Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Szybki ruch, Weasley cz.1

Znowu byłam spóźniona. Powinni przygotować oddzielny plan dzwonków, zwłaszcza tych na posiłki. Wszystko o godzinę wcześniej by wystarczyło. Obiad był ustalony na punktualnie drugą popołudniu. Jednak przed tym mieliśmy Eliksiry, które znajdowały się po przeciwnej stronie zamku. Normalnemu człowiekowi zajęłoby przebycie tej odległości jakieś dziesięć minut, ale mi potrzeba czterdzieści.

Zadyszana wpadłam do Wielkiej Sali i szybkim krokiem podążyłam do mojego stolika. Nikt szczególnie nie zwrócił na mnie uwagi, byli do tego przyzwyczajeni, więc po prostu zabrałam się za jedzenie. Po skończeniu swojej porcji spojrzałam na stolik Hufflepuffu. Pomachałam do Alexis, która obejmował jeden z przystojnieszych uczniów w szkole, czytajcie Cedrik Diggory. Tylko pozazdrościć. Ja musiałam nacieszyć się moim czekoladowym budyniem.

Miałam właśnie go pochłonąć, kiedy poczułam, jak coś mokrego przykleja się do mojego lewego policzka, po czym spada na stół. Jabłkowa galaretka. Spojrzałam na winnych tego zamachu na mnie. W moją stronę uśmiechały się dwie rude małpy.

- Jeszcze się doigracie, Weasleye! - krzyknęłam rozbawiona.

Oni jedynie wywrócili oczami. Po chwili wstali i ruszyli do mnie. Złapali mnie pod pachy i w taki sposób wynieśli z pomieszczenia.

- Ej! Jadłam jeszcze!

- Wystarczy, bo się w spodnie nie zmieścisz - rzekł George.

- Sukienki będzie nosić, przynajmniej będzie na co popatrzeć - dodał Fred.

- Ja tu jestem! - pomachałam rękoma w każdą możliwą stronę.

Wreszcie odstawili mnie na dziedzińcu.

- No mówić czego chcecie, marchewki - otrzepałam ubranie z niewidzialnego pyłku.

- George, ona nas obraża.

- Masz rację, Fred.

- Do rzeczy! - tupnęłam nogą o posadzkę jak pięcioletnie dziecko.

- Więc, czy ty...

- chciałabyś przyjechać...

- do nas...

- do Nory na...

- tydzień wakacji?

- Na Merlina, z kim ja się zadaję - westchnęłam, patrząc w górę w niebo. - Jasne, że tak, ale pierwszy miesiąc mam zawalony. Będę jeździła z ojcem na konferencje i otwarcia jakichś nowych salonów psich fryzjerów.

Na to ostatnie zachichotali cicho. Bez zbędnych słów ponownie ruszyłam do Hogwartu, ale w połowie drogi poczułam, jak ktoś łapie mnie za ramię. Odwróciłam się do tej osoby, a po momencie na mojej twarzy zawitał delikatny uśmieszek.

- Co jest, Fred?

- Chciałem tylko... - przerwał swoją myśl i zaczął uważnie się mi przyglądać.

Podszedł bliżej. Jego twarz od mojej dzieliło kilka centymetrów. Wiem, co chciał uczynić, dlatego zakryłam mu dłonią usta i odruchowo się skrzywiłam.

- Szybko, Weasley - skomentowałam. - Za szybko.

Spanikowałam. Pobiegłam do swojego  dormitorium. Musiałam się zastanowić, dlaczego chciał mnie pocałować, skoro nigdy sobie nie okazywaliśmy takich uczuć, ani żadnych znaków, że jednemu może podobać ta druga osoba. Był moim dobrym przyjacielem i miał niby tak to zmienić? Nie wierzyłam. Miałam zamiar opowiedzieć o tym Alexis, ale czekając na nią, odpłynęłam w krainę Morfeusza.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro