Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Miniaturka 16. Sztywny i oficjalny


Minęło już parę lat, od kiedy Hermiona Granger oraz Ginny Weasley ukończyły Hogwart, a mimo to, do teraz były nierozłączne. Po zakończeniu szkoły postanowiły wspólnie zamieszkać, co skutkowało tym, że miały siebie codziennie na wyłączność. Zwierzały się sobie wzajemnie, pomagały i dzieliły obowiązkami. Wszystko to było dla nich naturalne i zwyczajne, więc Hermiona nie zdziwiła się wcale, gdy pewnego popołudnia Ginny wpadła z entuzjazmem do kuchni, obwieszczając wesołą nowinę.

-Hermiono, chyba się zakochałam!

-Naprawdę?! -wykrzyknęła wesoło szatynka. -Ginn, to wspaniale! Kim on jest?

-Przekonasz się, to niespodzianka! Przyjdzie do nas dzisiaj wieczorem na kolację wraz ze swoim przyjacielem. Jeszcze nie wiem czy coś z tego wyjdzie, ale mam nadzieję, że tak! Jest taki szarmancki, przystojny, wychowany i cudowny!

Hermiona z rozbawieniem przysłuchiwała się opisowi wybranka przyjaciółki. Nigdy nie widziała takiej Ginny. Umawiała się z wieloma mężczyznami, lecz zachowującą się jak pierwszy raz zakochana nastolatka, nie miała okazji zobaczyć nawet wtedy, gdy jej sercem władał Harry Potter.

-Może jakaś mała podpowiedź kim jest ten ideał? -zapytała drwiąco.

-Nie ma mowy! Musisz się sama przekonać!

-A znam go?

-I tak i nie. Chodził z nami do Hogwartu, jest z twojego rocznika, jednak nie miałyśmy z nim zbytniego kontaktu. -odpowiedziała wymijająco.

Hermiona zmarszczyła brwi z zaciekawieniem. Coraz bardziej zaczęła ją intrygować postać owego tajemniczego adoratora jej przyjaciółki. Z tego co dzisiaj o nim usłyszała, to osobiście nie mogła się doczekać, aż przyjdzie na dzisiejszą kolację.

Jej ruda przyjaciółka biegała cała w nerwach po domu, sprzątała i gotowała, aby wszystko wyszło idealnie. Nie należała do osób samokrytycznych, ale w tej chwili wręcz rwała sobie włosy z głowy.

-Herm, ja chyba nie dam rady! -zaczęła panikować, gdy dzwonek do drzwi zadzwonił, obwieszczając przybycie gości.

-Weź się w garść, Ginewro Weasley! -warknęła szatynka, ledwo powstrzymując rozbawienie.

Ginny wygładziła rękoma sukienkę i poprawiła szybko fryzurę, a następnie posyłając Hermionie nerwowy uśmiech, poszła otworzyć drzwi czekającym gościom. Hermiona próbowała rozpoznać głosy dochodzące z korytarza, ale za nic w świecie nie mogła ich skojarzyć. Poczekała kilka minut, a do salonu wkroczyło dwóch przystojnych, elegancko ubranych mężczyzn wraz z bukietem kwiatów w dłoni. Hermionie otworzyły się szeroko oczy, gdy owymi mężczyznami okazali się być Blaise Zabini i Draco Malfoy.

Minęło już pięć lat odkąd widzieli się po raz ostatni. W normalnych warunkach pewnie kazałaby im wyjść, ale spojrzenie przyjaciółki ją od tego powstrzymało. W końcu była dorosłą kobietą z nienagannym zachowaniem i wrodzoną elegancją.

-Hermiono, chciałabym ci przedstawić Blaise'a Zabiniego i... eee... -zająknęła się i spojrzała niepewnie na jednego z byłych Ślizgonów.

-Draco Malfoy. -dokończył blondyn i ujął dłoń Hermiony, całując ją kurtuazyjnie i wręczając bukiet kwiatów. Trochę zaskoczył ją owy gest. Czyżby niegdyś wieczny wróg mugoli numer jeden, Draco Malfoy, się zmienił i dorósł? Nie bał się zarazić szlamem?

-Hermiona Granger. -odpowiedziała zdawkowo. -Proszę, siadajcie.

Całą czwórką zasiedli wspólnie do kolacji, a atmosfera nagle zrobiła się gęsta. Szybko przerwał ją jednak Blaise, który okazał się być naprawdę rozluźniony i zabawny. Rozbawiał Hermionę wręcz do łez. Największym zdziwieniem dla niej było jednak to, że Ginny zachowywała się... dziwnie. Przez cały dzień opowiadała o chłopaku z ogromnym zachwytem, a teraz aż wiało od niej chłodem i obojętnością. Wręcz była w szoku, ale Blaise zachowywał się tak, jakby to było dla niego normalne.

-Jak się poznaliście? -zapytała uprzejmie Hermiona mulata.

-W pracy. Ginny dosłownie spadła na mnie z nieba. -mrugnął do niej. -A potem w ramach złapania tego anioła i uratowania kości, dała się wyciągnąć na kawę.

-Nigdy nic o tobie nie wspominała. -stwierdziła z wyrzutem, posyłając przyjaciółce zawiedzione spojrzenie.

-Nie? To prawda, że rude to wredne... O tobie za to wspominała dość dużo. Dowiedziałem się, że nikogo nie masz, dlatego... auć! -skrzywił się znacznie i spojrzał z wykrzywioną miną na Ginny, która posłała mu groźne spojrzenie. -Rudzielcu, nie rób takiej miny, bo ci tak zostanie. -powiedział rozbawiony, a rudowłosa prychnęła głośno.

-Tobie za to, Zabini, już nic nie pomoże.

-Mówiłem ci, wiewiórko, że powinnaś pracować nad mięśniami twarzy, bo twoja śliczna buźka zastygnie.

-Szkoda, że tobie nic nie zastyga. –odgryzła się.

-Byś się zdziwiła, na jaki czas potrafi zastygnąć. –mrugnął do niej ponownie, na co ona zaczerwieniła się soczyście.

Hermiona jeszcze szerzej otworzyła oczy i uśmiechnęła się pod nosem, posyłając szybkie spojrzenie Draconowi, który nie odzywał się dzisiejszego wieczora zbyt wiele, ale również się uśmiechnął. Gdzie podział się ten przechwalający i pewny siebie dzieciak?

Kolacja jeszcze trwała w najlepsze, Ginny i Blaise cały czas sobie dogryzali, ale atmosfera była całkiem przyjemna. Hermiona zaproponowała deser i zaprosiła ich do mniejszego stolika, aby rozsiąść się na wygodniejszych fotelach.

-Przepraszamy, drogie panie, ale okropny nałóg wzywa. Czy można? –zapytał uprzejmie Draco.

-Tak, oczywiście.

Mężczyźni wyszli z pomieszczenia, a Ginny spojrzała na przyjaciółkę zachwycona.

-Czy nie jest wspaniały? Taki uprzejmy, uroczy, cudowny...

-O czym ty mówisz, Ginn? –zapytała z uniesionymi brwiami Hermiona. –Skoro mówisz, że taki jest, to dlaczego zachowujesz się jak zołza?! Cały czas robisz mu przytyki!

-Och, Hermiono, bo tak trzeba! Musimy zgrywać niedostępne, aby mężczyźni pragnęli nas bardziej! To jest najważniejsza kobieca zasada!

Hermiona prychnęła.

-Doprawdy? Zadziwiające, bo nigdy o niej nie słyszałam. Prędzej go odstraszysz niż do siebie przyciągniesz. -pouczyła ją.

-Tak uważasz? No cóż, skoro Blaise mnie nie będzie chciał, to może twoje, jakże szlachetne, uprzejme i urocze zachowanie, przyciągnie do siebie pewnego blondyna, który nawiasem mówiąc, nie odrywa od ciebie wzroku. -odpowiedziała zgryźliwie i uśmiechnęła się najbardziej wrednym uśmiechem, na jaki było ją stać.

-Co? O czym ty mówisz, Ginn? Chyba nie uważasz, że...

Nie dokończyła, gdyż do salonu powrócili ich goście, którzy rozsiedli się obok nich na skórzanych fotelach. Hermiona jednak nie mogła się powstrzymać i zerknęła na siedzącego naprzeciwko blondyna, który rzeczywiście w tej chwili się w nią wpatrywał. Natychmiastowo odchrząknęła nerwowo i zaczerwieniła się, spoglądając w innym kierunku. Przez chwilę nawet nie zwracała uwagi na to, że Ginny znowu zaczęła odgryzać się w nieprzyjazny sposób do biednego Blaise'a. Dopiero oderwała się od swoich myśli, gdy jej przyjaciółka powiedziała dość zgryźliwym tonem:

-Jasne, Blaise. Jesteś głupszy od gumochłona.

-Ginny! -krzyknęła, patrząc na nią niedowierzająco, ale Blaise roześmiał się głośno.

-Nie przejmuj się, Hermiono. -uspokoił ją. -Ginny tak naprawdę nie uważa, ale uwielbia się ze mną droczyć. Gdy tak się zachowuje, to jest słodsza niż ciasto, które na pewno dzisiaj z wielkim sercem przygotowywała z myślą o mnie. Nieprawdaż, rudzielcu?

-Zabini, ty...

-Słodziutki cukiereczek, malutki bąbelek. -zaczął się z nią przekomarzać coraz bardziej słodząc, aż Hermionie zrobiło się dosyć niezręcznie. Widać było, że parka ma się ku sobie i najchętniej by stąd wyparowała w tej chwili.

-Hermiono, może przejdziemy się na spacer i pokażesz mi wasz ogród? -zapytał Draco, który najwidoczniej również źle się poczuł w tym towarzystwie.

Szatynka spojrzała na niego niepewnie, ale nie miała zbyt dużego wyboru. Chciała dać przyjaciółce chwilę sam na sam. Czego się w końcu nie robi dla przyjaciół... Jak widać, nawet idzie się ze swoim największym wrogiem na spacer.

Wstała z fotela dość nerwowo i prawie się skrzywiła, gdy dostrzegła triumfalne spojrzenie Ginny. Odpowiedziała jej własnym, groźnym i wskazała ręką Draconowi wyjście do ogrodu.

Przez pierwsze sekundy spaceru trwała między nimi niezręczna cisza. Krępowali się w swoim towarzystwie. Przecież kiedyś się nienawidzili, a teraz po prostu spacerowali sobie we dwoje, podziwiając kwitnące kwiaty w domu Hermiony.

-A więc... -zaczął Draco. -Czym się zajmujesz?

-Och. -zająknęła się zaskoczona. -Ja... pracuję w wydziale Przestrzegania Prawa Czarodziejów. Pomagam Harry'emu... znaczy aurorom w papierkowej robocie. -wydukała, trochę się gubiąc. -A ty? Nie widziałam cię nigdy w Ministerstwie Magii.

-Nic dziwnego, bywam tam tylko w sprawach biznesowych. Pracuję w Banku Gringotta. Po upadku Czarnego Pana, wpłaciłem dość wysoką sumę ze spadku ojca, aby wynagrodzić część win, pomagając przy odbudowie czarodziejskiego świata. Zaproponowali mi wówczas pracę. Potrzebowali ludzi.

-Czyli zostałeś bankierem?

-Owszem. Lubię tę pracę. Wielu czarodziejów przychodzi po różne porady, czasami pożyczki, a ja staram się im pomóc. Pieniądze mają w tych czasach ogromne znaczenie. Gobliny z początku buntowały się, aby ludzie zaczęli pracować w banku, ale w końcu przydała im się nasza pomoc. Od czasu do czasu burczą pod nosami, ale nie mamy z nimi tak kiepskiego kontaktu, jak niegdyś.

Hermiona musiała przyznać, że wydoroślał. Jego wykład na ten temat zaciekawił ją. Było słychać po jego głosie, widać po zachowaniu i gestach, że stał się naprawdę poważnym człowiekiem. Tylko czy przypadkiem nie aż za poważnym?

-Chyba czas wracać, prawda? -zapytała po jakimś czasie.

-Jak sobie życzysz. -uśmiechnął się delikatnie. Stali już pod drzwiami balkonowymi, gdy zapytał szybko: -Nie chciałabyś umówić się ze mną na kawę?

Szatynka stanęła jak wryta i spojrzała na niego zaskoczona. Zagryzła nerwowo wargę. To prawda, Draco wydawał się być zupełnie innym człowiekiem, ale czy potrafiłaby wybaczyć mu tak po prostu wcześniejsze krzywdy?

-Przepraszam, ale nie. Nie obraź się Mal... Draco, ale nie potrafię. –wyjąkała.

-W porządku. -skinął, ale nie potrafił ukryć zawiedzionej miny.

W momencie, gdy wrócili do środka, Blaise poniósł się z kanapy na której siedział z Ginny.

-Zbieramy się, Draco. Dziękujemy za spotkanie, drogie panie. Było naprawdę miło i mam nadzieję, że się niedługo ponownie spotkamy. Hermiono -zwrócił się do szatynki. -Miło było poznać.

-Ciebie również. –odpowiedziała, posyłając chłopakowi ciepły uśmiech, a także skinęła lekko Draconowi, który na twarzy nie miał już uśmiechu, jaki widniał na ich chwilowym spacerze. Widać było jednak, że poczuł ulgę, że nie musi już tutaj siedzieć.

Gdy tylko drzwi za mężczyznami się zamknęły, Ginny momentalnie straciła nad sobą panowanie i wpadła z ekscytacją w objęcia przyjaciółki. Hermiona odczekała chwilę aż Ruda przestanie piszczeć i zda jej wszystkie relacje.

-Całowaliśmy się! –pisnęła podniecona. –Blaise mnie pocałował!

-Gratulacje! –zawtórowała jej. –Chyba jednak coś z tego wyjdzie!

-Chyba tak! Hermiono, tak się cieszę! A o czym rozmawiałaś z Malfoyem?

-Och, opowiadał o swojej pracy. Wiesz, nie myślałam, że kiedyś to powiem, ale z niego straszny nudziarz. Jest taki poważny i oficjalny, że aż przerażający.

Ginny pokręciła z niedowierzaniem głową.

-I co z tego? Ale zobacz jak wyprzystojniał! Zresztą nie obraź się, ale ty też kiedyś byłaś nudna i oficjalna. –wytknęła jej język.

Hermiona nie zdążyła wyrazić na ten temat swojego zdania, bo Ginny ponownie pisnęła i zaczęła skakać po całym domu z radości. Może i nie było to zachowanie godne dwudziestoczteroletniej czarownicy, ale szatynka uśmiechała się tylko na ten widok z radością. Chciała, aby jej przyjaciółka była szczęśliwa.

Od tego dnia Blaise bywał częstym gościem w ich domu. Obie dziewczyny lubiły jego towarzystwo, które ubarwiało ich życie. Hermiona uwielbiała obserwować jaki jest czuły dla Ginny, którą traktował jak księżniczkę, mimo, iż cały czas sobie dogryzali. Blaise miał w końcu cudowne poczucie humoru, które praktycznie nigdy go nie opuszczało. Czasami nie potrafiła pohamować wybuchu śmiechu, gdy wręcz pocisnął swojej już obecnej dziewczynie, bo z tego co wiedziała, zaczęli po paru tygodniach się spotykać.

Hermiona naprawdę zazdrościła przyjaciółce. Ginny bardzo wypiękniała w ten czas i wcale nie chodzi o to, że wyładniała z wyglądu. Ona po prostu promieniowała szczęściem.

Blaise zabierał ją na romantyczne spacery i kolacje. Bardzo się starał wymyślając wszelakie atrakcje. Po powrocie przyjaciółki do domu, Hermiona miała cały wykład z ich spotkania, co często skwitowała zazdrosnym westchnięciem. Co prawda, czasami ona również była zapraszana na różne wypady, bywał tam także Malfoy, ale nie czuła się wtedy komfortowo. Nie chciała być piątym kołem u wozu, lub przebywać w JEGO towarzystwie, bo było to po prostu męczące.

Na jednym z ostatnich wspólnych spotkań, poszli wszyscy do parku rozrywki. Ginny i Blaise zachwyceni korzystali z każdej kolejki jaka wpadła im w oko, jednak ona i Malfoy snuli się gdzieś z tyłu, nie bardzo chętni. Zdarzało im się porozmawiać, ale były to bardziej wymuszone i uprzejme rozmowy. Ginny po powrocie do domu, komentowała je z widocznym niezadowoleniem.

-Nie możecie zachowywać się normalnie? Nie jesteście już dziećmi, Herm! Widzisz, że Malfoy się stara i próbuje nawiązać rozmowę, a ty mu nawet nie dajesz szansy.

-Ja mu nic nie robię, Ginny. Jak się odzywa, odpowiadam. Nie posyłam mu nawet niechętnych spojrzeń!

-A nie możecie się bawić z nami?

-Wybacz mi, kochana, ale po prostu nie potrafię. Uwielbiam Blaise'a, ale co do Malfoya... potrzebuję czasu.

-Ale mam nadzieję, że na bankiet z nami pójdziesz?

-Bankiet? Jaki bankiet? –zapytała zaskoczona.

-Jest organizowany bal, między innymi przez Malfoya. Dostałyśmy zaproszenie. Musisz iść, nie możesz odmówić! Poza tym, wsparcie z banku może przydać się w Ministerstwie i...

-Dobrze, już dobrze! Wiem co próbujesz zrobić, Ginn. Pójdę, ale nie uśmiecha mi się to.

Ginny zapiała z uciechy, a oczy jej wręcz zaświeciły.

Hermiona nie przejmowała się zbytnio tym bankietem. Przynajmniej tak sobie wmawiała. Ubrała się elegancko w bordową suknię, sięgającą kostek, a włosy ułożyła w dostojnego koka. Według niej wyglądała przeciętnie, właśnie dlatego, przed samą imprezą zaczęła się stresować, jednak próbowała tego po sobie nie pokazać.

Stawiły się z Ginny przed czasem w lokalu, a przed nimi jak z ziemi wyrośli Draco z Blaisem. Oboje ubrani w garnitury, które, trzeba było przyznać, leżały na nich nieziemsko dobrze.

Jak się okazało, Hermiona została praktycznie wrobiona w towarzyszenie Malfoyowi. Mężczyzna podał jej ramię, które ona pochwyciła z dystansem i została poprowadzona do stolika. Od razu zorientowała się, że na tym przyjęciu gości w większości wpływowa arystokracja.

-Hermiono, pozwól, że przedstawię panią Bale. Udziela się charytatywnie na rzecz magicznych sierocińców.

-Miło mi panią poznać.

-Mnie również. Jak udało ci się pochwycić kogoś takiego jak Draco Malfoy? –mrugnęła do niej czarownica. –To musiało być nie lada wyzwanie.

-Och. –Hermiona się zaczerwieniła.-Pan Malfoy i ja nie jesteśmy razem.

-To nie dobrze! Panie Malfoy, powinien pan stanowczo wziąć się do roboty! Nie widzi pan jaka kobieta przy panu stoi?

-Oczywiście, że widzę. –odpowiedział uprzejmie. –Nawet dwie piękne kobiety.

-Jak zwykle się podlizujesz, kochaneczku! –uśmiechnęła się zadziornie w jego kierunku, a o odwzajemnił uśmiech i odsunął krzesło dla Hermiony.

Szatynka z uwagą przysłuchiwała się jego rozmowom z innymi czarodziejami. Z początku była pod ogromnym wrażeniem. Draco miał na pewno żyłkę do interesów. Musiała mu to przyznać bez chwili zawahania, jednak słuchając prawię godzinę nudnych wykładów, miała już tego serdecznie dość. Przecież powszechnie wiadomo, że raczej nie jest osobą, którą nudzą takie ciekawe i mądre słowa, a niewątpliwie takie właśnie były.

-Zatańczysz? –widocznie musiała na chwilę odpłynąć, bo nie zwróciła uwagi, kiedy to wszystko się skończyło.

Skinęła głową i ujęła jego wyciągniętą dłoń. Sunęli po parkiecie bardzo płynnie, biorąc pod uwagę, że wcześniejsze ich spotkania były zdystansowane i sztywne.

-Miło, że przyszłaś. –wyszeptał.

-Ginny mnie o to prosiła. Nie wiedziałam jednak, że będę ci towarzyszyła.

-Tak wyszło. Nie miałem tego w planach. –powiedział szybko. –Pięknie wyglądasz.

-Dziękuję. –odpowiedziała, czując jak na jej policzki wpływa delikatny rumieniec.

Tańczyli długo, nieświadomi jak szybko płynie im w tańcu czas. Poddawali się płynnym ruchom, próbując się skoncentrować, ale wspólne towarzystwo nie do końca im na to pozwalało.

-Widziałeś może gdzieś Ginny i Blaise'a?

-Wyszli jakąś godzinę temu.

Hermiona westchnęła. Tak, ten czas zdecydowanie leciał zbyt szybko.

-Ja też już pójdę. Dziękuję za zaproszenie, było bardzo... miło.

-Odprowadzę cię.

-Teleportuję się.

-Wiem, odprowadzę cię do wyjścia.

Szatynka skinęła i pozwoliła blondynowi odprowadzić się do drzwi. Odwróciła się w jego stronę, pożegnała się z wdziękiem i zaczęła schodzić marmurowymi schodami w dół. Nagle poczuła, jak ktoś łapie jej nadgarstek. Odwróciła się i spojrzała prosto w szare oczy Dracona Malfoya.

-Wiem, że już o to prosiłem, ale zrobię to jeszcze raz. Umówisz się ze mną?

Hermiona przez chwilę przyglądała mu się z niepokojem. Poprosił ją o spotkanie już drugi raz... Co miała w takim wypadku zrobić?

-Owszem, Malfoy. Zrobię to, jak przestaniesz być taki oficjalny i sztywny.

Draco nie odpowiedział, tylko puścił jej nadgarstek, pozwalając jej odejść.

Gdy wylądowała w swojej sypialni, czuła się naprawdę głupio. Może nie powinna tak do niego mówić? Na pewno go tym uraziła, a przecież nie miała takiego zamiaru!

Przez następne dni nie miała od niego żadnych wieści. Jeszcze większe poczucie winy wyżerało to, że od czasu do czasu przychodził do ich domu z Blaisem. Nie zmienił zbytnio swojego zachowania, tylko czasami posyłał jej pełne zastanowienia spojrzenia.

-Mam pomysł! –Ginny klasnęła w ręce. –Jedźmy wszyscy nad morze!

-Cudowny pomysł! Co wy na to? –zwrócił się w kierunku Hermiony i Dracona Blaise.

-Ja się zgadzam. –mruknął Draco, więc Hermiona zbytnio nie miała wyboru i również potwierdziła swoją obecność kiwnięciem głowy.

Wyjazd miał się odbyć już kolejnego dnia, więc dziewczyny spędziły wieczór na pakowaniu się. Z samego rana usłyszały dzwonek do drzwi. Hermiona stanęła jak wryta, gdy jej wzrok skupił się na Draconie. Ubrany był w luźną koszulkę, krótkie spodenki, japonki i kapelusz. Draco w takim luźnym wydaniu sprawiał naprawdę zaskakujący widok.

-Gotowe? –zapytał z uśmiechem Blaise. –Hermiono, pomóc podnieść ci szczękę?

-Nie, to znaczy... Jesteśmy gotowe. –powiedziała opanowana.

Wypad okazał się całkiem przyjemny. Spacerowali po plaży, Blaise postanowił wrzucić Ginny do wody, co Draco również zaryzykował po chwili wahania na Hermionie. Obserwował jak stała na brzegu, przyglądając się przyjaciołom z rozbawieniem. Podszedł do niej po cichu i oplótł ramionami, biorąc na ręce i także nie zważając na błagania, zanurzył delikatnie w wodzie. Jej śmiech był dla niego cudownym dźwiękiem.

Wieczorem Blaise porwał gdzieś Ginny, a Draco z Hermioną zostali sami. Myślała, że znowu będzie między nimi sztywno, ale blondyn złapał ją za rękę i pociągnął za sobą.

-Muszę ci coś pokazać.

-Co takiego? –zapytała lekko przestraszona.

-Jest tutaj takie piękne miejsce, nie pożałujesz.

Zaprowadził ją do zaludnionego miejsca, które w tym momencie było oświetlane blaskiem księżyca. Na środku paliło się ogromne ognisko, ludzie tańczyli do rytmów szalonej muzyki, piekli kiełbaski i rozmawiali wesoło.

-Draco! W końcu wpadłeś!

-Przepraszam, że tak długo. To jest Hermiona. –przedstawił dziewczynę tubylcom.

-Witaj, piękna! Jesteś ładniejsza, niż Draco o tobie opowiadał! Łobuziak, długo nas nie odwiedzał, ale o tobie mówił same komplementy! Siadajcie i zjedzcie coś!

Oboje szybko dostali kiełbaski na długich kijach, które mieli zacząć smażyć. Draco pociągnął Hermionę do ogniska ze śmiechem.

-Skąd znasz tych ludzi?

-Kiedyś jeździłem tutaj na wakacje. Fantastyczni ludzie.

Hermiona uśmiechnęła się na widok wesołych błysków w jego oczach.

Po zjedzeniu kiełbasek, Draco ponownie poprosił ją do tańca. Różnił się od tego na bankiecie. Tamten był taki oficjalny, a ten był swobodny, pełen różnych obrotów i szaleństwa. Nie mogli oboje przestać się śmiać. To było tak inne, tak magiczne i cudowne.

-Masz ochotę się przejść? –zapytał wprost do jej ucha, próbując przekrzyczeć muzykę.

Hermiona skinęła z ochotą głową, gdyż była cała zmęczona po maratonie tańców z Draconem oraz jego znajomymi.

Blondyn wziął gitarę i zaprowadził ją na pobliskie skałki.

-Potrafisz grać?

-Tak, trochę się uczyłem.

-Zagrasz mi coś? –zapytała z nadzieją.

-Taki miałem zamiar.

Rozgrzał się, strojąc instrument i zaczął śpiewać. Hermiona była pod wrażeniem. Draco miał cudowny, miękki głos. Musiała przyznać, że piosenka trafiła w jej serce. Śpiewał o miłości, która wygrała z nienawiścią. Miłości prawdziwej i wiecznej. Wszystkie słowa jakby kierował do niej, patrząc prosto w jej oczy, a ona nie potrafiła się od nich oderwać. Całą sobą czuła, jak słowa przechodzą przez każdy kawałek ciała.

-Czy taki Draco ci odpowiada? –zapytał, gdy skończył.

-Jak najbardziej. –wyszeptała i uśmiechnęła się delikatnie. –Jeżeli to jest ten prawdziwy, to jest wręcz idealny.

Chłopak uśmiechnął się do niej szeroko, nieświadomy tego, że kolejne dni przyniosą im zupełnie inne życie. Lepsze życie.

_____________________________________

No tak, trochę się naczekałaś, ale w końcu opublikowane. Tak, jak sobie życzyłaś. Blinny&Dramione :)

Szczerze powiedziawszy, to jestem niezadowolona z tej miniaturki, nawet bardzo, ale mam nadzieję, że umiliło Wam to czas. :)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro