Wieczna troska o innych
Blanka siedziała samotnie przed kominkiem w Pokoju Wspólnym Gryfonów. Czytała jakąś grubą książkę i raczej nie zamierzała przerwać tej czynności, była bardzo nią pochłonięta. Panowała ogólna cisza, nikogo nie było w wieży. Wszyscy wybyli do Hogsmeade. Ona jednak postanowiła zostać. I tak nie miałaby, co tam robić. Przyjaciółek nie ma, kilka koleżanek by się znalazło, ale one już się po dobierały w grupki, a dziewczyna nie miała w zwyczaju się wpychać. Wolała swoje książki.
Nagle i niespodziewanie spokój zakłócił pewien chłopak.
- O Blanka, - Gryfon zauważył ją dopiero gdy zdjął z głowy czapkę i otrzepał włosy ze śniegu - myślałem, że jesteś z innymi.
Niby z kim?
- Za zimno dla mnie - odparła niezbyt zgodnie z prawdą, lubiła zimę, krajobraz jaki w taką porę panował. - Ty czemu wróciłeś, Neville?
- Seamus i Dean wymyślili sobie walkę na śnieżki i zostałem ich głównym celem - zarumienił się na swoje słowa.
Dziewczyna opanowała wybuch śmiechu. Widziała, że chłopak cały trzęsie się z zimna. Zrobiła obok siebie miejsce i zachęciła go, aby je zajął. Również podała mu koc z oparcia kanapy. Blanka zawsze dbała bardziej o dobro innych niż własne.
- Może chcesz jeszcze herbaty? - podniosła swój kubek. - Niedawno sobie zrobiłam.
- Ja sobie zrobię, ale dziękuję - odparł grzecznie Longbottom.
Ona wróciła do czytania, a on pocierał dłońmi o ramiona. Dziewczyna zauważyła czyny wykonywane przez kolegę i nie mogła sobie odpuścić, aby spytać czy chce jeszcze jeden koc. Neville tylko przytaknął.
- Nie rozumiem Seamusa i Deana - zaczął. - Jesteśmy na szóstym roku, a oni dalej bawią się jak pierwszoroczni.
- Wieczne dzieci - skwitowała Blanka śmiejąc się.
- Racja, masz śliczny śmiech.
Zarumieniła się. Delikatnie, ale jednak. Neville kichnął jeden raz, a potem drugi.
- Dziękuje - powiedziała cicho. - Powinieneś położyć się w łóżku.
- Prawda - posłał jej delikatny uśmiech, po czym wstał oraz mocno owinął się kocem. - Dziękuję bardzo.
- Za co?
- Gdyby nie ty to bym pewnie nawet się nie ogarnął - stwierdził, co sprawiło, że dziewczynie zrobiło się bardzo miło.
Chłopak podszedł do niej i złożył jej szybkiego całusa na policzku.
- Miłego wieczoru, Blan - zawołał i zniknął na schodach.
On spał, a ona siedziała zaczerwieniona, idealny kolor pasujący do ich domu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro