Miniaturka 20. Szkoła Uwodzenia Blaise'a Zabiniego
Kocham życie. Kocham gwar roznoszący się po korytarzach Hogwartu. Kocham to, że ptaszki wesoło ćwierkają, że Crabbe i Goyle zarobili dzisiaj kolejny szlaban, a także to, że Filch goni mnie z miotłą już przez trzeci korytarz. Kocham Ognistą Whisky za to, że mieni się tyloma barwami. O, kocham również Severuska i McSztywną! Kocham po prostu WSZYSTKICH! A najbardziej kocham tego rudzielca, który idzie przede mną i odwraca się w moją stronę z wściekłą, ale uroczą miną.
-Czego ode mnie znowu chcesz, Zabini?! Przestań łazić za mną krok w krok! Czy ty nie masz własnego życia?! Znajomych?! Chyba, że mają cię dosyć, to się im wcale nie dziwię!
Blaise uśmiechnął się wesoło, szczerząc białe ząbki. Tak, naprawdę kochał napady złości Ginny Weasley. Zawsze wtedy uroczo się czerwieniła i wykrzywiała twarz w zabawnych minach. Gdyby mógł, patrzyłby tak na nią cały czas. Dla niego mogłaby nawet tak wyglądać gdy śpi. Była najpiękniejsza.
-Wiewióreczko, nie potrzebni mi znajomi, gdy mam ciebie! Ty jesteś moim życiem, więc nie mogę przestać za tobą chodzić. To by było samobójstwo, a ja nie jestem samobójcą!
-A szkoda. –sarknęła. –Nie masz zamiaru nigdy się ode mnie odczepić? Mam znosić twój widok aż do śmierci?! Co zrobiłam, że dostałam taką karę?!
-Kiedyś nazwiesz go najpiękniejszym widokiem na świecie. Nie będziesz żałować, rudzielcu.
Ginny roześmiała się sztucznie i otarła ostentacyjnie łezkę.
-Chociaż raz powiedziałeś coś zabawnego, Blaise.
-Kochanie, ja zawsze mówię tylko i wyłącznie zabawne teksty. Jestem do tego stworzony! Do tego mam też inne zalety. Przystojny, czarujący, wrażliwy... I uwielbiam, gdy mówisz do mnie po imieniu. –mrugnął do niej, na co ruda się zaczerwieniła i napuszyła.
-Jesteś nienormalny, Zabini. I nie mów do mnie „kochanie"!
Blaise już chciał znowu odpowiedzieć jakimś żarcikiem, gdy rozejrzał się wokół siebie z zaciekawieniem. Do jego diabelskich uszu dotarły pewne dźwięki, wyzwiska i głosik, który bardzo dobrze znał, a także kochał.
Tak, znam ten głos! Nadchodzi mój pulpecik! Moje kochanie! Mój blondasek Dracuś, którego kocham tak bardzo, że aż nie mogę się wysłowić!
Jak na potwierdzenie, zza rogu korytarza wyszedł Draco Malfoy w całej swojej okazałości, wyzywający się, jak zwykle zresztą, z niejaką Hermioną Granger. Ich wzajemne krzyki nie były niczym nadzwyczajnym w tym zamku. Były wręcz rutyną, więc Blaise spojrzał tylko na nich znudzony, ale po chwili jego ciemne oczy rozbłysły blaskiem.
-Cześć misiaczku! –cmoknął Malfoya w policzek, na co blondyn szybko otarł się z obrzydzeniem. –Witaj, koleżanko Granger. Co u ciebie słychać?
Hermiona uściskała Ginny na powitanie i spojrzała z uśmiechem na Blaise'a. Mimo, że nie znała go osobiście zbyt dobrze, to wydawał się całkiem miły. Od paru miesięcy kręcił się przy Ginny i zawsze był w stosunku do niej sympatyczny. Co prawda zwracanie się do niej per „koleżanko Granger" trochę ją przerażało, ale powoli przyzwyczajała się do jego nietypowego zachowania.
-Wszystko po staremu. Twój kolega jak zwykle mnie drażni. –spojrzała miażdżąco na Malfoya. –Ale poza tym jest okej. A jak u ciebie?
-Bardzo dobrze, właśnie uświadamiałem Ginny, że mam wiele zalet. W końcu przyznała, że jestem zabawny! Jestem już schodek wyżej, teraz muszę udowodnić, że bycie królową mojego życia jest kuszącą propozycją! W końcu czy ta twarz –przejechał palcami po brodzie –może być nieatrakcyjna?
-Nie zwracaj uwagi na tego czubka, chodźmy. Spieszymy się przecież. –syknęła Ginny i spojrzała wrogo na mulata, nawet nie dając szans na odpowiedź Hermionie. Blaise pomachał im z radością, posyłając buziaki w powietrzu, gdy dziewczyny szybko się oddaliły. Ginny co prawda nie wyglądała na zadowoloną, ale Hermiona wręcz tarzała się ze śmiechu.
Oboje panowie podążali za nimi wzrokiem, dopóki nie zniknęły z ich oczu. Draco spojrzał na przyjaciela karcąco.
-Jesteś kretynem. Dlaczego byłeś miły dla Granger?
Blaise wzruszył ramionami.
-Koleżanka Granger jest bardzo fajna. Poza tym, jest najlepszą przyjaciółką mojej cudownej wiewióreczki, więc staram się jej przypodobać.
Blondyn pokręcił głową z niedowierzaniem.
-Pogrążasz się, Zab. Po co ciągle łazisz za Weasley? Nie widzisz, że gdy tylko cię widzi, to dostaje szału?
Mulat roześmiał się.
-Stary, ona mnie kocha, tylko jeszcze o tym nie wie. Poza tym... Dlaczego podoba ci się koleżanka Granger, skoro tylko się wyzywacie, a poza tym nie ma czystej krwi? Przecież tatusiowi by się to nie spodobało. –stwierdził drwiąco, czekając na jego reakcję.
-Nie obchodzi mnie już jego zdanie! –syknął. -I skąd pomysł, że Granger mi się podoba?! Weasley ma rację, jesteś czubem. –warknął.
Zabini roześmiał się jeszcze bardziej.
-Nie podoba się mówisz? A udowodnić ci, że jest inaczej?
-Śmiało. –syknął i spojrzał na niego pewnie, krzyżując ramiona.
-Spoko. A więc tak... Czy gapienie się na nią bez przerwy wystarczy? W czasie posiłku, na lekcjach, a dodatkowo przecież jak kładziesz głowę na ławkę by „spać", to twarzą zwróconą zawsze w stronę gdzie ona akurat siedzi, tak PRZYPADKOWO... A może fakt, że połamałeś już z pięć piór, gdy tylko zobaczyłeś jak Weasley poklepał ją po ramieniu, albo chociażby nachylił się w jej stronę, aby coś powiedzieć? Wcale nie wyglądałeś wtedy na takiego, który trząsł się z zazdrości... O, a co myślisz o tym, że nie umawiasz się z nikim od dłuższego czasu, a gdy przechodzi obok ciebie, to nagle podrywasz inną pannę mówiąc do niej „Kelly", a ma na imię „Kasandra"? A i bym zapomniał o najważniejszym! Ostatnio byłeś tak pijany, że ledwo cię powstrzymałem przed tym, abyś do niej nie poszedł i wyznał... zaraz, jak to było? Aaa! Chciałeś jej oznajmić z pełną klasą, że „ogromnie pragniesz wycałować jej pełne, miękkie i słodkie malinowe usta, a następnie patrzeć w czekoladowe oczy o blasku księżyca". Dodać coś jeszcze?
W tej chwili Draco Malfoy wydawał się maleńki. Wręcz kurczył się z każdym kolejnym słowem przyjaciela. Czy to naprawdę można było tak szybko zauważyć? Czy był mało ostrożny?
-Zamknij się. Dobra, nawet jeżeli mi się podoba, to co? –oburzył się.
-To mi to odpowiada. –wyszczerzył się Blaise. –Kiedy mogę się spodziewać Hermiony Malfoy?
-Nigdy? –warknął Draco z irytacją. –Jakbyś nie zauważył, to ona mnie nienawidzi od siedmiu lat.
-Dlatego ciesz się, że to ja jestem twoim przyjacielem! Właśnie tak! Możesz uważać się za szczęściarza, bo twój nowy mentor, Wspaniały Mistrz Zabini, pomoże podbić ci serce tej młodej damy!
Malfoy zamrugał szybko i roześmiał się, unosząc wysoko brew. Wręcz skulił się ze śmiechu, krztusząc się i łapiąc za brzuch. Już dawno się tak nie uśmiał.
-Że niby ty? Proszę cię, sam nie potrafisz poderwać dziewczyny, a chcesz dawać porady mi? Weasley ucieka na twój widok, a nie do końca mi o to chodzi.
-Spokojnie, stary. Zaufaj mi. Dzięki mnie, jej serce niedługo będzie należało do ciebie. –zapewnił. –Rób po prostu to co ja, a wujek Zabini sprawi, że ta ponętna Gryfonka wskoczy w twoje ramiona.
-Chyba nie skorzystam.
-Nie to nie. –wzruszył ramionami. –Słyszałem, że za miesiąc jest wyjście do Hogsmeade, a przez przypadek dotarło do mnie, że niejaki Ronald W., chce iść na nie sam na sam z panią Hermioną G. Może lepiej, że ty się w to nie wtrącisz.
-Nie mówisz poważnie, prawda?
-Jak najbardziej poważnie. Czy ja kiedyś byłem niepoważny?
Draco nie chciał na to odpowiadać, bo tak. Blaise Zabini był niepoważny w większości przypadków.
-Więc jak? –ponaglił go mulat. –Wchodzisz?
Blondyn wciąż patrzył na niego podejrzliwie, ale uspokoił się trochę, jednak wciąż nie na tyle, aby pozbyć się niepewności. Znając Blaise'a, to może być kompletny niewypał. Ale nic już nie zrobi, ponieważ mulat objął go przyjacielsko i wykrzyknął:
-Szkoła Uwodzenia Blaise'a Zabiniego została otwarta! Strzeżcie się, wrogowie miłości!
Tak, jedyne co pozostało, to uderzenie otwartą ręką w twarz i przeczekanie najgorszego, bo właśnie nadchodziło.
~~*~~
-Dobra, możemy zaczynać. Ginny jest tam, na końcu korytarza.
Draco i Blaise stanęli na korytarzu, schowani za ścianą, rozglądając się wokoło. Blondyn dosyć niepewnie, natomiast brunet ze zniecierpliwieniem.
-Musimy to robić? –szepnął Draco, coraz bardziej nerwowy.
-Oczywiście! Chyba chcesz, by koleżanka Granger była twoja? –nie musiał czekać na odpowiedź. –Punkt pierwszy: komplementy. Panny uwielbiają miłe słówka w ich stronę. No wiesz, gdy ją komplementujesz, ona jest już w połowie twoja. Tylko patrz i się ucz, kochanie! –zanim Draco zdążył chociażby otworzyć usta, Blaise wyskoczył zza ściany. -Ginny! Wiewióreczko, Rozkwitający Kwiecie Mojego Życia!
Draco popatrzył przez chwilę jak Blaise biegnie w stronę młodej Weasley i zakrył twarz ręką z zażenowania. Był po prostu załamany. Czy taki ktoś naprawdę miał zamiar dawać mu porady jak obchodzić się z taką kobietą jak Hermiona Granger?
Ginny również rozejrzała się w popłochu i gdy zobaczyła Zabiniego, próbowała uciec, ale mulat ją zatrzymał.
-Najpiękniejsza i najcudowniejsza niewiasto! Wyglądasz dziś jak promyk słońca!
-Zabini! –syknęła. –Nie mógłbyś choć raz jak człowiek nie wrzeszczeć?! I przestań tak do mnie mówić!
-Nie potrafię inaczej! Chcę, aby cały świat wiedział, że po tych korytarzach stąpa drobnymi stópkami, piękna jak... -jego słowa zostały zagłuszone przez dłoń Ginny, którą szybko mu przyłożyła do ust, gdy przechodził obok nich Harry Potter.
-Cześć, Harry! –uśmiechnęła się zawstydzona, a Draco widząc jej rumieńce, roześmiał się cicho. Ginny nachyliła się do Ślizgona bardziej. –Zjeżdżaj, Zabini.
Blaise odsunął się od niej delikatnie i rzucił Potterowi groźne spojrzenie. Czy to możliwe, że ona nadal się w nim podkochiwała? Kiedyś cały Hogwart o tym wiedział, ale nie sądził, że to trwa cały czas.
Nie chciał jednak tutaj stać i wpatrywać się w rozmawiających przyjaciół. Nawet on posiadał w sobie pokłady zazdrości, więc uśmiechnął się mimo wszystko do dziewczyny.
-To do zobaczenia później, Ginny.
-Tak, tak. Do później.
Blaise odszedł do Dracona, który roześmiał się głośno na widok jego miny. Takiego „kosza" wręcz należałoby uwiecznić! Pierwszy raz Blaise Zabini przyszedł ze skwaszoną, odrzuconą miną. Czyżby Ginny Weasley ośmieliła się (po raz wtóry) odmówić nienagannej urodzie, a także charyzmie słynnego Ślizgona?
-Teraz twoja kolej, Draco. –jego smutna mina jednak nie trwała długo, bo mulat jakby natychmiast odzyskał dawny wigor i zwrócił się do przyjaciela z szerokim uśmiechem. W tym momencie Draco jednak spojrzał na niego ze strachem.
-Wyobrażasz sobie żebym miał podbiec do Granger z takim tekstem? Nie ma mowy! Przerobiłaby mnie na skrzata domowego, a ja naprawdę nie znoszę sprzątać!
-Stary, nie to, że nie znosisz, ty po prostu nawet nigdy nie sprzątałeś. Wiesz chociaż jak wygląda szczotka do kurzu?
-No... ma piórka i chyba... trzonek i...
Blaise załamał się.
-Dobra, skończ. W porządku, skoro jesteś takim tchórzem, to zacznijmy od podstaw. Ja ci pokażę parę trików, doradzę ci, a ty to później wykorzystasz. Na razie tylko obserwuj mistrza w akcji.
Malfoy skinął z niechęcią głową. Mimo wszystko, było to pewniejsze niż robienie z siebie idioty przed całą szkołą.
-Następne podejście jutro przed śniadaniem, bądź gotowy, kurczaczku! –wytargał go za policzek i podśpiewując, odszedł w stronę lochów, odprowadzony smętnym spojrzeniem przyjaciela.
~~*~~
-Punkt drugi. Wykaż się romantycznością. Nie ma nic lepszego niż miły, romantyczny gest, gdzie twoja ukochana poczuje się wyjątkowo. Kobiety uwielbiają w końcu niespodzianki. –przedstawił sytuację Blaise, nie zwracając uwagi na spojrzenie blondyna.
-Chyba nie chcesz zrobić tego, co myślę, że chcesz zrobić, prawda? –Draco stał przerażony przed Wielką Salą i wpatrywał się z niedowierzaniem w przyjaciela, który był ubrany w... sam do końca nie wiedział jak to nazwać. Blaise miał założone „rajstopy", śmieszną czapkę z piórkiem i jego strój wyglądał jak z typowej mugolskiej baśni, która miała miejsce w średniowieczu. Mugole taką osobę nazywali bodajże minstrelem.
-A dlaczego miałbym ubierać się w to cacko? Napisałem nawet własny wiersz! Brakuje mi tylko tego śmiesznego urządzenia na którym grali.
-Skąd ty w ogóle wiesz o takich rzeczach?
-Wyobraź sobie, że czytałem.
-TY? CZYTAŁEŚ? To ty potrafisz czytać? –zapytał drwiąco Draco.
-Oczywiście i robię to częściej niż ty. Powinieneś się przyzwyczajać, bo twoja wybranka przebywa większość życia w bibliotece.
Blondyn mruknął coś pod nosem, a Diabeł przybrał na twarz szeroki uśmiech i poprawił szybko swój wygląd. Nie zwracał uwagi na to, że patrzą na niego wszyscy przechodnie. Odchrząknął i wkroczył do Wielkiej Sali pewnym siebie krokiem, zanim Draco zdążył zacząć go błagać aby tego nie robił.
-Czy to Zabini? –obok Dracona pojawiła się Hermiona, również patrząc na chłopaka z niedowierzaniem. –Co on wyprawia?
-Napisał wiersz, więc podejrzewam, że chce go wyrecytować. –mruknął.
-Czy to może... wiersz dla Ginny? –zapytała z obawą, ale już po chwili jęknęła, gdy zobaczyła jak mulat klęka przed jej przyjaciółką krzycząc: „Cóż za blask strzelił tam z okna! Ono jest wschodem, a Ginny jest słońcem!"
Z współczuciem i rozbawieniem obserwowała jak Ginny chowa twarz za kurtyną włosów. Sama poszkodowana w tym momencie miała ochotę zapaść się pod ziemię lub po prostu wsadzić twarz w budyń.
-Jest beznadziejny. –stwierdziła Hermiona. Otworzyła jednak usta w zamyśleniu, gdy zobaczyła, że Ginny uśmiechnęła się na zdanie „Twe włosy jak płonące pióra hipogryfa, lecz tylko w momencie płonięcia, bo później już ich brak..." –Beznadziejny, ale się stara. Ginny chyba go lubi i coś mi się widzi, że jej się to podoba.
Draco spojrzał na nią jak na wariatkę. Jak KTOKOLWIEK mógł lubić coś takiego?! Mimo że to nie on tam klęczał, to po prostu czuł zażenowanie i wstyd za przyjaciela.
-Przecież ona wygląda jakby miała go zamiar zadźgać łyżeczką. Wiesz Granger, masz dziwne pojęcie lubienia kogoś.
-Chyba znam lepiej własną przyjaciółkę, prawda?! –oburzyła się.
-Może... -zawahał się. –Pomożemy im się zejść?
-Co proponujesz? –zapytała zaciekawiona.
-Zrobimy wszystko, aby ten idiota tego nie zniszczył i w końcu jakoś poderwał Weasley.
-Mamy pracować razem? –spojrzała na niego podejrzliwie.
-Chyba musimy się przemóc. Co ty na to, Granger? Umowa stoi?
Hermiona przez chwilę wpatrywała się w jego dłoń, by pochwycić ją z trochę większą pewnością. Czego się w końcu nie robi dla dobra przyjaciółki. Można nawet zawrzeć pakt z Diabłem, chociaż w tej chwili to z jego przyjacielem.
-Zgoda. Akcja połączenia Zabiniego i Ginny czas zacząć.
~~*~~
-Po co on tam lezie? -Hermiona z niecierpliwością obserwowała zza drzewa postać Blaise'a, która zmierzała powolnym krokiem w stronę jeziora nad którym stała samotnie Ginny, pogrążona w lekturze. Prawdopodobnie się uczyła, bo zawsze wtedy tłumaczyła coś sobie gestami. –Nic nie wspominał?
Draco lekko się speszył. W głowie cały czas przelatywały wspomnienia sprzed kilkunastu minut: „Punkt trzeci, zaskocz ją! Chodzi o taki motyw, że wzbudzasz w niej emocje, jak np., podchodzisz od tyłu i szepczesz na ucho!"
-Niee, nic nie wspominał. –mruknął.
-A jak ją przestraszy?!
-To całkiem możliwe. –przyznał po namyśle.
-Musimy go powstrzymać!
-Jak? –zapytał, unosząc brew.
Hermiona rozejrzała się szybko wokół siebie i szybko wpadła na pomysł. Wdrapała się na murek, który stał obok i wyciągnęła różdżkę.
-Co ty wyprawiasz? –przestraszył się.
-Zaczaruję kamień i wystrzelę go, żeby ją jakoś zaalarmować.
-Jesteś pewna, że...
-Oczywiście, że jestem! –obruszyła się i uniosła go do góry. Pech chciał, by podeszła do tego zbyt emocjonalnie, więc zaraz po wystrzeleniu go, zorientowała się, że zrobiła to za mocno. Kamień leciał wprost na Ginny. Hermiona przestraszona pośliznęła się i wpadła wprost w ramiona Malfoya. Oboje nie zwracali jednak na to uwagi, bo skupili się na obecnych wydarzeniach.
Blaise na całe szczęście zauważył lecący kamień, więc doskoczył do dziewczyny, szybko ciągnąć ją w swoją stronę. Przyciągnął ją do siebie, osłaniając przed atakiem. Dziewczyna wystraszona wtuliła się w niego.
Hermiona i Draco odetchnęli z ulgą. Szatynce wręcz spadł kamień z serca. Jakby nie patrzeć, wszystko poszło lepiej niż sobie zaplanowali.
-Świetny strzał, Granger, nie ma co. –dogryzł jej.
-Ej, nie wyszło tak źle! Dzięki mnie się przytulili!
Oboje jakby dopiero zorientowali się w jakiej znajdują się sytuacji, spojrzeli na siebie speszeni. Hermiona odchrząknęła, wpatrując się w Malfoya i zagryzając usta. Draco również odchrząknął i odstawił ją na ziemię, odwracając wzrok od jej zaczerwienionych policzków.
-Niech ci będzie, wyszło całkiem nieźle. –potwierdził, na co ona uśmiechnęła się zadowolona. Draco również delikatnie się uśmiechnął. –Lepiej się stąd zmywajmy zanim nas zauważą. Myślę, że ciężko będzie wytłumaczyć się z tej próby sabotażu.
-Masz rację. –skinęła i odeszła prędko w stronę zamku, zostawiając go samego.
~~*~~
-No i mówię ci, stary! To było jakieś przeznaczenie po prostu! Chciałem tylko ją przestraszyć, a tu nagle bam! Kamień! Zachowałem się jak typowy bohater, który ratuje niewiastę z opresji!
Draco ze znudzeniem przysłuchiwał się historii przyjaciela. Za pierwszym razem było to nawet zabawne, ale już po raz setny po prostu nudziło.
-Widzę, że nie interesuje cię moja historia. –mruknął Zabini. –Ale nie szkodzi, inna cię zainteresuje.
-Co masz na myśli? –blondyn spojrzał z zaciekawieniem na przyjaciela.
-Idziemy do biblioteki. –oświadczył Blaise z błyskiem w oku.
-Dlaczego tam? –zapytał Draco nie kryjąc zaskoczenia.
-Bo w tej chwili dwie piękne Gryfonki przesiadują tam i uczą się Historii Magii.
-Skąd ty to wszystko wiesz? –zaintrygował się.
-Ma się swoje źródła. –odpowiedział tajemniczo.
Jak Blaise zarządził, tak zrobili. Po paru minutach byli już w bibliotece, gdzie wypatrzyli szybko dwie Gryfonki, które były pochylone nad książkami.
-Zapamiętaj. Punkt czwarty, mój ulubiony. Bądź zabawny. Przychodzi mi to najłatwiej, bo w końcu urodzony ze mnie żartowniś.
Draco przewrócił oczami, a Blaise pociągnął go za sobą do stolika.
-Witamy piękne panie.
Hermiona uśmiechnęła się do niego i zaskoczona spojrzała na Draco, który usiadł trochę niechętnie obok niej. Odwzajemnił spojrzenie, patrząc na nią znacząco. Szatynka odwróciła się więc i skupiła spojrzenie na Ginny, która mordowała swoim Zabiniego, próbującego złapać jej dłoń.
-Co ty znowu próbujesz, Zabini?! –syknęła.
-Chciałem sprawdzić, czy twoje palce również są pokryte rudymi włosami. –zaśmiał się. –Wyglądałabyś jak wilkołak.
Hermiona zachichotała, a Draco ręką zakrył twarz, załamując się nad głupotą przyjaciela.
-Nie powiedział tego, prawda? –zapytał.
-Powiedział. –powiedziała rozbawiona.
Draco spojrzał przez palce na Hermionę, która z szerokim uśmiechem przysłuchiwała się coraz gorszym żartom mulata. Malfoyowi przeszły przez myśl słowa przyjaciela: „Bądź zabawny...". Postanowił zastosować się do rady Blaise'a, lecz z ciężkim sercem.
-A podobno z niego taki żartowniś. Już Snape wydaje się bardziej taktowny dla Longbottoma. A poza tym –nachylił się ku niej. –Filch ma nawet lepszą bajerę, spójrz.
Hermiona spojrzała we wskazanym kierunku, gdzie ich woźny jak zwykle zabawiał bibliotekarkę i wybuchła niepohamowanym śmiechem.
-Prawie udało mu się uczesać tą szczecinkę. Zaraz, czy to melonik?
Szatynka zakrywała dłońmi usta, aby nikt się nie oburzył za przeszkadzanie w nauce, w końcu byli w bibliotece. Za to Ginny i Blaise spojrzeli na nich zaskoczeni. Może jej się wydawało, ale Zabini wyglądał na dość zadowolonego i puścił oczko do Draco.
-Zabini, Zabini, czy ty mnie słuchasz? –Ginny potrząsnęła jego ramieniem ze zniecierpliwieniem. –Po raz pierwszy zwracam się do ciebie z własnej, nieprzymuszonej woli, a ty mnie ignorujesz?
-Wybacz, rudzielcu. Zamyśliłem się. A więc, twoje usteczka mogłyby powtórzyć?
Ruda odetchnęła i przymknęła powieki, zaciskając usta w wąską linię. Najwidoczniej walczyła z samą sobą.
-Pytałam, czy nie pomógłbyś mi w czymś... Przydałbyś się w końcu do czegoś.
-A w czym to ma pomóc takiemu aniołowi taki prosty, ale przystojny Ślizgon jak ja?
-Jako jeden z przedmiotów kontynuacyjnych wybrałam ONMZ. Chcę zdawać z tego OWTM-y. Hagrid poprosił mnie, bym zrobiła porządek przy jego chatce. Muszę przekopać grządki i poszukać pewnych zwierzątek. Pomyślałam, że mógłbyś... -Blaise uśmiechnął się szatańsko i przybliżył uchem w jej stronę, na co ona ledwie wycedziła ostatnie słowo. –pomóc.
Zabini wręcz pisnął ze szczęścia.
-To te mięśnie, prawda?! Zauważyłaś je i stwierdziłaś, że mam wystarczająco sił, aby ci pomóc!
-Wiesz co? Chyba nagle zmieniłam zdanie. –syknęła.
-Nie, nie! Zgadzam się! Przykazanie piąte! –zwrócił się z oczywistą miną w kierunku Dracona. –Zawsze przychodź pięknym damom z pomocą!
~~*~~
Ginny i Blaise z łopatami przekopywali pobliskie grządki Hagrida. Rudowłosa widocznie była załamana wyborem partnera. Co rusz miała ochotę po prostu przyłożyć mu tą łopatą i skończyć samotnie. Mimo iż chłopak radził sobie nieźle, to po prostu nie miała już sił na jego żarciki. Była tak zajęta wyzywaniem jego osoby, że nie zwrócili uwagi na zduszone wyzwiska, który wywodziły się zza chatki gajowego.
To tam właśnie skryli się Draco z Hermioną, obserwując sytuację. Wychylali się zza roku, próbując dostrzeć dwójkę przyjaciół. Jak na złość nie szło im z tym zbyt dobrze.
-Widzisz coś?! –zapytała Hermiona półgłosem.
-Nie. –warknął blondyn. –Twoje kłaki mi zasłaniają.
To była prawda, Draco próbował się wychylić, ale przed nim stała Gryfonka, której włosy żyły po prostu własnym życiem. Może nie należała do najwyższych osób, ale brązowa burza nadrabiała centymetry. Ich orzechowy zapach dodatkowo doprowadzał go do irytacji. Nie potrafił się przez niego skoncentrować.
-Dobra, widzę. Weasley usiadła na ziemi, prawdopodobnie w końcu się załamała.
-Co robimy? –wyszeptała.
-Nie wiem, wymyśl coś.
-Czy ty nie potrafisz samodzielnie myśleć?! –naskoczyła na niego.
-Tutaj nie da się myśleć! Merlinie, jak tutaj śmierdzi! To pewnie od domu tego głąba.
Hermiona zadziałała automatycznie. Schyliła się i podniosła z ziemi grudkę błota, którą przyłożyła natychmiastowo do jego twarzy. Draco chciał się wydrzeć, ale ona przystawiła palec do ust, wskazując ciszę. Napawając się tym, powoli zaczęła palcami przesuwać po jego twarzy, rozsmarowując błoto po jego bladych policzkach. Malfoy złapał ją za nadgarstki, uśmiechając się przy tym podle i pociągnął tak, że teraz przylegała plecami do ściany chatki Hagrida.
Szatynka pisnęła, ale tym razem to Draco nakazał jej być cicho i nie spuszczając wzroku z jej brązowych oczu, zaczął nabierać więcej błota, aby przenieść je na jej rumianą twarzyczkę, uśmiechając się przy tym cały czas drwiąco. Obydwoje mieli wrażenie, że wszystko płonie, a powietrze przecinają przedziwne iskry wyładowania elektrycznego.
Zapomnieli, że mieli pilnować przyjaciół. Draco zatrzymał dłonie oparte o ścianę na wysokości jej głowy. W tym momencie nie potrafił odwrócić spojrzenia od jej oczu, których nie potrafił rozgryźć.
-ZABINI! JESTEŚ NIENORMALNY!
Jak oparzeni odskoczyli od siebie, patrząc w różne strony.
-Eee, podobno błotne maseczki zawierają wiele minerałów. –wyszczerzył się w jej stronę, a ona zgromiła go wściekłym wzrokiem.
-Świetnie, Malfoy. –syknęła, ale mimo wszystko się roześmiała.
~~*~~
-Mówię ci, stary. Powinieneś w końcu zacząć działać. Przyznaj się, że czekasz na moment, aż ja będę z Ginny, a ty wtedy będziesz mógł być blisko koleżanki Granger.
-Nie ma kiedy korzystać z twoich złotych rad, Blaise. –przewrócił oczami, choć nie do końca mówił prawdę. Był tak blisko Granger, że Zabini by chyba rozpłakał się, gdyby się o tym dowiedział.
-Oczywiście, że jest kiedy, tylko ty po prostu nie potrafisz z nich korzystać. Mógłbyś to zrobić... -przerwał i natychmiastowo się zezłościł. –na przykład w takiej chwili.
Draco spojrzał z zaskoczeniem na przyjaciela. Nagła zmiana jego głosu go zaniepokoiła. Blaise patrzył z furią w stronę stołu Gryffindoru, gdzie Zachariasz Smith bezczelnie pochylał się nad zezłoszczoną widocznie Ginny.
-Punkt szósty. –powiedział groźnie. –Wyrwij ją z łap innego debila, który próbuje ci ją wyrwać.
Z niepokojem patrzył, jak jego przyjaciel szybkim krokiem oddala się w kierunku stołu ich rywali. Nie podziałało na niego nawet krzyknięcie, aby wracał. Granger spojrzała w ich kierunku z niepokojem, a Draco posłał jej tylko ostrzegające spojrzenie, wskazując głową na Blaise'a.
Ślizgon podszedł do pieklącej się Ginny i przysiadł naprzeciwko, jak gdyby robił to codziennie.
-Co jest, rudzielcu, jakiś problem?
Ginny już otworzyła usta, aby odpowiedzieć, ale Puchon ją uprzedził.
-Spadaj, Zabini. Nie twoja sprawa, teraz dorośli rozmawiają. –warknął, ale na Blaisie to nie zrobiło wrażenia. Uniósł tylko brew i parsknął śmiechem.
-Doprawdy? Dlaczego więc wciąż tutaj jesteś, Smith? Piaskownicy poszukaj na zewnątrz.
-Właśnie, Smith, zjeżdżaj stąd, bo i tak nie pójdę z tobą na tą imprezę. –potwierdziła Ginny, a Blaise spojrzał na nią z zaciekawieniem.
-Dlaczego nie? –jęknął chłopak.
-Bo idzie ze mną. –wtrącił się mulat z diabelskim uśmiechem.
Ginny zaniemówiła, a Blaise uśmiechnął się do niej znacząco.
-T-tak. Zabini zaprosił mnie parę dni temu, więc się zgodziłam.
Zachariasz spojrzał po nich podejrzliwie, ale Blaise zbył go szybko.
-Spływaj już, Smith i zobacz czy cię nie ma gdzie indziej. Podobno Hagridowi pouciekały zwierzątka z klatki.
Puchon odszedł, a rudowłosa spojrzała na Ślizgona groźnie.
-Zwariowałeś, Zabini?! Czy ty zawsze musisz się wtrącać?!
-Nie unoś się tak, lwico! Wystarczy podziękować. –wyszczerzył się. –Rozumiem, że to impreza u Krukonów, ta jutrzejsza? Będę czekał o dwudziestej pod portretem Grubej Damy. –mrugnął do niej i odszedł do stołu Ślizgonów z zadowoleniem. Hermiona słysząc to, rzuciła Draconowi rozbawione spojrzenie, na co on się roześmiał pod nosem.
~~*~~
Draco Malfoy przemierzał właśnie szkolne korytarze, gdy dostrzegł zmierzającą z naprzeciwka chodzącą górę książek. Nie było widać zza tej sterty głowy, ale oczywiście tylko jedna osoba przyszła mu na myśl. W końcu jaka inna uczennica niż Hermiona Granger może wynieść ze sobą pół biblioteki?
Przypomniał sobie jeden z punktów, który przedstawił mu Blaise: „Punkt trzeci, zaskocz ją! Chodzi o taki motyw, że wzbudzasz w niej emocje, jak np., podchodzisz od tyłu i szepczesz na ucho!".
Niewiele myśląc, zaszedł ją od tyłu i szepnął na ucho:
-Okradłaś bibliotekę?
Gryfonka pisnęła i podskoczyła, co skończyło się prawie zrzuceniem wszystkich książek. Spojrzała na swojego oprawcę i gdy dostrzegła Malfoya, zarumieniła się uroczo, co on potwierdził szarmanckim uśmiechem. Skromnie musiał przyznać, że poszło mu lepiej niż Zabiniemu.
-Daj te książki, Granger, bo zaraz się połamiesz. –wziął od niej stertę ciężkich ksiąg, na co ona nerwowo wykręciła palce. Nie znała Dracona Malfoya od tej miłej strony. Draco jednak musiał przyznać, że właśnie wykorzystał kolejną radę przyjaciela: „Przykazanie piąte! Zawsze przychodź pięknym damom z pomocą!"
-Dzięki. –uśmiechnęła się z wdzięcznością.
-Właściwie, to szukałem cię. –powiedział, a ona spojrzała na niego z zaskoczeniem i ciekawością. –Jak słyszałaś, to Blaise i Weasley idą razem na tą imprezę. My też tam musimy być, skoro mamy ich pilnować. Wiesz jak to jest na imprezach –dodał szybko. –alkohol, tańce i te sprawy, a Zabini może coś odwalić.
-To prawda. –przyznała cicho. –W takim razie powinniśmy tam być.
-My... -zawahał się. –spotkamy się na miejscu?
-Tak. –przyznała, zmuszając się do delikatnego uśmiechu. –Dzięki, poradzę już sobie z tymi książkami.
Odebrała od niego księgi i ruszyła do przejścia za obrazem, a on miał wrażenie, że naprawdę zawalił sprawę.
~~*~~
Draco siedział ze znudzeniem w Pokoju Wspólnym Krukonów i obserwował Blaise'a i Ginny, którzy jak zwykle się ze sobą przekomarzali. Nie miał nawet ochoty ich pilnować. Czekał na Granger, która spóźniała się. Wyjątkowo długo, a podobno była taka punktualna. Właśnie podnosił się z miejsca po kolejnego drinka, gdy wejście się otworzyło, a do środka weszła niepewnie Ona.
Stanął wręcz w pół kroku, wytrzeszczając oczy. Jeżeli to był powód dla którego się spóźniła, to był w stanie wybaczyć. W tym momencie zapomniał całkowicie, że mieli pilnować tych głąbów. Zapomniał o wszystkim. Usiadł z powrotem na miejsce, nie mogąc oderwać od niej wzroku.
Hermiona zaczęła rozglądać się speszona po pomieszczeniu, szukając wzrokiem przyjaciółki, albo chociaż Malfoya. Dostrzegła ich wszystkich przy stoliku pod ścianą i chciała ruszyć w tamtym kierunku, gdy jak spod ziemi, wyrósł przed nią Cormac McLaggen.
-Zatańczysz?
Ujęła niechętnie jego dłoń, pozwalając się prowadzić po parkiecie. Dostrzegła z lekkim zadowoleniem, że niedaleko od nich, na parkiet weszli również Ginny i Zabini. Było to trochę podejrzane, bo Ginn ani nie krzyczała, ani nie posyłała mu morderczych spojrzeń, tylko wydawała się jakaś przygaszona. W tym momencie szatynka naprawdę pragnęła wyrwać się z zaborczych ramion kolegi z jej domu.
*
W tym samym czasie Draco wręcz mordował wzrokiem blondyna z Gryffindoru. Przecież to tylko taniec, wiele osób to robi, więc dlaczego miał ochotę wstać i podejść do niego, a następnie zamordować go niezwykle brutalnie?
Wydawało mu się również, że Granger także nie miała ochoty na jego towarzystwo. Cały czas rozglądała się nerwowo, lub ze znudzeniem patrząc w ścianę. Wtedy po raz kolejny przypomniał sobie pewne słowa: „Punkt szósty. Wyrwij ją z łap innego debila, który próbuje ci ją wyrwać."
Te słowa jakby nagromadziły w nim pokłady sił, bo wstał ze swojego miejsca, a już po chwili stał przy tańczącej parze.
-Odbijany. –mruknął z zadowoleniem, porywając ją w swoje ramiona. Szatynka spojrzała na niego zaskoczona, ale już po chwili uśmiechnęła się do niego z wdzięcznością.
-Dzięki, Malfoy. Ponownie mnie uratowałeś.
-Nie ma sprawy.
-Przepraszam, że się spóźniłam, ale moje włosy nie chciały się poskromić.
-Nie ma sprawy, Panno Punktualna. Jestem w stanie ci wybaczyć, pod twoją nieobecność ja przypilnowałem nasze gołąbki.
Przez chwilę tańczyli ze sobą, a wszystko spłynęło na boczny tor. Tak bardzo się zaangażowali we wzajemną obecność, że nie zwrócili uwagi na to, iż ich „gołąbki" zniknęły z parkietu.
-Malfoy, nie ma ich. –szepnęła spanikowana Hermiona.
-Kogo? –zapytał półprzytomnie.
-Jak to „kogo", kretynie?! Ginny i Blaise'a!
Draco rozejrzał się wokoło i rzeczywiście, pary było brak. Spojrzeli na siebie w ciszy.
-Pójdę ich poszukać, a ty tutaj zaczekaj. Spróbuję cię powiadomić jak ich znajdę.
Hermiona skinęła głową i usiadła przy jednym ze stollików, rozglądając się po pomieszczeniu. Mijały minuty, a ona wciąż samotna, czekała na powrót przyjaciółki lub na chociażby najmniejszy znak od Malfoya. Miała ochotę już stąd wyjść, gdy pojawiła się przy niej młodsza Krukonka.
-Hermiona Granger? –zapytała, a Gryfonka skinęła głową. –Mam pani przekazać to.
Hermiona wzięła w rękę karteczkę, którą wręczyła jej dziewczynka i szybko przeczytała z delikatnym uśmiechem. Zerwała się z miejsca i ruszyła wedle wskazówek, jakie napisał Malfoy.
Wyszła z Pokoju Wspólnego, skręcając od razu w lewo na wieżę. Z każdym kolejnym stopniem była coraz bardziej zachwycona. Prawie na każdym stała maleńka świeczka, tworząc oświetloną dróżkę na samą górę. Każdy krok sprawiał coraz większą ciekawość i fascynację, aż dotarła do końca, gdzie przy balustradzie stał On. Cały taras również był pięknie ozdobiony, Krukoni nieźle się urządzili.
-Jak tutaj pięknie! –pisnęła i stanęła obok niego. –Znalazłeś ich?
-Tak, spójrz w dół.
Posłusznie spojrzała we wskazane miejsce i zauważyła, że siedzą objęci na jednej z ławek. Nie zastanawiała się dłużej nad tym jak udało im się wyjść ze szkoły, tylko spojrzała z zadowoleniem na blondyna.
-Tego się nie spodziewałam.
-Ja też nie. Chyba nieźle im idzie bez nas. –przyznał.
–Jak wpadłeś na to miejsce?
-Tak jakoś wyszło... -wyszeptał, a w jego umyśle znowu uparcie pojawiały się słowa Blaise'a. „Punkt drugi. Wykaż się romantycznością. Nie ma nic lepszego niż miły, romantyczny gest, gdzie twoja ukochana poczuje się wyjątkowo. Kobiety uwielbiają w końcu niespodzianki." Czy to był przypadek, że zaprosił ją akurat tutaj?
Ich spojrzenia się spotkały, a on zatopił się w jej spojrzeniu, które było w tym momencie oświetlane tylko przez świeczki i delikatny blask księżyca, który od czasu do czasu wyglądał zza chmur.
„Punkt pierwszy: komplementy. Panny uwielbiają miłe słówka w ich stronę. No wiesz, gdy ją komplementujesz, ona jest już w połowie twoja."
-Ładnie wyglądasz, Granger. Opłacało się czekać, jeżeli miałaś spóźnić się w taki sposób. –wypalił, a ona spojrzała na niego zaczerwieniona. Nie spodziewała się takich słów z jego ust.
-Dziękuję. –wyszeptała. –To miłe...
*
W tej chwili dla innej pary również trwał jeden ważny moment.
-Hej, rudzielcu, nie mazgaj się. Przecież jesteś Gryfonką! Nigdy nie widziałem ryczącej wiewiórki!
-Nie rozumiesz tego, Zabini. Myślałam, że Harry i ja...
-Potter to kretyn, kiedy to zrozumiesz? Nie jest ciebie wart w żadnym calu. Po co ci ktoś taki, skoro zawsze masz jeszcze mnie? –wyszczerzył się, a ona się roześmiała.
-Jesteś beznadziejny w pocieszaniu, kretynie.
-Oj rudzielcu, za to ty jesteś beznadziejna w udawaniu uczuć do mnie.
-Wcale, że nie! –oburzyła się, ale ponownie roześmiała, a on poczochrał ją po włosach, mierzwiąc je czule i uśmiechając się do niej wesoło.
...Tej nocy dwie pary dały się ponieść emocjom, pozwalając zapomnieć o istnieniu innych, rozpoczynając kolejne, dopiero co odkrywające się etapy...
~~*~~
Z samego rana w Wielkiej Sali siedziało przy stole dwóch Ślizgonów, którzy wręcz promieniowali radością. Poprzednie wieczory wiele zdawały się zmienić w ich życiu. Tak się przynajmniej wydawało.
-Nie zdążyłem ci tego wczoraj powiedzieć, Draco, ale jest bardzo ważny punkt, który powinieneś wykorzystać w podbiciu serca twojej damy. Punkt siódmy. Pociesz ją i spraw, żeby czuła się bezpiecznie, ab się uśmiechnęła, zaufała ci. Następne punkty będą już tylko formalnością, będziesz prawie u celu, więc kolejnym, ósmym punktem od razu będzie przytulenie jej. Zrób to śmiało, ona już jest twoja!
-Tak? Spójrz, twoja wybranka właśnie przyszła na śniadanie. –uśmiechnął się Draco do przyjaciela.
Blaise wstał jak oparzony i spojrzał na Ginny z radością. Pobiegł w jej stronę z dzikim okrzykiem, biorąc ją w ramiona. Draco przez chwilę miał wrażenie, że mulat ją zmiażdży tym entuzjazmem. Usmiechnął się sam do siebie, ale jego mina zrzedła, gdy rudowłosa go od siebie odepchnęła.
-Co jest? –zapytał Ślizgon z szokiem.
-Zapomnij o wczoraj, Zabini. –powiedziała chłodno. –Nie było nic, rozumiesz? To były tylko emocje, nic co mówiłam lub robiłam nie było prawdziwe. Nie nastawiaj się na nic, tylko po prostu zapomnij o mnie. Nie chcę cię znać.
Blaise odsunął się od niej, patrząc z niedowierzaniem. Nie znał powodu dlaczego się tak zachowała, ale pierwszy raz w życiu poczuł się... zraniony. Bez słowa odwrócił się i odszedł, nie widząc już równie mocno zranionej i zbolałej miny rudowłosej, która bez sił ponownie wyszła z Wielkiej Sali.
~~*~~
Draco szukał już od trzech godzin przyjaciela. Nie było po nim śladu, a bał się, że mógł odwalić coś głupiego. W końcu mowa tutaj o Zabinim. On praktycznie zawsze miewa beznadziejne i głupie pomysły. Ku swojemu niezadowoleniu nie znalazł go, ale za to spotkał kogoś innego.
Hermiona Granger siedziała samotnie na jednym z parapetów. Wyglądała na przybitą i smutną, więc niepewnie podszedł do niej.
-Co jest, Granger? Dlaczego nie było cię na śniadaniu?
-Nie mogłam, działo się coś ciekawego?
-Ruda ci się nie pochwaliła?
Hermiona spojrzała na niego dziwnie, a on szybko streścił jej całą sytuację. Gryfonka z każdym słowem zaczęła wytrzeszczać oczy coraz bardziej.
-Nie wierzę, że to zrobili. –wyszeptała.
-Kto? O co chodzi, Granger?! Mów! –potrząsnął jej ramionami.
-Harry i Ron. –powiedziała cicho, a jej oczy się zaszkliły. –Wczoraj się na nas obrazili, że rozmawiałyśmy z wami na imprezie. Kazali nam zerwać z wami kontakt. Widocznie Ginny to zrobiła, choć powinna wytłumaczyć wszystko Blaise'owi.
-A to kretyni. –syknął. –Zabiję ich.
-Nie możesz, bo oni naprawdę... -z jej oczu pociekły pierwsze łzy, a Dracona sparaliżowało. Widział, że cierpi. Chciał jej pomóc.
-Nie płacz, Granger... Nie warto.
„Nie zdążyłem ci tego wczoraj powiedzieć, Draco, ale jest bardzo ważny punkt, który powinieneś wykorzystać w podbiciu serca twojej damy. Punkt siódmy. Pociesz ją i spraw, żeby czuła się bezpiecznie, aby się uśmiechnęła, zaufała ci."
Niepewnie dotknął jej dłoni, ściskając ją w delikatnym uścisku. Hermiona spojrzała na niego zaszklonymi oczami i wręcz rzuciła się w jego stronę, wtulając w jego tors. Zaskoczył go owy gest, więc przez chwilę stał jak sparaliżowany.
„Następne punkty będą już tylko formalnością, będziesz prawie u celu, więc kolejnym, ósmym punktem od razu będzie przytulenie jej. Zrób to śmiało, ona już jest twoja!"
Jego ramiona objęły ją mocno w talii, pozwalając mocniej do siebie przylgnąć. Zaryzykował wszystko i ku jego uldzie jej ciało się nie spięło, tylko rozluźniło jakby w uldze. Trzymał ją. Chciał chronić. Być jej opoką. Chciał, aby trwała w jego ramionach wiecznie...
~~*~~
Nie mógł uwierzyć w swoje szczęście. Miał ochotę skakać, krzyczeć, oznajmić to całemu światu. Najbardziej chciał podzielić się tym z Blaise'em, ale wiedział, że przyjaciel w tej chwili nawet nie zareagowałby jakoś pozytywnie. Chciał mu również powiedzieć o Weasleyu i Potterze, ale tutaj też wątpił, aby był to dobry pomysł.
Zmierzał w stronę Wielkiej Sali, gdy zauważył, że Zabini również tam zmierza.
-ZABINI! –ryknął, a Blaise się odwrócił. Był wściekły, wyglądał wręcz jak prawdziwy diabeł, w całej swojej okazałości. –Gdzieś ty się podziewał?
-Musiałem przemyśleć sobie coś ważnego, a teraz mam zamiar przystąpić do działania. Czas na punkt ostatni, przyjacielu... Jaki? Po prostu obserwuj, a sam się dowiesz.
Bez zbędnych słów wkroczył do pomieszczenia, wyszukując w tłumie pewną osobę. Stała tam. Stała obok Pottera i Weasleya, którzy patrzyli na nią z niezadowoleniem. Ich spojrzenia się skrzyżowały i ruszył pewnym, szybkim krokiem w jej stronę. Ona również ruszyła w jego kierunku. Blaise gwałtownym ruchem odsunął ręką Pottera i bez słowa przyciągnął ją do siebie, wpijając w jej usta. Czekał na pierwszy odruch odepchnięcia, ale nie doczekał się. W myślach odetchnął z ulgą.
Jaki jest ostatni punkt, przyjacielu? Pocałuj ją? Mogłoby się wydawać, że tak, lecz głównie chodziło mi o „walcz o swoje i nie pozwól odejść, choćby nie wiem co".
Hermiona stanęła obok Dracona patrząc na tą scenę z uśmiechem. Draco złapał jej rękę i wyciągnął na korytarz obok.
-Chyba nam się udało, co? –zaśmiał się.
-Chyba tak, choć byliśmy słabymi pomocnikami. –przyznała.
Draco popatrzył na jej uśmiech z czułością. Czy to był czas na ten ostatni krok, który przedstawił mu Blaise? Teraz był już tego pewny. Złapał jej twarz w dłonie, skradając na ustach namiętny pocałunek. Hermionie zakręciło się w głowie, ale odwzajemniła go i objęła ramionami za szyję, mocniej go przyciągając. Czuła, że nie tylko połączyli Blaise'a i Ginny, ale także siebie.
Po chwili usłyszeli oklaski i gwizdy. Za nimi stali Blaise i Ginny, trzymający się za ręce i uśmiechający do nich znacząco.
-Chyba moja Szkoła Uwodzenia jest niezawodna. –Blaise poruszył brwiami. –Musisz przyznać, że byłem doskonałym mentorem.
Draco spojrzał na niego groźnie, ale roześmiał się.
-Jasne, stary. Dzięki. A teraz żegnam.
Nie czekając na ich protesty, po prostu wziął Hermionę na ręcę i nie przestając całować, po prostu uciekł w miejsce, gdzie już teraz mogli być tylko oni.
Ruda i Diabeł spojrzeli za nimi z rozbawieniem.
-Czy oni naprawdę nie wiedzieli, że domyślamy się, że coś kombinują?
-Chyba nie. –westchnęła Ginny. –Sami wpadli w swoją pułapkę.
-To było oczywiste. Draco nie mógł jej nie zdobyć z tymi złotymi poradami.
-Oczywiście. –zadrwiła. –Przecież nie można się im oprzeć. Chyba powinieneś otworzyć interes, Blaise.
-Chyba tak zrobię. –zaśmiał się, ale jego oczy zabłysły diabelskim blaskiem. Tak, teraz już było wiadomo, że przed Ginny dopiero nadchodzi niesamowite wyzwanie, jakim jest sam Diabeł.
______________________________________________________
Witam po troszkę dłuższej przerwie!
Miniaturkę udało mi się w końcu dodać, troszkę nad nią posiedziałam, ale mam nadzieję, że zadowoliła Was chociaż trochę i wybaczycie mi ten okres czekania. :( Mam zamiar się tłumaczyć (już po raz wtóry) brakiem czasu :( Teraz będzie problem z dodawaniem, ale nie zapomniałam o żadnym z Was i nie zakończę z dodawaniem miniaturek dla osób, które zamówiły. Są to:
-ToJaEndywia
-aleksusz
-GiveMeHell (nie wybaczę Ci tego! Z koleżanką mamy kontakt nie tylko wattpadowy, ale również „fejsbukowy" i dopiero po prawie 3 miesiącach dowiedziała się, że miniaturki są na zamówienie -,- dzięki, że czytasz moje wypociny „podrozdziałowe", kochana jesteś! :P)
Jeżeli chodzi o dalsze zamówienia, to wciąż są otwarte, ale sami widzicie, może być opornie z dodawaniem.
Kolejną sprawą jest, że kurcze, chciałabym Wam wszystkim podziękować bardzo, bardzo, baaaaardzo mocno! Pod ostatnią miniaturką dostałam tyle cudownych komentarzy, że po prostu czułam się zaszczycona, że tylu Was ze mną jest! Poza tym wskoczyło mi już ponad 60K wyświetleń pod Zakazanym Owocem i 5K gwiazdek! Dla mnie jest to ogromny wyczyn, ale poza tym jeszcze większa radość! Naprawdę to, że poświęca się czas i coś publikuje wiedząc, że innym się podoba, że to szanują, jest cudowne! Dziękuję za każdy komentarz (a one w szczególności dają mi ogromnego Powera!), za każdą gwiazdkę, za prywatne rozmowy, bo wielu z Was chętnie do mnie pisze, a ja staram się odpisywać i bardzo miło mi się koresponduje :3 To, ilu Was się zrobiło w ostatnich tygodniach po prostu mnie zaskakuje! Jesteście cudowni! DZIĘKUJĘ! ♥♥♥
Wasza Ayaka! :*
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro