe oczy. Zatkała jego usta pocałunkiem i pociągnęła go w kierunku drzwi, które mogły być sypialnią. Nie miał zamiaru być jej dłużny. Byłby chyba nienormalny gdyby odsunął taką kobietę od siebie. Pragnął jej odkąd tylko ją zobaczył na tych głupich urodzinach.

Bez słowa zdarł z niej jednym ruchem sukienkę i popchnął na łóżko siadając na niej okrakiem. Wpił się po raz kolejny tej nocy w jej miękkie wargi z podnieceniem słuchając jej ciche pomruki. Merlinie, w tym momencie za nic w świecie by się nie mógł powstrzymać.

Chciał ją kochać, wielbić, pieścić, traktować jak swoją królową. Chciał, żeby było jej z nim dobrze, żeby jęczała, krzyczała jego imię. Tylko jego. Tej nocy miała należeć tylko i wyłącznie do niego.

I należała. Oboje wręcz drżeli z wzajemnej rozkoszy. Byli zmęczeni, ale naprawdę szczęśliwi. Ich umysły były zamroczone. Od dawna żadne z nich nie przeżywało tego, co w tej chwili ze sobą.

Właśnie to potrafi zrobić z człowiekiem alkohol. Czasami nie zapanujesz nad odruchami czy słowami, czasami to źle, ale czy zawsze?

Najgorszy był dla nich poranek. Hermiona przebudziła się z lekkim bólem głowy i zatkała dłonią usta, widząc gdzie, z kim i w jakiej sytuacji się znajduje. Była przerażona. Zachowała się tak... nieodpowiedzialnie. W tym momencie nie poznawała samej siebie. Najgorsze było jednak to, że... zdradziła. Zdradziła swojego ukochanego z Draconem Malfoyem. Chciała wyjść z tego łóżka, przeklętego domu, ale ręka blondyna, który widocznie nie spał jej to uniemożliwiła. Nie wiedziała już który raz ją zatrzymuje przed odejściem.

-Gdzie się wybierasz? –zapytał sennie. –Jak pod prysznic, to idę z tobą.

Jej serce uderzyło o pół sekundy szybciej niż powinno, ale odpowiedziała mu z chłodnym opanowaniem.

-Wracam do domu. To nie powinno się stać! Ron...

Draco przewrócił ją na plecy i pochylając się szybko nad nią, pocałował. Automatycznie oddała pocałunek, wplątując w jego blond kosmyki palce.

-Zapomnij o nim, Granger. Bądź ze mną. Mówiłem ci, że go nie kochasz.

-Malfoy, nie mam zamiaru robić za twoją dziewczynę do łóżka przez tydzień, a potem mnie zostawisz. Mówiłam ci, że nie jestem z tych. –warknęła i zarumieniła się gwałtownie. –Poza tym kocham...

-Nie. Nie kochasz. Gdybyś kochała, to nie spędziłabyś ze mną nocy. Nie chcesz być dziewczyną na tydzień, mówisz? Zgoda, a co powiesz na całe życie? Jak się rano przebudziłem to byłem cholernie wkurwiony na siebie. Chciałem to zrzucić na alkohol, ale spojrzałem na ciebie. Jeszcze spałaś i wyglądałaś tak uroczo. Czuję do ciebie to samo, co czułem wczoraj. Chcę cię widzieć w moim łóżku codziennie. Nie zakochałem się w tobie, Granger. Jeszcze nie. Dajmy sobie czas w którym się poznamy. Jeżeli będziesz chciała, to zapomnijmy o tej nocy, a zacznijmy od początku. Nie będę cię dotykał, jeżeli tego nie chcesz. Sprawdź mnie, do cholery, ale nie odchodź!

Hermiona zagryzła wargi. Czy powinna w ogóle zastanawiać się nad jakąkolwiek szansą dla kogoś takiego jak on? Mowa tu o Malfoyu. Człowieku tak nieczułym i zepsutym. Ale wczoraj w nocy czuli się inaczej. Cudownie. Nienawidzili się, a spędzili ze sobą przyjemny wieczór i namiętną noc. Czy po tym wszystkim potrafiłaby zaakceptować coś nowego? Przez niego do cholery złamała swoje żelazne zasady!

I właśnie to zwyciężyło. Skoro on potrafił do tego doprowadzić, to ona da mu szansę. Blondyn przyjął jej decyzję z szerokim i cwanym uśmieszkiem.

Ich droga nie była wcale taka prosta. Często się kłócili, walczyli wręcz ze sobą, ale się starali. Ich kłótnie później w spektakularny sposób były żegnane. Draco przez bardzo długi okres czasu nie dotykał jej nachalnie, nie całował, ani nawet nie przytulał. Chciał w niej wzbudzić zaufanie. W końcu to jednak ona wybuchła, że ma tego dosyć, co on przyjął z zadowoleniem.

Jednak z czasem to właśnie ich związek potrafił przetrwać najwięcej. Dlaczego? Dlatego, że ich odmienne charaktery potrafiły walczyć. Bo czasami o coś prawdziwego naprawdę warto. Przeboleć złości i niechęci. Dać sobie szansę. Szanujmy, że ją dostaliśmy, gdyż czasami trudno o jakąkolwiek.

_____________________________________________

Rawr, nienawidzę tej miniaturki! :/

Chyba z żadnej nie byłam tak niezadowolona jak z tej...

Nie chciałam jej wstawiać, ale obiecałam, że do końca grudnia będę publikować po dwie, więc proszę... wyszło takie... coś.

Mam nadzieję, że nie było to dla Was zmarnowane kilka minut...

Wasza Ayaka.♥

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro