Severus Snape x Reader (4)
Skierowałam się w stronę, gdzie znajduje się Wielka Sala. Otworzyłam z hukiem ogromne drzwi i pomaszerowałam do stołu nauczycieli. Uczniowie patrzyli na mnie zdziwieni, gdyż prawie nigdy nie wychodzę z komnat.
- Witaj [T.I]- przywitał się ze mną dyrektor.- Co cię do nas sprowadza?
- Witaj Dumbledore- uśmiechnęłam się.- Mam do ciebie prośbę.
Spojrzałam na mojego męża, który był przerażony tym, co chcę zrobić.
- Severusie ty najbardziej powinieneś cieszyć się z tej wizyty- powiedział Albus.- Masz krzywą minę, jakby ci nos złamano.- teraz zwrócił wzrok na mnie.- Słucham cię, moja droga.
- Czy pozwolisz, abym w te święta zabrała mojego nietoperza?- posłałam słodki uśmieszek.
- Oczywiście! Jemu się przyda trochę odpoczynku. Widzisz jakie ma wory pod oczami.
- Ja tu jestem- warknął Snape.
- Kochanie, nie denerwuj się- pogłaskałam go po policzku.
Znowu ktoś wszedł. Do mnie podbiegła moja czteroletnia córcia Evie. Przy stołach domów zaczęły się ciche rozmowy o słodkiej córeczce profesora Eliksirów.
- Mamuś, uciekłam Lily- zachichotała mała.
- Pewnie cię szuka po całym zamku- poprawiłam jej bluzeczkę.
Dziewczynka wyciągnęła rączki w stronę taty. Severus wziął ją z szerokim uśmiechem. Na ten widok Ślizgoni rozdziawili szeroko usta, Gryfoni zakrztusili się sokiem dyniowym, Puchoni uderzali się w czoła, a Krukoni szturchali siebie nawzajem. Snape jest uznawany za człowieka bez uczuć, ale przy dziewczynkach jest opiekuńczy i kochany. A właśnie!! Do sali wbiegła moja druga córka. Lilka za rok będzie uczyła się w Hogwarcie, a narazie jedynie w nim mieszka. Chłopcy przyglądali się jej z szokiem. Choć miała dziesięć lat to była bardzo ładna, po mamie rzecz jasna.
- Mamoo! Nie zostanę więcej z nią sama!- burknęła.- Oblała mnie piciem jakieś trzy razy!
- Spokojnie Liluś- powiedziałam.
- [T.I],- zwróciła się do mnie Minerwa.- a czemu tym razem z nami nie zostajecie w Boże Narodzenie?
- Moja matka nas zaprosiła do siebie- odparłam.- Dawno nie widziała dziewczynek.
- Tatusia babunia też chce zobaczyć- dodała Evie.
- Zwłaszcza w tym swetrze od niej- zaśmiała się jej siostra.
- Lilyann...- Severus nie miał zamiaru słuchać dalej.
- Jaki sweterek?- zadała pytanie Pomona.
- Z reniferami...- odpowiedziałam powstrzymując śmiech- czerwony.
- Czerwony?- powtórzył Dumbledore.- Przynajmniej coś nowego.
- Barwa Gryffindoru...No, no- Flitwick zrobił się czerwony ze śmiechu.
Teraz przy stole było słychać długie salwy śmiechu. Ucałowałam mojego męża w policzek, aby się uspokoił. Na jego twarzy zagościł delikatny uśmiech, który mogłam dostrzec tylko ja.
- Mój drogi, ruszaj się, bo wyjeżdżamy za trzy godziny, a trzeba spakować również dziewczynki- podniosłam się z siedzenia.- Nawet nie próbuj chować sweter pod materac.
Po tych słowach ostrzegawczych, ruszyłam do wyjścia. Słyszałam, jak McGonagall chichocze pod nosem. Severus skierował się w końcu w naszą stronę. Złapał mnie za rękę i słyszałam ciche westchnięcia ze strony uczennic.
- Wesołych Świąt!- zawołałam z dziewczynkami i wyszliśmy razem.
WESOŁYCH ŚWIĄT!!!!!😍😍❤❤🎄🎄🎄🎄
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro