Molly x Remus
Śmierć. Wcześniej była mowa o miłości, a teraz o tym okropnym rzeczowniku, co wywołuje smutek, rozpacz i strach. Pojawia się w najbardziej niechcianych momentach. Tak było i w rodzinie Weasley'ów. Dopadła dwóch jej członków. Freda i Artura. Nie tylko u nich się przytrafiło, że Śmierciożercy zabrali najukochańsze osoby w życiu. Przytrafiło się to również Remusowi. Stracił wspaniałą żonę i matkę jego dziecka, Nimfadorę. Został wdowcem, a niestety Teddy ma dopiero kilka miesięcy. Wspierało go wiele osób, w tym pani Weasley. Sama swoje wychowała i miała dużo czasu. Robiła rosół, usypiała malucha oraz nawet sprzątała w całym domu.
- Dziękuję ci bardzo, Molly - powiedział do kobiety, gdy Teddy spał. - Wiesz, że nie musisz tego wszystkiego robić?
- Jasne, a ty tu byś umarł w samotności w okropnym kurzu! - mówiąc to, przyniosła sobie i mu zieloną herbatę.
- Tak, masz rację, dobrze cię mam.
Oboje się zaśmiali. Usiedli razem na sofie w salonie. Spokojnie rozmawiali, śmiejąc się co chwilę. W końcu Lunatyk włączył telewizor. Na ekranie leciało stare romansidło, ale i tak sprawiło, iż rudowłosa poczuła się senna. Oczy powoli się jej zamykały, aż odpłynęła w krainę snów. Głową oparła się o ramię wilkołaka. Jemu samemu opadały powieki. Przysunął się bliżej do Molly i razem tak siedzieli do rana, dopóki Teddy nie dał o sobie znać.
Krótkie, ale na tyle mój mózg się wysilił.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro