Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Remus x Reader (2)

Do wieży Gryffindoru weszli Huncwoci. Wygonili z kanapy pierwszaki i sami zajęli tam miejsca. Syriusz Black- przystojniak, największy casanova Hogwartu- rozłożył się po prawej stronie. Obok niego znalazł się James Potter- również niczego sobie z wyglądu chłopak, wbrew pozorom bardzo inteligentny oraz walczący o serce niejakiej Lilly Evans. Na podłodze przy kominku usiadł po turecku Peter Pettigrew- niski i pulchny Gryfon, bojacy się wszystkiego oraz wielki miłośnik jedzenia, nie mam pojęcia dlaczego się z nim trzymają.

- Hej, Luniek! - krzyknął Black do ich czwartego towarzysza. - Czemu nie siadasz?

Wtedy Remus Lupin- najmądrzejszy uczeń szkoły, chyba najbardziej rozsądna osoba z ich grupy- spojrzał na mnie. Byłam skulona na fotelu i czytałam książkę. Pewnie dlatego mnie nie zauważyli. Teraz patrzyli na mnie wszyscy.

- Oo cześć, jak się nazywasz? - zapytał mnie okularnik.

-[T.I] - odparłam z lekkim uśmiechem.

Na moją odpowiedź Syriuszowi, James'owi i Peter'owi rozszerzyły się oczy, a ja się trochę speszyłam. Lupin patrzył na swoje dłonie. Po chwili Łapa uśmiechnął się tak szeroko, że przypominał pedofila, który ma złe intencje do mnie.

-Remusku, czy to ta [T.I], o której mówisz od dwóch lat? - spytał czarnowłosy.

Słucham? Czy...czy ja dobrze usłyszałam?

- Syriusz, musiałeś? - przewrócił oczami Rogacz. - Nasz Lunatyk zarumienił się przez ciebie.

Peter cicho zachichotał. Czułam, że na moją twarz również wkrada się delikatny rumieniec. Siedzieliśmy chwilę w ciszy, aż do westchnięcia Blacka.

- Kuźwa, Lusiek, weź ją gdzieś w cholerę zaproś, bo nawet ja się teraz niekomfortowo czuję w tej całej sytuacji.

- Przypominam ci Wąchaczu, że to twoja wina...

- Oj daj spokój, Roguś! - przyjaciel poczochrał drugiemu włosy, ale to chyba temu sie nie podobało.

Potter rzucił się na niego z poduszką. Przykładał on mu ją do twarzy i przetrzymywał.
Nie zwróciłam uwagi w ogóle na Pettigrew, którego nigdzie nie widziałam. Remus stał i kątem oka mi się przyglądał. Zdecydowałam, że podejdę do niego.

- Hej - zagadnęłam. - Może zostawimy tą dwójkę i pójdziemy się przejść?

- Oh, t-tak, bardzo chętnie - odrzekł zaskoczony.

Złapałam go za rękę i razem wyszliśmy z Pokoju Wspólnego Gryfonów. Jeszcze dobiegały z niego krzyki chłopaków.

- Ej, Rogacz! Gdzie jest Luniek?! - przeraził się Syriusz.

- Nie wiem...Na Merlina! Zaginął!

My tylko zaśmialiśmy się i ruszyliśmy dalej na błonie trzymając się za ręce.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro