Czekolada (ze szczyptą magii) (Harry Potter)
Śnieg zalegał za oknem, tworząc fantastyczne zaspy. Harry stał przy oknie, trzymając w ręku kubek z parującą, gorącą czekoladą. Patrzył, jak jego dzieci biegają od jednej góry śniegu do drugiej, na zmianę wpychając się w nie, albo zbierając z nich śnieg, by ulepić śnieżki lub bałwana. Amanda i Travis byli naprawdę uroczymi brzdącami. Zakochał się w nich, gdy tylko zobaczył je w sierocińcu. Mieli adoptować jedno dziecko, ale wówczas 3-letnia Amanda od razu oczarowała zarówno Harry'ego jak i jego męża. Żaden z nich nie miał serca rozdzielać rodzeństwa, więc bez większego zastanowienia postanowili również adoptować zarówno ją, jak i jej rocznego brata. Dziś, 2 lata później, patrząc na nich przez okno, wiedział, że to była najlepsza decyzja jaką mogli podjąć. Uniósł kubek, by upić trochę czekolady.
- Znów będą całe mokre - usłyszał tuż za sobą. Uśmiechnął się lekko, unosząc w górę kącik ust. Ach, jego mąż jak zawsze potrafił go podejść. Odwrócił się i oparł plecami o parapet.
- Och, daj już spokój, Severusie. To dzieci, mają prawo bawić się w śniegu. Nic im nie będzie.
- Oczywiście, przygotowałem już zapas Eliksiru Pieprzowego na wzmocnienie dla tych gagatków - prychnął, ale Harry widział, jak w jego oczach pojawiła się czułość, gdy tylko Severus spojrzał za szybę.
- Pomyślałeś, że czasem wystarczy gorąca czekolada zamiast od razu poić je eliksirami? - Harry skrzywił się na samo wspomnienie okropnego smaku eliksirów. Wzdrygnął się i od razu upił łyk czekolady, by zabić nieprzyjemne wspomnienie.
- Eliksiry są skuteczniejsze - Severus wciąż stawiał na swoim.
- Ale niedobre i żadne z nas nie lubi ich pić - mruknął Harry, mrużąc oczy i patrząc wyzywająco na małżonka.
- Nie muszą wam smakować, mają tylko działać.
- Gdyby smakowały jak czekolada, to mógłbyś wlewać w nas je litrami i obyłoby się bez protestów - wzruszył ramionami Harry, ostatni raz unosząc kubek do ust i dopijając swoją ulubioną czekoladę do końca. - Wiesz, naprawdę zrobiłbyś furorę. Zdobyłeś już tyle nagród za najwymyślniejsze eliksiry, ale założę się, że gdybyś wymyślił, jak zmienić ich smak na coś, co nie doprowadza człowieka do płaczu, to za to odkrycie dostałbyś największą.
Harry skierował się do zlewu i wstawił do niego kubek. Zaczarowana szczotka od razu zaczęła go myć. Potter powrócił na swoje miejsce przy oknie, ponownie opierając się o parapet. Po chwili poczuł, jak Severus obejmuje go od tyłu, opierając głowę na jego ramieniu i również spogląda na ich dzieci. Trwali tak chwilę w milczeniu, po prostu rozkoszując się tą chwilą.
- Hmmm... A o co byś się założył? - spytał po chwili Severus.
- O cokolwiek chcesz.
- Myślę, że gdybym stworzył taki eliksir, to nawet twój jakże zwinny i czuły język, nie odróżniłby smaku od prawdziwej czekolady.
- No na pewno! Zawsze rozpoznam czekoladę, nic nie może się z nią równać - Harry prychnął, bo przecież był największym koneserem czekolady, jaki tylko mógł istnieć. Kochał czekoladę w każdej formie i na pewno nie dałby się oszukać.
- Wiesz, że nagrody od Ministerstwa czy Stowarzyszenia mnie nie interesują - Severus zmienił temat. - Ale gdyby nagroda była nieco bardziej kusząca... Przykładowo miałaby postać pewnego młodego mężczyzny o niesfornych, czarnych włosach...
- Wielu takich jest - Harry odwrócił się w ramionach męża, spoglądając mu teraz prosto w oczy. Nawet mimo tylu lat spędzonych razem, wciąż nie mógł odczytać z nich nic konkretnego. Severus nie stracił absolutnie nic ze swoich umiejętności szpiega, mimo tego, że wojna skończyła się lata temu.
- A taki z blizną na czole wchodzi w grę? - spytał, przesuwając jedną rękę pod brodę Harry'ego, by lekko ją unieść. Sam pochylił się, by jego usta znajdowały się tuż nad ustami męża.
- Niewykluczone. Ale najpierw musiałbyś wymyśleć ten eliksir - Harry zobaczył tylko mignięcie w oczach Severusa, a następnie ujrzał, jak jego usta wykrzywiają się w tym uroczym półironicznym uśmieszku.
- W takim razie czuję się zmuszony, by poinformować cię, że od dwóch tygodni pijesz Eliksir Wzmacniający zamiast tej swojej ukochanej czekolady. W związku z tym oczekuję nagrody, zarówno za odkrycie metody, jak zmienić smak eliksiru na czekoladę, a także za przegrany zakład - zażądał mocnym głosem. Do Harry'ego z początku nie dotarło, co dokładnie powiedział jego mąż.
- Ale jak to? Poiłeś mnie od dwóch tygodni jakimś eliksirem, nie wiedząc czy modyfikacje smaku nie zmienią jego własności? Czy ja jestem jakimś twoim królikiem doświadczalnym? - próbował jeszcze oburzyć się, ale tak naprawdę nie dowierzał, że dał się oszukać i nie rozpoznał, że to nie jego ulubiona czekolada. Albo zaraz... - A skąd mam wiedzieć, że mnie teraz nie oszukujesz?
- Bo jestem twoim mężem? - Severus uniósł brew w geście zdziwienia, ale musiał przyznać w duchu, że był dumny z Harry'ego, że ten nie wierzy mu na ślepo.
- I Ślizgonem.
- Chodź do laboratorium, niedowiarku - Severus przewrócił oczami, po czym chwycił drugiego mężczyznę za rękę i pociągnął do piwnicy ich domu.
- A dzieci?
- Skrzaty ich popilnują. Duszku! Pilnuj dzieci, a jeśli skończą się bawić nim wrócimy, to daj im po kubku tej "gorącej czekolady" z kuchni i dopilnuj, by się przebrały w coś suchego - rozkazał Severus do skrzata, który pojawił się przed nimi od razu po wezwaniu. Ten tylko kiwnął głową i aportował się.
Po chwili znaleźli się w laboratorium Severusa. Harry naprawdę rzadko tu przychodził. Mimo że kochał Mistrza Eliksirów, ich samych wciąż nienawidził i był beznadziejny w przyrządzaniu czegokolwiek. I choć Severus nie raz próbował go przekonać do swojej ukochanej sztuki, to jednak awersja pozostała.
- Proszę, spróbuj. Eliksir Wzmacniający wersja zwykła - Severus machnął mu przed oczami fiolką. Harry z grymasem spojrzał na nią, potem na męża i z powrotem na fiolkę. Ale chyba naprawdę nie było innego sposobu, by przekonać się, czy mówi prawdę. Chwycił więc szkło i pociągnął mały łyk.
- Okropny.
Severus sięgnął po kilka fiolek, tu z jakimś płynem, tu z proszkiem, w końcu wziął kostkę najzwyklejszej magicznej czekolady, wrzucił wszystko do kociołka, zamieszał, rzucił jakieś zaklęcia i przelał nowy wywar do fiolki. Harry był w szoku, wyglądało zupełnie jak jego gorąca czekolada. Ta, którą pił codziennie od lat.
- Pij - rozkazał Severus, a Harry od razu rozpoznał, że mąż ukrywa dumę w swoim głosie. Dumę i radość z jego przegranej.
Westchnął tylko i pociągnął łyk z nowej fiolki. Na własne oczy widział, że to był eliksir, a teraz smakował jak czekolada. Gorąca czekolada. Cóż, naprawdę musiał przyznać, że jego mąż był niezwykle utalentowany. A on obiecał być nagrodą. Zawsze ponosił konsekwencje swoich głupich obietnic. Ale te konsekwencje... Te mogły być bardzo przyjemne.
- Przyznaję, jesteś geniuszem Severusie. Udało ci się mnie oszukać. Mam tylko nadzieję, że dobrze to przetestowałeś i nie ma żadnych skutków ubocznych, bo inaczej nasze dzieci stracą jednego ojca - powiedział, zbliżając się do mężczyzny i obejmując go. Próbował patrzeć srogo na Severusa, ale był zbyt szczęśliwy, że już nigdy nie będzie musiał czuć okropnych eliksirów, a w zamian za to, będzie pił czekoladę. Po chwili pocałował małżonka, popychając go na biurko za nim. - Myślę, że w pełni zasłużyłeś na swoją nagrodę.
Severus zagarnął go w ramiona, mocno przyciągając do kolejnego pocałunku.
- Sypialnia. Teraz.
***
A taki tam Gwiazdkowy prezent ode mnie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro