Remus x Reader (4)
Pierwsza podróż do Hogwartu. Pierwszy raz wtedy ciebie zobaczyłam, ale byłam jeszcze za mała, aby się zakochać. Weszłam do waszego przedziału. Syriusz nie był zbyt chętny, żebym została. Jednak ty i James pozwoliliście mi usiąść obok siebie. Na początku nie zauważyłam Petera siedzącego pod oknem, nie odezwał się jednym słowem. Razem wesoło rozmawialiśmy, śmialiśmy i wygłupialiśmy. Nawet Black się do mnie przekonał. Tak zaczęła się nasza przyjaźń, która trwała aż do końca szkoły.
To był ogromny szok, gdy ujrzałam cię w Wielkiej Sali moje serce mocniej zabiło. Ty jako nauczyciel OPCM, a ja jako druga pięlegniarka. Miałam ochotę podbiec i rzucić ci się na szyję, jednak zdołałam się na szeroki uśmiech. Domyśliłam się, że chcesz pilnować Harry'ego. Bardziej mnie interesowała twoją osoba.
Kiedy byłam w Skrzydle Szpitalnym, przyszedłeś do mnie.
- [T.I], tęskniłem- powiedziałeś na powitanie.
Przytuliłam cię do siebie, najmocniej jak potrafiłam.
- Ja też, Remusie- musnęłam twój.- Przepraszam...
- Za co?- ująłeś mój policzek w swoją sporą dłoń.
- Za to, co zrobię teraz.
Nie czekając na reakcję, wbiłam się w twoje usta. Po chwili oderwaliśmy się od siebie. Objąłeś mnie w pasie i schowałeś twarz w zagłębieniu przy szyi.
- Wreszcie Cię odzyskałem- szepnąłeś.- Kocham cię, zawsze kochałem.
Ostateczna bitwa. Co chwila rzucam zaklęcia w Śmierciożerców. Nie widzę cię. Atakuje mnie kolejny. Wymawia Avada Kedavra. Lecz...nadal oddycham. Co się stało? Rozglądam się przerażona. I nagle do mnie dociera. Wydobywa się ze mnie przeraźliwy krzyk rozpaczy. Klękam przy twoim ciele, nie zwracam uwagi na innych. Przytulam cię do siebie. Jesteś zimny. Słyszę ten ochydny śmiech. Chęć zemsty spowodowała, że użyłam Crucio na tym mordercy. Patrzyłam jak wije się z bólu. Uniosłam ponownie różdżkę, aby powiedzieć ostatnie zaklęcie. Ktoś w tym momencie położył rękę na moim ramieniu. Odwróciłam się do niego. Molly. Przyglądała mi się ze współczuciem. Nie opuściłam różdżki, a z niej wyleciała struga światła pasująca do Drętwoty. Przytuliłam się do przyjaciółki i załkałam. Mój Remusie....już nigdy nie zobaczę twojego uśmiechu...
Minęły cztery lata. Ciężko było mi się podnieść po tych przeżyciach. Na szczęście byli przy mnie przyjaciele i...nasz syn. Tak, jest starsznie podobny do ciebie. Dzięki niemu nigdy o tobie nie zapomnę. Ma na imię Teddy. Uznałam, że ucieszysz się, jak Harry zostanie jego ojcem chrzestnym, a Hermiona matką chrzestną. Oboje bardzo mi pomagają, gdy jeżdżę nad twój grób. Zabierają go do siebie, a tam bawi się z James'em, który ma już roczek. Nie chcę go jeszcze zabierać na cmentarz. Może za rok mu opowiem. Wiesz, cztery lata, a to już poważny wiek dla dzieci. Znacznie pewnie wypytywać o ciebie, a ja mu powiem prawdę, bo mieć takiego niesamowitego ojca, to się nazywa bogactwo. I to nie zależnie czy jesteś w niebie lub na ziemi, gdyż my mamy cię w naszych sercach. Odpoczywaj, kochanie, a kiedyś ja dołączę do ciebie.
~~~~~~~~~~~~~÷> 😂😂😂😂😂
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro