Van x Draco cz. 12
Minął miesiąc. Mam ochotę uciec z tąd i dalej żyć w samotności. Nie wiem, jak sobie poradzę. Matka do tego Aurorka? Nie chcę oddawać dziecka obcym ludziom. Ginny mówiła, że będzie się mogła opiekować, gdyż żadnych meczy w najbliższym czasie nie ma. Też nie chcę jej obciążać, sama jest w zaawansowanej ciąży.
No właśnie. Harry pojechał z nią do lekarza, a ja zostałam sama z Jamesem. Uroczy dzieciak i naprawdę grzeczny. Może jak będę miała dziewczynkę, to coś z ić znajomości wyjdzie? Zobaczymy.
Bawiłam się z młodym w salonie, gdy rozległo się pukanie do drzwi. Wstałam z fotela i ruszyłam w stronę źródła dźwięku. Za drzwiami stał Malfoy.
- Van...porozmawiaj ze mną - powiedział błagalnie.
- Nie.
Zatrzasnęłam mu drzwi przed nosem i jestem pewna, że dostał po twarzy. Wróciłam do dziecka i zaniosłam je do łóżeczka na górze. Zeszłam po schodach z powrotem do salonu, gdzie na kanapie czekał mój...mąż.
- Jak weszłeś? - spytałam. - Mają zabezpieczenia przeciw teleportowaniu się.
- Jest taki sposób jak wchodzenie przez okno - odparł. - będę miał przez ciebie ślad na nosie.
- Bywa...
- Van, wysłuchaj mnie.
- Niby co chcesz mi powiedzieć, Draco?
-Wytłumaczyć to, co ta suka zrobiła - chciał objąć mnie, ale szybko się odsunęłam. - Podała mi Amortencje do kawy. Chciała uzyskać podwyżkę...
- Zdrada to zdrada - odpowiedziałam poważna.
- Przecież wiesz, jak bardzo cię kocham!
- Wiem - w jego oczach pokazał się blask nadziei - a nie jestem pewna, czy ja cię dalej darzę tym samym uczuciem...
Nie wytrzymał. Wbił się w moje usta. Całował zachłannie, namiętnie i mocno. Pokazywał mi, jak bardzo tęsknił. Nie mogłam się jemu oprzeć. Był nadal moim narkotykiem.
- Gdybyś nie czuła, nie odwzajemniłabyś - przejechał opuszkami palców po moim policzku.
- Ja...co mam robić?
- Wybaczyć.
- A jak to się powtórzy?
- Nie powtórzy.
- Obiecujesz?
- Obiecuję.
W taki sposób pogodziłam się z Draco. Jeszcze tego wieczoru, po powrocie Potterów wróciłam do naszego domu. Została kwestia powiedzenia mu o dziecku. Siedzimy razem przy stole i się strasznie stresuję.
- Co jest skarbie? - położył dłoń na mojej. Zauważył.
- Eee...No...bo...
- Spokojnie powiedz - posłał mi pokszepiający uśmiech.
Dobra. Wdech. Wydech. Wdech. Wydech.
- Jestemwtrzecimmiesiącuciąży!
Na Merlina, jego mina była niedoopisania. Uśmiechał się, a zarazem miał szeroko otwarte oczy.
- Będzie mały Malfoy? -zapytał.
- Będzie.
- Jeny, Van, jak ty to sprawiasz, że jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie?
Jeszcze tylko jedna część 😉
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro