Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Miniaturka 2. Kto się lubi...


Promienie wiosennego słońca delikatnie otuliły ciepłem mury Hogwartu. Po korytarzach zamku już od wczesnych godzin porannych unosił się radosny gwar uczniów, cieszących się pięknym dniem. Choć wszyscy wydawali się w dobrych nastrojach, na dziedzińcu transmutacji zaczął zbierać się ciasny krąg zaciekawionych obserwatorów. W samym centrum stała pewna szatynka, spoglądająca z wyższością na przystojnego blondyna naprzeciwko. Na jego ustach błądził, jak zwykle, wyrafinowany uśmiech.

— Moje gratulacje, Granger. Jak zwykle musiałaś się popisać podczas transmutacji, co? — prychnął Draco Malfoy, na co Hermiona uniosła buntowniczo brwi. — Pewnie znowu całą noc ryłaś nosem po książce. Mam nadzieję, że nie pożyczyłaś nikomu swoich zasmarkanych notatek.

— Zaimponowałeś mi, Malfoy! — Gryfonka uśmiechnęła się kpiąco, po czym zrobiła zaskoczoną minę. — Nie przypuszczałam, że jesteś zaznajomiony z pojęciem książki! Miałam wrażenie, że to, co zwykłeś nazywać mózgiem, ogranicza się jedynie do słów: szlama i miotła.

Tłum stojących wokół nich uczniów zawył zgodnie z uciechy. Z ciekawością przysłuchiwali się typowej dla tej dwójki wymianie zdań. Wszyscy z oczekiwaniem przenieśli wzrok na Ślizgona, czekając na jego odpowiedź. Po twarzy blondyna przemknął cień zadowolonego uśmiechu.

— Ja natomiast jestem pełen podziwu, że wspomniałaś o miotle. Z tego, co miałem okazję zobaczyć, potrafisz jej jedynie używać do sprzątania — zakpił, a srebrzyste oczy zalśniły złośliwie. — Już wiem, dlaczego tyle czasu spędzasz w towarzystwie skrzatów domowych. Pewnie czujesz się jak wśród swoich przyjaciół mugoli.

— Przynajmniej mam przyjaciół, potrafię używać rąk do czegoś więcej niż machanie różdżką oraz umiem czytać, a moje myślenie nie ogranicza się tylko do latania na kawałku patyka — warknęła. — Tobie nawet szlacheckie pochodzenie oraz czysta krew nie pomagają w myśleniu, oraz umiejętnościach manualnych. Pewnie ten żel do włosów zaczął ci wyżerać pozostałe szare komórki.

Draco roześmiał się pod nosem z rozbawieniem. Uwielbiał sprzeczki z buntowniczą Gryfonką. Zawsze wiedziała, co odpowiedzieć, aby zadać celny cios. Musiał przyznać, że cholernie go to pociągało.

— Kiedy ostatnio patrzyłaś w lustro, Granger? Widziałaś swoje włosy? — kontynuował, robiąc krok w jej stronę. — Może powinnaś zainwestować w jakiś szampon poskramiający? Z bliska całkiem przypominasz moją miotłę wyścigową...

— Potrzebujesz pomocy, Hermiono? — mruknął Harry, obserwując swoją przyjaciółkę z niepokojem. Dziewczyna zacisnęła pięści ze złością.

— Dziękuję, Harry, ale nie ma takiej potrzeby. Nie robią na mnie wrażenia dziecięce docinki tej tlenionej fretki. Moje młodsze kuzynostwo posiada o wiele bogatsze słownictwo od niego.

— Tlenionej fretki? — Draco wykrzywił usta z odrazą. — Nie masz prawa tak do mnie mówić, Granger.

— Doprawdy? A kto mi zabroni? Twój tatuś? — zachichotała z satysfakcją, podkreślając każde słowo. — A może jednak mamusia? Myślę, że spodobałbyś się jej w formie uroczego futrzaka. Szkoda, że nikt tego nie uwiecznił...

— Myślisz, że to zabawne, tak? A może pamiętasz, co się stało z twoją twarzą, gdy oberwałaś zaklęciem powiększającym zęby? — zadumał się. — Słyszałem też, że podobno na drugim roku co najmniej przez miesiąc plułaś sierścią...

— Och, jakiś ty błyskotliwy i zabawny, Malfoy — prychnęła, ale jej policzki się zaczerwieniły. — Niczym taczka gnoju.

— Idź, popłacz w łazience, ale uważaj na górskie trolle.

— Z tobą jest coś nie tak. Nie myślałeś, żeby zapisać się na jakąś terapię w Mungu? — sarknęła i również się do niego zbliżyła. — Chociaż myślę, że już za późno. Zostaje ci jedynie rozśmieszanie dzieci w kostiumie klauna. Nie musisz nawet kupować przebrania.

— A ty pytałaś już Hagrida, czy po skończeniu szkoły będziesz mogła pomagać mu w ogródku? Twoje zęby idealnie będą się nadawać do kopania grządek z dyniami.

— Przynajmniej komuś się do czegoś przydam w przeciwieństwie do ciebie. Tobie nawet znajomości twojego ojca nie pomogą. Gdy potencjalny pracodawca zobaczy twoje marne umiejętności, to zemdleje z wrażenia na samym wstępie.

— Z wrażenia jedynie mdleją dziewczyny w moim łóżku — parsknął i uniósł jasną brew. — Może chcesz się przekonać dlaczego, Granger?

— Tak się składa, że mierzę o wiele wyżej — odpowiedziała mu uroczym uśmiechem ociekającym kwaśną ironią.

— Och, zapewne. Właśnie dlatego ślinka leci ci po brodzie, gdy Weasley opowie jeden ze swoich żałosnych żartów, tak?

— Gdybym cię nie znała, powiedziałabym, że jesteś zazdrosny, Malfoy. Twój ojciec byłby zdruzgotany, gdyby dowiedział się, że jego ukochany syn adoruje zwykłą mugolkę.

Przez dziedziniec po raz kolejny przetoczyła się salwa głośnego aplauzu. Draco zacisnął szczękę, a jego oczy pociemniały. Wpatrywał się przez chwilę w zadowoloną z siebie Gryfonkę, po czym uśmiechnął się bardzo ślizgońskim uśmiechem. Hermiona drgnęła nerwowo i zagryzła wnętrze policzka, gdy blondyn nachylił się w jej stronę.

— O ciebie, Granger? — prychnął, powoli wymawiając każde słowo. Walczył ze śmiechem, który krył się w jego klatce piersiowej. Niemal przy każdej wymianie zdań z dziewczyną czuł się podobnie podekscytowany. Jej niewyparzony, ostry język go nieodparcie pociągał. — A może to właśnie ty chciałabyś, żebym był zazdrosny, co? Znudziło ci się adorowanie przez Weasleya i chciałabyś, żeby w końcu prawdziwy mężczyzna zwrócił na ciebie uwagę? Zakochałaś się we mnie, co?

— Nie bądź śmieszny, rozpieszczony palancie! — Policzki Gryfonki się zaczerwieniły, a oczy zwęziły groźnie. — Już szybciej pocałowałabym tłustego trolla, niż spojrzała na kogoś tak obrzydliwego, jak ty! Jesteś jedynie tlenionym, arystokratycznym dupkiem, który zasłania się pieniędzmi rodziców!

— Uważaj na słowa, idiotko!

— Trafiłam w twoje przerośnięte ego, Malfoy? — zakpiła i wykrzywiła wargi. — Wszystkie dziewczyny wokół ciebie pociągają jedynie twoje pieniądze! Nie widzisz tego?!

— W takim razie co z tobą, Granger?! — warknął ze złością. — Przecież ty też czujesz się lepsza od innych tylko dlatego, że lepiej się od nich uczysz i jesteś pieprzonym pupilkiem wszystkich profesorów!

— To kłamstwo! — Hermiona wymierzyła palcem w klatkę piersiową Draco oskarżycielsko. — Ty... Ty... Ty podły hipokryto!

— Hipokryto? — Ślizgon uniósł jasną brew. — Przestań udawać niewiniątko, przemądrzała kujonko!

Hermiona odepchnęła go od siebie ze złością i zacisnęła wargi w wąską linię. Ich kłótnia obniżyła swoją jakość do poziomu mugolskiej podstawówki, ale w tym momencie nie przeszkadzało jej to. Draco natomiast uśmiechnął się kpiąco w odpowiedzi. Uwielbiał wyprowadzać ją z równowagi.

— Jesteś największym dupkiem, jakiego znam, Malfoy!

— A ty jesteś najbardziej irytującym mugolem, Granger!

— Naprawdę nie mam pojęcia, dlaczego tym wszystkim dziewczynom wystarczają pieniądze twojej rodziny! Sklątki tylnowybuchowe są bardziej pociągające od ciebie! Nigdy w życiu nie spojrzałabym na kogoś takiego!

— Właśnie to samo pomyślałem o tobie, wariatko! Szybciej poślubiłbym gumochłona ,niż cię pocałował!

— Cóż za ulga! Na samą myśl, że miałbyś mnie dotknąć tymi obślizgłymi ustami, robi mi się nied... — Hermiona urwała gwałtownie, gdy dłoń Draco owinęła się wokół jej talii i przyciągnęła do siebie. Ślizgon przekręcił głowę, po czym złączył ich wargi w pocałunku. Szatynka śmiało odwzajemniła gest i westchnęła cicho, gdy po chwili odsunęli się od siebie. Oczy Malfoya lśniły złośliwym blaskiem. — Co... Co ty wyprawiasz, dupku?!

— Umówisz się ze mną w końcu, Granger?

— Ja... — zawahała się na krótką chwilę. — Zgoda! Umówię się z tobą!

Hermiona zakryła usta z przerażeniem, gdy wokół nich wybuchł głośny gwar oklasków i gwizdów. Spojrzała ponownie na Draco, w którego szarych oczach błyszczały triumfujące ogniki. Wiedziała, że był zadowolony z siebie. W końcu udało mu się ją skutecznie uciszyć i to w stylu, który mu doskonale odpowiadał. Draco Malfoy uwielbiał robić z siebie widowisko.

— Chodźmy stąd, zanim Weasleyowi i Potterowi wypadną szczęki — szepnął jej do ucha kpiąco. — Poszukajmy jakiegoś bardziej ustronnego miejsca.

Hermiona posłała przyjaciołom przepraszające spojrzenie, po czym złączyła palce z palcami Draco i ruszyła razem z nim w stronę zamku.

Morał tej historii chyba wszystkim jest znany. KTO SIĘ CZUBI, TEN SIĘ LUBI, tak powiadamy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro