Warto próbować jeszcze raz
Stałam na Wieży Astronomicznej tyłem do niego. Nie chciałam, aby widział, ile bólu sprawia mi ta sytuacja. Łzy same zbierały się w zewnętrznych kącikach oczu.
- Dlaczego? - spytał.
Miałam ogromną gulę w gardlę, ale cicho odpowiedziałam.
- Czułam, że to nie właściwe. To było jak nierealny sen. Zbyt piękne, aby było prawdziwe.
- I uznałaś, że zapomnienie będzie najlepsze? Skoro tak chciałaś...
- Tak - w końcu odwróciłam się do niego, powstrzymując płacz. - Syriusz, cierpiałam, bo nie odzywałeś się dwa tygodnie. Zwykłe zainteresowanie się, co u mnie by wystarczyło.
- Dobra - rzucił od niechcenia. - Było minęło.
Nie odpowiedziałam. Spuściłam wzrok. Zauważyłam znikający jego cień. Wolnym krokiem opuszczał wieżę. Gdy usłyszałam trzask zamykania drzwi, upadłam na kolana, zakrywając twarz dłońmi. Dałam upust łzom. Bolało i to bardzo. Byliśmy szczęśliwi, zauroczeni. Niewinne spojrzenia, uśmiechy. Jak para kochanków, ale nawet nie byłam jego dziewczyną.
Z czasem pogodziłam się z jego stratą. Nadal o nim pamiętałam, ale nie wprawiało mnie to w błogi stan. Nie rumieniłam się, gdy ktoś wypowiedział jego imię. Żyłam dalej, a on wrócił do podrywania dziewczyn. Gorsza nie byłam. Flirtowałam z chłopakami, ale nigdy na dłużej. Wyjątkiem był jeden Puchon, ale to nie miało przyszłości, więc po pewnym czasie to skończyłam.
- Jackie - zwróciła się do mnie moja przyjaciółka, gdy wszyscy uczniowie odrabiali zadania w Wielkiej Sali. - Może umówisz się z kimś ze Slytherinu. Jesteś czystej krwi, więc problemu nie będzie.
Westchnęłam na jej słowa. Jak zwykle bezpośrednia Sara.
- Póki co, to chcę zdać Eliksiry - oznajmiłam, pisząc formułę z pamięci.
- Musisz znaleźć kogoś na dłużej - ciągnęła dalej dziewczyna. - Diggory to był dobry ruch. W końcu byś zapomniała o...
- Nie kończ - syknęłam. - Skup się na pracy.
- Ona ma rację - wtrąciła się do rozmowy Layla. - Chyba że wolisz stare miłości.
Odłożyłam pióro i uniosłam zdziwiony wzrok na Krukonkę.
- Co masz na myśli?
- Too, że Pan Wspaniały nie odrywa od ciebie wzroku od początku - uśmiechnęła się.
Odruchowo mój wzrok zwrócił się na stół Gryfonów. Kiedy spojrzałam mu prosto w oczy, natychmiast odwróciłam głowę na bok.
- Mhm... - Sara oparła brodę na jednej ręce. - Chyba wybrała twoją opcję.
- Przestańcie - burknęłam zdenerwowana tym tematem. - Było to dawno i już nie wróci. Jeszcze tylko dwa miesiące i on już kończy szkołę, a mi zostały dwa lata, więc dajcie już temu spokój.
Posłusznie wróciłyśmy do naszego obowiązku, lecz cały czas czułam, jak Black próbuje wywiercić we mnie dziurę oczami.
Był to słoneczny dzień, dlatego dostaliśmy pozwolenie na spędzenie go na dworze. Ja i dziewczyny postawiłyśmy na znalezienie miejsca w cieniu na dziedzińcu. Gdy już siedziałyśmy na jednej z ławek, zaczęłyśmy rozmowę na temat nowej fryzury Pameli Henderson.
- Nie musiała ich tak krótko ścinać - wypowiadała się Sara. - Wystarczyłoby, gdyby podcięła grzywkę. Wyglądałaby lepiej.
- Cholera - szepnęła cicho Layla. - Nie zwracajcie uwagi. Trzy debile na horyzoncie.
Od razu rozejrzałyśmy się z Sarą. Tymj debilami byli Huncwoci, czyli w tym Syriusz.
- Witam panie! - krzyknął James i dalej ruszył na środek dziedzińca.
Remus na powitanie do nas pomachał, po czym zajął drugą ławkę.
- Hej, J - zwrócił się do mnie Black.
Chłopak pobiegł do Pottera. Ta dwójka rzucała do siebie zniczem, a Lupin czytał jakąś książkę, co chwila komentując rzuty przyjaciół.
- Gapisz się - stwierdziła Lay.
- Przesadzasz - prychnęłam i odwróciłam wzrok na jakąś parę innych Gryfonów.
- Rumienisz się! - pisknęła Sara.
Nagle usłyszałyśmy jęk.
- Ja pierdole - wysyczał przez zęby czarnowłosy, trzymając dłoń na lewym oku.
- Łapa, wszystko w porządku?! - zawołał James.
Zła na dziewczyny wstałam i ruszyłam do zamku. Wiedzą, że nadal sprawia mi to ból, a jednak dręczą mnie jego tematem. Znowu wróciło wszystko, a już dawałam sobie radę.
- Jackie!
Nie, błagam. Niech sobie idzie.
- J! - ponownie krzyknął. - Zatrzymaj się!
Sfrustrowana uczyniłam to, co chciał.
- Co chcesz Syriusz?
- Porozmawiać.
Coś mi mówiło, aby uciekać stamtąd, ale z drugiej strony chciałam go wysłuchać.
- O czym? - dopytywałam.
- Brakuje mi ciebie.
Tymi słowami zrujnował mój mur. Pieprzona praca nad nim została tak szybko zniszczona. Stałam na środku korytarza, na którym znajdowaliśmy się tylko my. Łzy zaczęły spływać po policzkach.
- Dlaczego?
Wiedział, co mam na myśli.
- Nie umiem przestać myśleć o tobie - tłumaczył, powoli zbliżając się do mnie. - Długi zajęło mi do tego dojście, ale dałem radę. Nie umiem znieść myśli, że znajdzie się kolejny koleś, który będzie się do ciebie kleił jak Diggory.
- Nie masz pojęcia, ile mi zajęło, żeby przestać o tobie myśleć - rzekłam zdenerwowana. - Nie wiesz, jak cierpiałam, gdy mnie unikałeś, udawałeś, że mnie nie znasz.
Cisza.
- Przepraszam... Pozwól mi to naprawić - chwycił moją dłoń w swoją o wiele większą.
Nie wyrwałam się.
Drugą przyłożył do mojego policzka i wytarł mokre ślady. Nie umiałam go powstrzymać, bo podświadomie tego chciałam, chciałam jego. Nie zaprzeczyłam również, kiedy na chwilę złączył nasze usta. Poczułam się tak, jak przy naszym pierwszym pocałunku.
- Syriusz - odezwałam się cicho. - Ostatnia szansa.
- Zgoda - posłał mi szeroki uśmiech. - Nie schrzanię tego, obiecuję.
- Mam nadzieję.
Nie wracam jeszcze, ale mnie natchnęło, więc łapcie to 😅
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro