Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Troska o Wybrańca cz.1

- Myślisz, że kiedyś o niej zapomni? - mówiła do mnie Chloé, kiedy siedziałyśmy na obiedzie w Wielkiej Sali.

Marszcząc brwi patrzyła na stół Gryffindoru. Ja spokojnie pochłaniałam swoją porcję.

- O kim ty znowu mówisz? - jęknęła Astoria.

- Jak to o kim?! - oburzyła się blondwłosa. - Oczywiście, że o Potterze.

Gdy wypowiedziała to nazwisko, również spojrzałam na chłopaka. Siedział z głową opartą o ręce i grzebał w jedzeniu. Wyglądał na przybitego.

- Weź - prychnęła Greengrass. - Cho to tylko jedna z Krukoneczek, które szukają romantyka jak nasz drogi Cedrik...

- Przestań - przerwałam jej. - Wiele osób nadal przeżywa jego śmierć, a zwłaszcza Harry.

- Harry? - powtórzył Blaise, wtrącając się do rozmowy. - Od kiedy tak do niego mówimy?

Wywróciłam oczami. Zawsze musi dodać coś od siebie.

- Zabini, przymknij się i jedz ten deser.

- Do mnie to po nazwisku, co?

Już nic mu nie odpowiedziałam. Chciałam dokończyć swój budyń.

- Ktoś tu jest zazdrosny - zaśmiała się Chloé.

- Przesadzasz - odłożyłam miskę na bok.

Nie czekając na nikogo, wyszłam z pomieszczenia. Za chwilę powinniśmy mieć Transmutację. Jednak to dopiero drugi tydzień nauki, nikomu się nie śpieszy. Usiadłam pod klasą. Miałam moment na pobycie z dala od pozostałych Ślizgonów, a już zwłaszcza Zabiniego. Potrafił być za bardzo natrętny.

Nagle zobaczyłam, jak przez korytarz obok sali przebiega Potter. Nie wiem, co mnie popchnęło do tego, aby pobiec za nim.

- Harry! Harry!

Chłopak się zatrzymał i odwrócił się do mnie.

- Cześć, Clarisse.

- Hej - stanęłam przed nim i chwilę patrzyłam na jego zielone oczy. - Jak się trzymasz?

- Szczerze? - przytaknęłam. - Okropnie. Słyszę każdego, jak mówi o Cedriku... Patrzą na mnie ze współczuciem i jakby strachem.

Kurczę. Chłopak się męczył. Wpadłam na pewien pomysł.

- Chodź coś ci pokażę - złapałam go pod ramię.

Zaprowadziłam go na most prowadzący do Hogsmeade.

- Patrz - powiedziałam.

- Na co?

- Na wszystko - uśmiechnęłam się do okularnika. - Sam widoku tutaj jest czymś... niezwykłym.

Harry kilka sekund patrzył na mnie, ale potem posłusznie rozejrzał się.

- Jesteś inna niż pozostali Ślizgoni - rzekł. - Co ty tam z nimi robisz?

- Sama się czasem zastanawiam - zaśmiałam się. - Jednak widzę w nich coś pozytywnego, nie to co pozostali.

- W Zabinim również?

Wybuchnęłam śmiechem. Dobra, z Blaisem naprawę da się czasem pogadać czy pożartować.

Harry ponownie na zwrócił wzrok na mnie, a ja na niego. W tym samym momencie przysunęliśmy się do siebie, lecz odwróciłam głowę w bok. Gryfon przez to się wycofał. Było mi głupio, ale chłopak, jak na dom, w którym był, sam mnie pocałował. Nie trwało to długo, gdyż tym razem on odsunął się ode mnie jak poparzony.

- Przepraszam - wymamrotał.

- Nic się nie stało - odparłam cicho. - Chodź, ominęła nas lekcja z McGonagall, a zaraz będą Eliksiry. Przynajmniej na nie zdążmy.

Przytaknął i w ciszy ruszyliśmy do szkoły.

*zabijcie mnie, ale to pierwszy dzień od tygodnia, w którym cały dzień jestem w domu i a końcu się wyspałam...

mam ochotę na jakiś melanż xD

a jak tam wasze wakacje? coś się już działo? ❤❤❤*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro