Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Z innej beczki

Nie wytrzymam! Stresuję się jak przed klasówką! Za chwilę odbędzie się mój ostatni mecz w tym roku. My, czyli Ślizgoni, kontra Gryfoni. Od jakiegoś czasu oni zdobywali Puchar. Serce bije mi jak oszalałe. Śmieszne jest to, że stresuję się teraz, a gdy jestem w powietrzu, wszystko znika. Cóż...muszę to wytrzymać.
- Hej, Lia!- usłyszałam swoje imię, odwróciłam się.
John. Kapitan naszej drużyny. Zawsze umie nas napalić do gry. Jest jeszcze jedna rzecz o nim. To mój były. Po zerwaniu przewyższał siebie samego w wredocie, ale teraz dogadujemy się jak starzy kumple.
- Co tam?
- Wiem, że masz stresa- stanął na przeciwko mnie.
- Jak zawsze- prychnęłam.
- Musisz dzisiaj przechytrzyć Weasley'ów. Jesteś sprytna, więc myślę, że dasz radę.
Na odchodę mrugnął do mnie. Od razu na mojej twarzy zagościł szeroki uśmiech.
- Proszę państwa!!- rozległ się głos Jordana.- Ta rozgrywka pokaże nam, kto będzie mistrzem Quiddicha!! Zapraszam jako pierwszych walecznych, wspaniałych, niepokonanych lwów!...Coś nie tak pani, pani profesor? Na czele ich nowy kapitan, sam szukający Harry Potter!- trybuny całe ożywiły się w oklaskach.
- Znowu się promuje- syknął Draco.- Nie wystarczy mu ten zabawny znaczek pocztowy na czole?
Zachichotałam pod nosem.
- Teraz niech wkroczą przebrzydle sprytne, egoistyczne, oszukańcze węże!...Pani profesor, ale to prawda!! Ich dalej szefem jest John Garcy, wkurzający ścigający!.....
Szczerze nikogo z nas nie obrażały opisy Lee. Były zabawne i opisywały w części nas. U mnie i tak chyba najbardziej się starał.
-...I została na koniec gwiazdka całej drużyny. Piękna, nawet odważna, śliczna, inteligentna, piękna, dziewczyna z pazurkiem, śliczna- wszyscy powstrzymywali śmiech na widok mordującego wzroku McGonagall.- O to Lia Gloss!
Właśnie wiwaty dla mnie dorównywały tym Bliznowatemu. Pani Hooch powiedziała o zasadach i rozpoczęliśmy grę.
- Kafla ma Johnson...podaje do Bell...przechwytuje Ślizgon Zabini...O mało nie dostał tłuczkiem Weasley'a, ale odbiła Gloss. Gdyby mnie lubiła, od razu bym zarywał...niech pani profesor nie zabiera mi mikrofonu! Nawet dyrektor się uśmiechnął!- cała widownia zaśmiała się- ...i dziesięć punktów dla Węży!! Kafel u Spinet...ominęła tłuczek Goyla...podała Angie...dziesięć punktów dla Gryffindoru!Woohoo!
Gra toczyła się dalej. Było 50:40 dla przeciwników, gdy Jordan zawołał:
- Potter wypatrzył znicza! Podążył za nim...na ogonie siedzi mu Malfoy...prafie oberwał tłuczkiem...jest coraz bliżej Harry'ego, który...macha se przed twarzą ręką?...- chwila podniecenia.- CO ZA ZDUMIEWAJĄCA SYTUACJA!! ŚLIZGONI WYGRYWAJĄ!! DZIĘKI TLENIONEJ FRETCE!!
-Jordan!- krzyknęła oburzona Mistrzyni Transmutacji.
- Proszę pani! Wszyscy tak na niego mówią!
Trybuny ryknęły śmiechem. Już na ziemi rzuciłam się w ramiona Dracon'owi.
- Byłeś świetny!- uszczypnęłam go delikatnie w policzek.
Przechodził obok nas Potter i szturchnął nas.
- Bliznowaty! Nie zapomnij umyć twarzy, bo ślad po tych muchach ci zostanie!
Cała nasza drużyna roześmiała się.
- Słuchajcie!- odezwał się John.- Za dwie godziny u nas w Pokoju Wspólnym świętujemy! Zapraszamy!
Rozbrzmiały ogromne wiwaty. Zaczęto powoli opuszczać stadion. Zostałam tylko ja i Garcy.
- Lia, świetnie sobie poradziłaś, czyli jak zwykle.
Zarumieniłam się lekko na te słowa. Chłopak zbliżył się do mnie.
- Jesteś wspaniała- mówił dalej, a ja stałam nieruchomo.- Od początku uważałem, że zerwanie z tobą było złe.
- Żeee c-co?- byłam zdezorientowana.
W tej chwili musnął moje wargi swoimi. Dopiero poczułam, jak mi brakowało jego bliskości.
- Wrócisz do mnie, a obiecam, że więcej nie zachowam się jak skończony idiotą?- spytał.
Z wrażenia udało mi się jedynie skinąć głową. Objął mie ramieniem i razem skierowaliśmy się do lochów.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro