OC x James Syriusz Potter cz.1
Dla Olunia1654
Allys, pani prefekt Gryfonów, ułożona i spokojna dziewczyna. Niby ulubienica nauczycieli, ale żadnych koleżanek, nawet już nie mówiąc o przyjaciołach, nie miała. Siedziała dniami i nocami, jeśli nie pilnowała porządku, w bibliotece lub w Pokoju Wspólnym, czytając przeróżne książki.
Tak i było tym razem. Kominek rozgrzewał ją tego chłodnego wieczoru. Myślała, iż ten wieczór będzie spokojnym i miłym wypoczynkiem po pilnowaniu tych pierwszaków. O jakie to było mylne. Zaczęło się od zwykłego dostania zgniotką papieru w tył głowy, a potem kolejnymi. Z trzaskiem zamknęła podręcznik i obróciła się w stronę powstałego chaosu. Spiorunowała wszystkie osoby w pomieszczeniu, zwłaszcza na pewną czwórkę chłopców. Hugona Weasley'a, Albusa Pottera, Scorpiusa Malfoy'a oraz Jamesa Pottera. Ten ostatni był najgorszy. Zawsze znajdował okazję na wyśmianie panny Dark.
- Co oni tu robią? - odezwała się prefekt, patrząc na bruneta jasnowłosego ze Slytherinu. - Rozumiem, że to twój brat, ale jest po dwudziestej pierwszej i powinni być już w lochach.
- Zobaczcie, - odezwał się najstarszy z całej grupy - jest czystej krwi i chce się nami rządzić! Kto niby ją posłucha? Jest tu nikim i nikogo nie ma.
Co spowodowały te słowa? Ból. Tylko ból. Gniewu nie odczuwał od dawna. Jedna łza spłynęła po policzku. Nie zastanawiając się nad zebranymi tam, pobiegła do swojego prywatnego dormitorium.
Jamesowi mina zrzedła. Stał, nie mogąc pojąć, co się przed chwilą wydarzyło.
- Miałem nadzieję, bracie, - odezwał się Albus - że jednak rozumu ci trochę zostało. Nawet ja wiem, że dziewczyny się nie poniża przed całym domem.
- On ma rację - przyznał Hugo. - Rose i Lily też by zabolało.
- Jamie, przeproś Allys... - powiedziała wspomniana rudowłosa.
- Nie, nie będę się do tego zniżał!
Gryfon opuścił pokój, pozostawiając przyjaciół w niemałym osłupieniu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro