Miniaturka 47. Corporaverto
- Możesz w końcu przestać robić z siebie idiotę?! - krzyknęła Hermiona i uderzyła książką o stół, posyłając Malfoyowi wściekłe spojrzenie. - To przez ciebie siedzimy tutaj już od czterech godzin! Nie masz już pięciu lat, Malfoy! Dorośnij w końcu!
- Ty natomiast zachowujesz się, jakbyś miała co najmniej pięćdziesiątkę na karku, Granger - Draco uśmiechnął się lekceważąco, co jeszcze bardziej rozeźliło Gryfonkę. - Wyluzuj i przestań się tak krzywić. Złość piękności szkodzi, nie słyszałaś o tym?
- Mamy szlaban. PRZEZ CIEBIE. Zapomniałeś? - wycedziła, przez zaciśnięte zęby. - Nie mam zamiaru spędzić tutaj z tobą całej nocy!
- Możemy przenieść się do mnie, jeżeli chcesz - Malfoy wzruszył ramionami i puścił jej oczko, uśmiechając się diabelsko. Hermiony twarz zaczerwieniła się natychmiastowo, niczym piwonia. - Poza tym, można powiedzieć, że rzetelnie przyswajam wiedzę i korzystam całym sobą z tego szlabanu. Widziałaś, jakie niektóre zaklęcia w tej książce są żałośnie proste i zabawne? Można by wyczarować Weasleyowi na czubku głowy jadowitego pająka albo przemienić ropuchę Longbottoma w obślizgłą głowę Snape'a. Ludzie by zapłacili, byle to zobaczyć - zarechotał złośliwie.
- Wziąłeś tę książkę z DZIAŁU KSIĄG ZAKAZANYCH. Jeżeli ktoś nas z tym zobaczy, to... - zawahała się i zagryzła wargę, a następnie rozglądnęła się po pustej bibliotece, czy na pewno są w pomieszczeniu sami. - Odłóż ją na miejsce, Malfoy. Może być niebezpieczna. Nie bez powodu ją zakazali...
- Wiem o tym doskonale, Granger. Gdyby jej nie zakazali, nie byłaby nawet warta, bym wziął ją chociażby w ręce - prychnął i przewertował ze znudzeniem kilka kartek. Po chwili jego mina uległa zmianie. Spojrzał na Gryfonkę złośliwie i wyciągnął różdżkę, celując w przestrzeń między nimi. - Może spróbujmy jakiegoś zaklęcia z tej książki dla przedszkolaków w ramach nauki? Przecież nic się nie stanie... Corporaverto!
- Co.... co ty wyprawiasz?! - Hermiona spanikowała i wstała gwałtownie z ławki, wyciągając przed siebie dłoń. Wrzasnęła, ale jej głos jakby zamarł w powietrzu. Brązowe tęczówki szatynki rozszerzyły się ze strachem.
Było za późno. Malfoy machnął różdżką trzy razy w powietrzu, a wokół niego rozbłysło jasne, oślepiające światło. Hermiona przymknęła powieki i zasłoniła twarz dłońmi, spodziewając się przeszywającego bólu. Nic takiego jednak nie miało miejsca. Po krótkiej chwili, ciężko dysząc, odsłoniła palce, patrząc na Malfoya niepewnie.
- Co to było za zaklęcie? - zapytała ostro.
Draco wzruszył ramionami i spojrzał w książkę od niechcenia. Jego oczy zrobiły się okrągłe niczym dwa galeony. Przewertował z paniką księgę, po czym przeniósł wzrok na wpatrującą się w niego ze zniecierpliwieniem Gryfonkę. Jej twarz niemal puchła z wściekłości.
- Nie mam pojęcia, co to było, ale kartka spłonęła, gdy tylko wypowiedziałem formułkę zaklęcia - wymamrotał i odwrócił szybko głowę, by uniknąć przeszywającego spojrzenia szatynki. Zmusił się do aroganckiego uśmiechu. - Cokolwiek to było, nie zadziałało, prawda? Mówiłem ci, że ta książka jest do kitu.
- Jesteś skończonym idiotą, Malfoy. Nie myślącym samodzielnie, ograniczonym palantem! Nie masz zielonego pojęcia, co mogłoby się wydarzyć, gdyby zaklęcie jednak zadziałało! - syknęła groźnie i wymierzyła w niego palcem ze złością. - Mogłeś nas pozabijać!
- Nie histeryzuj, wariatko. Przecież żaden normalny dyrektor nie zostawiłby w szkole pełnej nieletnich czarodziejów księgi z zaklęciami, która mogłaby kogoś zabić, no nie? Nawet Dumbledore powinien sobie zdawać sprawę, że to nie byłoby rozsądne...
- I ty teraz prawisz o rozsądku Dumbledore'a, kretynie?! - Hermiona roześmiała się histerycznie i pokręciła głową z niedowierzaniem. - Przed chwilą rzuciłeś w nas nieznanym zaklęciem, nie mając pojęcia o jego konsekwencjach i to z książki przepełnionej czarną magią! Jeżeli zaklęcie by nas nie zabiło, mogłoby spowodować poważne uszczerbki na zdrowiu albo jakieś nieodwracalne zmiany, które...
- Co się tutaj znowu wyprawia?! - do biblioteki wpadła profesor McGonagall. Ubrana w kraciastą, nocną koszulę, łypała na dwojga prefektów z zirytowaną miną. - Słychać wasze krzyki piętro niżej! Przypominam, że odbywacie szlaban i znajdujecie się w bibliotece, a nie na boisku do quidditcha! Pobudzicie cały zamek!
- Przepraszamy najmocniej za hałasy, pani profesor. To się już nie powtórzy - Hermiona uśmiechnęła się przepraszająco. - Mieliśmy małą wymianę zdań, jednak doszliśmy już do porozumienia. Wszystko pod kontrolą. Naprawdę nam przykro.
McGonagall wpatrywała się w uczniów jeszcze przez kilka sekund podejrzanym wzrokiem, po czym westchnęła przeciągle i pokręciła głową z dezaprobatą. Hermiona mogła przysiąc, że kobieta wzywała do siebie Merlina, by zesłał jej odrobinę spokoju. Nim wyszła, poprawiła rozpadający się na głowie kok i odchrząknęła, ponownie skupiając na prefektach przeszywające, kocie spojrzenie.
- Mam nadzieję, że następnym razem pomyślicie dwa razy, nim zaczniecie używać obelg na moich lekcjach. Nie zapominajcie o roli, jaką oboje pełnicie. Oczekuję od każdego z was profesjonalizmu i dojrzałości - gdy Hermiona i Draco skinęli sztywno głowami, odetchnęła cicho. - Na dzisiaj wystarczy. Możecie wrócić do swoich dormitoriów. W ciszy.
- Jeszcze raz przepraszamy. To było nieodpowiedzialne z naszej strony, ale zrobimy wszystko, by taka sytuacja się nie powtórzyła - Hermiona szturchnęła Malfoya boleśnie w bok. Blondyn skrzywił się, ale skinął sztywno głową, by potwierdzić słowa Gryfonki. Nie zrezygnował jednak z niezadowolonego grymasu na twarzy.
McGonagall posłała im ostatni raz nieufne spojrzenie, po czym wymaszerowała z biblioteki, zostawiając ich ponownie samych. Hermiona odetchnęła z ulgą i bez słowa zgarnęła ze stolika swoje rzeczy, nie zaszczycając Malfoya nawet krótkim, pogardliwym spojrzeniem. Nie oglądając się na niego, podążyła śladami nauczycielki w stronę wyjścia. Draco przewrócił oczami i ruszył za dziewczyną, wkładając ręce do kieszeni.
Oboje przemierzali kolejne piętra w ciszy, na co Ślizgon teatralnie wzdychał, co zaczęło irytować Gryfonkę. Nim doszło do kolejnej wymiany zdań między prefektami, ich oczom ukazały się upragnione Wielkie Schody, gdzie się rozdzielali. Hermiona zaczęła wspinaczkę na siódme piętro pokonując pierwsze schody, gdy kpiący głos Draco Malfoya za plecami podrażnił jej uszy. Zacisnęła wargi w wąską linię, a jej ciało spięło się niebezpiecznie.
- Nawet się nie pożegnasz, Granger?
- Dokładnie tak, Malfoy - odburknęła i spojrzała na niego spode łba. - Po tym, co dzisiaj zrobiłeś, chyba nie liczyłeś na to, że będę życzyć ci słodkich snów?
- Właściwie, to właśnie na to liczyłem - Draco uśmiechnął się kpiąco i przekręcił głowę, wpatrując się w szatynkę świdrującym spojrzeniem. - Mam nadzieję, że będzie dobrze ci się spało tej nocy. Może nawet będziesz miała ten zaszczyt i pojawię w twoich snach.
- Dziękuję, ale nie przepadam za koszmarami - prychnęła. - Wolałabym, żebyś chociaż nocą dał mi możliwość nieoglądania twojej gęby, skoro jestem na nią skazana za dnia.
- Niejedna dziewczyna w zamku ci zazdrości, Granger. Niewiele z nich może spędzać tyle czasu z moją osobą, co ty. Powinnaś być zaszczycona i docenić to, że w ogóle z tobą rozmawiam.
Hermiona roześmiała się i otarła ostentacyjnie nieistniejącą łzę z policzka. Spojrzała na Ślizgona z politowaniem i pokręciła głową, wciąż chichocząc.
- Żartujesz sobie, prawda? Jestem w stanie dopłacić każdej twojej fance za to, by zdjęła ze mnie ciężar, jakim są nasze wspólne patrole, a tym bardziej szlabany. Nie interesujesz mnie ani ty, ani biegające za tobą dziewczyny. Dla mnie jesteś tylko irytującym, aroganckim, nieodpowiedzialnym i chamskim dupkiem. Nie rozumiem skąd tyle zainteresowania wokół twojej nadętej osoby. Mógłbyś robić kółka nago wokół Hogwartu, a ja bym tego nawet nie zauważyła. Więc błagam cię, oszczędź mi tego cierpienia i nie pokazuj się chociaż w moich cudownych snach, Malfoy.
- Auć, to zabolało. Skąd w tobie tyle jadu, Granger? - zadrwił Draco i zrobił kilka kroków w jej stronę. Teraz dzielił ich zaledwie jeden schodek. Ślizgon nachylił się w jej kierunku, na co drgnęła niespokojnie. - A może jest coś, co mogłoby cię przekonać o tym, że nie jestem taki zły?
- Może po prostu zniknij mi z oczu? - odpowiedziała pytaniem na pytanie, uśmiechając się przy tym krzywo.
Malfoy parsknął śmiechem pod nosem i popchnął Hermionę tak, że plecami oparła się o balustradę schodów. Gryfonka pisnęła i spojrzała na przepaść za jej plecami ze strachem. Odwróciła głowę przed siebie, gdzie widok zasłaniała jej klatka piersiowa Ślizgona. Chłopak zrównał się z nią twarzą, uśmiechając się kpiąco. Słyszał, jak szatynka wciąga ze świstem powietrze. Dotknął delikatnie ręką jej włosów, bawiąc się nimi bez słowa. Hermionę otumaniła jego nagła bliskość, spojrzenie, dotyk i zapach perfum, które przyjemnie popieściły jej zmysły. Zadrżała, gdy zimny prąd połaskotał jej kark. Draco zbliżył usta do jej warg.
- Słodkich snów, Granger. Może jednak zmienisz zdanie - szepnął, po czym odsunął się z satysfakcją i zszedł ze schodów, pogwizdując pod nosem wesoło.
Hermiona potrzebowała kilka sekund, by otrząsnąć się z szoku. Gdy dotarło do niej, co się przed chwilą wydarzyło, jej twarz napuchła ze złości.
- Ostrzegam cię, Malfoy! Nigdy więcej tego nie rób! Twoje beznadziejne sztuczki na mnie nie działają! - krzyknęła ze złością i odwróciła się do niego plecami, wmaszerowując wściekłym krokiem po schodach.
Dotarcie do dormitorium zajęło Hermionie zaledwie kilka minut. Wciąż przeklinając pod nosem Malfoya, rzuciła torbę na krzesło i poszła do łazienki wziąć szybki, kojący prysznic. Gdy po piętnastu minutach położyła się do łóżka, jej głowy wciąż nie potrafił opuścić złośliwy Ślizgon.
Od czasu, gdy oboje zostali prefektami naczelnymi, byli skazani na swoje towarzystwo niemal każdego dnia. Draco Malfoy bywał zazwyczaj cyniczny i irytujący w stosunku do wszystkich, a w szczególności do Hermiony. W większości przypadków ignorował obowiązujące zasady i polecenia, które otrzymywali jako prefekci od McGonagall. Mimo to zmienił swoje nastawienie na tyle, że ostatecznie, po wielu wcześniejszych kłótniach, byli w stanie ze sobą współpracować.
Ślizgon miał jeszcze drugą osobowość, którą od czasu do czasu pokazywał przed Hermioną. Miewał wtedy przebłyski normalności, które całkiem lubiła. Potrafił ją rozbawić i rozmawiać bez wyzwisk i kpin przez cały patrol jak z normalną koleżanką. Zdarzało mu się wtedy przekroczyć barierę przestrzeni osobistej i znajdował się stanowczo zbyt blisko, przez co przechodziły ją tajemnicze dreszcze, których nie potrafiła wytłumaczyć samej sobie. Draco Malfoy miał też wnerwiająco pociągający uśmiech oraz łobuzerskie spojrzenie, które niewątpliwie przyciągały do siebie napotkane kobiety. Mimo iż Hermiona broniła się przed tym nogami i rękami, nawet jej ciężko było zignorować jego obecność, choć nie śmiała tego przyznać głośno, nawet przed swoim sumieniem.
- Cholerny Malfoy ze swoją idealną, nieskazitelną gębą i kretyńskim uśmiechem - mruknęła pod nosem i przewróciła się na drugi bok, przymykając powieki. - Mogłaby go połknąć jakaś sklątka Hagrida. Może wtedy byłby wreszcie święty spokój. Idiota, nawet nie potrafi przeczytać w książce opisu zaklęcia...
W końcu zasnęła - z głową pełną niecenzuralnych słów opisujących Draco Malfoya. Ślizgon nie planował jej tej nocy jednak odpuścić. Zamierzał grać główną rolę w kłębiących się, dziwnych snach, o których dnia następnego nie miała pamiętać...
***
Hermiona przebudziła się, skoro świt i przetarła powieki z delikatnym uśmiechem na ustach. Miała tej nocy naprawdę przedziwne sny, ale nie potrafiła sobie przypomnieć żadnych szczegółów. Wstała z łóżka, z zaskoczeniem odkrywając, że w pokoju panuje wciąż półmrok. Dzisiejszy dzień musiał być wyjątkowo chłodny i ponury. Zazwyczaj jej budzik biologiczny budził ją o samym wschodzie słońca, a promienie słoneczne w tym czasie przyjemnie rozlewały się po dormitorium.
Gryfonka potarła rękoma zmarznięte ramiona i zadrżała. Chwyciła za ręcznik leżący na krześle obok łóżka, z zamiarem porannej toalety, gdy drzwi pomieszczenia otworzyły się, a do środka wkroczył, jak gdyby nigdy nic, Blaise Zabini. Szatynka podskoczyła jak oparzona i zaczęła głośno krzyczeć, automatycznie ciągnąc za kołdrę, by przykryć szczelnie całe ciało. Mulat wytrzeszczył oczy zaskoczony i również zaczął krzyczeć. Oboje wrzeszczeli przez kilka dobrych sekund, nie odrywając od siebie zdezorientowanych spojrzeń.
- DLACZEGO KRZYCZYMY?! - zawołał w końcu zdyszany Blaise, wymachując dziko rękoma wokół swojej głowy. - GŁOWA MNIE OD TEGO ROZBOLAŁA!
- Natychmiast wynoś się z mojego pokoju, Zabini! Jak tutaj wszedłeś?! - pisnęła ze złością szatynka i rzuciła w niego poduszką. Ślizgon złapał ją bez problemu kilka cali od swojej twarzy i westchnął zirytowany, zatrzaskując za sobą drzwi.
- Nie możesz się w końcu przyzwyczaić, że teraz to jest nasze wspólne dormitorium? Wiem, że to dla ciebie spora zmiana, ale minęło już kilka miesięcy! Boję się, co wymyślisz jutrzejszego poranka. Zaatakujesz mnie łóżkiem czy drzwiami?
Hermiona zamrugała kilkukrotnie, patrząc na Zabiniego jak na wariata. Przez całe ciało prześliznął się nieprzyjemny, zimny dreszcz. Szatynka spojrzała mimowolnie w dół i zadrżała. Jej dłonie nagle wydawały się jakieś większe, a ramiona umięśnione. Odchyliła z bijącym sercem brzeg kołdry, odkrywając, że odziane tylko w męskie spodenki ciało nie należy do niej. Przeniosła puste spojrzenie na mulata, czując krew odchodzącą z całego ciała. Blaise przyglądał jej się z uniesioną brwią.
- Nie żebyś na co dzień był normalny, ale zachowujesz się dziwniej niż zwykle - stwierdził w końcu. - Pewnie byłeś na szlabanie z Granger. To by wyjaśniało, dlaczego jesteś taki zagubiony. Znowu dostałeś kosza, stary?
- Ja... - wymamrotała Hermiona, czując żółć w gardle. - Przepraszam, ale muszę szybko do łazienki...
Nie czekając na reakcję ciemnoskórego Ślizgona, szatynka odepchnęła go i wpadła do łazienki, zamykając za sobą dokładnie drzwi. Gdy odwróciła się w stronę lustra, wciągnęła gwałtownie powietrze, a w głowie jej zawirowało. Patrzyła na odbicie półnagiego Draco Malfoya. Przesunęła przerażonym spojrzeniem po umięśnionej klatce piersiowej, a po chwili dotknęła dłonią przystojnej twarzy, gładząc z niedowierzaniem policzki okalane niewielkim zarostem.
- Jak to możliwe? - zapytała głupio odbicia.
Nie uzyskała jednak odpowiedzi. W zamian, poczuła nieprzyjemne kłucie w podbrzuszu. Spojrzała w dół, a wszystkie kolory odeszły z jej twarzy, gdy przeniosła spojrzenie na muszlę klozetową.
***
Draco przeciągnął się i ziewnął szeroko, zasłaniając ręką oczy. Wykrzywił twarz w grymasie, przeklinając głośno, gdy słońce połaskotało go w twarz. Zwlókł się z łóżka i narzucił na siebie koszulę, mierzwiąc długie włosy. Odrzucił je nerwowym ruchem z czoła, po czym zamarł. Chwycił gwałtownym ruchem pukiel kręconych włosów w palce i ze świstem wciągnął powietrze w płuca. Z niedowierzaniem pociągnął za ich końce, po czym przeniósł wzrok na swoją klatkę piersiową odzianą w bordową koszulę nocną. Dotknął niepewnie dwóch odstających wypukłości, a z jego ust wydobył się kobiecy pisk.
- Co się dzieje? Ktoś umarł? - wymamrotał zaspany głos na sąsiednim łóżku.
Draco nie odpowiedział, tylko pobiegł do łazienki, szukając z paniką lustra. Gdy zobaczył w nim odbicie znanej mu Gryfonki, złapał za zlew, by nie upaść. Jego wzrok mimowolnie pomknął po jej półnagim ciele. Uniósł brew z uznaniem, a kącik jego ust skrzywił się zadziornie. Nie miał pojęcia, że Granger ukrywa takie ciałko pod workowatymi swetrami.
- Nieźle - mruknął z zadowoleniem i owinął sobie jeden z loczków na palec. Jego twarz przyozdobił grymas, widząc szopę na głowie szatynki. - Zaraz coś na to zaradzimy. Będziesz mi jeszcze wdzięczna, Granger.
Malfoy szybko przejrzał szafę Hermiony oraz jej koleżanek i wrócił do łazienki, ubierając się. Po pół godzinie wyszedł gotowy, a jego oczy zabłysły radośnie. Dwie z Gryfonek dzielących dormitorium z Hermioną paradowało po pomieszczeniu w kusych bieliznach, wesoło trajkocząc między sobą. Draco w ciele Hermiony oparł się ramieniem o framugę drzwi zawadiacko i oblizał wargi, nie mogąc oderwać spojrzenia od dziewcząt. Nagle zrobiło mu się wyjątkowo duszno.
- Takiego widoku można pozazdrościć głupim Gryfonom. Szczęściarze. Chyba chcę się tutaj budzić każdego ranka - rozmarzył się głośno.
- Nie wygłupiaj się, Hermiono - zachichotała Lavender Brown i pokręciła głową. - Szlaban z Malfoyem musiał cię wykończyć, chociaż osobiście chętnie bym się z tobą zamieniła. On jest obłędny... Te jego hipnotyzujące oczy. I ten boski uśmiech!
- To prawda, nie mogę zaprzeczyć tym faktom - odpowiedział Draco i machinalnie poprawił włosy z dumą. - Ja też uważam, że jest najprzystojniejszym i najzabawniejszym mężczyzną w całej tej beznadziejnej, popadającej w ruinę szkole.
- Myślałyśmy, że nienawidzisz Malfoya - powiedziała zaskoczona Parvati, na co blondyn posłał jej pełen politowania uśmiech.
- Zmieniłam zdanie co do niego. Byłam ślepa i głupia. Jak mogłam wcześniej nie dostrzegać wszystkich zalet, którymi obraca? Może gdybym nie była taka okrutna w stosunku do niego, to on też zwróciłby na mnie uwagę - Draco wygiął usta Hermiony w rozkosznym uśmiechu i podszedł bliżej dziewczyn.
Gryfonki z początku posłały sobie drwiące uśmiechy, które zamaskowały kaszlem. Gdy Draco stanął naprzeciwko, ich oczy natychmiast zaokrągliły się. Obie spojrzały po Malfoyu zszokowanym spojrzeniem, ale Ślizgon zdawał się nie zauważać ich zdezorientowanych min. Uśmiechnął się kpiąco i poprawił spódniczkę na zgrabnych biodrach Hermiony.
- Wyglądam nieźle, prawda? - zapytał i obrócił się, by pokazać się w całości. Nie dał im jednak czasu na odpowiedź. - Muszę szybko porozmawiać z Draco. Zobaczymy się wieczorem i o wszystkim wam opowiem! Jak to dziewczyny! Przecież uwielbiamy ploteczki!
Pomachał zaskoczonym Gryfonkom z zadowoleniem i ruszył, kręcąc biodrami, w stronę drzwi wyjściowych z dormitoriów. Rozejrzał się z niesmakiem po Pokoju Wspólnym Gryffindoru, gdzie krążyła już większa część Domu Lwa. W pomieszczeniu panował harmider oraz gwar. Uczniowie młodszych klas grali w eksplodującego durnia, zajmując większą część podłogi, przez którą ledwie przeszedł. Był już prawie przy wyjściu, za którym zniknęło już kilku ludzi, gdy ktoś chwycił go za rękę i obrócił bez problemu w drugą stronę. Ślizgon wykrzywił się ze złością.
- Hermiono, możemy porozmawiać? - Ron Weasley spojrzał na niego błagalnie, a jego piegowata twarz pokryła się szkarłatnym rumieńcem. - Wiem, że wczoraj miałaś męczący wieczór, ale...
- Odwal się, Weasley - Draco wyrwał rękę z uścisku rudzielca z obrzydzeniem. - Nie mam czasu na rozmowy z tobą. Lepiej zobacz, czy Longbottom nie zgubił się podczas wizyty w łazience. Podobno ma problemy z pęcherzem.
Ron otworzył usta z niedowierzaniem, nie wiedząc, co powiedzieć. Malfoy przewrócił oczami i ominął go, wybiegając na korytarz. Nie czekając ani chwili dłużej, popędził w stronę lochów. Gdy znajdował się już w przedsionku, zauważył samego siebie pędzącego w jego stronę. Był to najdziwniejszy widok, jaki kiedykolwiek przyszło mu zobaczyć. Hermiona i Draco podbiegli do siebie z przerażonymi minami.
- CO JA MAM NA SOBIE?! - wykrzyknęli jednocześnie.
Draco z niepokojem przeanalizował swój zbyt schludny wygląd. Biała, idealnie wyprasowana, zapięta pod samą szyję koszula była włożona w czarne, garniturowe spodnie, niczym u pana po pięćdziesiątce. Srebrno zielony krawat sztywno umocowany wokół kołnierza, wyglądał niczym duszący ofiarę wąż boa. Wszystko to dopinała szkolna szata z równo przyczepioną, lśniącą odznaką prefekta naczelnego. Blada, przystojna twarz błyszczała od nadmiaru kremu nawilżającego. Najgorsze w tym wszystkim były jednak włosy. Przylizane sztywno do głowy, wyglądały na tłuste. Ślizgon miał ochotę się rozpłakać, widząc jak bardzo Gryfonka go skrzywdziła.
Hermiona także zadrżała niespokojnie, widząc swój wygląd. Włosy na głowie tworzyły jeden wielki kołtun, w mocnym makijażu na twarzy nic nie pasowało do siebie kolorystycznie, włącznie z rozmazaną po policzku czerwoną szminką. Malfoy postanowił również założyć białą, pogniecioną koszulę, która odsłaniała część biustu i prześwitywał przez nią czarny biustonosz, a także spódniczkę ledwie zasłaniającą jej pośladki. Na słodkie zakończenie tragicznego wyglądu dołożył kabaretki.
- Skąd wziąłeś te ubrania?! Na pewno nie należą do mnie! - Gryfonka pisnęła głosem Malfoya i chwyciła się za głowę, nie mogąc uwierzyć w to, co się dzieje. - Mam nadzieję, że nikt cię w tym nie widział!
- Oczywiście, że nie należą do ciebie. W twojej szafie nie mogłem znaleźć nic, oprócz babcinych swetrów - warknął i pociągnął za szatę Hermiony. - W mojej szafie natomiast na pewno znajduje się coś lepszego niż to, co na mnie nałożyłaś! I co zrobiłaś z moimi cudownymi włosami, Granger?! To powinno być karalne!
- Wyglądasz w końcu jak prawdziwy mężczyzna. Zresztą to w tej chwili nie ma najmniejszego znaczenia! - zirytowała się i rozejrzała w około z niepokojem. - Musimy się szybko schować, by nikt nas nie zobaczył i natychmiast odwrócić całą tę chorą sytuację!
Hermiona wciągnęła Malfoya bez ostrzeżenia do pobliskiej sali i zablokowała zaklęciem drzwi. Następnie obejrzała się na niego ze złością i zmroziła spojrzeniem. Ślizgon, nic sobie z tego nie robiąc, usiadł na ławce i założył nogę na nogę. Szatynka skrzywiła się i wzięła głęboki wdech, by uspokoić mordercze myśli.
- Pospiesz się, Granger. Nie wytrzymam dłużej w tym ciele. Chociaż muszę przyznać, że odrobinę się zaskoczyłem. Całkiem miło do tego - mruknął złośliwie. - Na prawdę powinnaś pomyśleć nad zmianą stylu. Pomoże ci to w wielu kwestiach, wiesz?
- Zamknij się, kretynie - warknęła, mimo to jej policzki zarumieniły się. Na bladej twarzy Malfoya wyglądało to wręcz komicznie. - Przypomnę ci, że to przez ciebie znaleźliśmy się w takiej sytuacji. Gdybyś nie rzucił tego zaklęcia...
- Dobra, odpuść sobie wykład. Wiem, moja wina. Miejmy to już za sobą, dobra? - westchnął znudzony i przymknął powieki Hermiony, czekając na powrotną przemianę.
Gryfonka pokręciła głową z irytacją i wypowiedziała formułkę zaklęcia. Nic się nie wydarzyło. Spróbowała jeszcze kilku innych zaklęć, lecz to również nie przyniosło efektu. Po dziesięciu następnych nieudanych próbach, spojrzała na Malfoya z zaciśniętymi wargami i przerażonym spojrzeniem.
- Nie dam rady. Żadne z zaklęć, które znam, nie działa! Nie mam pomysłu, co robić dalej, Malfoy... Wymyśl coś, to w końcu wszystko twoja wina, idioto - jęknęła i zakryła twarz dłonią ze zmęczeniem.
Draco zeskoczył z ławki, podszedł do swojego ciała i łapiąc za szerokie ramiona z paniką w oczach, potrząsnął nim lekko. Musiał unieść się na palcach, by zmusić Hermionę, aby w końcu na niego spojrzała. W szarych oczach, które jeszcze dnia wczorajszego należały do niego, błyszczały łzy. Ślizgon zagryzł dolną wargę i pokręcił głową z niedowierzaniem.
- Tylko nie becz, Granger. Musimy znaleźć jakieś wyjście, przecież każdy urok da się odwrócić, prawda? - zapytał słabym głosem. - Nie możemy zostać podmienieni do końca życia! Z takimi krzywymi kolanami i kołtunami na głowie nie da się funkcjonować!
- Musimy znaleźć przeciwzaklęcie albo antidotum na ten przeklęty urok. Ja również nie zamierzam spędzić w ten sposób reszty życia - warknęła i spojrzała twardo w brązowe oczy, które w tej chwili należały do Ślizgona. - Do tego czasu jednak nikt nie może się dowiedzieć o tym zaklęciu. Jeżeli się dowiedzą, że użyłeś zaklęcia z zakazanej księgi, będziemy mieli kłopoty, Malfoy. Duże kłopoty. Mogą nas nawet wywalić albo postawić przed sądem za używanie czarnej magii.
- W takim razie, co robimy, Granger? Jakiś błyskotliwy pomysł?
Hermiona zamyśliła się, wykrzywiając nerwowo palce Ślizgona we wszystkie strony. Po kilku sekundach spojrzała na niego zlękniona, wciąż bijąc się z myślami. Brew Malfoya w ciele Hermiony uniosła się do góry oczekująco.
- Do momentu, gdy nie znajdziemy sposobu na odczarowanie, musimy w ten sposób funkcjonować. Wiem, że to dość skomplikowane rozwiązanie, ale nie mamy wyjścia, jak temu podołać - wydyszała powoli, uważnie dobierając słowa. - Powinniśmy ustalić jednak pewne zasady, by utrzymać to w sekrecie.
- Czyli ty masz udawać mnie, a ja ciebie? - zapytał z niedowierzaniem Draco i parsknął nerwowym śmiechem, nie mogąc uwierzyć w to, co powiedziała dziewczyna. - To się nie uda. Zanim znajdziemy przeciwzaklęcie, mogą minąć tygodnie, a może nawet lata. Nie dam rady tyle czasu przebywać z Potterem i Weasleyem w jednym pomieszczeniu!
- Masz inny pomysł? - zezłościła się szatynka. - Proszę bardzo, pójdźmy teraz prosto do gabinetu McGonagall i powiedzmy jej całą prawdę. Jeżeli zgodzi się nas nie wyrzucić ze szkoły, stracimy najwyżej nasze odznaki prefektów i dostaniemy kolejny szlaban do końca życia. Nie ma sprawy, chodźmy.
Draco złapał za jej rękę i mocno ścisnął, przyciągając do siebie. Hermiona spojrzała na niego niechętnie. Malfoy wyglądał na nieszczęśliwego. Po niedługiej ciszy, przeniósł na jej twarz niepewne, przestraszone spojrzenie. Hermiona miała ochotę poprawić loczek, który opadł mu na oczy.
- W porządku, zróbmy to. Jakie zasady proponujesz? - zapytał cicho.
- Bardzo proste - odpowiedziała ironicznie. - Musisz być miły i wyrozumiały dla moich przyjaciół oraz nie zachowywać się jak skończony dupek. Rób wszystko, by nikt się nie zorientował, kim jesteś na prawdę. Ja zrobię oczywiście to samo. Po drugie, nie możesz się ubierać w ten sposób. Musisz to zmienić, jasne?
- A co z tobą, Granger? Ja również mam kilka zasad... - oburzył się blondyn. - Przede wszystkim musisz robić wszystko, bym nie stracił reputacji, nad którą pracowałem latami.
- W twoim przypadku możesz tylko zyskać - warknęła, po czym jęknęła i chwyciła się za brzuch, kuląc się. Draco spojrzał na nią pytająco i uniósł brew, na co się skrzywiła i odwróciła szybko zawstydzony wzrok.
- Nie mów, że nie byłaś jeszcze w łazience... - parsknął śmiechem Ślizgon. - Granger, chyba wiesz, jak działa męska anatomia, co?
- Zamknij się - zaczerwieniła się. - Tak się składa, że nie przemieniam się w mężczyznę codziennie. Nie chcę dotknąć...tego.
- Nie wygłupiaj się. Mam wrażliwy pęcherz. Długo nie wytrzyma - mruknął, ale kącik ust mu się uniósł kpiąco. - Mam cię poinstruować? U was nie jest to takie skomplikowane na ile się wydawało.
- Nie! - twarz Hermiony w ciele Draco przybrała dorodnych rumieńców. Po chwili zmierzyła chłopaka z przerażeniem. - Czy ty... ty zboczeńcu! Kto ci pozwolił patrzeć na moje ciało, ty...
- Myślisz, że nie miałem nic lepszego do roboty, Granger? Ja również nie zmieniam płci każdego ranka i możesz mi nie wierzyć, ale nie jestem aż taką świnią, za jaką mnie uważasz - prychnął i pokręcił głową nerwowo. - Mimo wszystko wciąż pozostałem człowiekiem z potrzebami fizjologicznymi. I wciąż jestem prawdziwym mężczyzną, tylko, że chwilowo w ciele kobiety.
Hermiona spojrzała na niego nieufnie i westchnęła przeciągle, masując sobie palcami pulsujące skronie. Wiedziała, że nie mieli wyboru, choć przed nimi było wyjątkowo trudne zadanie. Zerknęła na zegarek, po czym zagryzła nerwowo wargi. Miała wrażenie, że minęła cała wieczność nim ponownie się odezwała.
- Powinniśmy pójść normalnie na zajęcia. Nasza nieobecność wywołałaby niepotrzebne podejrzenia - mruknęła, nie patrząc na chłopaka. - Najpierw jednak, trzeba wprowadzić kilka poprawek w naszym wyglądzie. Po kolacji spotkamy się w tym miejscu i pomyślimy, co zrobić dalej. Pamiętaj, by trzymać się planu. Musimy być ostrożni.
Draco skinął niechętnie głową, po czym ruszył za koleżanką do wyjścia z sali. Przeszli wspólnie przez pusty korytarz, jednak w pewnym momencie Hermiona zatrzymała się i skrzywiła, ponownie łapiąc się za brzuch. Z jej ust wydobył się dźwięk bólu. Ślizgon zmarszczył brwi groźnie i chwycił ją za łokieć, wzdychając z irytacją.
- Idziemy do łazienki - zarządził i zaprowadził ją szybkim krokiem do najbliższych toalet, ignorując jej błagania, by tego nie robił.
Draco w ciele Hermiony oparł się o ścianę przed wejściem do łazienek, a Gryfonka z walącym o ścianki klatki piersiowej sercem, wkroczyła do środka jasnego pomieszczenia. Gdy tylko przekroczyła próg, w łazience rozniosły się piski i krzyki dziewcząt. Kilka z nich chichotało, patrząc na Draco Malfoya zadziornie, wachlując rzęsami zachęcająco. Szatynka zdzieliła się mentalnie po głowie i wybiegła czym prędzej z pomieszczenia, patrząc ze złością na zwijającego się pod ścianą ze śmiechu Malfoya. Wzięła głęboki wdech i wkroczyła do męskiej toalety. Przy pisuarach stało trzech chłopców, na co Hermiona zaczerwieniła się gwałtownie i zakryła ręką oczy, uciekając do kabin na samym końcu. Jej ręce trzęsły się, gdy rozpinała czarne spodnie. W końcu wciągnęła gwałtownie powietrze i odwracając głowę, załatwiła potrzebę fizjologiczną. Po wszystkim szybko pobiegła w kierunku umywalki, myjąc dokładnie dłonie. Ignorując zaskoczone spojrzenia pozostałych uczniów, wyszła szybkim krokiem na korytarz.
- I jak było? - zapytał złośliwie Draco. - Jesteś pod wrażeniem, co?
- Niby czego? - zezłościła się, ale jej policzki nabrały rumieńców, co szybko zdradziło jej zażenowanie. - Nie masz się czym chwalić, Malfoy.
- Jasne, tylko tak mówisz... Po wszystkim jeszcze będziesz błagać, by...
- Skończ, kretynie - syknęła i zmroziła go wzrokiem. - Idziemy do mojego dormitorium. Nie pozwolę, byś pojawił się w moim ciele, mając na sobie te szmaty. W tej chwili wszyscy powinni być już na zajęciach, więc istnieje szansa, że nikt nas razem nie zobaczy.
- Nie wiedziałem, że tak szybko będziesz chciała mnie zaciągnąć do dormitorium, Granger.
Hermiona przewróciła oczami i pociągnęła go za sobą do Wieży Gryffindoru, rozglądając się przez całą drogę ostrożnie na boki. Po upewnieniu się, że droga czysta, powiedziała hasło Grubej Damie i wprowadziła ich do środka pustego już Pokoju Wspólnego. Zaczarowała schody prowadzące do dormitorium dziewczyn, by móc po nich swobodnie wejść i zatrzasnęła za nimi drzwi, oddychając płytko, niczym po biegu.
- Czy to już moment, gdy powinniśmy zacząć się rozbierać? - Draco poruszył zabawnie brwiami i wyszczerzył śnieżnobiałe ząbki Hermiony w złośliwym uśmiechu.
Gryfonka westchnęła ze złością, zarumieniła się delikatnie i potrząsnęła platynową głową z niedowierzaniem. Draco podszedł do niej powolnym krokiem i zaczął bez słowa rozpinać jej koszulę. Szatynka wzdrygnęła się i chwyciła za jego dłonie. Po chwili opuściła je sztywno wzdłuż ciała. Malfoy spojrzał na samego siebie, a mimo wszystko zrobiło mu się gorąco. Rozpiął dwa guziki, poluzował srebrno zielony krawat i zrzucił z jej ramion czarną szatę, patrząc na swoje ciało z uznaniem.
- Teraz zostały już tylko włosy - bez ostrzeżenia poczochrał platynowe włosy, tworząc na głowie artystyczny nieład. Uśmiechnął się do Hermiony z zadowoleniem. - O wiele lepiej. Gdy ten krem się wchłonął, wyglądasz całkiem nieźle.
Hermiona chwyciła chłopaka za rękaw szaty i zaprowadziła do łazienki, sadzając na krzesełku. Zostawiła go na chwilę samego, po czym wróciła i rzuciła w niego kupką czystych, schludnych ubrań. Ślizgon przejrzał je ze skrzywioną miną.
- Przebierz się w to. Tylko nie gap się na moje ciało, bo oślepię cię zaklęciem do momentu powrotu do swoich postaci - warknęła ostrzegawczo.
Draco spojrzał z ponurą miną na ubrania, ale wykonał niechętnie polecenie. Gdy skończył, spojrzał w lustro zdegustowany. Szatynka machnęła różdżką, poprawiając kręcone włosy oraz zmyła z twarzy ostry makijaż, pozostawiając tylko delikatną, codzienną warstwę.
- Jeszcze nad tym popracujemy - szepnął Ślizgon, uśmiechając się głupio do swojego odbicia.
- Czas iść na lekcje - zadecydowała Hermiona drżącym głosem. - Pamiętaj, trzymamy się planu.
- Powtarzasz to przynajmniej co pięć minut, Granger. Opanuj się. Przecież wszystko już ustaliliśmy, prawda?
Dwójka prefektów ruszyła do wyjścia, gotowi zacząć realizację swojego planu. Przeszli szybko przez Pokój Wspólny Gryffindoru, ale nagle wejście za portretem Grubej Damy zaczęło się otwierać. Draco pociągnął impulsywnie Hermionę za pobliski fotel tak, że wpadli na siebie, upadając przy tym na podłogę. Ich twarze dzieliły milimetry. Oboje wstrzymali oddech, wpatrując się w siebie z przerażeniem.
- Ktoś tutaj jest? - usłyszeli przestraszony, piskliwy głosik jakiegoś chłopca. - Czy to duch?
Hermiona pchnęła Malfoya z całej siły, przez co blondyn wyskoczył poza fotel, krzywiąc się ze złością. Spojrzał na dwójkę chłopców z młodszych roczników ze sztucznym uśmiechem i poprawił szatę, pokazując odznakę prefekta. Młodzi Gryfoni spojrzeli po sobie ze strachem i opuścili głowy, wbijając wzrok w podłogę.
- Gorzej. Jestem prefektem - powiedział przesłodzonym głosem Hermiony, a następnie zaczął mamrotać bez składu. - Zgubiłem, znaczy zgubiłam... książkę. Tak, właśnie jej szukam... Ale zastanawia mnie, dlaczego wy nie jesteście na lekcjach, szczyle?
Hermiona kopnęła go ostrzegawczo, na co Ślizgon jęknął i posłał jej wściekłe spojrzenie. Chłopcy przestraszyli się i uciekli szybko z pomieszczenia. Szatynka wyszła zza fotela i postukała Malfoya palcem w czoło ze złością. Draco złapał jej rękę, krzywiąc się w grymasie i wyprowadził z pokoju, kierując się w stronę sali od transmutacji bez słowa.
- Lekcja się zaczęła, ale powinniśmy zdążyć na sprawdzenie obecności - wydyszała z paniką Gryfonka. - Pospieszmy się.
- Nie moja wina, że twoje nóżki są takie krótkie, Granger - odburknął.
Wpadli do sali transmutacji zdyszani, niemal od razu wykrzykując przeprosiny. Minerwa McGonagall spojrzała na prefektów surowo, na co oboje opuścili głowy z poczuciem winy. Wiedzieli, że kobieta nie odpuści spóźnienia tak łatwo. Uczniowie w ławkach za jej plecami patrzyli na Hermionę i Draco z szokiem.
- Może wytłumaczycie, dlaczego oboje wpadacie do mojej sali jak na boisko do quidditcha, dziesięć minut po rozpoczęciu zajęć?! - warknęła kobieta. - Mam nadzieję, że tym razem mieliście dobry powód, by się spóźnić. Chyba nie chcielibyście spędzić kolejnego tygodnia na wspólnym szlabanie przez wasze niedorzeczne kłótnie?
- Mieliśmy problem z dzieciakami z drugiego roku, pani profesor. Uciekli z zajęć, a my jako prefekci nie mogliśmy tak tego pozostawić. Odprowadziliśmy ich na lekcje - Hermiona jako Draco szybko podążyła z wytłumaczeniem, jednak widząc minę kobiety, ponownie wbiła skruszony wzrok w podłogę. - Bardzo przepraszamy za spóźnienie.
McGonagall zmarszczyła brwi, obserwując z niedowierzaniem nietypowe zachowanie Ślizgona. Przeniosła po chwili baczne spojrzenie na swoją ulubioną uczennicę, która tylko wzruszyła ramionami obojętnie i westchnęła przeciągle, jakby znudzona. Wargi Minerwy drgnęły i zacisnęły się w wąską linię.
- Siadajcie na swoje miejsca i rozpakujcie się. Omawiamy dzisiaj ważny temat o skutkach ubocznych przemiany w ludzi.
Hermiona i Draco spojrzeli po sobie niechętnie i skinęli ledwie widocznie głowami. Z początku ruszyli w kierunku swoich dotychczasowych ławek, ale w porę się opamiętali. Hermiona szybko usiadła pomiędzy Blaisem Zabinim a Teodorem Nottem, a Draco między Harrym i Ronem. Blondyn ledwie usiadł na krześle, a nachylił się w jego stronę rudzielec. Ślizgon automatycznie odchylił głowę do tyłu, krzywiąc się z niesmakiem.
- Dlaczego cię nie było na poprzedniej lekcji? Nigdzie nie mogliśmy cię znaleźć - zapytał Weasley, wbijając wzrok w brązowe oczy Hermiony. - I dlaczego weszłaś tutaj razem z tą gnidą? Znowu ci coś zrobił?
- Głuchy jesteś, Weasley? Przecież Granger, znaczy... Malfoy powiedział, że mieliśmy problem z tymi śmierdzącymi dzieciakami. Wystarczyło słuchać, z czym najwyraźniej masz problemy - warknął Malfoy w odpowiedzi. - Zresztą to nie twoja sprawa. Mamy z Draco własne problemy, które ciebie nie dotyczą.
Ron wytrzeszczył oczy, nie wiedząc co powiedzieć. Wymienił z Harrym spojrzenie, po czym odwrócił się w stronę nauczycielki obrażony. Draco natomiast zerknął na Hermionę, która wbijała w niego zirytowany, ostrzegawczy wzrok. Posłał jej drwiący uśmieszek, rozwścieczając ją jeszcze bardziej.
- Draco, zadziałałeś coś? - Blaise szturchnął ramieniem Hermionę i nachylił się w jej stronę z błyszczącymi oczami. Szatynka spojrzała na mulata z niezrozumieniem. Zabini zachichotał i poruszył brwiami znacząco. - No wiesz, nie było was na poprzednich zajęciach, więc myślałem, że może gdzieś razem randkowaliście. Cały czas się na siebie gapicie jak zaczarowani. Dobrze wiesz, że nic nie umknie mojemu nadzwyczaj wyostrzonemu miłosnemu radarowi.
- Nie bądź śmieszny, Zabini - Hermiona prychnęła, ale jej policzki pokrył niewielki rumień wstydu. - Ja i ta szlama? Dobrze wiesz, że to niemożliwe.
- Szlama? Znowu się pokłóciliście, tak? - Blaise uniósł brwi. - Czy ty przypadkiem od pół roku nie...
- Cisza! Skoro wszyscy są już obecni, możemy wrócić do lekcji - przed nimi stanęła McGonagall i zmierzyła uczniów rozgniewanym wzrokiem. - Jeżeli wciąż ma pan tyle do powiedzenia, panie Zabini, bardzo proszę odpowiedzieć na moje pytanie. Oczywiście zna pan odpowiedź, zgadza się?
- Naturalnie, pani profesor - mulat zasalutował i wyszczerzył rząd białych zębów. - Mogłaby pani powtórzyć, bym mógł udzielić odpowiedzi?
- Pewnego dnia nadejdzie ta chwila, gdy usłyszę z twoich ust inną odpowiedź, Zabini. Liczę na to z całego serca - kobieta westchnęła i pokręciła głową ze zmęczeniem. - W jakim przypadku możliwa jest zamiana w drugiego człowieka?
Blaise zasępił się, a ręka Draco Malfoya wystrzeliła w górę, co zaskoczyło wszystkich obecnych. Hermiona odrobinę się skurczyła w sobie ze wstydu. Nim zdążyła jednak opuścić rękę, profesor McGonagall wskazała na nią różdżką.
- Eliksir wielosokowy, zaklęcie transmutacji, klątwa... tak myślę - zakończyła krzywo i odchrząknęła, unikając spojrzenia kobiety.
- Bardzo dobrze, panie Malfoy. Pięć punktów dla Slytherinu - opiekunka Gryffindoru wyglądała na zaskoczoną. - W takim razie, może zna pan odpowiedź na to, czy animag również może zmienić swoją postać w innego człowieka?
- Nie może. Jego jedyną zmianą może być zwierzę - odpowiedziała natychmiast Hermiona i wyprostowała się, posyłając kobiecie jeden ze zniewalających uśmiechów Malfoya. - Nabytą zmianę części ciała posiada jednak metamorfomag. W przeciwieństwie do animagów, rodzą się ze zdolnością zmiany swojego ciała.
- Doskonale. Przyznaję Slytherinowi kolejne pięć punktów - pochwaliła McGonagall i poprawiła okulary na nosie. - Oby tak dalej, panie Malfoy. Cieszy mnie to, że w końcu raczył pan spojrzeć do książki. Liczę, że pańskie stopnie również ulegną poprawie w tym roku szkolnym.
Hermiona uśmiechnęła się pod nosem z satysfakcją i odwróciła się w stronę ławki, gdzie siedział Ślizgon w otoczeniu jej przyjaciół. Chłopak nie wyglądał na zadowolonego, wręcz przeciwnie. Posłał jej posępne spojrzenie, po czym prychnął i wywrócił oczami. Hermiona zachichotała pod nosem.
Przez większość lekcji odpowiedziała na większość pytań zadanych przez nauczycielkę, ignorując oszołomione reakcje wszystkich Ślizgonów. Minerwa McGonagall podzielała zaskoczenie uczniów Domu Węża. Ona również nie mogła uwierzyć w to, że Draco Malfoy od pamiętnych czasów zaczął uważać na jej zajęciach, zgłaszać się do odpowiedzi i notować sumiennie każde jej słowo. Nie mogła jednak tego powiedzieć o swojej ulubionej uczennicy. Hermiona Granger dzisiejszego dnia była nieobecna.
- Panno Granger, proszę powiedzieć, ile czasu może trwać przemiana po spożyciu eliksiru wielosokowego?
Hermiona odwróciła się w stronę Malfoya, który zignorował pytanie kobiety. Jej wargi zadrżały z przerażenia, gdy zobaczyła samą siebie leżącą głową na ławce, cicho pochrapując. McGonagall powtórzyła pytanie głośniej, a jej głos nie był już taki spokojny. Podeszła do ławki Gryfonów i odchrząknęła. Ron szturchnął łokciem przyjaciółkę, na co Malfoy poderwał się z irytacją, drapiąc się po głowie. Posłał Weasleyowi groźne spojrzenie.
- Panno Granger, przypominam, że ja wciąż tutaj jestem i czekam na odpowiedź.
Draco przeniósł ogłupiałe spojrzenie na kobietę stojącą przed jego ławką i zmusił się do krzywego uśmiechu. McGonagall jednak nie było do śmiechu. Kątem oka zauważył wpatrującą się w niego z wściekłością Hermionę.
- Przepraszam, czy mogłaby pani powtórzyć pytanie? - zapytał cicho. - Zamyśliłam się...
Nozdrza nauczycielki zadrżały niebezpiecznie.
- Panno Granger, odejmuję Gryffindorowi dziesięć punktów! Nie rozumiem, co się dzisiaj z panią wyprawia. Najpierw spóźnienie, a teraz drzemka w środku moich zajęć. Zna pani zasady, prawda? Wymagam od swoich uczniów skupienia, uwagi oraz zaangażowania. Na następną lekcję proszę o przygotowanie wypracowanie na temat dzisiejszego tematu. Na cztery rolki pergaminu.
Draco spojrzał na ciskającą z oczu błyskawicami Hermionę i wzruszył ramionami obojętnie. Gryfonka wyglądała, jakby chciała zaprotestować tej niesprawiedliwości, ale wiedziała, że w tej chwili nic nie uda jej się osiągnąć. Posłała Malfoyowi ostatnie mordercze spojrzenie akurat, gdy zadzwonił dzwonek sprowadzający koniec lekcji.
- Stary, dasz mi spisać z eliksirów? - Blaise Zabini poklepał Hermionę po plecach, na co zmusiła się do krzywego uśmiechu i skinęła głową. Nim zniknęła w tłumie Ślizgonów zmierzających w stronę lochów, zdążyła wyłapać przerażone spojrzenie Malfoya.
***
Hermiona usiadła ponownie pomiędzy Zabinim a Teodorem w sali eliksirów, przysłuchując się ich przekomarzaniom na temat quidditcha. Starała się odpowiadać na zadane pytania na tyle, na ile potrafiła, by chociaż w jednym calu przypominać Malfoya. Gdy zobaczyła w końcu siebie samą wchodzącą z niezadowoloną miną wraz z Harrym i Ronem, odetchnęła z ulgą. Draco posłał jej błagalne spojrzenie, na co parsknęła drwiącym śmiechem.
- Draco, twoja dziewczyna właśnie weszła - zażartował Blaise. - Nie wygląda na zadowoloną dzisiejszego dnia, a przecież spędziliście wspólnie poranek. Nie mów, że poległeś na swojej ulubionej płaszczyźnie.
- Daj mu spokój, Zabini. Przecież widać, że dopiero niedawno dostał kosza - dopowiedział z kpiącym uśmiechem Teodor i szturchnął Hermionę łokciem. - Poza tym, ledwie żywy wychodzi ze wspólnego patrolu. Granger ma niezły charakterek.
Hermiona zbladła i wymamrotała coś cicho, odwracając się od widoku przyjaciół w towarzystwie Malfoya. Ślizgon odprowadził ją wzrokiem i westchnął, siadając pomiędzy Potterem a Weasleyem. Jego mina wyrażała nieszczęście.
- Draco... - szepnął Blaise i uśmiechnął się głupio do Hermiony. - Weasley chyba próbuje podbijać do Granger. Może powinniście zrobić jakąś wojnę kto ma większą różdżkę? Może bardziej sprawną?
- Znowu to samo? - zapytał znudzony Nott. - Chyba wciąż nie możesz zapomnieć o porażce, Zabini...
- Moja była bardziej sztywna i sprawna! - obruszył się mulat. - Zresztą Malfoy na pewno coś czarował nim ją pokazał... Draco, powiedz mu coś!
- CISZA. Wszyscy na swoje miejsca, a prace domowe - Severus Snape wszedł zamaszystym krokiem do sali i machnął różdżką leniwym ruchem - na moje biurko.
Hermiona odetchnęła z ulgą i wypuściła z ust powietrze. Rozmowa chłopaków zaczęła ją przytłaczać. Nie miała pojęcia, że kiedykolwiek w życiu tak bardzo ucieszy się na widok profesora eliksirów.
- Sprawdziłem testy z ostatnich zajęć. Nigdy nie sądziłem, że wasz poziom sięga samego dna. Bezmyślni idioci - Snape zmarszczył brwi, zaczarował pergaminy z egzaminów, by trafiły do właścicieli i spojrzał na Malfoya. - Na szczęście w tej grupie znajdują się jeszcze bardziej uzdolnieni uczniowie, którzy trzymają poziom tej tragicznej klasy.
Hermiona spojrzała na pergamin podpisany pochyłym podpisem Draco i prychnęła. Snape nawet nie sprawdził tego, co było napisane, tylko wpisał na samej górze czarne „W", oznaczające najwyższy stopień. Jej ręce zadrżały ze złości, bo wiedziała, że jej wypociny zostały ocenione o wiele niżej, mimo że były o niebo lepsze niż głupoty napisane przez Malfoya.
- Co poniektórzy jednak powinni wrócić do pierwszej klasy, ucząc się pisać poprawnie własne nazwisko. Weasley, sława Pottera tak bardzo cię przyćmiewa, że nawet podpisać pergaminu nie potrafisz?
Draco parsknął śmiechem, na co wszyscy zareagowali zaskoczeniem. Dopiero po chwili blondyn zorientował się, co zrobił. Posłał Hermionie speszone spojrzenie, a następnie przeniósł je na nauczyciela, czekając na jego reakcję. Snape wykrzywił się w złośliwym grymasie.
- Granger, ty również powinnaś się bardziej przyłożyć. Ile razy mam ci powtarzać, byś zaczęła myśleć samodzielnie? Może w końcu przestaniesz przepisywać podręcznik?
- Oczywiście, panie profesorze. Następnym razem poprawię się, obiecuję - odpowiedział Draco przesłodzonym głosem i zatrzepotał ciemnymi rzęsami, uśmiechając się uroczo.
Hermiona zaczerwieniła się ze złości, jednak Draco puścił do niej oczko i zignorował naburmuszoną minę. Szatynka odwróciła się w drugą stronę i przez całe zajęcia się do nikogo nie odezwała. W tej chwili miała ochotę zamordować samą siebie.
***
Hermiona wkroczyła do Wielkiej Sali i podeszła do stołu, rzucając torbą ze złością. Szarpnęła ławką i usiadła na nią, ciężko wzdychając. Pochwyciła w palce krótkie blond włosy Malfoya, ciągnąc za nie z rozdrażnieniem.
- To najgorszy dzień w całym moim życiu! - jęknęła i poprawiła machinalnie blond grzywkę zachodzącą jej na oczy. - Jak on może żyć z tymi przeklętymi kudłami?! Trzeba je poprawiać co dwie minuty, bo...
- Coś ci się chyba pomyliło, Malfoy - usłyszała zimny głos Rona, na co się wzdrygnęła.
Spojrzała na przyjaciela, czując, że jej blade policzki zmieniają odcień na ciemniejszy. Natychmiastowo przeniosła spojrzenie na stół Slytherinu, gdzie właśnie podchodził Malfoy w jej postaci. Wygięła usta w kpiącym, wymuszonym uśmiechu.
- Właśnie zdałem sobie sprawę, że coś tutaj śmierdzi - wyrzuciła z siebie Hermiona, uderzając się mentalnie w brzuch. - Mógłbyś w końcu się umyć, Weasley, bo ten zapach nawet świnie Hagrida wystraszy. To takie perfumy w waszym domu, co?
- Ty oślizgły gadzie! - Ronald wyszarpnął różdżkę i wymierzył nią w szatynkę. Hermiona jednak była szybsza i krótkim ruchem uniemożliwiła atak rudzielcowi. Spojrzała na niego wyzywająco.
- Było blisko, Weasley - posłała chłopakowi drwiący uśmiech i nie czekając na reakcję, pospieszyła do stołu Slytherinu.
Draco poklepał właśnie Blaise'a po plecach i usiadł obok niego, jak gdyby nigdy nic. Mulat wytrzeszczył oczy, po czym ogłupiałym wzrokiem poszukał pomocy w Teodorze. Ciemnowłosy również nie wiedział, co zrobić.
- Co się gapicie? - wychrypiał Draco. - Matkę ktoś wam skrzywdził?
- Mogę wiedzieć, dlaczego siedzisz na moim miejscu, GRANGER? - syknęła Hermiona, wywołując natychmiastową reakcję w Ślizgonie. Draco spojrzał na nią z przerażeniem. - Obudź się w końcu, dziewczyno i przestań oddychać w moim otoczeniu, bo je zanieczyszczasz.
- Jesteś chamem, Malfoy. Mówił ci to ktoś kiedyś?
- Ten komplement towarzyszy stale w moim życiu, kochanie. A teraz spływaj do swojej baraniej gromadki - rzuciła Hermiona i ominęła Draco z aroganckim uśmiechem godnym samego księcia Slytherinu.
Malfoy zmrużył oczy oszołomiony, ale nie zamierzał się kłócić. Podszedł do stolika Gryfonów, co rusz posyłając Hermionie nerwowe spojrzenia. Szatynka westchnęła ciężko i skupiła się na posiłku, ignorując zaciekawione spojrzenia Ślizgonów.
- O co tutaj chodzi? - zapytał głupio Teodor. - Co jest między tobą a Granger, Draco? Przecież nigdy się nie zdarzyło, by ktoś z Gryffindoru...
- Nie zwracaj na nią uwagi, Teodor. Granger jest głupsza, niż może się to wszystkim wydawać. Uczepiła się mnie - Hermiona wzruszyła ramionami, starając się zignorować przewracający ze strachu żołądek.
- Albo jest zakochana - Blaise uniósł figlarne brew. - Może umawiacie się potajemnie, co?
- Zwariowałeś, Zabini? - obruszyła się Gryfonka. - Powinieneś się leczyć.
- Nie znaleźli jeszcze dla mnie odpowiedniego lekarstwa - mulat wyszczerzył się. - Poza tym, nie mogę przegapić dzisiejszego treningu! Czekam na to od tygodni!
- Treningu? - zapytała głupio Hermiona.
- Quidditcha, Draco. Przypominam, że jesteś kapitanem drużyny Ślizgonów od kilku miesięcy - zakpił Blaise. - Już nie trzymaj nas w tej niepewności i opowiedz o tej nowej taktyce! Od tygodnia jarasz się jak pochodnia, by nam ją przekazać!
- Nie zrobię tego, Blaise - odpowiedziała ostrożnie Hermiona, nabijając mięso na widelec.
- Co? Dlaczego? Daj spokój, przecież i tak dzisiaj będziemy ją ćwiczyć. Nie mogę się doczekać, by zetrzeć uśmieszek rudej wiewióry...
- Musisz pracować nad swoją ciekawością, Zabini, bo jak to mówią mugole: ciekawość to pierwszy stopień do Piekła.
- Czyli nic nowego - Blaise znowu się wyszczerzył. - Wrócę do domu rodzinnego.
Hermiona otworzyła usta speszona, ale w tym czasie ktoś głośno pisnął. Odwróciła się machinalnie na stół Gryffindoru, patrząc na samą siebie stojącą z przerażoną miną. Malfoy wbijał się w Rona z obrzydzeniem, trzęsąc się ze złości. W końcu, ciężko dysząc, zerknął na Hermionę i przekazał jej dyskretnym gestem, że ma wyjść za nim z sali.
Hermiona uśmiechnęła się do chłopaków głupio i zjadła do końca w ekspresowym tempie swój posiłek. Nie czekając na nikogo, chwyciła torbę Malfoya i wyszła pierwsza z Wielkiej Sali, kierując się na korytarz wyżej. Stanęła w odległym kącie, czując, że Malfoy nie będzie miał problemu ze znalezieniem jej. Nie myliła się. Nie całe pięć minut później zauważyła swoją sylwetkę, wdzięcznie bujającą biodrami i uśmiechającą się do mijających dziewcząt. Gdy usłyszała z własnych ust „cześć, maleńka" zagotowało się w niej.
- Co ty wyprawiasz, idioto?! Zapominasz, kim teraz jesteś?! Myślisz, że chodzę po całym Hogwarcie wymachując tyłkiem na prawo i lewo, podrywając po drodze wszystkie napotkane dziewczyny?! - wysyczała zirytowana.
- Nie przeżywaj tak, Granger. Dzięki mnie w ciągu kilku dni będziesz miała swój własny fanklub. Nie będziesz mogła oddychać samodzielnie.
- Jeżeli miałby biegać za mną cały tłum piszczących dziewczyn, to podziękuję - odpowiedziała kpiąco. - Poza tym, dlaczego wydarłeś się na całą Wielką Salę? Coś się stało? Ktoś się domyślił?
Draco zasępił się, a jego usta wykrzywił niezadowolony grymas.
- Weasley mnie dotknął.
- Słucham? - Hermiona parsknęła śmiechem. - I co w związku z tym?
- On mnie DOTKNĄŁ, Granger. Złapał moją dłoń i splątał nasze palce, jak w jakiejś dennej komedii romantycznej dla mugoli!
Hermiona wybuchła śmiechem, wyobrażając sobie minę Draco, którego łapie za rękę pod stołem Ronald Weasley, wpatrując się w niego z miłością. Malfoy jednak nie podzielał jej rozbawienia. Zmierzył ją uważnie, wciąż z niezadowoloną miną.
- Więc to takie relacje łączą ciebie i Weasleya, tak? Umawiasz się z nim?
- Nie! - Hermiona zarumieniła się i odwróciła głowę. Draco prychnął.
- A zatem podkochujesz się w nim, ale jeszcze mu o tym nie powiedziałaś?
- Drugi raz nie, Malfoy. To nie jest coś, co musisz koniecznie wiedzieć - zezłościła się.
- Czyli to Weasley podkochuje się w tobie, ale boisz się dać mu kosza - usta Hermiony ozdobił rozbawiony uśmiech Malfoya. - Może powinienem to zrobić za ciebie? Obiecuję, że będziesz się świetnie bawić.
- To nie jest twoja sprawa. Nie chcę go skrzywdzić, więc ty też powinieneś być dla niego delikatny - odburknęła szatynka i spojrzała na niego groźnie. Po chwili jej mina uległa zmianie na przerażoną. - Mam ważniejszy problem, Malfoy. Dzisiejszy trening quidditcha.
- Co z nim?
- Obudź się, Malfoy! Nie będziesz mógł pójść na ten trening! JA będę latać za CIEBIE. Powiedzmy, że... nie jestem zwolenniczką latania na miotle, a co dopiero podczas skomplikowanych taktyk, których nikt nie zna oprócz ciebie! - Hermiona zadrżała. - Nie dam rady.
Draco westchnął i podszedł do niej, łapiąc samego siebie delikatnie za ramiona. Hermiona spojrzała na niego z przerażeniem w oczach i zagryzła wargę.
- Dasz radę, Granger. Powiesz, że trening nowej taktyki przekładasz na inny dzień, bo obserwowałaś ich grę i jesteś zawiedziona. Pewnie będziesz musiała się zmierzyć z ich błaganiem, ale musisz pozostać twarda. Poza tym, będę na trybunach i w razie co postaram się coś wymyślić.
- Nie dasz rady pojawić się na trybunach. Dzisiaj wieczorem musisz spotkać się z Ronem i pomóc mu z eliksirami. Udzielam korepetycji - załkała. - To koniec. Powinniśmy iść do McGonagall i powiedzieć jej o wszystkim już od początku. Nie poradzę sobie z tym.
Draco skrzywił się, ale zmusił Hermionę, by na niego spojrzała. Uśmiechnął się pokrzepiająco na tyle, na ile potrafił. Pogłaskał ją po swoich platynowych włosach, aby się uspokoiła.
- Przestań się mazać. Poradzimy sobie, Granger. Po prostu rób swoje i szukaj tylko złotego znicza, a ja coś wymyślę. Będę w pobliżu, jasne?
Hermiona odwzajemniła głębokie, niemal błagalne spojrzenie i skinęła głową. Mimo wszystko, wciąż była przerażona. Nie miała pojęcia, że zamiana ciał będzie tak bardzo skomplikowana w utrzymaniu.
***
Draco usiadł na trybunach obok Rona, rozkładając pomiędzy nimi grube książki o eliksirach, które przygotowała uprzednio Hermiona i spojrzał z niepokojem na boisko, gdzie zebrała się już drużyna Slytherinu. Wypatrzył w tłumie samego siebie, trzymającego niepewnie miotłę. Platynowa głowa obróciła się w stronę trybun z przerażeniem.
- Dlaczego chciałaś się uczyć na boisku? Ślizgoni mają dzisiaj trening, więc może być tutaj za głośno - odezwał się Ron, na co Draco przewrócił z irytacją oczami.
- Podsłuchałam, że Malfoy ma im pokazywać nową taktykę, więc pomyślałam, że chciałbyś ją zobaczyć - odpowiedział Ślizgon przesłodzonym głosem.
- Naprawdę? - rudzielec wyglądał na zaskoczonego, a jednocześnie zachwyconego. - Przecież ty nienawidzisz quidditcha.
- Po prostu chcę... - Draco zawahał się. - by Gryfonom w końcu udało się wygrać ze Slytherinem. Zresztą ty ostatnio też miałeś problemy w meczu z nimi, Ronald.
Ron zasępił się, a po chwili jego twarz rozjaśniała. Chwycił za dłoń Malfoya i ścisnął ją wesoło. Blondyn pisnął i drgnął niespokojnie, a całe ciało przepełniło obrzydzenie.
- Dziękuję, że się o mnie troszczysz. Jesteś wspaniałą przyjaciółką.
- Co za urocza scenka - usłyszeli drwiący głos nad sobą, a gdy unieśli głowy, zobaczyli latającego nad nimi Blaise'a Zabiniego. Draco natychmiast wyrwał rękę z uścisku rudzielca speszony.
- Spływaj, Zabini - warknął Ron. - Przeszkadzasz.
- Granger, sądziłem, że masz lepszy gust - mulat spojrzał na Malfoya w ciele Gryfonki i uśmiechnął się drwiąco.
- Tylko się uczymy - mruknął Draco w odpowiedzi. - Zajmij się sobą, Blaise. Z tego co mi się wydaje, powinieneś uczestniczyć w treningu.
- Weasley i tak nie zrozumie nic z tych książek, więc szkoda twojego czasu - Blaise wzruszył ramionami. - Tak samo nie zrozumie, co się właśnie dzieje na boisku. Latamy dla niego za szybko, by cokolwiek jego niewielki móżdżek załapał.
- Nie obchodzi mnie wasz trening. I tak przegracie, jak zawsze - warknął rudzielec.
- A mi się jednak wydaje, że to właśnie nasz trening jest powodem, dla którego tutaj siedzisz, Weasley. Jesteś szpiegiem - odburknął mulat. - Nie jestem kretynem. Chcecie podpatrzeć naszą taktykę na najbliższy mecz.
- Odpuść, Zabini i wracaj na boisko. Zaczynamy trening - obok mulata pojawił się Draco Malfoy. - Weasley i tak nic nie zrozumie, nawet gdybyśmy grali w zwolnionym tempie.
Draco jako Hermiona uśmiechnął się pod nosem dumnie i skinął Hermionie ledwie zauważalnie głową z zadowoleniem. Szatynka odleciała na sam środek boiska i spojrzała po swojej drużynie. Rzuciła ostatni raz przelotne spojrzenie na samą siebie i odetchnęła głęboko.
- Nie będziemy dzisiaj ćwiczyć nowej taktyki - wyrzuciła z siebie na wydechu.
- Co?! Dlaczego?! - oburzył się Blaise.
- Po pierwsze, Gryfoni wysłali szpiega. Nie jest nam to na rękę, mimo że Weasley to kompletny tłumok - kilka osób roześmiało się. - Po drugie, obserwowałem ostatnio waszą grę i nie jestem zadowolony z wyników. Zanim wprowadzę wyższy poziom, chcę zobaczyć lepsze wyniki.
- Bzdura, jesteśmy świetni i...
- Szczególnie TWOJĄ grę mam na myśli, Zabini - Hermiona spojrzała na niego groźnie oczami Malfoya. - Dzisiaj nie chcę widzieć u ciebie głupich potknięć, jasne?
- Jasne, stary...
- Więc do roboty! Wypuścić piłki!
Draco z przerażeniem przyglądał się treningowi. Hermiona miała rację, była beznadziejna. Latała z jednego końca boiska na drugie, prawie wpadając w innych członków drużyny. Chłopaki wyglądali na zirytowanych zachowaniem kapitana. Serce Draco ścisnęło się z bólu.
- Hermiono, czy to na pewno powinno tak wyglądać? Jakoś nie jestem przekonany...
Draco obrócił się z irytacją na Rona i westchnął. Rudzielec był zakopany w dwóch zwojach, próbując coś z nich rozszyfrować.
- Rokitnika nie możesz połączyć z jadem węża. Ile razy mam to jeszcze powtarzać? - warknął Malfoy. - Przeczytaj raz jeszcze czwarty akapit dokładnie i zapisz wszystkie składniki potrzebne do wykonania oraz interakcje. Opisz też, jaki kolor powinien po kolei przyjmować eliksir.
- A nie mogłabyś...
- Nie. Czas, żebyś zrobił się bardziej samodzielny... o nie - Draco urwał i jęknął, chowając twarz w dłoniach.
Ron podążył wzrokiem na boisko i parsknął głośnym śmiechem.
- Malfoy nie jest chyba w formie - zakpił. - Nawet moja mama lata lepiej od niego.
- Nie jest tak źle... - mruknął blondyn i ponownie jęknął.
Hermiona znowu ledwie uniknęła tłuczka. Draco miał ochotę wstać i wbiec na boisko, by zapobiec tej katastrofie. Gdy myślał, że gorzej już być nie może, Hermiona krzyknęła ze strachu i wpadła na miotłę Zabiniego, przytulając się mocno do jego torsu. Mulat wyglądał na skołowanego, jednak również objął ciało przyjaciela i poklepał go po plecach z otuchą. Draco chwycił się za głowę i potrząsnął nią.
- Wszystko w porządku, Herm? Źle się czujesz? - Ron złapał za kolano Hermiony, delikatnie je masując. Draco podskoczył, a w środku niego się zagotowało. Zacisnął jednak zęby i zmusił się do krzywego uśmiechu w kierunku rudzielca. Miał ochotę zdzielić go w twarz jak nigdy wcześniej, gdy dłoń rudzielca zaczęła sunąć coraz wyżej po nodze Granger.
- Koniec nauki na dzisiaj. Co za dużo to niezdrowo - Malfoy wstał gwałtownie, wciąż uśmiechając się krzywo. - Przepraszam, ale przypomniało mi się, że muszę zrobić jeszcze coś ważnego. Zobaczymy się później.
***
Hermiona weszła po cichu do pustej sali i rozejrzała się uważnie po pomieszczeniu. Na jednej z ławek, oparty o ścianę siedział już Draco. Szatynka była pod wrażeniem z jaką gracją potrafił panować nad jej ciałem Miała wrażenie, że ona nigdy nie potrafiła ułożyć się tak zgrabnie, wręcz po królewsku. Brązowe oczy spojrzały wprost na nią, a malinowe usta rozciągnęły się w rozbawionym uśmiechu. Hermiona podeszła ciężkim krokiem do ławki i usiadła obok swojego ciała.
- Możesz nie chodzić krzywo jak kaczka, Granger? - zapytał złośliwie Draco. - To wcale nie wygląda pociągająco. Rozluźnij też krawat, bo mnie udusisz.
- Daj mi spokój, jestem wykończona - jęknęła, ale mimo wszystko poluzowała krawat. - To był najgorszy dzień w moim życiu. Jak ty możesz tak żyć, Malfoy?
- Ja?! Głowa mi pęka od patrzenia na litery, Granger. Powiedz mi, że robisz w życiu nie tylko to i jutro będzie lepiej. Do tego Weasley to najgorsze, co mogło mnie spotkać. Jest głupszy od Goyle'a - naskarżył blondyn, na co Hermiona zachichotała.
- Oddałbym to wszystko, żeby tylko ponownie nie wsiąść na miotłę - mruknęła ponuro i spojrzała na Malfoya przepraszająco. - Było okropnie, prawda?
- Było. Nie mogłem na to patrzeć - Draco wzdrygnął się, na co Hermiona jeszcze bardziej zmarkotniała. - Jednak dzięki temu wiem, że ktoś lata gorzej od Weasleya. Gdybym nie widział tam swojego ciała, to byłoby całkiem zabawne.
- Jesteś mistrzem poprawiania humoru - posłała mu karcące spojrzenie, na co Draco roześmiał się perliście. - Mam nadzieję, że bawiłeś się równie dobrze, gdy byłeś podrywany przez Rona.
- Nawet mi nie przypominaj - Draco potrząsnął brązowymi lokami nerwowo. - On macał moje kolano!
- Chyba moje.
- W tej chwili jednak moje i to nie było przyjemne uczucie. Do teraz mnie przechodzą dreszcze na samo wspomnienie.
Hermiona nie potrafiła opanować śmiechu. Sama myśl, jak Ron obmacuje Malfoya przyprawiała ją o duszności i zachwyt. Mina Draco musiała być w tamtym momencie bezcenna.
- Wiesz, tak sobie pomyślałem - jej salwy śmiechu przerwał Draco, robiąc zirytowaną minę. - Może, by uniknąć jutro głupich sytuacji, powinniśmy... Trochę się o sobie dowiedzieć.
- Co masz na myśli? - Hermiona zmarszczyła brwi w zastanowieniu. - Chcesz spędzić wieczór na opowiadaniu o siedemnastu latach swojego życia, Malfoy?
- Dokładnie. Powinniśmy znać swoje zachowania wobec przyjaciół, jakieś istotne informacje, by nie wpaść przy pierwszej lepszej sytuacji - blondyn przeniósł spojrzenie na sufit. - Ja na przykład, jestem człowiekiem o wspaniałomyślnym sercu.
- Błagam cię, Malfoy. Nikt w to nie uwierzy - prychnęła szatynka. - Skoro jesteśmy jednak przy tym temacie, może mógłbyś mi powiedzieć, jak trzymać ten cholerny trzonek?
- Który? - Draco uśmiechnął się złośliwie.
- Od MIOTŁY - wycedziła Hermiona i spłonęła rumieńcem. - Nie mam zamiaru więcej robić z siebie pośmiewiska. Choć w sumie, to wszyscy myślą, że to ty, więc...
- Wstań, pokażę ci, jak to robić - przerwał jej sucho.
Draco zeskoczył z ławki, chwycił za starą miotłę leżąca w kącie i ściągnął krawat. Hermiona stanęła obok niego niepewnie. Draco ściągnął również z niej krawat i rzucił na ławkę. Hermionę przeszły dreszcze, gdy jego palce musnęły jej szyję. Malfoy wsiadł na miotłę i poklepał miejsce przed sobą. Szatynka usiadła plecami do chłopaka, a ten objął ją ciasno w pasie. Serce Hermiony przyspieszyło na jego bliskość.
- Trzymasz go przed sobą i delikatnie się pochylasz. Nie musisz siedzieć tak sztywno. Nie spadniesz z miotły, jak jej zaufasz.
- O tak? - zapytała nieśmiało, na co Draco uśmiechnął się kpiąco.
- Nie widzę nic zza swoich umięśnionych, szerokich pleców, ale podoba mi się ta pozycja. Całkiem przyjemnie.
Hermiona znowu się zarumieniła. Draco chwycił jej dłonie, by ułożyć je w dobrej pozycji na miotle. Obydwoje czuli, jakby powietrze między nimi nagle zgęstniało.
- Granger, a może ty też masz coś do Weasleya, co? - zapytał nagle Draco. - Nie wyglądał, jakby dotykał cię pierwszy raz.
Hermiona zdębiała, ale w końcu westchnęła i podkręciła głową.
- Ronald nie jest typem mężczyzny, który mnie pociąga, jednak jest moim przyjacielem i nie potrafię delikatnie przekazać, że nie chcę z nim być.
- Więc jaki jest typ mężczyzny, który cię pociąga? - zapytał złośliwie Draco. - Musi mieć same wybitne na OWTM-ach?
- Bardzo zabawne - fuknęła w odpowiedzi. - Wystarczy, żeby okazywał wysoką kulturę osobistą, był ułożony, zabawny, ale nie obrzydliwy. Oczywiście chciałabym, by był również inteligentny i pełen pasji oraz ambicji. Lubię też, gdy mężczyzna nie boi się okazywać uczuć swojej kobiecie. No i najważniejsze, bym czuła się przy nim bezpiecznie.
- Za dużo książek, Granger. Tacy faceci albo już wyginęli, albo nigdy nie istnieli.
Hermiona zamyśliła się, a Draco mocniej chwycił jej dłonie. Dopiero po chwili oboje zdali sobie sprawę ze swojej bliskości. Odskoczyli od siebie jak oparzeni.
- Zrobiło się późno, musimy wrócić do dormitoriów przed ciszą nocną - Gryfonka odchrząknęła speszona. - Spotkajmy się jutro o tej samej porze. Musimy zacząć intensywniej myśleć, jak się wyplątać z tej sytuacji.
- Jasne - Draco skinął głową. - W razie problemów po prostu daj znać. Nie masz nic na jutro zaplanowane, o czym powinienem wiedzieć?
Hermiona pokręciła głową.
- Więc do zobaczenia, Granger - Draco puścił jej oczko i opuścił salę pierwszy, uśmiechając się wesoło. Hermiona potrzebowała chwili, by przyswoić to, co właśnie się wydarzyło.
***
Kolejne kilka dni minęło Draco i Hermionie równie koszmarnie co pierwszy, mimo wzajemnej pomocy i podpowiedzi. Już przy śniadaniu następnego dnia po ich pierwszej wieczornej rozmowie, doszło prawie do katastrofy.
- Draco, co ty masz na szyi? - zapytał przy śniadaniu Teodor z głupim uśmieszkiem.
- O co ci chodzi? - zapytała Hermiona rozdrażnionym tonem, a po chwili poczuła, jak przez jej ciało prześlizguje się coś zimnego. Wzięła w dłoń bordowo złoty krawat, czując, że zaschło jej w gardle. Spojrzała na kolegów przestraszonym wzrokiem.
- To...
- Należy do Granger, co? - Blaise nachylił się w jej stronę z diabelskim uśmiechem.
- Granger? - niemal pisnęła Hermiona. - Nie, po prostu... miałem spotkanie z pewną całkiem ładną Gryfonką zeszłego wieczora.
- Jak ty to robisz? - westchnął Teodor. - Nawet mi jest trudno się z jakąś umówić, a ty jak zwykle musisz być pierwszy. Może potrzebujesz jakiegoś wyzwania, stary.
Hermiona już go nie słuchała. Spojrzała na Draco, który ściągnął gwałtownym ruchem krawat z szyi. Nie zdołał go jeszcze schować do torby, a zauważył go Harry.
- Po co ci krawat Slytherinu? - zapytał zaskoczony.
- Znalazłam na korytarzu, pewnie jakiś dzieciak zgubił. Podrzucę go Snape'owi po śniadaniu - odpowiedział szybko Malfoy, oddychając z ulgą. Harry i Rób spojrzeli po sobie i wzruszyli ramionami.
W czasie zajęć również nie było im łatwo. Hermiona musiała kontrolować swój samo zapał w zgłaszaniu się do odpowiedzi, natomiast Draco tylko czekał, aż dostanie od niej karteczkę z odpowiedzią, by udzielać się na całą klasę. Hermiona patrzyła na samą siebie z dumą.
- Co tak pana bawi, panie Malfoy? - zapytała w końcu profesor Sprout. - Radziłabym skupić się na zajęciach, bo tentakule mogą pojawić się na końcowych egzaminach.
Hermiona spojrzała na Draco z głupim uśmiechem, na co puścił jej oczko i odwzajemnił zadowolony uśmiech. Posyłał go jej za każdym razem, gdy poprawnie odpowiedział na pytanie nauczycieli albo gdy Hermiona została skarcona za rozmowy z Ślizgonami. Dzięki ich wieczornym spotkaniom nawet rozmowy o quidditchu nie sprawiały już szatynce tyle problemów, co sprytnie wykorzystywała.
- ...i Blaise naprawdę w to uwierzył! - Hermiona roześmiała się dźwięcznie. Draco zawtórował jej, a kąciki jego ust wygięły się złośliwie.
- Gdyby Blaise wiedział, komu opowiada o swoich problemach gastrycznych, schowałby się w swoim Piekle do świąt. Moim marzeniem jest, by zobaczyć jego zagubioną minę.
- Blaise potrafi być naprawdę uroczy. Wbrew temu co myślałam, twoi przyjaciele są naprawdę wspaniali, Malfoy. Powinieneś być dla nich milszy, bo są ci naprawdę oddani.
- Nie daj się im zwieść, Granger. To Ślizgoni z krwi i z kości - odpowiedział jej dumnie i nawinął sobie loczek na palec. - Ja za to zdania o Potterze i Weasleya nie zmieniam. To skończone baranie duo. Nie wiem skąd ty bierzesz tyle cierpliwości na ich brakujące mózgi.
- Nie są tacy źli - mruknęła i uśmiechnęła się smutno. - Czasami potrafią być bardzo niesamodzielni, ale przyzwyczaiłam się do tego. Może właśnie po to wciąż utrzymują ze mną kontakt. By ktoś ich poprowadził przez świat.
- Czasami są niesamodzielni? Granger, zasługujesz na o wiele więcej, niż to, jak oni ciebie traktują - Draco uniósł brew. Widząc jednak jej minę, zrezygnował z tego tematu. - Poza tym, zrobiłem małe przemeblowanie w twojej szafie. Pozbyłem się kilku okropnych swetrów. Nie mam zamiaru pokazywać się w takich łachmanach publicznie, więc zamówiłem kilka nowych ubrań. Gdy wrócisz do swojego ciała, możesz je zatrzymać.
- Ja również uprzątnęłam twoją łazienkę. Te wszystkie żele do włosów za bardzo je sklejają, przez co wyglądasz podobnie do Filcha - odgryzła się. - Poza tym, odkryłam, że Zabini skrupulatnie podmienia go na zwykły klej.
- Dorwę go. Przysięgam, że zostanie po nim tylko czekoladowa plama - warknął Draco, a Hermiona roześmiała się.
- Ciekawe, kiedy wszystko wróci do normalności - szepnęła w końcu, wlepiając w niego zmęczone spojrzenie. - Myślisz, że uda nam się odzyskać swoją tożsamość? Wiesz, może ta kartka spłonęła, bo nie będzie już odwrotu...
- Nawet nie myśl w ten sposób, Granger. Zrobię wszystko, by to odwrócić - powiedział twardo i dotknął jej dłoni. - Teraz jednak wykorzystajmy ten czas najlepiej, jak potrafimy, bo mimo wszystko to może być ciekawe doświadczenie.
***
- Cześć, Draco.
Hermiona spojrzała w górę znudzona i machnęła dłonią lekceważąco. Miała dość tego, że średnio co pięć minut podbiegały do niej śmiejące się głupio dziewczyny z różnych domów. Irytowało ją, jak bardzo starały się zwrócić na siebie uwagę Malfoya, który w każdej postaci po prostu je ignorował.
- Co porabiasz? Może chciałbyś wyskoczyć z nami do Trzech Mioteł po obiedzie?
- Nie, dzięki - burknęła Hermiona w odpowiedzi i przerzuciła kartkę podręcznika ze znudzeniem.
Dziewczyny jednak nie zamierzały się poddawać. Usiadły obok Hermiony, wpatrując się w nią oczekująco. Gryfonka zarzuciła blond grzywką Malfoya i spojrzała na nie niechętnie. Podobnych sytuacji miała już w ostatnich dniach kilka.
- Z której jesteście klasy? - zapytała chłodno.
- Z piątej, zapomniałeś już? Spędziłeś z nami całkiem miły wieczór miesiąc temu.
Hermiona przewróciła oczami, gdy ładna Krukonka zatrzepotała długimi rzęsami.
- W takim razie powinnyście się bardziej szanować i zająć nauką. Jesteście młode. Na miłostki przyjdzie jeszcze czas. Inteligentne, wykształcone kobiety bardziej pociągają mężczyzn, zaufajcie mi.
Krukonki spłoniły się i uciekły obrażone, na co Hermiona prychnęła z zadowoleniem. Rozłożyła się na ławeczce z uśmiechem od ucha do ucha, wracając do lektury. Przyjemna chwila samotności nie trwała jednak długo.
- Malfoy!
Szatynka przymknęła powieki, by uspokoić nerwy, po czym spojrzała w bok, przybierając znudzoną minę. W jej stronę zmierzała ona sama. Musiała przyznać, że w wykonaniu Malfoya wydawała się jakaś inna, bardziej elegancka i pociągająca.
- Czym ty traktujesz te włosy, że tak lśnią? - zapytała z zazdrością. - Nigdy nie udało mi się ich tak ułożyć!
- Lata wprawy - uśmiechnął się kpiąco w odpowiedzi i spojrzał krytycznie na podręcznik w jej ramionach. Wyrwał go szybkim ruchem ręki. - Takich atrybutów Draco Malfoy nie posiada.
- Chcesz zaliczyć transmutację czy nie? - syknęła.
- Wolałbym zaliczyć coś innego, ale póki co skutecznie mi to udaremniasz - posłał jej mrożące spojrzenie. - Wszystko słyszałem, Granger. Odstraszasz moje fanki.
- To wszystko z troski o twoje oceny oraz reputację - warknęła, wyrywając w końcu podręcznik z jego dłoni. W końcu siła fizyczna była po jej stronie. - Dzięki mnie zdasz jeszcze ten rok bez żadnych problemów.
- Więc jednak ta zamiana naprawdę ma wiele zalet - Draco uśmiechnął się z zadowoleniem, na co Hermiona westchnęła. Nie potrafiła jednak nie odwzajemnić jego uśmiechu.
- Cześć, Hermiono. Masz może chwilę? - podszedł do nich Cormac McLaggen, wpatrując się w Draco z czarującym uśmiechem. Hermiona uśmiechnęła się do niego, zapominając, że chłopak na nią nie spojrzy.
- Mów szybko, McLaggen, mam mało czasu - odpowiedział chłodno Draco, za co dostał kopniaka w łydkę od Hermiony.
Cormac jednak zdawał się nie zauważyć jego chłodnego tonu. Uśmiechnął się jeszcze szerzej, a nadzieją zakwitła w jego oczach. Rzucił jednak niepewne spojrzenie na Hermionę, jakby nie będąc pewien, czy może rozmawiać w jej towarzystwie.
- Czy możemy...
- Nie - przerwał mu Ślizgon. - Mamy sprawy prefektów do omówienia, więc streszczaj się.
- W porządku, więc... - zawahał się, po czym ignorując Hermionę w ciele Draco, chwycił za ramię Malfoya. - Może skoczymy gdzieś dzisiaj wieczorem, co? No wiesz, tylko we dwoje...
- Chyba sobie ża...
Hermiona odchrząknęła, na co Draco skrzywił się i zmusił do krzywego uśmiechu. Cormac wyglądał na szczęśliwego.
- Przepraszam, ale jestem dzisiaj zajęta. Możemy to przenieść na inny dzień?
- Jasne, ślicznotko. Będę czekał - i nie czekając na reakcję Ślizgona, cmoknął go w policzek należący do Hermiony. Draco wyglądał, jakby miał się na niego rzucić, jednak Hermiona go powstrzymała, powstrzymując się od wybuchnięcia śmiechem.
- Nie wiedziałem, że lubisz takich osiłków, Granger - syknął ze złością Malfoy i otarł wierzchem dłoni policzek, gdy Gryfon odszedł na bezpieczną odległość. - Ten palant nie ma pojęcia, ile czasu poświęciłem dzisiejszego ranka, by ta twarz wyglądała, jak wygląda. Nawet Ślizgoni się za mną oglądają. Powiedziałem dzisiaj Stubbinsowi, by zajął się lepiej swoim problemem ze ślinotokiem.
Hermiona zarumieniła się. Nigdy nie zauważyła takiego zainteresowania wśród płci przeciwnej, jakiego miał Malfoy będąc w jej ciele. Z gracją trzeba się jednak urodzić.
- Draco!
- Co znowu?! - Draco i Hermiona odezwali się i odwrócili w tym samym momencie.
Blaise Zabini podszedł do nich i głupio się uśmiechnął. Poruszył brwiami znacząco, a jego usta rozciągnęły się w szerokim uśmiechu. Obydwoje prefektów wiedziało, że rozmowa z nim może okazać się ciężkim wyzwaniem.
- Nie przeszkadzam, prawda?
- Przeszkadzasz - odpowiedział oschle Malfoy. - Czego, Zabini? Tylko szybko, mamy do omówienia z Malfoyem sprawy prefektów.
- Oczywiście, że tak - zadrwił Blaise. - Draco jest tak odpowiedzialnym prefektem, że zawsze musi mieć wszystko zapięte na ostatni guzik. Hermiono Granger, jestem fanem tego, co zrobiłaś z tym łobuzem.
- O co chodzi, Blaise? - nacisnęła Hermiona.
- Chciałem ci tylko przypomnieć o naszym męskim wieczorze. Nie zaplanowałeś nic, prawda? Na przykład wspólnego patrolu z panią prefekt Gryffindoru? Przy gwiazdach na błoniach?
- Pamiętam o tym - westchnęła i rzuciła szybkie spojrzenie Malfoyowi. - Ognista whisky, którą uwielbiam, rozmowy o quidditchu i najnowszych miotłach.
- I pięknych kobietach - dodał mulat i spojrzał znacząco na Draco w ciele Hermiony. - Chyba, że pani prefekt również chciałaby do nas dołączyć? Takie towarzystwo byłoby zaszczytem, a pan prefekt czułby się na pewno zadowolony.
- Granger woli wieczór, przy którym może przeczytać połowę szkolnych podręczników, Zabini - odpowiedziała spokojnie Hermiona. - A to ma być MĘSKI wieczór.
- W porządku. Więc już wam nie przeszkadzam w ... ustalaniu prefektowych obowiązków, czy co tam knujecie...
Hermiona odetchnęła, gdy Blaise odszedł i spojrzała na Malfoya bezradnie. Ślizgon dotknął jej ramienia delikatnie, chcąc dodać jej otuchy. Miejsce, w którym ją dotknął, natychmiast zrobiło się gorące.
- Dasz sobie radę, Granger? - zapytał cicho.
- A mam inne wyjście?
***
- Za męskie spotkanie! - krzyknął Teodor i uniósł szklankę z bursztynowym płynem.
Blaise i Hermiona stuknęli swoimi szklankami o szklankę Teodora. Zabini upił potężnego łyka i uśmiechnął się od ucha do ucha. Hermiona natomiast tylko zamoczyła usta i skrzywiła się na ostry smak, który podrażnił jej gardło. Odwróciła się, by żaden z nich nie zobaczył jej reakcji. Miała zamiar uniknąć jakiejkolwiek ilości alkoholu przez cały wieczór.
- Już dawno nie mieliśmy okazji się wspólnie napić. To był okropny czas w moim życiu - wyznał mulat i zachlipał. - Kocham was, moje najdroższe skarby.
- Blaise, piliśmy niecałe dwa tygodnie temu. Zanieśliśmy cię nieprzytomnego do łóżka, gdy próbowałeś wlecieć miotłą do wieży Gryffindoru - roześmiał się Teodor. - Bezcenny widok.
- A więc to wy? - zapytała głupio Hermiona, na co chłopaki spojrzeli na nią jak na idiotkę. - To znaczy...
- Tak, wtedy, gdy wpadliśmy na Granger i zacząłeś jej opowiadać o problemach skrzatów domowych w pełni księżyca. Czyli jednak urwał ci się film! - zawołał z zadowoleniem Nott. - Trzeba to gdzieś zapisać.
Hermiona przez większą część wieczoru nie potrafiła opanować śmiechu. Z każdą minutą alkoholu w butelce zaczynało ubywać. Ona sama wypiła zaledwie jednego drinka, a zrobiło jej się duszno. Uśmiechała się do Ślizgonów szeroko, słuchając ich szalonych wspomnień, które dzielili we trójkę.
- Chłopaki, wiecie, że traktuję was jak braci i że możemy sobie wszystko mówić.
- Nie owijaj w bawełnę, Zabini. To nie w twoim stylu - mruknęła Hermiona, odchylając trochę kołnierzyk koszuli. Jej organizm zaczął się buntować.
- Czy wy też macie problemy przy oddawaniu moczu? Mam wrażenie, że moje prącie nie działa, jak powinno...
- Ale czy jest... No wiesz... W pełni sił witalnych?
- Jest niczym wariat, ale przy oddawaniu moczu...
Hermiona zaczerwieniła się i upiła potężnego łyka ze szklanki. Zakaszlała, gdy metaliczny posmak rozgrzał całe jej ciało. Rozmowa o męskich częściach ciała była dla niej za dużym wyzwaniem na trzeźwo. Chłopaki spojrzeli na nią z zaskoczeniem.
- Draco, może chcesz zobaczyć co się z nim dzieje, co? Czuję się przez to mało męski...
- Nie! - krzyknęła natychmiast i ponownie popiła drinka, krzywiąc się w głupim uśmiechu. - Nie bądź obrzydliwy, diable. Znajdź sobie lekarza albo dziewczynę. Jedno z dwóch.
- Masz rację. Chyba się starzeję - westchnął Blaise. Hermiona zachichotała, a w jej głowie zaszumiało. - Nie potrafię jednak rozkochać w sobie tej, której naprawdę pragnę. Nie czuję już nawet radości z patrzenia na inne.
- Daj spokój, dalej nie odpuściłeś sobie Weasleyówny? - Nott pokręcił głową z niedowierzaniem. - Przecież ona tobą gardzi, stary.
- Nie zrozumiesz - Blaise wymierzył w przyjaciela palcem. - Czuję, że to po prostu ta jedyna. Jest piękna, inteligentna, zdolna, mamy takie same pasje. Poza tym jest niesamowicie seksowna i zabawna! Mógłbym każdego dnia ją uszczęśliwiać i robić wszystko, czego by zapragnęła!
- To słodkie, Blaise - Hermiona uśmiechnęła się do niego czule. - Ginny również bardzo cię lubi, tylko tego nie okazuje. Powinieneś się z nią umówić na wspólny trening, na pewno ci nie odmówi.
Blaise zmarszczył brwi i spojrzał na przyjaciela zaskoczony. Draco nigdy nie przejawiał takich ciepłych uczuć.
- Skąd to wiesz? - zapytał z podejrzliwym spojrzeniem.
- Ja... - Hermiona przygryza wargę.
- Nie odpowiadaj stary, wszystko wiem. Przecież spędzasz tyle czasu z Granger, że pewnie zwierzacie się sobie ze swoich sekretów - Zabini zachichotał i przybił piątkę Teodorowi. - Wiedziałem, że na siebie lecicie. Z daleka widać, jak wam ślinka leci na sam widok.
- Naprawdę myślisz, że mógłbym spojrzeć na taką dziewczynę, jak ona? Stary, moje życie w tym świecie by się skończyło. Mój ojciec...
- Dobrze wiemy, co myślisz o swoim ojcu, Draco. Skończyła się era jego rządów nad tobą. Zacznij w końcu żyć po swojemu. Masz prawo wyboru, jaką ścieżką chcesz podążać. Dobrze wiesz, że Teodor i ja staniemy po twojej stronie.
W srebrnych oczach Malfoya zabłysły łzy. Nie panując nad sobą, wtuliła się w zaskoczonego Zabiniego. Mulat jednak odwzajemnił uścisk i pogłaskał go po włosach, chlipiąc.
- Dlaczego mężczyźni zazwyczaj lubią takie puste dziewczyny, zamiast tych inteligentnych, Blaise? - załkała nagle Hermiona. - Zobaczcie tylko na takiego Malfoya, który jest otoczony wianuszkiem takich kobiet, które lgną do niego jak do miodu. A może właśnie ułożona dziewczyna zmieniłaby jego życie?
- Przecież wiemy, że lubisz inteligentne kobiety, stary - mruknął Blaise. - Przyjaźnimy się od dziecka. A teraz mam okazję pierwszy raz zobaczyć twoją wrażliwą, uroczą stronę. Czuję, że kochasz nas jako przyjaciół!
- Oczywiście, że kocham, głupki. Po prostu męczy mnie to, że kobiety naprawdę lubią takich kochanych chłopców, którzy zrobią dla nich wszystko. Naturalnie, że tacy, którzy są pewni siebie i szarmanccy są pociągający, ale zazwyczaj patrzą tylko na wygląd... - ciągnęła Hermiona, po czym gwałtownie wstała i spojrzała po chłopakach nieprzytomnym spojrzeniem, zatykając usta dłonią. - Muszę iść do łazienki, zaraz wrócę...
Gryfonka weszła do łazienki i spojrzała na swoje odbicie w lustrze, które wydawało się rozmazane. Zachwiała się, więc szybko chwyciła za brzeg umywalki, by zachować równowagę. Przekrzywiła głowę i poprawiła wymiętolony kołnierzyk. Po chwili dotknęła palcami ust Malfoya, delikatnie przesuwając po nich palcami.
- Ciekawe, ile kobiet nimi całował? - szepnęła i zwilżyła dolną wargę językiem, przymykając powieki. - I ciekawe, jakie to uczucie? Pewnie są miękkie i ciepłe...
Przed oczami zrobiło jej się ciemno, a ostatnim co pamiętała, był kpiący śmiech Zabiniego.
***
Hermiona obudziła się z pulsującym bólem po prawej stronie głowy. Złapała za nią i syknęła. Obok niej również ktoś stęknął. Przekręciła się na drugi bok i dostrzegła przed sobą twarz Zabiniego. Szatynka wciągnęła gwałtownie powietrze i odsunęła się od chłopaka.
- Co się stało? - jęknęła. - Niczego nie pamiętam.
- Nic dziwnego - kpiący głos Teodora rozbrzmiał w jej głowie. - Chyba pierwszy raz widzę cię w takim stanie, stary. Wczorajszy wieczór był najlepszym, jaki pamiętam. Mam nadzieję, że na kolejną imprezę nie będę musiał długo czekać.
- Powiedz, że nie zrobiłem nic głupiego... - przestraszyła się Hermiona.
- Tańce i przytulanie z Zabinim to chyba nic głupiego, co? - zadrwił Nott. - Nie wiedziałem, że potrafisz być takim romantykiem, Draco. Blaise był przeszczęśliwy.
- W moim życiu za wiele się ostatnio wydarzyło, Teodor. Mam dość. Zabij mnie, nim zrobi to ktoś inny - jęknęła, patrząc na Ślizgona błagalnie.
- Trzymaj, eliksir na kaca - Teodor rzucił Hermionie buteleczkę na łóżko. - Podziel się tylko z Zabinim, bo on będzie cierpiał o wiele bardziej.
- Wybierasz się gdzieś, Teo? - Hermiona przyjrzała się jego podróżnej szacie.
- Muszę wrócić na jakiś czas do domu. Matka ma znowu problemy - Teodor westchnął i uśmiechnął się, gdy Blaise zakwilił przez sen. - Zajmij się tym kretynem, gdy mnie nie będzie. Nasz duży chłopczyk by sobie sam nie poradził.
Hermiona skinęła głową i odprowadziła chłopaka wzrokiem. Po godzinie była gotowa do wyjścia z dormitorium. Zostawiła Zabiniemu karteczkę i ruszyła w stronę Wielkiej Sali. W sobotę z samego rana nie było na korytarzach wielu uczniów. Przy stole Gryffindoru siedział jednak Malfoy, dłubiąc widelcem w talerzu z nieszczęśliwą miną. Obok niego siedział trajkoczący wesoło Ronald. Hermiona zachichotała pod nosem i ruszyła do stołu Slytherinu. Draco widząc ją, podniósł głowę. Szatynka uśmiechnęła się kpiąco. Wiedziała, że blondyn będzie chciał się z nią spotkać.
- Hermiono, dzisiaj sobota - Ron poruszył zabawnie brwią.
- Brawo za spostrzegawczość - mruknął w odpowiedzi Draco. Był już naprawdę zmęczony obecnością rudzielca. Weasley nie odstępował go na krok. - I co w związku z tym?
- Tak sobie myślałem, że moglibyśmy coś razem porobić... może jakiś spacer? Ładna pogoda dzisiaj, nie prawdaż?
- Yhym... - mruknął znudzony blondyn. Obok ich stołu przeszła właśnie Hermiona z tostem w dłoni. Draco uśmiechnął się kpiąco i przeniósł wzrok na wpatrującego się w niego Rona. W jego głowie pojawił się iście Ślizgoński plan. - Dzisiaj już mam jednak plany. Z drogi, Weasley.
- Plany? Jakie?
Draco wstał i ruszył za Hermioną. Ron również wstał z miejsca. Malfoy przewrócił oczami, ale z jego ust nie zniknął zwycięski uśmiech. Przyspieszył kroku.
- Draco, kochanie! Zaczekaj! - krzyknął słodkim głosem Hermiony.
Hermiona odwróciła się zaskoczona, gdy podbiegł do niej Malfoy i uwiesił się jej szyi. Odepchnęła go delikatnie od siebie i spojrzała jak na wariata. Zaraz za nim zauważyła zaszokowanego Rona.
- Co ty wyprawiasz, Malfoy?! - pisnęła cicho. Draco uśmiechnął się w odpowiedzi.
- Jeszcze mi za to podziękujesz, Granger - odpowiedział równie cicho. Następnie podniósł głos. - Dobrze dzisiaj wyglądasz, Draco. Jesteś jak zwykle taki przystojny. Nie mogłam się powstrzymać, by cię zobaczyć! Nasze dzisiejsze plany są aktualne, prawda?
- Pogadajmy, Granger - warknęła Hermiona i chwyciła Draco za dłoń, chcąc odciągnąć go od coraz większego tłumu przyglądającego się tej sytuacji.
- Ale, skarbie...
- Skarbie?! - krzyknął z niedowierzaniem Ron. Hermiona spojrzała na przyjaciela z przerażeniem. - Więc to są twoje plany, tak?! Spotykasz się z Malfoyem?!
- Nie, Ron, to nie tak... - zaczęła jako Draco, ale Ślizgon nadepnął jej na nogę ostrzegawczym ruchem. Hermiona skrzywiła się, a Ron bez słowa wybiegł z Wielkiej Sali. Gryfonka przeniosła wściekłe spojrzenie na blondyna, on jednak wzruszył tylko ramionami. Wyprowadziła ich szybko z pomieszczenia.
- Pozbyłem się za ciebie problemu - powiedział obronnie.
- Jeżeli przez ciebie straciłam przyjaciela, to nie wiem co ci zrobię, ty skończony, tleniony...
- Przejdzie mu - Draco uśmiechnął się drwiąco i pogłaskał samego siebie po policzku, dotykając opuszkiem palca kącika warg. Hermionę przeszły dreszcze. - Ciesz się, że nie widział naszego pocałunku. Ciekawe, co ludzie by powiedzieli, gdyby Hermiona Granger rzuciła się na Draco Malfoya na środku Wielkiej Sali?
- WIEDZIAŁEM! MIAŁEM RACJĘ! - Hermiona przymknęła powieki, a Draco się skrzywił. Przed nimi stanął Blaise Zabini we własnej osobie. Jego oczy błyszczały złośliwie, mimo, że wyglądał na zmęczonego. Hermiona uśmiechnęła się do niego krzywo.
- O czym ty mówisz, Blaise? - zapytała łagodnie. - Źle się czujesz? Nie wypiłeś eliksiru?
- Umawiacie się ze sobą! Wszystko widziałem i słyszałem. Nie ukryjecie tego dłużej przede mną! - mulat wyglądał, jakby miał zacząć skakać z radości. - Tak czułem, że nasze wczorajsze głębokie rozmowy od serca przywrócą ci rozum, Draco!
- Głębokie rozmowy od serca? - prawdziwy Draco zmarszczył brwi, a Hermiona zarumieniła się niczym piwonia. Przez jej głowę przemknęły bolesne wspomnienia ckliwych, pijackich rozmów z Zabinim.
- To nie tak, Blaise - Gryfonka chwyciła Ślizgona za rękę i pociągnęła za sobą do pustej sali. Draco podążył za nimi z głupią miną. Hermiona westchnęła głęboko i spojrzała mulatowi głęboko w oczy. - Muszę ci o czymś powiedzieć...
- Nie wyznasz mi miłości, prawda? - zapytał niepewnie. - Stary, ja też cię bardzo lubię, ale...
- Blaise, nie jestem Draco Malfoyem. TO - wskazała na stojącego pod postacią Hermiony Ślizgona - jest prawdziwy Draco Malfoy. Jestem Hermioną Granger. Przez tego kretyna jakiś czas temu zamieniliśmy się ciałami.
- Więc... - Blaise patrzył raz na jedno, raz na drugie. - Przez ostatni tydzień nie rozmawiałem z prawdziwym Draco?
- Gratulacje, kretynie. Nie rozmawiałeś - warknął zirytowany Draco. - Gadałeś z Granger.
- MERLINIE, JAKA ULGA - odetchnął Blaise. - Już się bałem, że zaczynają podobać mi się faceci. Nagle Malfoy zaczął wydawać się jakiś taki bardziej uroczy i seksowny. Byłem wręcz onieśmielony. Jeszcze nasza wczorajsza bliskość, rozmowy od serca. Nawet nie macie pojęcia, jak w tej chwili odetchnąłem.
- Zaraz... o jakiej bliskości mówi Zabini? - Malfoy zmarszczył brwi Hermiony.
Hermiona i Zabini spojrzeli na siebie i oboje wybuchli śmiechem, zostawiając Malfoya w niewiedzy, co nie bardzo mu się spodobało. Hermiona jednak objęła mulata po przyjacielsku w pasie.
- Powiedzmy, że właśnie z Zabinim staliśmy się dobrymi przyjaciółmi.
- Więc? Jak to się stało, że zamieniliście się ciałami? - naciskał mulat. - Więc to oznacza, że się ze sobą nie umawiacie?
Hermiona ku niezadowoleniu Malfoya streściła wszystko Blaise'owi, który nie wyglądał na szczególnie zaskoczonego. Po skończonej opowieści skinął tylko głową ze zrozumieniem i poklepał po drobnym ramieniu Malfoya.
- Wasz najlepszy przyjaciel pomoże wam odwrócić to zaklęcie. Poszukam jakiegoś wyjścia z tej sytuacji, a wy w tym czasie dalej grajcie swoje role. Ja przypilnuję Hermiony, by nie wpadła w jakieś tarapaty, a ty Draco odkręć sytuację z Weasleyem. To mój przyszły szwagier.
- Czy ty rozmawiałeś już z Ginny? - zapytała podekscytowana Hermiona. Blaise uśmiechnął się tajemniczo i puścił jej oczko.
- Władca Piekieł wkroczył do akcji, moi przyjaciele.
***
- Nie jestem przekonana co do słuszności tego pomysłu - Hermiona zmarszczyła nos i oparła się o oparcie łóżka należącego do Malfoya. - Poza tym, ten twój cudowny pomysł nie pachnie zachęcająco.
- Ten pomysł jest GENIALNY, Hermiono. Połowa szkoły i tak was widziała, więc jeżeli poudajecie parę przez kilka dni, to nic wam się nie stanie - Blaise posłał koleżance pobłażliwy, ale i drwiący uśmiech. - Dzięki temu Draco może z nami tutaj przebywać bez konsekwencji przyłapania przez kogokolwiek.
Draco usiadł obok Hermiony na swoim łóżku i rozejrzał się niepewnie. Czuł się w tym miejscu niczym intruz. On również wbił w Zabiniego nieufne spojrzenie. Mulat pichcił coś, co nie pachniało zbyt przyjemnie, w wielkim kotle od kilku dni. Blaise wąchał zawartość co jakiś czas, nawet się nie krzywiąc.
- To dla was - Blaise w końcu wstał i nalał do dwóch szklanek obrzydliwie wyglądającej substancji. Prefekci spojrzeli po sobie niepewnie, a Zabini pokręcił głową z niezadowoleniem. - Znalazłem ten przepis w księdze eliksirów, jest dobrze przyrządzone. Podobno ma odwrócić większość klątw.
- Tylko czy musi tak śmierdzieć? - mruknął Draco.
Oboje zatkali nosy i opróżnili swoje szklanki. Nic się jednak nie wydarzyło. Draco wzdrygnął się i szybko pobiegł do łazienki opłukać usta. Wyszedł stamtąd zirytowany. Zabini westchnął ciężko.
- Trudno. Muszę wymyśleć coś innego. Nie poddawajcie się.
Kolejne dni nie były łatwe dla Draco i Hermiony. Po szkole szybko rozniosła się plotka o ich domniemanym związku. Poza tym, Blaise zadręczał ich przeróżnymi propozycjami na odczarowanie poprzez okropne wypieki, po eliksiry, kończąc na zaklęciach, które nie zawsze kończyły się pozytywnie dla któregoś z nich. Przez dwie godziny walczyli, by zlikwidować róg jednorożca na czole Malfoya, a przez kolejne trzy, by zahamować rosnące co kilka cali zęby Hermiony.
- Jestem zmęczona. Blaise szybciej nas wykończy niż myślałam - powiedziała Hermiona, spoglądając niepewnie na Malfoya. - Poza tym, muszę to robić? Już raz się zacięłam...
- Przecież golenie brody nie jest czymś trudnym, Granger. Daj, pokażę ci.
Hermiona przymknęła powieki, gdy Draco dotknął różdżką jej brody, tnąc włoski niczym żyletką. Był przy tym tak delikatny, że przy najmniejszym przypadkowym dotyku przechodziły ją przyjemne prądy. Ona ostatnim razem, gdy próbowała zrobić to samodzielnie, prawie dostała krwotoku. Malfoy musiał ją uspokajać dłuższy czas.
- Nie mam pojęcia, po kim ty jesteś taka niezdarna - mruknął pod nosem. - Wszystko muszę robić sam. Poza tym, jaki ty masz wielki żołądek? Ciągle nie przestaję jeść i do tego od rana boli mnie brzuch.
W pewnym momencie zwinął się z bólu i wygonił Hermionę z łazienki. Nie minęły dwie minuty, a usłyszeli krzyk zza drzwi. Hermiona posłała Zabiniemu przestraszone spojrzenie i podbiegła do wejścia.
- Malfoy?! Wszystko w porządku?!
- Krwawię! Ja umieram!
- Co?! Co ty zrobiłeś?! - przestraszyła się Gryfonka.
- To samo... stamtąd...
Hermiona wciągnęła gwałtownie powietrze, a następnie odetchnęła, uśmiechając się drwiąco pod nosem. Spojrzała szybko na datę w zegarku i zrozumiała. Dzisiaj zaczęły jej się najgorsze kobiece dni. Weszła niepewnie do łazienki i rzuciła w kierunku chłopaka podpaską. Draco spojrzał na nią z cierpieniem w oczach.
- Ja już nie chcę być kobietą...
*
- Zabini, czy ty do końca oszalałeś? - syknął Draco i otulił się szczelniej kurtką. - Jest prawie północ, środek zimy, a ty każesz nam włazić nago do lodowatego jeziora?!
- Wszystkie książki mówią, że w taki sposób łamie się klątwy. Kąpiele o północy mogą odmienić wasz los! Chyba nie chcesz tego przegapić? - zapytał Blaise z mądrą miną. - Chociaż wolę Hermionę jako lokatorkę od ciebie.
Nie mieli siły się kłócić z Zabinim. Weszli do jeziora i stanęli plecami do siebie. Gdy wybiła północ, a księżyc oświetlił magicznie jezioro, spojrzeli na siebie z nadzieją. Gdy jednak wskazówki zegara przesunęły się, ich miny zrzedły. Tym razem pomysł Blaise'a również poległ na panewce. Draco wyszedł z wody wściekły i rzucił Hermionie ręcznik.
- Chodźmy, Granger. Mam dość tego wariata.
Z samego rana jednak ponownie stanęli we troje na błoniach. Draco nie odzywał się do nikogo, a Hermiona trzęsła się z zimna, co rusz wydmuchując nos. Blaise stanął przed nimi w grubej kurtce z gwizdkiem w ustach. Wyglądał na szalenie zadowolonego z siebie.
- Całą noc nie spałem - poinformował ich dumnie.
- Cóż za przypadek. My też nie - zironizował Draco. - Aż strach zapytać, co robiłeś, Zabini.
- Wymyśliłem pewny sposób na to, żebyście wrócili do swoich ciał.
- Oświeć nas, bo która to już próba? Osiemdziesiąta? Zaczynam nawet przyzwyczajać się do golenia nóg - rzucił złośliwie blondyn.
- Ćwiczenia fizyczne.
- Co? - zapytali jednocześnie Draco z Hermioną.
- Jak się zmęczycie, wasze ciała same się zamienią. Musicie zrobić tylko kółko w około zamku i po sprawie - odpowiedział Blaise i pokazał im gwizdek. - Będę was koordynował.
- Zwariowałeś, Blaise? Niby jak to ma zadziałać? - Hermiona wytrzeszczyła oczy. - To totalnie nie ma sensu...
- Hermiono, ja naprawdę dokładnie to przeanalizowałem. Musicie mi w końcu zaufać...
Draco co rusz przeklinał pod nosem, gdy potknął się o kolejną zaspę. W tej chwili nienawidził Zabiniego bardziej niż Pottera. Gdy oni wyrzucali z siebie siódme poty, Blaise latał nad ich głowami, gwiżdżąc, by się pospieszyli. Zmęczeni i wykończeni opadli po wszystkim na łóżko Ślizgona. Draco przyniósł im po kubku gorącej czekolady, a jego głowa opadła na ramię Hermiony.
- Dłużej nie dam rady - jęknął blondyn. - Poddaję się. Może serio powinniśmy iść z tym do McGonagall? Niech nas wywalą z tej budy, ale mam dość tych tortur.
- Hermiono, a czy dziewczyny też potrafią celować podczas sikania? - zapytał, jak gdyby nigdy nic Zabini. Hermiona spojrzała na niego jak na wariata i zakryła twarz poduszką, nie mając siły na odpowiedź. Spędziła w ich towarzystwie już tyle czasu, że myślała, że nic jej już nie zaskoczy. Blaise jednak za każdym razem zmieniał to myślenie.
- Zabini, błagam cię. Jesteś gorszy od palanta McLaggena - mruknął Draco ze zmęczeniem i potarł skroń. Przeniósł niepewnie wzrok na Hermionę. - Po powrocie do swojego ciała nie zamierzasz umawiać się z tym kretynem, co? Jest głupszy niż Weasley i do tego śmierdzi bardziej od skarpetek Zabiniego... Szkoda na niego twojego czasu, Granger.
- Mam trochę większe zmartwienia niż randka z Cormackiem. Poza tym, byliśmy kiedyś na jednej i w sumie jego pocałunki były takie jakieś...
- Całowałaś się z McLaggenem?! - zapytał ostro Ślizgon. - Chyba upadłaś na głowę...
- POCAŁUNEK! - wykrzyknął Blaise i klasnął w dłonie. - Może pocałujcie się czy coś. No wiecie, w bajkach to działa...
Hermiona zaczerwieniła się i zaczęła wyginać palce, a Draco spojrzał na przyjaciela z niedowierzaniem. Westchnął ciężko i odwrócił Hermionę w swoją stronę, czekając na jej reakcję. Dziwnie było patrzeć na samego siebie, wiedząc, że w środku jest ktoś inny. Malfoy spojrzał w szare oczy, które chwilowo należały do Hermiony.
- Może... może naprawdę powinniśmy spróbować? Co nam szkodzi, przecież to jak całowanie samego siebie, prawda? - zaproponował niepewnie.
Hermiona przygryzła wargę i zamyśliła się. Z jednej strony Ślizgon miał rację, a z drugiej mimo wszystko wydało jej się to niezwykle ekscytujące. Skinęła głową na znak zgody i przymknęła powieki, czekając. Draco zbliżył się do niej powoli i złączył ich usta. Przycisnął swoje ciało do jej klatki piersiowej i przesunął dłonią po plecach. Przez ich ciała przepłynął rozkoszny dreszcz, ale nic więcej się nie wydarzyło. Sama ta sytuacja była jednak wyjątkowo niekomfortowa. Mimo wszystko, Hermiona jeszcze nigdy tak jak w tej chwili nie chciała kontynuować pocałunku.
- Może za krótko? - zapytał złośliwie Zabini, na co zmierzyli go wrogim spojrzeniem. - Albo może powinniście pójść o krok dalej!
- Jeżeli się nie zamkniesz, ty również stracisz swoje ciało, Zabini. A na pewno głowę.
*
Hermiona była załamana. Wykorzystali wszystkie pomysły, jakie mogli. Wiedziała, że Draco czuje się równie rozczarowany co ona. Przez te dwa tygodnie zbliżyli się do siebie na tyle, że poznała go w wielu wydaniach. Najbardziej podobało jej się to łobuzerskie, a zarazem troskliwe. Chłopak potrafił być naprawdę uroczy.
- Powinniśmy iść jutro z rana do McGonagall - powiedziała na wydechu następnego wieczora, po kolejnej nieudanej próbie zamiany ciał.
Draco skinął głową i dotknął jej dłoni, żłobiąc na jej wierzchu wzorki. Mimo wszystko polubił jej towarzystwo, a cała ta sytuacja zbliżyła ich do siebie.
- Na pewno jest jakiś sposób - ziewnął Blaise. - Nie spróbowaliśmy jeszcze wszystkiego. McGonagall przecież też wymieniała kilka... Tylko jak zwykle nie słuchałem, bo...
- McGonagall? - Hermiona się ożywiła. Po chwili zatkała dłonią usta, a jej oczy się zaokrągliły. - Blaise, jesteś genialny! McGonagall! Lekcja! Przecież... przecież omawialiśmy na zajęciach przemianę w ludzi...
- To nie próbowaliście jeszcze nic z tego? - Blaise wyglądał na ogłupiałego. - Przecież to powinno być oczywiste, ale... co to było?
- Lustrzane odbicie... - odpowiedziała cicho, po chwili namysłu Hermiona, a jej oczy rozbłysły entuzjazmem. - No jasne! Wystarczy powiedzieć formułkę wspak... To takie proste, dlaczego ja na to nie wpadłam wcześniej?!
Draco i Hermiona stanęli naprzeciwko siebie i uśmiechnęli się. Szatynka wyciągnęła różdżkę Malfoya, którą natychmiast pochwycił w dłoń.
- Musisz wypowiedzieć zaklęcie, Draco. Ty rzuciłeś klątwę. Pamiętasz je, prawda?
Draco zamyślił się. Musiał je sobie przypomnieć. Jego głowa zaczęła analizować, aż w końcu doznał olśnienia. Wyciągnął różdżkę między nich, a jego głos wypełniła siła.
- Otrevaroproc!
Hermiona przymknęła powieki, ale tym razem również nic się nie wydarzyło. Obydwoje spojrzeli na siebie zawiedzeni. Hermiona skuliła się w sobie, a Draco westchnął i po prostu wyszedł bez słowa z dormitorium. Przechodząc przez salon usłyszał kilka gwizdów w swoją stronę.
- I co się gapicie, lamusy? Zjeżdżać do swoich zajęć, jeśli nie chcecie zaliczyć szlabanu - warknął.
Gdy wszedł do miękkiego łóżka Gryfonki, czuł, że nie może się poddać. Zawalił sprawę, a ona na niego liczyła. Pierwszy raz naprawdę nie chciał kogoś zawieść.
***
Draco obudził się i przeciągnął. Tej nocy, mimo ostatnich kilku okropnych dni, spał naprawdę dobrze. Wstał i przecierając oczy, wszedł do łazienki. Usiadł na toalecie i potarł dłonią brodę, na której widniał już kilkudniowy zarost. Dopiero po kilku sekundach zorientował się, co się stało. Podbiegł do lustra, nie mogąc uwierzyć w to, co widzi. Oczy, broda, platynowe włosy. Wszystko było na swoim miejscu.
Ubrał się szybko i ignorując Zabiniego, wybiegł z lochów. Popędził w stronę Wieży Gryffindoru, chcąc zobaczyć, czy Hermiona już wie. Nie zdziwił go widok biegnącej z szerokim uśmiechem w jego stronę Gryfonki. Hermiona Granger wpadła w jego ramiona, prawie go przewracając.
- Udało się! Wróciliśmy do swoich postaci! - zawołała wesoło. - Naprawdę nam się udało, Draco!
- Znowu będę musiał się przyzwyczaić do widoku Zabiniego z rana - westchnął Ślizgon, nie przestając się uśmiechać.
- A ja znowu będę musiała radzić sobie z Ronem - zachichotała. - Wiesz, Malfoy, może to nie był łatwy czas, ale bawiłam się czasami dość dobrze. Dzięki temu zyskałam nowych przyjaciół. Będzie mi brakowało Blaise'a w pokoju.
- Prawda. Potrafiło być... ciekawie. Dziewczyny potrafią być naprawdę pokręcone - odchrząknął i poluzował uścisk. Hermiona jakby dopiero się zorientowała, że wciąż się do niego przytula, szybko się odsunęła. Obydwoje odchrząknęli speszeni.
- W każdym razie nie dotykaj już tej książki - szatynka zagryzła wargę. - Chyba... chyba to tyle, skoro wróciliśmy do normy, co?
- Tak. To tyle - odpowiedział jej głupio. - Może kiedyś ci zdradzę tajemnicę, jak doprowadzić twoje włosy do ładu.
- Mam nadzieję - uśmiechnęła się delikatnie, po czym zmarszczyła brwi, a jej brązowe oczy zalśniły od łez. - Powiedz Blaise'owi, że wciąż, jeżeli będzie chciał, to możemy się przyjaźnić.
- Ucieszy się - skinął głową blondyn. Atmosfera między nimi była gęsta. - Wytłumaczę też wszystko Teodorowi.
- W takim razie w porządku. Do... zobaczenia, Malfoy - posłała mu delikatny uśmiech i z westchnięciem się odwróciła. Zrobiła kilka kroków w stronę Wielkich Schodów, po czym zatrzymała się i przymknęła powieki, robiąc kilka wdechów. Odwróciła się do Ślizgona. - Zaczekaj, Malfoy!
Draco spojrzał na nią pytająco, a jego srebrne oczy rozszerzyły się, gdy Gryfonka do niego podbiegła. Stanęła na palcach i niepewnie dotknęła ustami jego warg. Malfoya zatkało, mimo to automatycznie chwycił ją w talii i przytrzymał, by się nie cofnęła.
- W tym samym miejscu, powiedziałeś, że może zmienię zdanie na twój temat - szepnęła zawstydzona. - Tak się stało, Malfoy. Miałeś rację. Dziękuję, że użyłeś wtedy tamtego zaklęcia.
- Chyba nie zamierzasz teraz po prostu odejść, Granger? - Draco uniósł jasną brew. - Czytałem kilka tych dennych książek, które miałaś pod łóżkiem i każda kończyła się w ten sam ckliwy sposób.
- Mimo, że Blaise mi trochę poopowiadał, to...
- I tak cała szkoła myśli, że jesteśmy parą, więc po co to komplikować i wyprowadzać ich z błędu? - przerwał jej i zbliżył się do jej twarzy. - Teraz i tak nie pozwolę ci odejść, Granger. Nie po tym, czego się o mnie dowiedziałaś. Znasz wszystkie moje rozmiary, a taką tajemnicę powinnaś zabrać ze sobą do grobu!
- Wiesz, zastanawiało mnie zawsze, co dziewczyny w tobie widzą - zachichotała figlarnie i zerknęła na jego wargi. - Chyba już wiem.
- Możesz się przekonać, by być stuprocentowo pewną - Draco uśmiechnął się łobuzersko, na co przeszedł ją rozkoszny dreszcz. Nachylił się w jej stronę i pocałował namiętnie, bez ostrzeżenia. Hermionę zatkało, mimo wszystko przysunęła się do niego bliżej i wczepiła palcami w jego szatę z westchnięciem. Jego wargi były miękkie i ciepłe, tak, jak sobie wyobrażała. Jej ciało trzęsło się z rozkoszy i błagania, by tego nie przerywał. Malfoy przycisnął ją do ściany, całując jeszcze zachłanniej. Po kilku minutach oderwał się od niej i oparł czołem o jej czoło.
- Chyba polubię wspólne szlabany. Nigdy bym nie pomyślał, że jakakolwiek książka z czarno magicznymi zaklęciami zmieni moje życie na lepsze - wymruczał, nim ponownie zatopił się w jej ustach. - I muszę przyznać, że bycie taką kobietą było najlepszym doświadczeniem w całym tym zwariowanym życiu. Obiecuję, że od dzisiaj zacznę więcej czytać.
__________________________________
Dzień dobry, czy ktoś tutaj jeszcze zagląda? ♥
Mam nadzieje, że wszystko u Was w porządku, a miniaturka chociaż trochę umiliła komuś wieczór!
Zdaję sobie sprawę, że końcówka nie zachwyca, jednak tak bardzo chciałam już coś opublikować, że mój mózg i wszelakie pomysły wysiadły 🙈
Ps. Dziękuję Shizukani92 za pomoc i kopa w pisaniu tych wypocin. Myślałam, że ta miniaturka nigdy nie ujrzy światła dziennego :D
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro