James x Reader (4)
Biegłam po chodniku, prawie potykając się o własne nogi. Torba prawie spadała mi z ramienia. Kartki w dłoniach szeleściły strasznie. Miałam już ustalony punkt mojego celu. Gdy zrozumiała, że jestem bliżej, przyśpieszyłam. Zatrzymałam się przed wejściowymi drzwiami, w których ukazała się mama James'a, gdy zapukałam.
- Dzień dobry - przywitałam się.
- Hej, [T.I] - kobieta wesoło się do mnie uśmiechnęła. - James jest u siebie w pokoju - spojrzała na moją torbę oraz trzymane kartki. - Co wy konbinujecie?
- Aaaa nic, proszę pani.
Wpuściła mnie do środka, a ja szybko zdjęłam buty i poleciałam na góre do chłopaka. Zakładam się, że ucieszy się z mojego pomysłu. Jest genialny! Szczerze, byłam z siebie dumna. James musi docenić moje starania. No tak, zawsze docenia, jest moim przyjacielem. Nawet nie wiem od kiedy. Pamiętam, że jeszcze przed pójściem do Hogwartu, bawiłam się z nim w różne gry, które przychodziły nam do głowy. Strasznie się cieszyłam, że nas obu tiara przydzieliła do Gryffindoru. Bardzo polubił Remusa i Syriusza. Petera również, ale mniej. Za tydzień mieliśmy zaczynać nasz szósty rok, co oznacza kolejne zmagania Jamesa Pottera z wymaganiami Lilly Evans.
Wreszcie znalazłam się przed jego pokojem. Bez pukania, weszłam.
- Hejka, James! Nie uwierzysz, mam wspaniały plan! - zaczęłam rozkładać moje kartki na biurku. - Zapewniam ci, że ona, dzięki mojej pomysłowości, będzie twoja! - spojrzałam na niego. Siedział na łóżku z pochyloną głową i wpatrywał się w jakiś pergamin. - Ej, James, co jest?
Gryfon podniósł głowę, ale po chwili znowu zwisała. Nic nie mówiąc podał mi, jak zauważyłam, list. Śledziłam tekst wzrokiem, co chwila szeroko otwierając oczy. Nie mogłam w to uwierzyć! Jakim cudem on... Jednak wiadomość od Blacka dokładnie objaśniała nam sytuację.
- Straciłem ją... - powiedział zachrypniętym głosem. - Teraz jest tym...tym...
- Spokojnie, Jamie, związki się rozpadają - usiadłam obok niego i poklepałam po plecach. - Jeszcze sprawimy, że zostawi Smarkeusa i wpadnie ci w ramiona!
- Nie ma to już sensu, [T.I], jest szczęśliwa - teraz spojrzał na mnie. - Dziękuję ci za twoją pomoc, jesteś wspaniała.
- Oj tam, przesadzasz - zaśmiałam się. - Przyjaciołom się pomaga...!
James niespodziewanie zbliżył swoje usta do moich, co mnie zaskoczyło. Z szoku, jaki dostałam, otworzyłam szeroko oczy i nie mogłam nic zrobić. Jednak po chwili odzyskałam zmysły i odwzajemniłam pocałunek. Był on bardzo delikatny, ponieważ okularnik dobrze wiedział, że nigdy się nie całowałam. Tą chwile przerwała jego rodzicielka. Drzwi otworzyły się na rozcierz, a my jak oparzeni się od siebie oderwaliśmy. Mama chłopaka powoli i ostrożnie postawiła na stoliku ciasteczka, szybko wychodząc z pomieszczenia.
- Co ja jej powiem? - jęknął. - Pierwszy raz widziała, jak całuje dziewczynę.
- A ja niby jak wyjdę? Wstydzę się jej teraz pokazać! - zaśmiałam się, a ze mną Potter.
- Pytanie: co powiemy chłopakom?
- O niee - zakryłam twarz, aby nie widział moich rumieńców.
James odsunął moje dłonie i uniósł do góry mój podbródek. Ponownie złączył nasz usta, tym razem zrobił to śmielej.
Ostatnio aktywność się bardzo zmniejszyła, więc postanawiam, że jak będzie ok. 7 komentarzy wstawiam kolejną miniaturkę ( jeszcze się zastanowię o czym). Szczerze, jestem zadowolona z tego rozdziału, a wam się podoba?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro