Remus x Reader (3)
Przepraszam, że nie wstawiłam wczoraj, ale nie dałam po prostu rady.
- Nie dasz rady!- krzyknęła do mnie Meadows.
- Żebyś się nie zdziwiła!- uśmiechnęłam się.- Nie do takich rzeczy jestem zdolna.
Evans przewróciła oczami. Ruda nie lubi, gdy razem z Dorcas robimy sobie mini zakłady. Narazie się nie przeszkodziła nam nigdy, gdyż nikt jeszcze nie ucierpiał.
- Nie uważasz, [T.I], że to będzie przegięcie?- spojrzała Lily na mnie z troską.- Możesz nie tylko go zranić.
- Spokojnie, tym razem ma się nie udać?- spojrzałam na nią w ten mój tajemniczy sposób.
Ona już wiedziała, że pod tym niewinnym żartem, kryje się coś większego, bardziej zaskakującego, ale nie skomentowała.
Udałyśmy z Dorcas w stronę Pokoju Wspólnego. Dziewczyna została na schodach, a ja weszłam do pomieszczenia. Szlak! Cała czwórka tu siedzi. Spojrzałam błagalnie na przyjaciółkę.
- James! Lily jest sama w pokoju!- krzyknęła Gryfonka.- Syyyriuuusz, a ja jestem wolnaaa.
Od razu dwóch Huncwotów zeskoczyło z kanapy i powędrowali za czarnowłosą.
Ja zaś z tyłu za sobą na przeciwko Lupina zatrzymałam się. Posłałam Peter'owi groźne spojrzenie. Chłopak bez słowa przeszedł przez obraz.
Czas zacząć.
Zawiesiłam ręce Remusowi na szyi, przy czym dotykałam jego klatki piersiowej.
- Hej, Luniu- powiedziałam do ucha, a on się cały spiął.- Co ciekawego czytasz?
- Eemm...Baśnie Skrzatów.
Przeniosłam się na kanapę. Ułożyłam się bardzo blisko niego. Próbował uciekać wzrokiem ode mnie.
- To aż tak interesujące?-spytałam dotykając palcami jego szyi.
- Chy-chyba teraz tak...
Jaki on nie śmiały, co bardzo mi się podoba.
- Wiesz, mogę ci zaproponować coś lepszego.
- C-co takiego?
Czekałam na to. Zabrałam mu książkę i odłożyłam na bok. Szybko usiadłam na nim okrakiem. Zaczął szybciej oddychać. Złapałam go za krawat oraz przyciągnęłam do siebie.
- My-y tutaj...
Był lekko zakłopotany, więc nie pozwoliłam mu dokończyć i wbiłam się w jego usta. Zaskoczony po chwili oddał się w całości moim pieszczotom. Ułożyłam ręce na jegi torsie suwając nimi raz w dół raz w górę. Nie spodziewałam się, jak złapał mnie w talii i położył na poduszkach. Dalej się całowaliśmy, tylko bardziej namiętniej i zachłannie.
- Wiesz, że byłeś moim zakładem z Dorcas?
- Wiem.
- Podobasz mi się- wypaliłam.
- [T.I], ty mi też- musnął ustami moją szyję.- Zawsze stały mi na drodze te twoje wyzwania czy zakłady.
Patrzyłam teraz prosto w jego czekoladowe oczy. Nachylił się nade mną, ale akurat do pokoju wpadli Rogacz i Łapa.
- Lunatyku! My...- nie dokończył Black.
Remus chciał się odsunąć, ale mu nie pozwoliłam. Dotknęłam ostatni raz jego usta i najzwyczajniej w świecie wyszłam do dziewczyn.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro