OC x Harry
Dla @ladyangel8 😉
Długo się zastanawiała nad tym, czy dobrze robi, chcąc powiedzieć o tym. Nigdy nikomu z tego się nie zwierzała. Pod roześmianą oraz uśmiechniętą twarzą ukrywała swój...futerkowy problem, jak kiedyś nazwał to wujek Syriusz. Układała plan idealny miesiącami na ten dzień. Miała w głowie to, co miała powiedzieć. Nawet wymyśliła jego reakcję. Lecz teraz stoi przy łazience i trzęsie się ze stresu. Niedługo powinien tu przyjść. Co jeśli on się przestraszy i ucieknie?
Co jak przestanie się z nią przyjaźnić?
Już chciała obgryzać paznokcie, gdy zza rogu wyłonił się okularnik.
- Hej, Mirabell! - przywitał ją z uśmiechem.
- Cześć - odparła cicho.
Stali chwilę w ciszy i się do siebie nie odzywali, a jedynie patrzyli w oczy. W jego zielonych paczałkach dostrzegała iskierki, których nie rozumiała. On w skupieniu próbował rozkminić, co kryje się pod niebieskimi tęczówkami.
- Co chciałaś mi powiedzieć? - zapytał w końcu Harry.
- Ja...eee...no - zaczęła panikować. - Wiesz, możemy przesunąć tą rozmowę na inny dzień. Pewnie jesteś zmęczony, więc pa!
Lupin odwróciła się do niego plecami. Zrobiła pierwszy krok, kiedy została złapana za nadgarstek. Chłopak przesunął ją tak do siebie, że ich twarze dzieliły milimetry. Potter postanowił zniszczyć tą przestrzeń, całując Gryfonkę o karmelowych włosach. Na początku była zszokowana tym gestem z jego strony, lecz po chwili odda się pieszczocie. Dla nich obu ten moment był jakby oczekiwanym przez lata. Najchętniej nie rozstawaliby się nawet na pójście do toalety.
- Powiedz mi, proszę, Mirabell - szepnął, odgarniając jeden kosmyk z jej czoła.
- Harry...ja, ehh...to takie trudne! - wzięła głęboki wdech i dopiero mówiła ponownie. - Jestem wilkołakiem.
Czekała już tylko na odepchnięcie, kilka złych słów i zostawienie jej samej.
- A powiesz mi coś, czego nie wiem? - ciemnowłosy zaśmiał się.
Dziewczyna stała zdezorientowana. Mrugała jak głupia, chcą udowodnić, że to co powiedział ubzdurała sobie jej głowa.
- Żartujesz? - spytała.
- Nie.
- Ale...jak?!
- Za długo znam twojego ojca i ciebie. Byłbym głupi, gdybym się nie domyślił - wyjaśnił.
- I nie przeszkadza ci to?
- Ani trochę - posłał jej najpiękniejszy uśmiech, jakikolwiek widziała.
Po tej nocy nie bała się swojej natury. Ze spokojem opowiedziała o niej Hermionie i Ronowi. Była szczęśliwa, że przyjaciele akceptują ją, jaką jest.
No siema! Elo moje mordki! Długa ta przerwa była, ale jestem!
Wytrzymać musicie ze mną do 115 rozdziału...
Dlaczego?
A se poszukajcie w poprzednich rozdziałach
Jestem leniwa XD
Do nexta!
PS: Ktoś chce maraton, tak znowu, z preferencji?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro