Syriusz x Reader (2)
Dwa wspaniałe miesiące wakacji spędziłam w posiadłości Potterów. Moi rodzice wyjechali do Grecji na jakiś tam zlot. Od zeszłego roku razem z nimi mieszka Syriusz Black.
Zapukałam do drzwi. Po chwili usłyszałam stukanie obcasów. Otworzyła mi Euphemia Potter.
- [T.I], wreszcie jesteś! - zawołała kobieta na mój widok. - Proszę, wchodź.
Pierwsze wrażenie? Świetny wygląd salonu i kuchni, bo tylko tyle widziałam narazie.
- Chłopcy!! - krzyknęła gospodyni. - Przyjechała!!
Od razu usłyszałyśmy stukanie o panele schodów. Przed nami pojawiły się dwie ciemne czupryny.
- Cześć James, Syriusz - pomachałam im lekko.
- Hejka [T.I]! - odparli razem.
- Bądźcie kulturalni i wieźcie jej bagaże oraz zaprowadźcie do pokoju gościnnego - upomniała ich pani Potter.
- Dobrze mamo!!
Moja sypialnia wyglądała niezwykle jak inne części posiadłości. Poukładałam ubrania w szafie i zeszłam do salonu, gdzie Huncwoci oglądali jakiś film.
- Przyszłaś! - uradował się Łapa. - Siadaj koło mnie!
Zrobiłam jak powiedział. On objął mnie ramieniem. Miło mnie zaskoczył, a ja wykorzystałam to i oparłam głowę o jego ramię. Po niecałej godzinie odpłynęłam w świat Morfeusza.
Dni najczęściej spędzaliśmy na dworze nad jeziorem. Chłopaki zawsze próbowali wrzucić mnie do wody, a ja okazałam się sprytniejsza i to oni lądowali w zbiorniku.
Jednego razu zostaliśmy, ponieważ James dostał kataru. Państwo Potter musieli z rana udać się do Ministerstwa Magii.
W kuchni zastałam pijącego kawę Syriusza, który na mój widok uśmiechnął się szeroko.
- Wcześniej wstałeś - powiedziałam biorąc kubek na kakao.
- Jako pierwszy chciałem Cię ujrzeć - jego uśmiech się poszerzył.
- Black, nie bajeruj mnie, wiesz, że to nie działa.
- Dobra - uniósł ręce w geście obronnym.- Co jemy?
- Może zrobimy babeczki? - zaproponowałem.- - Naszego Rogasia rozkłada, więc trochę mu humor poprawimy.
- Zgoda!! - pomysł się spodobał, więc wzięłam się do roboty.
Babeczek wyszło nam jakieś dwa tuzin po tym, jak Syriusz wlał trzy razy więcej mleka. Uznaliśmy, że nie damy James'owi nieudekorowanych. Przygotowałam lukier, posypki i pisaki. Po skończeniu nałożyłam kilka na tacę. Chciałam je zanieść na górę, kiedy czarnowłosy zwinął mi jedną.
- Black!! - warknęłam.
- Łone son takje pusne! - bronił się z pełną buzią. - Sama spróbój!
Chłopak próbował mnie nakarmić, ale przez to byłam cała umazana.
- O ty! - złapałam babeczkę i przyłożyłam mu ją do czoła.
- Nie musiałaś mnie tak słodzić i bez tego jestem słodki! - zbliżył się do mnie.
Niespodziewanie podniósł mnie.
- Syriusz!!- schował twarz w mojej szyi.
Czułam jak się kleję, ale poczułam również jego usta na moim ramieniu. Nie odpechnęłam go, bo nie chciałam, choć było to nie na miejscu. Łapa całował mnie coraz wyżej, aż musnął mój policzek. Nie wytrzymałam i sama złączyłam nasze usta. Objął mnie w tali i przysunął do siebie. Słyszałam, że świetnie całuje, ale nie myślałam, że tak! Oderwaliśmy się od siebie, kiedy usłyszeliśmy oklaski.
- To tak robicie śniadanie - zaśmiał się stojący James w wejściu.
- My przynajmniej coś robiliśmy.
- Właśnie widzę - usiadł przy stole. - Jemy?
Wieczorem sama patrzyłam w gwiazdy na balkonie. Po jakimś czasie obok mnie pojawił się Syriusz z babeczką w ręce. Podsunął mi ją pod nos. Było na niej napisane:
Zostaniesz moją dziewczyną?
Zakryłam buzię dłonią i mocno przytuliłam chłopaka. Jeszcze wyszeptałam tylko:
- Tak.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro