Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Miniaturka 50. Tam, gdzie nikt nas nie rozdzieli

+18!!!!

Na wstępie chcę zaznaczyć, że poniższy one-shot jest przeznaczony dla osób pełnoletnich. Miniaturka zawiera sceny erotyczne oraz przemocy. 

Jeżeli czytasz, to na własną odpowiedzialność.

_________________________

- Nienawidzę go! Nenawidzę tego kretyna z całego serca! Idiota! Skończony dupek! - Hermiona Granger wparowała do dormitorium, trzaskając drzwiami. Gruba książka, którą trzymała w dłoni, przeleciała przez całą długość pokoju, a szatynka zawyła ze złością, po czym rzuciła się na łóżko z płaczem.

- Hermiona, porozmawiajmy! - do drzwi dormitorium ktoś załomotał, a po chwili do środka wkroczył Draco Malfoy. Na widok zwiniętej w kłębek na łóżku Hermiony, skrzywił się i odetchnął nerwowo. - Przestań się mazać i pogadajmy. To ważne. Wszystko jak zwykle źle zrozumiałaś. Daj mi wytłumaczyć. Do niczego nie doszło...

- Wytłumaczyć?! - Hermiona zachichotała przez łzy i spojrzała na niego zaczerwienionymi oczami. Jej wargi trzęsły się od szlochu. - Nie chcę tego słuchać. Mam dosyć twoich przeklętych kłamstw i mydlenia oczu. Nigdy nie powinnam dawać ci tej cholernej szansy na cokolwiek! Nie powinnam była oddawać serca takiemu dupkowi jak ty! Naprawdę nienawidzę cię, Malfoy! Nienawidzę!

- Granger, do cholery! - Draco przesunął dłonią po twarzy, starając się zachować spokój. - Przestań zachowywać się jak rozwydrzone dziecko! Ja też mam dosyć twojego obrażania się o wszystko, na co nie mam wpływu!

Gryfonka rzuciła bez ostrzeżenia w chłopaka poduszką, którą bez problemu złapał i uderzyła zaciśniętą pięścią w ścianę, a spod jej powiek wypłynęły kolejne łzy. Wytarła je szybko wierzchem dłoni i pociągnęła nosem.

- Wynoś z mojego pokoju! Nie chcę na ciebie patrzeć! - krzyknęła. - Mam cię dosyć!

- Nie wyjdę, dopóki ze mną nie porozmawiasz - sarknął i zrobił krok w jej stronę. - Tym razem nie odpuszczę.

- W porządku, skoro tego właśnie chcesz - Hermiona zerwała się z łóżka i stanęła naprzeciwko Ślizgona. Draco uniósł brew i drgnął, widząc brązowe oczy napełnione łzami oraz drżące ciało szatynki. Chciał dotknąć jej twarzy, ale odepchnęła jego rękę. - Jeżeli nie chcesz wyjść po dobroci, załatwimy to w inny sposób.

- Granger, co ty znowu...

- To koniec, Draco. Koniec z nami - wydusiła z siebie. - Będzie lepiej, jeżeli zerwiemy. Dla nas. Dla ciebie. Nie będę już więcej mieszała w twoim życiu. Oboje wiemy, że nie ma w nim dla mnie miejsca.

- Przestań, Hermiona! - Draco przyciągnął ją do siebie, mocno przytulając. - Nie chcę z tobą zrywać. Dobrze wiesz, że poświęcę wszystko dla ciebie i...

- Nie chcę tego - Hermiona gwałtownie się od niego odsunęła. - Duszę się w tym związku. Mam dość ciebie, twoich humorów, twojej rodziny. Wszystkiego, co z tobą związane, Draco. Żałuję, że się w tobie zakochałam.

Draco drgnął niespokojnie, jakby ktoś go spoliczkował. Wpatrywał się w Hermionę z bólem wymalowanym w szarych oczach, które tak uwielbiała. W końcu odetchnął, a jego oczy pozostały zimne.

- Jeżeli taka jest twoja decyzja, nie będę do niczego cię zmuszał.

I wyszedł, trzaskając drzwiami. Hermiona opadła na kolana, a spod jej powiek wypłynęła kolejna fala słonych łez. Zasłoniła twarz dłońmi, starając się uciszyć głośny szloch. Miała wrażenie, jakby jej serce właśnie rozpadło się na milion kawałków.

- Draco... - jęknęła, przełykając łzy. - Jestem skończoną idiotką.... Wybacz mi.

***

- Hermiono, musimy się zbierać! Zaraz zaczyna się uczta pożegnalna! Wszyscy na nas czekają!

Ginny weszła do dormitorium Hermiony i oparła się o futrynę drzwi. Westchnęła cicho i pokręciła głową, gdy jej wzrok spoczął na starszej koleżance. Szatynka siedziała skulona na łóżku, wpatrując się przed siebie bez żadnego wyrazu na twarzy. Nawet nie drgnęła, gdy młoda Weasley podeszła do niej ze zmartwioną miną.

- Hermiona? - rudowłosa dotknęła delikatnie jej ramienia, na co dziewczyna momentalnie podskoczyła i spojrzała na przyjaciółkę zdezorientowana. - Wszystko w porządku?

- Przepraszam, Ginny. Zamyśliłam się. Coś mówiłaś?

- Uczta pożegnalna. Za kilka minut. Powinnyśmy już wyjść, bo się spóźnimy i nic dla nas nie zostanie...

- Nie jestem głodna. Idź sama, dobrze? Jakoś nie czuję się najlepiej... - mruknęła szatynka, ale Ginny nie dała się zbyć. Zrobiła zawziętą minę.

- O nie, nie pozbędziesz się mnie tak łatwo. Musisz coś zjeść, kochanie. Wybacz, ale nie wyglądasz za dobrze. Schudłaś tak, że ubrania na tobie wiszą, jesteś ciągle zmęczona i blada niczym trup. Praktycznie nie sypiasz i nie można w ogóle się z tobą porozumieć. Od dwóch tygodni jesteś nie do poznania, Herm. Martwię się o ciebie. Wiem, że nie masz najłatwiejszego okresu w życiu, ale kończymy szkołę! Zaczynamy nowe, lepsze życie! Teraz wszystko na pewno się ułoży.

- Nic się nie ułoży - Hermiona schowała głowę w ramionach i skuliła się w sobie. - Cieszyłam się na koniec szkoły, moje życie miało potoczyć się w zupełnie inny sposób. W jednej chwili wszystko się jednak rozsypało, a ja nie chcę robić kroku w przód. Nie bez niego...

- Więc porozmawiaj z nim. Wszystko możecie naprawić, jeżeli tylko zachowacie się jak dorośli, poważni ludzie.

- Nie. To nie ma najmniejszego sensu - odpowiedziała twardo Hermiona. - Nasz los nigdy nie miał się połączyć. Widocznie tak miało być...

- Przecież go kochasz, Hermiona - Ginny pokręciła głową nerwowo. - Chyba nie chcesz później żałować, że nie spróbowałaś. Nie możesz żyć w taki sposób!

- Tak będzie lepiej dla wszystkich, Ginn. Nie powinnam się w nim zakochiwać. Od początku wiedziałam, że ten związek nie ma przyszłości. Ty również tak uważałaś. Zapomniałaś już, co o nim mówiłaś?

- Tak, to prawda. Nie wiedziałam jednak wtedy, że między wami tak zaiskrzy! Was naprawdę łączy coś niesamowitego. Nie potraficie się od siebie oderwać. To widać gołym okiem, Hermiona! - krzyknęła rudowłosa. - Naprawdę uważam, że nie powinniście tak tego zostawiać. Malfoy zmienił się nie do poznania dzięki tobie. Powinniście korzystać z każdej chwili, która jest wam przeznaczona.

- To niemożliwe - wymamrotała Hermiona cicho. - Wiem, że to wszystko już nie wróci. Staram się z tym pogodzić, ale moje serce pęka na samą myśl, że nie uśmiechnie się do mnie tym aroganckim uśmiechem, nie spojrzy na mnie błyszczącymi złośliwie oczami, nie będzie mnie irytował na każdym kroku...

- Przepraszam, że to powiem, ale jesteś naprawdę głupia, Hermiono - Ginny wstała, wpatrując się w przyjaciółkę ze złością. - Powinnaś mieć pretensje jedynie do siebie. To ty nie dałaś sobie nic powiedzieć.

- To koniec, Ginny. Nie potrafię już tego naprawić, nawet jeżeli bym bardzo chciała. Draco na pewno zdążył już mnie znienawidzić po tym wszystkim, co mu powiedziałam. Masz rację, jestem totalną idiotką. Nic jednak nie da się z tym zrobić. Widocznie tak miało być, a my nie byliśmy sobie pisani.

Ginny zarzuciła rękami w powietrze i westchnęła ciężko. Wiedziała, że nie będzie łatwo przemówić Hermionie do rozsądku. Jeżeli chodziło o sprawy miłosne, jej przyjaciółka nie była skora do rozsądnych decyzji.

- Mam nadzieję, że za jakiś czas nie będziesz żałować, że nie spędziłaś z nim więcej czasu - mruknęła z niechęcią.

Ginny przez kilka kolejnych minut starała się namówić Hermionę, by zeszła razem z nią na ucztę. Po długich namowach starsza Gryfonka westchnęła zniecierpliwiona i wstała z łóżka, podchodząc z niechęcią do lustra. Zarzuciła na ramiona rozciągnięty sweter, poprawiła niedbałym ruchem luźny warkocz i otarła zeschnięty tusz z policzków. Ginny skrzywiła się, ale nic nie powiedziała. Po niecałym kwadransie Gryfonki wkroczyły wspólnie do Wielkiej Sali i podeszły do stołu Gryffindoru, gdzie czekali na nie Harry z Ronem.

- Siadaj, Hermiono. Zająłem ci miejsce. Niczego nie przegapiłyście. McGonagall przemówi pod koniec uczty - Ron uśmiechnął się szeroko do przyjaciółki i wskazał jej miejsce obok siebie. Hermiona odwzajemniła blado uśmiech i usiadła obok rudzielca. Ron wydawał się ostatnio wyjątkowo szczęśliwy. - Nałożyć ci sałatki z kurczakiem? Jest przepyszna!

- Nie, dziękuję. Jakoś nie jestem głodna... - wymamrotała, ale przyjaciel jej nie słuchał.

Szatynka westchnęła i całą siłą woli chwyciła za widelec. Jej podświadomość była naprawdę głodna, ale ciało odmawiało posłuszeństwa. Nie czuła się komfortowo wśród radosnych Gryfonów świętujących zakończenie roku szkolnego. Dodatkowo odkąd przekroczyła próg Wielkiej Sali, walczyła z samą sobą.

W końcu mimowolnie jej wzrok powędrował do stołu Slytherinu po drugiej stronie sali. Draco Malfoy siedzący oddalony od swoich kolegów również się w nią wpatrywał. Szare, zimne oczy śledziły każdy jej ruch. Ślizgon również nie wyglądał najlepiej. Był bledszy niż zwykle, platynowe włosy wyglądały na matowe, a oczy zmęczone i podkrążone. Hermiony wargi zadrżały niebezpiecznie. Nie potrafiła wytrzymać jego chłodnego spojrzenia, szybko odwracając głowę. Miała wrażenie, że sałatka, którą zjadła podeszła jej z powrotem do gardła.

- Wszystko w porządku? - zapytała cicho Ginny, siedząca obok. - Źle się czujesz?

- Odrobinę mi słabo. To chyba przez te hałasy i krzyki - Hermiona zmusiła się do krzywego uśmiechu. - Mam nadzieję, że profesor McGonagll nie będzie przedłużała zakończenia. Jeszcze nigdy nie chciałam tak szybko wracać do domu. Potrzebuję porządnego odpoczynku.

Ginny nie odpowiedziała, tylko przyjrzała się jej ze smutkiem. Złapała ją delikatnie za rękę, by dodać jej otuchy, a w tym samym czasie powstała McGonagall, podchodząc do mównicy. Pożegnalna przemowa trwała kilka dobrych minut. Dyrektorka podziękowała uczniom za włożoną pracę w ciągu roku szkolnego, a także nagrodziła brawami Hermionę za najlepsze wyniki z egzaminów oraz wzorowe zachowanie jako prefekt naczelny. Gryfonka uśmiechnęła się blado i cicho podziękowała wszystkim, którzy ją oklaskiwali.

Po uczcie pożegnalnej Gryfoni po raz ostatni przespacerowali się po błoniach zamku i ruszyli w stronę pociągu. Zajęli wolny przedział, a Harry i Ron natychmiast pogrążyli się w rozmowie. Hermiona spojrzała przez okno na zamek, wiedząc, że będzie tęsknić za czasem, który spędziła w jego murach.

- Przejdę się na patrol po pociągu - oznajmiła po dwóch godzinach podróży. Harry i Ron spojrzeli po sobie z uniesionymi brwiami.

- Przecież rok szkolny się skończył. Nie musisz już wykonywać obowiązków prefekta - powiedział z rozbawieniem rudzielec.

- Dopóki nie wysiądę z tego pociągu, moje obowiązki wciąż trwają - mruknęła i posłała przyjaciołom karcące spojrzenie. - Tobie też by się przydało więcej poczucia odpowiedzialności, Ronald.

- Mamy ci pomóc? - zapytał szybko.

- Nie, dziękuję. Poradzę sobie - odpowiedziała szatynka i pokręciła głową. - Chcę się przejść i pomyśleć w samotności. Niedługo wrócę.

Ostatni patrol pomiędzy wagonami wydawał się Hermionie wyjątkowo przykry i samotny. Zazdrościła wszystkim uczniom, którym nie schodził z twarzy uśmiech. Ona sama nie potrafiła cieszyć się końcem szkoły. Westchnęła cicho i przeszła przez kolejny wagon. W pewnym momencie poczuła, jak ciepłe palce owijają się wokół jej nadgarstka. Odwróciła się gwałtownie i spojrzała wprost w szare oczy Malfoya.

Mimowolnie przypomniała sobie scenę, jak na samym początku roku szkolnego podczas podróży do Hogwartu, patrolowała korytarze pociągu i nagle dosłownie wpadła na Ślizgona. Dzielił ich wtedy zaledwie cal. Gdy pierwszy raz ujrzała z tak bliska jego świecące złośliwie szare oczy, zamurowało ją. Jego intensywne, przyjemne perfumy oszołomiły wszystkie zmysły. Uśmiechnął się wtedy tak, że nie była w stanie nic wymamrotać. Właśnie tamtego dnia wszystko się między nimi zaczęło. Jej ciało zadrżało na tamto wspomnienie.

- Gratulacje, Granger - powiedział cicho. - Należało ci się to wszystko, za co dziękowała ci McGonagall.

- Dziękuję - odpowiedziała sucho i wyrwała rękę z jego uścisku. Draco skrzywił się.

- I co teraz? Jakie plany? - zapytał, jak gdyby nigdy nic, maskując swoje rozczarowanie. - Chcesz dalej próbować dostać się do Munga?

- Jeszcze nie wiem. Przepraszam, ale przyjaciele na mnie czekają. Nie mam czasu na pogawędki - wymamrotała i ominęła go szybko, nie zaszczycając spojrzeniem.

- Hermiona! - zawołał za nią rozpaczliwie. - Zaczekaj, do cholery!

Ona jednak udawała, że nie słyszy i przyspieszyła kroku, wpadając do przedziału, w którym siedzieli jej przyjaciele. Opadła na fotel roztrzęsiona, starając się złapać oddech.

***

- Wróciłaś już? - Hermiona uśmiechnęła się do przyjaciółki, która rzuciła się obok niej na kanapę i odłożyła książkę na bok. - Ta nowa praca ci służy, Ginny. Chodzisz wiecznie uśmiechnięta.

- Nie jest źle - Ginny wzruszyła ramionami i wzięła do ust krakersa. Przyjrzała się szatynce zmrużonymi oczami. - A ty jak się czujesz? Wyglądasz jakoś... inaczej.

- To chyba komplement? - Hermiona uniosła brew, a kącik jej ust wygiął się z rozbawieniem. - Minęło już ponad pół roku od skończenia szkoły. Powinnam w końcu zacząć żyć na nowo, prawda?

- To prawda - odpowiedziała Ginny i uściskała Hermionę radośnie. - Tak się cieszę! Moje serce pękało, gdy patrzyło na to, jaka jesteś smutna. Nie mogłam tego znieść!

- To się już nie powtórzy, obiecuję - Hermiona odwzajemniła uścisk. - Zachowywałam się jak skończona idiotka. Przepraszam cię, Ginny. Musiałaś mieć mnie naprawdę dość...

- Nie opowiadaj głupot. Od czegoś ma się najlepszą przyjaciółkę, prawda? - rudowłosa pokręciła głową z rozbawieniem. - A co z...

- Skończony temat - urwała szybko Hermiona i odwróciła wzrok. - Dzisiaj wieczorem wychodzę. Jadę do rodziców na urodziny mamy. Mogę wrócić późno. Nie czekaj na mnie, dobrze?

- W porządku - Ginny świdrowała koleżankę wzrokiem. - Ron wspominał, że wybiera się tam z tobą.

- Tak - Hermiona skinęła głową i nawinęła loczek na palec nerwowo. - Postanowiłam w końcu dać mu szansę. Był przy mnie przez ostatnie miesiące i bardzo mnie wspierał. Chciałabym oddać mu wszystko, co zostało z mojego bezużytecznego serca. Jeżeli jeszcze będzie chciał je zaakceptować.

Ginny skrzywiła się.

- Jesteś pewna? Mam wrażenie, że ty wciąż...

- Jestem pewna - Hermiona przerwała jej i wstała z kanapy, nie patrząc na przyjaciółkę. - Teraz wybacz, ale muszę się przygotować. Ron za niedługo po mnie przyjdzie. Nie chcę się spóźnić.

Ron pojawił się w drzwiach mieszkania po równej godzinie. Hermiona z uśmiechem przyjęła od niego kwiaty i złapała pod wyciągnięte ramię. Aportowali się wspólnie niedaleko rodzinnego domu Hermiony i ruszyli ku wejściowym drzwiom. Rodzice dziewczyny uściskali córkę radośnie. Jane Granger przyjrzała się twarzy Hermiony z troską.

- Cieszę się, że w końcu do nas przyjechałaś, kochanie. Jak się czujesz?

- Wspaniałe, mamo. Wszystkiego najlepszego! Życzę ci samych radosnych chwil w życiu - Hermiona ucałowała kobietę w policzek. Ron powtórzył gest dziewczyny, po czym ruszyli przywitać się z resztą rodziny.

- Czekamy jeszcze tylko na Maze - poinformowała matka Hermiony. - Pokroję już ciasto i przygotuję dla wszystkich kawę.

- Maze przyjeżdża? - Hermiona się skrzywiła. - Po co?

- Dawno się nie widziałyście. Proszę cię bądź dla niej miła.

- Kim jest Maze? - zapytał cicho Ron.

- To moja przyszywana kuzynka - odpowiedziała niezadowolona Hermiona. - Również jest czarownicą, ale uczęszczała do Ilvermorny.

- Nigdy nam o niej nie wspominałaś - Ron wyglądał na zaskoczonego. Hermiona uśmiechnęła się kwaśno i spojrzała na swoje dłonie zawistnie.

- Nie było o czym. Nie utrzymujemy kontaktu. Poza tym Maze jest inna od nas. Jej rodzice są okropnie bogaci, a ona sztuczna we wszystkim, co robi. Przekonasz się, że nie było o czym opowiadać.

Jak na zawołanie drzwi od domu trzasnęły, a do salonu weszła wysoka blondynka. Miała długie, proste włosy do pasa, wyrazisty makijaż, odważną krótką sukienkę i błyszczące długie paznokcie. Hermiona prychnęła.

- Wszystkiego najlepszego, ciociu! - zawołała na widok matki Hermiony. - Przepraszam, że nie uprzedziłam, ale przyprowadziłam mojego chłopaka. Poznajcie, proszę Draco Malfoya.

Widelec, który trzymała Hermiona, upadł z brzękiem na talerz. Szatynka zbladła natychmiastowo, gdy spojrzała na chłopaka, który pojawił się za jej kuzynką. Draco podążył za dźwiękiem hałasu, a jego oczy zaokrągliły się. Patrzyli na siebie przez kilka sekund w ciszy.

- Pani Granger. Cieszę się, że panią widzę - odchrząknął w końcu chłopak i ucałował dłoń kobiety. - Życzę pani wszystkiego dobrego.

- Draco... - kobieta wyglądała na równie zaskoczoną jego widokiem, co Hermiona. Posłała córce zaniepokojone spojrzenie. - Dziękuję, słońce. Siadajcie, proszę. Obok Hermiony jest wolne miejsce...

- Hermiona! Cudownie! - Maze złapała Draco za rękę i pociągnęła do miejsc, gdzie siedziała Hermiona z Ronem. - Dobrze cię widzieć po tylu latach! Wyładniałaś! Tak się cieszę, że w końcu możemy spędzić ze sobą odrobinę czasu!

- Też się cieszę, że cię widzę, Maze - Hermiona skrzywiła się. - Musiałaś wziąć wolne, by tutaj wrócić, prawda? Słyszałam, że jesteś bardzo zajęta...

- Dla naszej rodziny jestem w stanie zrobić wszystko! - blondynka zarzuciła włosami i pokazała rządek białych zębów. - Jednak gdzie moje maniery?! Chciałabym ci przedstawić mojego ukochanego. To Draco Malf...

- Mieliśmy okazję poznać się w Hogwarcie - odpowiedziała chłodno Hermiona. - Nie musisz nas sobie przedstawiać.

- Och... - Maze przyjrzała się kuzynce zaskoczona. Po chwili przeniosła spojrzenie na Rona, wpatrującego się w Malfoya niechętnie. Uśmiechnęła się kpiąco. - A to pewnie twój chłopak, tak?

- Tak, ma na imię Ron - Hermiona uśmiechnęła się krzywo. Starała się unikać spojrzenia Malfoya, które paliło ją okropnie. - Siadajcie, zaraz mama pokroi tort. Pewnie jesteście głodni po długiej podróży.

Maze i Draco usiedli naprzeciwko nich. Hermiona czuła, że krew odchodzi z jej twarzy. Natychmiastowo zrobiło jej się słabo. Maze zaczęła trajkotać, próbując nawiązać ze wszystkimi kontakt. Hermionę zaczął irytować jej głośny śmiech i chęć zwrócenia na siebie uwagi.

- Jak się poznaliście? Z tego co wspominała Hermiona, uczęszczałaś do Ilvermorny, prawda? - zapytał w końcu Ron blondynki, ignorując przyjaciółkę, która zakrztusiła się szampanem. Wskazał głową na Draco, który zmierzył go pogardliwym spojrzeniem. - W końcu Malfoy skończył niedawno szkołę.

- Nasi rodzice robili wspólne interesy w Stanach. Gdy się poznaliśmy, praktycznie od razu się w sobie zakochaliśmy - Maze spojrzała czule na Draco i pogłaskała go po policzku. - A wy? Długo się ze sobą spotykacie? Pasujecie do siebie.

- Znamy się od lat - Ronald objął Hermionę ramieniem i ucałował ją w czubek głowy. - Już od pierwszej klasy w Hogwarcie się zaprzyjaźniliśmy, a teraz w końcu możemy spędzić razem resztę życia. Bez żadnych przeszkód.

Draco prychnął kpiąco. Hermiona spojrzała na niego z bólem w oczach. Blondyn lustrował rudzielca znienawidzonym spojrzeniem. Szatynka odchrząknęła i złapała Ronalda za rękę, posyłając czułe spojrzenie. Ron zarumienił się i odwzajemnił gest dziewczyny.

Najbliższe godziny okazały się dla Hermiony torturą. Nie potrafiła poradzić sobie z widokiem Draco z jej kuzynką. Maze karmiła go, głaskała i szczebiotała czułe słówka. Ronald również nie odstawał, co wcale nie ułatwiało szatynce niczego. Co jakiś czas zerkała na reakcję Malfoya, a ich spojrzenia się łączyły na krótką, bolesną chwilę. Nie potrafiła nic z niego wyczytać.

- Przepraszam wszystkich. Za chwilę wrócę - Hermiona wstała w końcu od stołu, posyłając przyjacielowi uspokajający uśmiech. Jej spojrzenie powędrowało również do Malfoya, który śledził ją z zainteresowaniem. Szybko jednak odwróciła głowę, czując, że jej policzki barwią się na czerwono.

Odeszła od stołu, weszła cicho po schodach na górę prowadzących do jej byłego pokoju i westchnęła, opierając się o krzesło. Przesiadywanie z Draco Malfoyem w jednym pomieszczeniu i obserwowanie, jak jej kuzynka się wobec niego zachowuje, nie było dla niej łatwe.

Przeczesała palcami włosy i osuszyła wierzchem dłoni wilgotniejące policzki. Następnie wzięła głęboki wdech, by uspokoić rozszalałe myśli. W pewnym momencie usłyszała, że drzwi za nią się otwierają.

- Mówiłam, że zaraz wrócę, Ron - mruknęła i zmusiła się do krzywego uśmiechu, odwracając się za siebie. Przed sobą miała Dracona Malfoya. Blondyn zamknął za sobą drzwi i zrobił krok w jej stronę. Jej ciało automatycznie się cofnęło. Na plecach poczuła chłód ściany.

- Wszystko w porządku? - zapytał cicho Draco.

- Oczywiście - pisnęła w odpowiedzi. - Właśnie wracałam na dół. Przepraszam, ale muszę iść. Ron na mnie czeka...

- Jesteś z nim szczęśliwa? - Hermiona gwałtownie się zatrzymała i spojrzała na Malfoya ze strachem. Chłopak również się w nią wpatrywał. - Kochasz go?

- Nigdy nie byłam szczęśliwsza - szepnęła , a jej głos zadrżał. Wargi Hermiony wykrzywiły się w namiastce uśmiechu. - Naprawdę muszę iść...

- Nie wierzę ci, Granger - Draco chwycił jej rękę i przyciągnął do siebie, mocno się w nią wtulając. Hermiona jęknęła, gdy silne dłonie objęły ją w pasie, a piersi przylgnęły do twardej klatki piersiowej. Momentalnie czuła, że serce zaczyna szybciej pracować. - Tęskniłem za tobą, Hermiona... Gdy cię tylko zobaczyłem, chciałem cię chociaż dotknąć...

- Draco... - mruknęła, chcąc się odsunąć, ale chłopak złapał jej twarz w dłonie i namiętnie wpił się w jej usta. Nie oponowała. Oboje wpadli na ścianę za plecami Hermiony. Draco nie czekając, chwycił pod jej pośladkami i uniósł do góry, sadzając obok na biurku. Szatynka jęknęła, a ciało automatycznie wygięło się w łuk, gdy jego usta sunęły po jej szyi, obojczykach, aż do piersi. - Draco, ja...

Draco zatkał jej usta kolejnym pocałunkiem, ssąc nabrzmiałe wargi z rozkoszą. Hermionę momentalnie opanowało pożądanie. Przestała myśleć. Oplotła chłopaka udami w pasie, przyciągając go bliżej siebie. Jedna ręka wylądowała na jego platynowych włosach, a druga powędrowała w stronę guzika od spodni garnituru. Oddech jej przyspieszył, gdy dotknęła jego męskości przez materiał spodni, a po chwili odpięła czarny guzik, niemal zachłannie.

- Draco... - szepnęła. - Nie chcę czekać dłużej...

Draco uśmiechnął się zadziornie, a jego oczy zabłysły. Hermiona sapnęła, gdy rozchylił jej uda, palcem poprawił materiał bielizny, a następnie wszedł w nią głęboko. Jej palce zacisnęły się na jego ramionach, a z gardła wydobył się jęk rozkoszy. Spojrzała w jego szare, błyszczące oczy z pożądaniem i pocałowała go łapczywie. Draco nie potrzebował większej zachęty. Po chwili przyspieszył swoje ruchy, a ich ciała rozgrzały się do czerwoności. Hermiona zagryzła wargę, by stłumić jęki. Jej oczy pokryły się mgłą.

Ciało Hermiony w końcu ponownie wygięło się w łuk, a Draco ukrył twarz w zagłębieniu jej szyi, ciężko dysząc. Spojrzeli na siebie z czułością i tęsknotą. Malfoy dotknął opuszkami jej policzka, głaszcząc go delikatnie.

- Przestańmy już grać i po prostu wróćmy do siebie - szepnął i zagryzł płatek jej ucha. - Brakowało mi tego. Brakowało mi ciebie...

- Nie. Przestań - Hermiona momentalnie oprzytomniała i zeskoczyła ze stolika, poprawiając sukienkę i włosy z rumianymi policzkami. - To był tylko niespodziewany przypływ wspomnień. W tej chwili oboje jesteśmy zaangażowani w nowe relacje i...

- Przestań pierdolić, Hermiona - Draco przetarł twarz dłonią nerwowo. - Właśnie odbyliśmy ze sobą szybki numerek na urodzinach twojej mamy, gdzie piętro niżej jest cała twoja rodzina oraz twój potencjalny chłopak. Przyznaj, że brakowało ci tej adrenaliny, gdy nikt nie wie o nas. Podobało ci się, prawda?

- Jesteś okropnym chamem, Malfoy - warknęła. - Nic się w tobie nie zmieniło. Muszę iść, czeka na mnie potencjalny chłopak.

Hermiona niemal zbiegła po schodach i wróciła do salonu. Usiadła na powrót obok Rona przy stole, walcząc z trzęsącymi się wciąż dłońmi. W jej ciele cały czas trwała zaciekła batalia po tym, co się wydarzyło. Rudzielec ucałował ja szybko w usta, na co automatycznie się odsunęła. W tym czasie wrócił również Malfoy. Spojrzał na Rona z nienawiścią i pogardą. Usiadł obok Maze i położył ramię na oparciu jej krzesła, ale wzrok umieścił na Hermionie.

- Gdzie byłaś tak długo? Martwiłem się o ciebie - zapytał Ron, gładząc kolano dziewczyny. - Wszystko w porządku? Może nalać ci wody? Jesteś cała blada.

- Musiałam zaczerpnąć świeżego powietrza. Nie czuję się najlepiej - odpowiedziała z krzywym uśmiechem i posłała Malfoyowi szybkie spojrzenie. Wciąż ciężko jej się oddychało.

- Gdy cię nie było, rozmawialiśmy z Maze, że fajnie by było się spotkać wspólnie na mieście. Co o tym myślisz?

- Przepraszam, ale chciałabym wrócić już do domu. Naprawdę boli mnie głowa - Hermiona gwałtownie wstała i nie czekając na przyjaciela, ruszyła w stronę wyjścia.

*

Hermiona wróciła do mieszkania, które dzieliła z Ginny i rzuciła się na kanapę. Minęło kilka minut, nim pozbyła się Rona, który chciał dotrzymać jej towarzystwa. Ginny również nie było. Jednym zaklęciem przywołała do siebie butelkę wina i wzięła potężnego łyka. W jej głowie wciąż majaczyło wyraźne wspomnienie Malfoya. Jej ciało na samą myśl drżało. Spod powieki wypłynęła łza.

- Nienawidzę cię, Malfoy. Dlaczego tam przyszedłeś?! Dlaczego mnie dotknąłeś?! - krzyknęła ze złością. - Miałam zapomnieć, byłam tak blisko! Zawsze musisz robić to, na co masz ochotę! Musisz się pojawiać wtedy, kiedy naprawdę nie chcę cię widzieć?!

Hermiona zaśmiała się przez łzy i pokręciła głową. Ich związek zawsze taki był. Najpierw się kłócili, wyzywali i głośno krzyczeli, by po chwili wpaść w swoje ramiona i kochać się ze sobą jeszcze namiętniej. A ona to uwielbiała. Uwielbiała dreszcz adrenaliny, który towarzyszył ich zakazanemu związkowi.

W jej głowie pojawiła się scena, na którą uśmiechnęła się do siebie.

- Malfoy!

Hermiona podeszła szybkim krokiem do szatni Ślizgonów i załomotała w drzwi.

- Wyłaź, wiem, że tam jesteś! Złaź z tej swojej śmiesznej miotełki i zabierz się w końcu do naszego projektu z eliksirów, bo nie jestem twoją służącą!

Po kilku sekundach z szatni wyszedł Draco Malfoy. Spojrzał na dziewczynę z kpiącym uśmiechem i potargał leniwym ruchem wilgotne włosy. Hermiona przełknęła ślinę, ale nie zrezygnowała z wściekłego spojrzenia. Ślizgon westchnął ciężko.

- Wyluzuj, Granger. Dopiero, co skończył się mecz. Najważniejszy mecz w całej mojej karierze.

- Czyli nic szczególnego - syknęła. - To śmieszne. Mam nadzieję, że lepiej ważysz eliksiry, niż latasz. Nie wiem, dlaczego Snape postanowił nas ze sobą przydzielić w parze.

Draco bez uprzedzenia, złapał ją w pasie i przycisnął do ściany szatni. Pochylił się, by zrównać ich twarze. Jego ciało przycisnęło się do jej ciała. Hermiona pisnęła cicho, na co zareagował z satysfakcją.

- Nie sprowokujesz mnie, Granger. Nawet ty nie zepsujesz mi dobrego humoru - szepnął w jej usta. Hermiona trzęsła się, ale twardo wpatrywała w jego oczy. Malfoy dotknął palcem jej policzka i przesunął aż do kącika warg. - Jestem tak szczęśliwy, że byłbym w stanie cię pocałować, a ty zapomniałabyś o całym świecie dla mnie. Sprawiłbym, że byś się we mnie zakochała.

- Nie bądź śmieszny, kretynie. Nigdy bym się nie zakochała w kimś takim jak ty. Jesteś aroganckim i cynicznym dupkiem. Nie liczysz się z niczym i na nikim ci nie zależy - parsknęła. - Ty nie masz uczuć i...

Nie dokończyła, bo Draco zatkał jej usta swoimi ustami. Hermiona starała się go odepchnąć, ale Malfoy złapał sprawnie jej ręce i pogłębił pocałunek. Hermionie zawirowało w głowie, gdy odwzajemniła pieszczotę chłopaka. Przez kilka sekund Draco napierał na nią, a ona miała wrażenie, że wszystko wokoło się rozmyło. Ślizgon osunął się po chwili i spojrzał na nią z satysfakcją. Hermiona otworzyła usta, a jej twarz płonęła. Draco nie dał jej czasu na odpowiedź i ponownie się pochylił, łącząc ich usta.

- Będziesz moja, Granger... - wyszeptał pomiędzy pocałunkami. - Tylko moja...

Hermiona otrząsnęła się ze wspomnienia, a po mieszkaniu rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. Zaskoczona spojrzała na zegarek i wstała z kanapy. Otworzyła drzwi, wpatrując się z szokiem w Malfoya, który stał oparty ramieniem o ścianę. Blondyn odgarnął grzywkę z czoła niedbale.

- Co ty tutaj robisz? - zapytała cicho. - Nie wiesz, która godzina?! Nie mam ochoty na twoje odwiedziny, Malf...

Draco odepchnął krótkim ruchem drzwi i wszedł do środka pomieszczenia, zatrzaskując je za sobą. Nie dając Hermionie nawet czasu na reakcję, doskoczył do niej i złapał w pasie. Bez ostrzeżenia złączył ich wargi, wkładając w ten pocałunek całą tęsknotę, którą czuli. Po chwili odsunął się i oparł czołem o czoło szatynki, ciężko dysząc.

- Spójrz mi w oczy, Hermiona, i powiedz, że już nic do mnie nie czujesz. Jeżeli to zrobisz, zniknę na zawsze z twojego życia - powiedział twardo.

Hermiona spojrzała na niego, a w jej oczach zabłysły łzy. Potrząsnęła głową, przygryzając wargi. Draco wypuścił z płuc powietrze, a jego twarz się rozluźniła.

- Nie potrafię - szepnęła. - Choćbym bardzo próbowała, nie potrafię tego zrobić, Draco...

To wystarczyło. Tym razem to ona go pocałowała. Zaraz po tym znaleźli się w jej sypialni. Hermiona pchnęła go na łóżko i usiadła na jego brzuchu. Draco złapał za niesforne loczki i uśmiechnął się zadziornie. Nie minęła chwila, a jego ręce posunęły się w dół na jej piersi. Szatynka sapnęła i przymknęła powieki, gdy jego palce wysunęły się pod koronkę stanika i musnęły jej sutki. Ciało byłej Gryfonki momentalnie spięło się w oczekiwaniu. Po chwili ich ubrania znalazły się na podłodze, a ona oddała się mu cała, zapominając o całym świecie.

***

Hermiona wstała i zarzuciła na ramiona koszulę należącą do byłego Ślizgona. Momentalnie poczuła na sobie perfumy, które pobudzały jej zmysły od samego początku ich znajomości. Uśmiechnęła się do siebie delikatnie. Draco przyjrzał jej się z zadowoleniem, na co się spłoniła niczym piwonia.

- Jesteś głodny? - zapytała obojętnie, ale nie potrafiła ukryć rumieńców. - Przygotuję śniadanie.

- Stanowczo ty mi wystarczysz - Malfoy złapał jej rękę i wciągnął z powrotem do łóżka. Hermiona wylądowała plecami na materacu, a tuż nad nią pochylił się Draco. Z uwielbieniem poprawiła kosmyk blond włosów, który opadł mu na oko.

- Nie wygłupiaj się - zachichotała.

- Uwielbiam, gdy zakładasz moje ubrania - uśmiechnął się zadziornie. - Pamiętam, jak wymykaliśmy się nocami na błonia na spacer. Zawsze chodziłaś opatulona moją bluzą. Ledwie się powstrzymywałem, by się na ciebie nie rzucić. Chodziliśmy wokół jeziora, trzymając się za ręce. A ja czułem się wtedy jak zakochany, głupi szczeniak.

- Dalej się tak czujesz? - zapytała Hermiona i odwróciła wzrok.

- Tak, wciąż mam ochotę się na ciebie rzucić - zaśmiał się kpiąco. - Myślę, że nie powinnaś przy mnie paradować tak ubrana. To może się dla ciebie źle skończyć, Granger.

Draco ucałował ją w czoło, nos, oba policzki i na końcu w usta. W końcu spojrzeli sobie głęboko w oczy. Blondyn pogłaskał delikatnie jej twarz i zrobił poważną minę.

- Kocham cię, Granger. Kocham cię i nie zamierzam przestać, choćbym miał zrezygnować z wszystkiego, by z tobą być. Jesteś irytująca i przemądrzała, ale nie potrafię bez ciebie żyć, rozumiesz? Nigdy więcej nie pozwolę ci odejść.

- Ja ciebie też kocham, Draco. Już nikt ani nic nas nie rozdzieli.

***

Hermiona zbiegła ze schodów, lewitując za sobą walizki i z szerokim uśmiechem podeszła do Ginny, która natychmiast wzięła ją w ramiona i uściskała mocno.

- Naprawdę musisz się wyprowadzać? Będzie mi bez ciebie tak bardzo, bardzo smutno - mruknęła.

- Mi również będzie ciebie brakować, Ginny - Hermiona wzmocniła uścisk i uśmiechnęła się kpiąco. - Nie udawaj jednak, bo jestem pewna, że niedługo znajdziesz za mnie jakiegoś lokatora.

Ginny odsunęła się od przyjaciółki z udawanym oburzeniem, ale puściła jej oczko. Hermiona zachichotała.

- Cieszę się, że ty i Malfoy się zeszliście, naprawdę. Od tego czasu uśmiech nie schodzi z twojej twarzy. Bądźcie ze sobą szczęśliwi, Herm. Musicie, rozumiesz mnie?

- W tej chwili nigdy nie byłam bardziej szczęśliwa, Ginny - wyznała Hermiona, a w jej oczach zaświeciły łzy. - Oboje się staramy. Draco jest niesamowity. Codziennie odbiera mnie z pracy, dużo ze sobą rozmawiamy i spędzamy masę czasu. Jest też bardzo czuły wobec mnie i...

- Chyba nie chce znać szczegółów - rudowłosa wytknęła przyjaciółce język. - Raz zobaczyłam już za dużo tej czułości i to mi zdecydowanie wystarczyło.

- Na boskiego Slytherina, ile można się pakować?! - do byłych Gryfonek podszedł Draco i otoczył Hermionę ciężkim ramieniem. Nachylił się, by pocałować jej policzek. Usta miał ciepłe i miękkie, a serce Hermiony jak zwykle przyspieszyło na jego bliskość. Oparła głowę o jego ramię, zastanawiając się, kiedy ze skończonego palanta stał się mężczyzna, który wciąż doprowadzał ją do furii, ale jednocześnie nieustannie ją zaskakiwał i ekscytował. W mężczyznę, w którym była szaleńczo zakochana. Draco spojrzał po chwili na Ginny.

- Weasley - skinął jej głową.

- Malfoy - odwzajemniła gest, a jej oczy zabłysnęły. - Może tak naprawdę Hermiona wcale nie chce się do ciebie wyprowadzać, co?

- Nie ma wyboru, jak będzie trzeba, to ją do siebie zaciągnę - Draco uniósł brew i cmoknął Hermionę w skroń. - Czy wasze rzewne, babskie pożegnanie już za wami?

- Tak. Możemy już iść - odpowiedziała szybko szatynka i pociągnęła go za rękę. W tej chwili marzyła, by zostać z nim znowu sama.

- Nie spiesz się tak, Granger. Ja nigdzie nie ucieknę - zażartował, a jego oczy zaświeciły złośliwie. Deportowali się do jego mieszkania, a Draco odrzucił jej walizki w kąt. Hermiona zmrużyła powieki ze złością.

- Możesz powiedzieć, co ty właściwie wyprawiasz z moimi bagażami?! - warknęła.

- Uspokój się, maleńka, albo będę musiał znaleźć ci jakąś zabaweczkę, abyś zajęła czymś rączki - Draco uśmiechnął się zadziornie, na co zapiekły ją policzki.

- Nie zaczynaj ze mną, ty dupku.

Draco parsknął i złapał ją za policzki, przyciągając jej twarz do swojej. Ich usta otarły się o siebie słodko.

- W końcu będziesz tylko moja. Na zawsze.

***

Była szczęśliwa jak nigdy wcześniej w życiu. Nie pamiętała, kiedy ostatni raz tak szczerze się śmiała. Hermiona Granger zawdzięczała to wszystko jemu - Draco Malfoyowi.

- Granger, możesz mi powiedzieć, dlaczego siedzisz na tym cholernym śniegu? Twój seksowny tyłeczek jest już na pewno przemoczony i zmarznięty - Draco urwał, a wyraz jego twarzy kompletnie się zmienił. Uśmiechnął się diabelsko - To znaczy, że będę miał na niego jeszcze lepszy widok. Siedź sobie i się nie spiesz, najdroższa.

- Bardzo śmieszne - wytknęła w jego stronę język. Draco poruszył brwiami i opadł plecami na śnieg, robiąc aniołka.

- Powinnaś tego spróbować - zawołał. - Nie wiedziałem, że to takie fajne.

Hermiona zachichotała i przyjrzała się jego przystojnej, zadowolonej twarzy. Nigdy nie pomyślała, że zobaczy Draco Malfoya robiącego aniołki na śniegu.

- Wstawaj, bo się przeziębisz, czubku - zawołała i pomogła mu wstać.

Hermiona i Draco zaczęli otrzepywać się wzajemnie ze śniegu. Draco nie spieszył się przy niektórych obszarach, na co przewróciła oczami.

- Twoja mama wołała chwilę temu na obiad - powiedział blondyn i złączył ich palce. - Powinniśmy się pospieszyć. Zrobiła makaron w sosie pieczarkowym, a ona robi najlepszy na świecie.

Hermiona roześmiała się i weszli razem do domu rodzinnego szatynki, osuszając ubrania zaklęciem. Usiedli przy stole, a Draco natychmiast zaciągnął się zapachem potraw.

- Pani Granger, nikt nie gotuje lepiej od pani - powiedział w końcu, nakładając sobie potężną porcję na talerz. - Nikt również nie wyglądałby tak majestatycznie w tych kolczykach od pani męża. W tej nowej fryzurze pasują do siebie szałowo.

- Draco, ty to wiesz, jak powiedzieć kobiecie coś miłego - odpowiedziała matka Hermiony i zachichotała.

- To, co mówię, to czysta prawda! Ma pani doskonały gust! Ten dywan również wybierała pani, prawda? Od razu widać idealny dobór kolorystyki...

- Draco... - syknęła Hermiona, na co blondyn wzruszył ramionami obojętnie.

Wszyscy się roześmiali, ale Hermiona wiedziała, że Draco chce, by jej rodzina zapomniała o tym, że jakiś czas temu pojawił się u nich w towarzystwie jej kuzynki. Nikt jednak nie miał do niego pretensji, za co dziękowała rodzicom z całego serca.

- Mam nadzieję, że przejęłaś w genach dobry gust po mamie. Jak już zostaniesz moją żoną, to musisz przecież świecić przykładem - powiedział wprost.

- A będę twoją żoną? - Hermiona uniosła brew. - Skąd ta pewność?

- Jeżeli zasłużysz, to mam nadzieję, że już niedługo nią będziesz - odpowiedział tajemniczo i puścił jej oczko, na co się spłoniła.

*

- Wychodzę już. Urwę się szybciej z pracy i możemy teleportować się do rudej - Draco poprawił koszulę i podszedł do Hermiony powolnym krokiem. Przyciągnął ją do siebie i pocałował długo w usta. - Będziesz za mną tęsknić?

- Możliwe - odpowiedziała na wydechu, gdy się od niej odsunął i uśmiechnęła się kpiąco, a zarazem czule. - Przyjdę pod twoje biuro. Możesz do mnie napisać sms'a, jeżeli coś się zmieni.

- Coraz lepiej idzie mi obsługa telefonu - wypiął dumnie pierś i puścił jej oczko. - Widzimy się już niedługo. Nara, Granger. Bądź grzeczna, gdy mnie nie będzie.

Pocałowali się kolejny raz. Hermiona jęknęła i zanurzyła twarz w zagłębieniu jego szyi, chłonąć jego zapach. W końcu Draco machnął ręką i zniknął z pola jej widzenia.

Hermiona wróciła do kuchni, gdzie na parapecie siedziała niewielka płomykówka. Od razu rozpoznała sowę Rona. Podeszła do okna i niepewnie otworzyła list od przyjaciela. Od momentu urodzin jej matki, unikała Ronalda jak ognia. Nie miała odwagi powiedzieć mu prawdy o Draco. Wiedziała jednak, że to nieuniknione. Rudzielec proponował jej spotkanie, na które z ociąganiem się zgodziła.

Po kilku godzinach wyszła gotowa na spotkanie. Z duszą na ramieniu usiadła przy stoliku w przytulnej kawiarni. Nie musiała długo czekać na Rona. Dołączył do niej po zaledwie trzech minutach.

- Cześć, czego się napijesz? - zapytał z delikatnym uśmiechem i cmoknął jej policzek.

- Herbatę jaśminową poproszę - odpowiedziała z wymuszonym uśmiechem.

Ronald zamówił dwie herbaty i spojrzał na przyjaciółkę ze smutkiem.

- Nie odzywałaś się już sporo czasu. Mam wrażenie, że mnie unikasz. Nie naciskałem, ale już nie mogłem wytrzymać. Chciałem cię zobaczyć. Bardzo za tobą tęskniłem, Hermiono.

- Przepraszam. Już dawno powinnam z tobą o czymś porozmawiać - odpowiedziała cicho i odwróciła wzrok. - To nie było dla mnie łatwe...

- Wszystko rozumiem, Herm - Ron złapał za jej dłoń, która drgnęła w jego uścisku. - Nic się nie stało, naprawdę...

- Wróciłam do Draco - rzuciła na wydechu. - Jesteśmy razem, od tego wieczora na urodzinach mojej mamy. Mieszkamy razem. Nie chciałam, by tak wyszło, naprawdę cię przepraszam. Nie chciałam cię skrzywdzić i nie wiedziałam, jak ci to powiedzieć...

Ciało Rona zesztywniało. Oczy Hermiony napełniły się łzami, widząc zranioną minę przyjaciela. Minęło kilka sekund, nim Ron się odezwał.

- Wróciłaś do tej szui? - zapytał z niedowierzaniem. - Po tym wszystkim, co przez niego przeszłaś?! Hermiono, przecież mówiłaś, że cię zdradził! Ranił na każdym kroku!

- Myliłam się, Ron. Draco mnie nie zdradził...

- Jesteś głupia, Hermiono. Popełniasz ogromny błąd - Ronald wstał gwałtownie. - Ten gnojek cię skrzywdzi ponownie, ale w tym czasie nie przychodź do mnie z płaczem. Nienawidzę was oboje.

- Ron... Proszę cię, wysłuchaj mnie na spokojnie...

- Mam ochotę go zniszczyć. Krok po kroku, za to, że po raz kolejny mi ciebie odebrał. Znowu wybrałaś jego. Tylko nie rozumiem dlaczego? Co ma ten dupek, czego nie mam ja?

- Kocham go - szepnęła, a po jej policzku popłynęła łza. - Nie potrafię przestać. Jestem w stanie poświęcić wszystko...

- Jeszcze tego pożałujesz. Zapamiętaj moje słowa.

Ron wyszedł z kawiarni, a Hermiona zakryła twarz dłońmi. Po kilkunastu minutach podążyła za przyjacielem w stronę wyjścia.

Spacerowała po Londynie bez celu. Czuła się podle. Zdawała sobie sprawę, że Ron miał prawo do tego, co jej powiedział. Zraniła go, podczas gdy on przy niej był w najgorszym momencie jej życia.

W końcu spojrzała na zegarek i westchnęła, zmuszając się do uśmiechu. Za kilka minut miała być pod budynkiem Ministerstwa Magii, gdzie ponownie zobaczy się z Draco. Weszła do środka, przechodząc przez zaludnione korytarze. Dzisiejszego dnia pracownicy ministerstwa wydawali się wyjątkowo zaniepokojeni. Biegali szybko, coś do siebie szepcąc. Gdy była już prawie pod biurem Draco, ze środka wysypało się kilku czarodziejów z przerażonymi minami. Na samym końcu wyszedł Lucjusz Malfoy. Mężczyzna był blady. Jego spojrzenie spotkało się ze spojrzeniem Hermiony. Szatynka zrobiła niepewnie krok.

- Czy coś...

- On... nie żyje. Draco... Draco został zamordowany...

- Słucham? - zapytała nerwowo, a z jej gardła wydobył się zduszony chichot. - Panie Malfoy, to nie jest temat do żartów. Przecież Draco nie mógł... Nie, coś się panu pomyliło... Dzisiaj rano wyszedł z domu i obiecał, że niedługo się zobaczymy...

Z gabinetu Dracona wyszedł również Harry. Jego spojrzenie padło na Hermionę, a mina zmieniła się na pełną przerażenia i winy. Dziewczyna natychmiast do niego podbiegła i złapała za szatę.

- Harry! Dlaczego ci ludzie tak się zachowują?! Co z Draco?! - krzyknęła.

- Przykro mi, Hermiono - Harry objął ją i mocno przytulił. - Nie wiem, jak to się stało, ale przysięgam, że znajdę sprawcę...

- Nie żartuj. To nie jest śmieszne - odepchnęła przyjaciela z nadzieją wpatrując się w jego twarz. Harry jednak odwrócił głowę, unikając jej spojrzenia. Wargi Hermiony zadrżały.

Puściła jego szatę, a jej ręce opadły bezwładnie wzdłuż ciała. Zrobiła krok w stronę gabinetu Draco i zachwiała się. Całą sobą chwyciła się ściany i weszła do środka. W tym momencie cały jej świat wydawał się pęknąć. Draco leżał nieruchomo pod oknem, a jego ciało pokryły liczne rany. Odepchnęła ludzi stojących obok i opadła przy jego ciele. Z jej gardła wyrwał się głośny szloch. Chwyciła drżącymi dłońmi jego zimną rękę, a spod jej powiek wypłynęły kaskady łez.

- Nie... Draco... Spójrz na mnie! - mruknęła, potrząsając nim delikatnie. - Proszę cię! Draco...

- Hermiono, wstań. Wyjdźmy stąd - jej ramienia dotknął Harry. - Błagam cię, wyjdźmy.

Hermiona chwyciła jednak mocniej rękę Draco i pokręciła gwałtownie głową.

- Nie zostawię go. Potrzebuje mnie...

W głowie szatynki zawirowało. Poczuła przyjemne ciepło w okolicy pępka, a ostatnim co zobaczyła, była spokojna twarz Draco Malfoya.

***

Hermiona stanęła przed czarną trumną, wpatrując się w śpiącą twarz ukochanego człowieka. Nie czuła nic. Pustkę. Dotknęła delikatnie jego zimnej twarzy i zadrżała. Momentalnie jej policzki pokryły krople łez. Wargi drżały z rozpaczy oraz bólu, który rozdzierał całe jej ciało. Chciała zostać z nim tylko sama.

- Hermiono, powinnaś dołączyć do reszty. Pogrzeb za chwilę się rozpocznie - za nią stanęła Ginny. Podeszła powoli do przyjaciółki i dotknęła jej ramienia.

- On nie śpi, Ginny. Naprawdę nie śpi - szepnęła. - Jego już nie ma przy mnie, prawda? Zostawił mnie...

- Hermiono, Draco bardzo cię kochał. I tak pozostanie, jestem pewna.

- Nie przytuli mnie. Nie powie, że mam przestać się mazać. Nie pocałuje po przebudzeniu. Już nigdy mnie nie dotknie...

- Kochanie moje, tak mi przykro...

- Mieliśmy być razem do końca życia. Szczęśliwi. Dlaczego on mnie zostawił? Dlaczego ktoś mi go odebrał?! To nie mógł być Ron, prawda?

Hermiona zachwiała się, ale w pasie złapał ją Harry. Ginny spojrzała na niego zaskoczona. Brunet pokręcił głową i pociągnął Hermionę delikatnie w stronę wyjścia.

- Chodź, Herm. Będziemy przy tobie.

- Jeszcze chwilę - jęknęła. - Dajcie mi się z nim pożegnać, proszę...

Podeszła ponownie do trumny i cmoknęła Draco w usta. Po chwili wyjęła z torebki ciemny telefon i drżącymi dłońmi umieściła go w trumnie.

- Wiem, że to głupie - mruknęła, nie patrząc na przyjaciół. - Tylko to nas będzie w tej chwili łączyć...

Hermiona nie miała pojęcia, jak przetrwała całą ceremonię. Podchodzili do niej ludzie, którzy składali kondolencje, ale nie pamiętała, kim byli i co mówili. Czuła się jak w koszmarze sennym.

Wróciła do domu samotnie. Nie chciała towarzystwa przyjaciół. Weszła do sypialni, którą od niedawna dzieliła z Draco, a jej ciało zadrżało. Położyła się na łóżku, ubierając się w jego bluzę. Pachniała nim. Zwinęła się w kłębek, pozwalając nowym łzom wypłynąć. Nie chciała żyć.

Kolejne dni nie były dla niej łatwiejsze. Hermiona załamywała się z każdym dniem coraz bardziej. Nie chciała się z nikim widywać, nie miała ochoty jeść. Zwinięta na łóżku, wpatrywała się w ich wspólne zdjęcie, które zrobili jeszcze w Hogwarcie.

Zaśmiała się histerycznie. Kiedyś naprawdę nienawidziła Draco Malfoya. Gardziła nim. Teraz kochała go tak bardzo, że nie potrafiła sobie bez niego poradzić. Siedzi w jego bluzie, otula się nią do snu, jakby wciąż był obok niej. Spryskuje się jego ulubionymi perfumami, by przypadkiem nie zapomnieć jego zapachu i tkwić w tym. Tak wiele chciała mu jeszcze powiedzieć...

Chwyciła za telefon i wybrała jego numer. Jej serce waliło o ścianki klatki piersiowej, gdy przyłożyła komórkę do ucha. W słuchawce rozniósł się dźwięk połączenia, co było dla niej zaskoczeniem. Po kilku sygnałach, które trwały w nieskończoność, usłyszała dźwięk poczty głosowej. W jej gardle powstała bolesna klucha.

- Cześć, tutaj boski Draco Malfoy. Jeżeli nie masz nic ważnego do powiedzenia i tak nie oddzwonię. Mimo wszystko zostaw wiadomość...

- Draco... - Hermiona uśmiechnęła się przez łzy. - Tak za tobą tęsknię, głupku. Bardzo cię kocham, wiesz? I będę kochała do końca życia. Nie daję sobie rady bez ciebie. Brakuje mi twojego kpiącego uśmiechu z rana, najlepszych naleśników na śniadanie, twojego ciepła. Boli mnie, że nigdy się już nie pokłócimy, by potem się pogodzić. Nikt nie denerwował mnie jak ty, ale jednocześnie nikt nie dorównuje ci do pięt w czymkolwiek. Chciałabym cię zobaczyć, chociaż na chwilę. Przytulić, pocałować, powiedzieć, że cię kocham. Pożegnać się. Nie mogę znieść tego, że nie było nam to dane. Dlaczego tak mnie zostawiłeś, kretynie? Mieliśmy tyle planów. Wspólnych planów. A co teraz mam bez ciebie zrobić? - zrobiła krótką przerwę na oddech i uspokojenie zachrypłego głosu. - Kocham cię, tylko twoja na zawsze Granger...

I rozłączyła się. Telefon opadł na podłogę, a ona po raz kolejny straciła nad sobą kontrolę i rozpłakała się. Podeszła do okna, wpatrując się w ciemność. Z nieba spadały krople deszczu, mocząc szybę. Narysowała palcem inicjały "DM", wpatrując się w nie z bólem. W głowie wciąż miała jego kpiący uśmiech.

Podskoczyła gwałtownie, gdy telefon leżący na podłodze zaczął dzwonić. Podeszła powolnym krokiem i wzięła komórkę drżącą dłonią. Na wyświetlaczu pojawiło się imię Draco. Jej serce uderzało jak opętane, a wargi drżały z niedowierzania. Nacisnęła zieloną słuchawkę i przyłożyła aparat do ucha.

- Halo? - zapytała cicho, ale w słuchawce była cisza. - Draco? To ty?

Podskoczyła, słysząc w telefonie szybki, chrapliwy oddech.

- Draco?! Draco, powiedz coś...

Nikt nie odpowiedział. Hermiona zaszlochała i odrzuciła telefon ze strachem. Zaczęła chodzić po pokoju w tą i z powrotem, wpatrując się w komórkę niespokojnie. W końcu wzięła telefon w rękę i wyszła z domu, deportując się do Ginny.

- Hermiono! Co ty tutaj robisz?! Coś się stało?! - jej przyjaciółka natychmiast do niej podbiegła z zaniepokojoną miną. - Jesteś cała blada! Jadłaś coś w ogóle?!

- Ginny... - mruknęła i rozejrzała się ze strachem. - Ginny, ja... Ja zadzwoniłam do Draco na telefon i nagrałam się na sekretarkę. On... on oddzwonił. Nie mam pojęcia, jak to możliwe...

- Oddzwonił?! Hermiono, to niemożliwe. Kochanie, przecież on...

- Wiem! Wiem, Ginny. Draco nie żyje. Jednak dzwonił do mnie. Gdy odebrałam, słyszałam tylko czyjś oddech. Czy myślisz, że...

- To niemożliwe - odpowiedziała sucho. - Hermiono, to nie jest możliwe. Po pierwsze, nie powinno pod ziemią być zasięgu, a po drugie widziałaś go. To nie mógł być Draco. Jesteś przemęczona. Powinnaś w końcu odpocząć, zadbać o siebie. Draco by nie chciał cię takiej widzieć. Może powinnaś przejść się do lekarza?

- Ginny, przecież wiem, co się wydarzyło! - krzyknęła. - Nie zwariowałam!

- Nie wiem, jak to wytłumaczyć - odpowiedziała jej spokojnie rudowłosa. - Teraz powinnaś jednak odpocząć. Jesteś przemęczona. Zostań u mnie, a jutro pomyślimy, co z tym zrobić.

Hermiona westchnęła i odsunęła się od przyjaciółki, kręcąc głową.

- Wrócę do siebie. Odezwę się do ciebie jutro, dobrze?

- Jesteś pewna? Wiesz, że możesz wrócić do mnie...

- Wiem. Dziękuję.

Hermiona wróciła do domu i położyła się do łóżka, wtulając się w ciemnozieloną bluzę z herbem Slytherinu, która była ulubioną Dracona. W jej głowie szumiało. Oczy zaczęły się zamykać ze zmęczenia. Z sennego stanu wyrwał ją jednak dźwięk sms'a. Jak oparzona chwyciła za komórkę. Na wyświetlaczu pokazała się wiadomość od Draco.

"Spotkajmy się. Będę czekać na ciebie pomiędzy skrzyżowaniem Magnolia Center, a Magnolia Road. Przyjdź sama. Już nie mogę się doczekać, aż Cię zobaczę."

Hermiona zerwała się z łóżka. Jej ciało przestało słuchać. Nie wiedziała, co zrobić. Odpisała na wiadomość, że będzie za chwilę i nikomu nic nie mówiąc, wyszła z domu. Aportowała się niedaleko umówionego miejsca i ruszyła niepewnym krokiem przed siebie. Okolica była ponura, zaniedbana, a wokoło nie było żywej duszy. W końcu dotarła do miejsca między dwoma rozsypującymi się budynkami stojącymi na uboczu. Rozejrzała się ze strachem wokoło.

- Draco?! - krzyknęła w ciemność. - To ja! To ja, słyszysz?! Już jestem!

Za jej plecami rozległ się kpiący śmiech. Odwróciła się gwałtownie, a jej oczy rozszerzyły się z niedowierzaniem. O jeden z bloków stała oparta Maze, trzymając w ręce komórkę Draco. Uśmiechnęła się do Hermiony i ruszyła w jej stronę leniwym krokiem.

- Maze?! - Hermiona była wstrząśnięta. - Co się tutaj dzieje?! Skąd masz telefon Draco?!

- A jak myślisz, głupia dziewczyno? - prychnęła blondynka. - Ściągnęłam cię tutaj, bo powinnyśmy poważnie porozmawiać, nie uważasz?

- Porozmawiać?! Nie wydaje mi się, byśmy miały o czym rozmawiać...

Maze wymierzyła Hermionie policzek. Głowa szatynki odskoczyła w bok, a Hermiona automatycznie chwyciła za pulsujący policzek, patrząc na kuzynkę z nienawiścią. Maze uniosła różdżkę, nim Hermiona zdążyła zareagować.

- Crucio!

Hermiona wrzasnęła i upadła na podłogę zwijając się z bólu, gdy z różdżki blondynki wystrzelił czerwony promień. Dziewczyna uśmiechnęła się z pogardą. Stanęła nad Hermioną z satysfakcją obserwując jej cierpienie.

- Naprawdę uważasz, że nie mamy o czym rozmawiać? Odebrałaś mi Draco, suko! Zabrałaś mi go! Był mój!

- Nie kochał cię - jęknęła Hermiona. - Nie chciał z tobą być.

- Mnie nie traktuje się w ten sposób - warknęła Maze. - Nie pozwolę się tak traktować. Skoro ja nie mogłam go mieć, to nikt nie może...

- Czy ty...

- Tak, to ja go zabiłam - odpowiedziała lekceważąco. - Łatwo poszło. Myślałam, że będzie bardziej się stawiać, ale był słabszy, niż myślałam. A ty pewnie myślałaś, że to ten wymoczek Ron Weasley, co? On nienawidził Draco, ale nie był w stanie nic mu zrobić. Ze względu na ciebie...

- Zabiję cię za to - Hermiona wyciągnęła różdżkę, ale zbyt późno. Maze z kpiącym uśmiechem posłała ku Hermionie kolejne zaklęcie torturujące. Była Gryfonka ponownie wrzasnęła, zwijając się po ziemi. Oczy blondynki błyszczały wygłodniale.

- Imperio! - krzyknęła, gdy Hermiona spróbowała się podnieść z posadzki.

Hermionie wypadła z ręki różdżka. Maze podeszła do kuzynki powolnym krokiem i dotknęła jej policzka. Przyjrzała się jej bezbronności pogardliwie.

- Dobrze wiem, że nie stawiałaś się za bardzo, droga kuzynko. Jesteś za słaba, by mnie skrzywdzić. Mimo to, bez żadnych wyrzutów sumienia odebrałaś mojego mężczyznę - mruknęła. - Ja natomiast jestem dobrą kuzynką i nie pozwolę ci tak dłużej cierpieć. Pozwolę ci spotkać się z ukochanym, wiesz?

Jej ręka trzymająca różdżkę delikatnie drgnęła. Hermiona mimowolnie odwróciła się i spojrzała przed siebie. Pomiędzy blokami podążały w górę schody pożarowe. Na samym szczycie, ze zniszczonego sufitu, zwisała lina zakończona pętlą. Hermiona ruszyła w tamtą stronę, prowadzona zaklęciem. Jej głowa przestała walczyć z zaklęciem. Serce przyspieszyło swój rytm. Weszła po schodach i stanęła przed liną. Za horyzontem zaczęło wschodzić słońce, oślepiając jej twarz.

Spod powieki Hermiony wypłynęła samotna łza. Szatynka wyciągnęła rękę przed siebie. Jej oczy zamgliły się, miała wrażenie, że przed nią stoi uśmiechnięty Draco, otoczony ciepłym światłem, wyciągając do niej dłoń. Uśmiechnęła się do niego tęsknie. Tak bardzo chciała go dotknąć. Chwyciła za linę czując, że zaklęcie imperius słabnie.

- Idę do ciebie, Draco... - szepnęła. - Czekaj na mnie...

Jedną ręka zarzuciła linę na szyję, a drugą wyciągnęła w stronę blondyna. Ich palce się złączyły, a Hermiona uśmiechnęła się czule i zrobiła krok w przepaść. Przed oczami zrobiło jej się ciemno. Poczuła bolesny uścisk w okolicy szyi i śmiech Maze za plecami. Zaklęcie ustąpiło.

Po chwili jednak coś ciepłego pochwyciło ją w pasie, a do nozdrzy dotarł zapach, który tak uwielbiała. Jego zapach. Była w domu. Była z nim. Tam, gdzie nikt ich już nie rozdzieli.


______________________

Cześć wszystkim!

Miniaturka troszkę inna, niż mam w zwyczaju pisać. Chciałam przedstawić coś innego. Cholernie się bałam Waszego odbioru. Do teraz jak to piszę, czuję się dosyć niepewnie. Dotknęłam dość wrażliwego tematu, tak myślę. Mam nadzieję, że mimo to nie zawiodłam i komuś sprawiłam "przyjemność" z czytania.

Jeżeli chodzi o dalsze publikowanie, prawdopodobnie na razie wstrzymuję się. Po 50 miniaturkach, nie widzę więcej pomysłów. Brak mi czasu. Weny... 

Chciałabym stworzyć coś większego, pełnowymiarowego. Postawiłam sobie jednak bardzo wysoko poprzeczkę i nie wiem, czy podołam. Liczę na to, że jednak się pozbieram i dostanę zastrzyk motywacji!

Mam nadzieję, że jeszcze się tutaj zobaczymy z kilkoma osobami! 

Kocham, Aya ♥

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro