Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

James x Reader (4)

Biegłam po chodniku, prawie potykając się o własne nogi. Torba prawie spadała mi z ramienia. Kartki w dłoniach szeleściły strasznie. Miałam już ustalony punkt mojego celu. Gdy zrozumiała, że jestem bliżej, przyśpieszyłam. Zatrzymałam się przed wejściowymi drzwiami, w których ukazała się mama James'a, gdy zapukałam.

- Dzień dobry - przywitałam się.

- Hej, [T.I] - kobieta wesoło się do mnie uśmiechnęła. - James jest u siebie w pokoju - spojrzała na moją torbę oraz trzymane kartki. - Co wy konbinujecie?

- Aaaa nic, proszę pani.

Wpuściła mnie do środka, a ja szybko zdjęłam buty i poleciałam na góre do chłopaka. Zakładam się, że ucieszy się z mojego pomysłu. Jest genialny! Szczerze, byłam z siebie dumna. James musi docenić moje starania. No tak, zawsze docenia, jest moim przyjacielem. Nawet nie wiem od kiedy. Pamiętam, że jeszcze przed pójściem do Hogwartu, bawiłam się z nim w różne gry, które przychodziły nam do głowy. Strasznie się cieszyłam, że nas obu tiara przydzieliła do Gryffindoru. Bardzo polubił Remusa i Syriusza. Petera również, ale mniej. Za tydzień mieliśmy zaczynać nasz szósty rok, co oznacza kolejne zmagania Jamesa Pottera z wymaganiami Lilly Evans. 

Wreszcie znalazłam się przed jego pokojem. Bez pukania, weszłam.

- Hejka, James! Nie uwierzysz, mam wspaniały plan! - zaczęłam rozkładać moje kartki na biurku. - Zapewniam ci, że ona, dzięki mojej pomysłowości, będzie twoja! - spojrzałam na niego. Siedział na łóżku z pochyloną głową i wpatrywał się w jakiś pergamin. - Ej, James, co jest?

Gryfon podniósł głowę, ale po chwili znowu zwisała. Nic nie mówiąc podał mi, jak zauważyłam, list. Śledziłam tekst wzrokiem, co chwila szeroko otwierając oczy. Nie mogłam w to uwierzyć! Jakim cudem on... Jednak wiadomość od Blacka dokładnie objaśniała nam sytuację.

- Straciłem ją... - powiedział zachrypniętym głosem. - Teraz jest tym...tym...

- Spokojnie, Jamie, związki się rozpadają - usiadłam obok niego i poklepałam po plecach. - Jeszcze sprawimy, że zostawi Smarkeusa i wpadnie ci w ramiona!

- Nie ma to już sensu, [T.I], jest szczęśliwa - teraz spojrzał na mnie. - Dziękuję ci za twoją pomoc, jesteś wspaniała.

- Oj tam, przesadzasz - zaśmiałam się. - Przyjaciołom się pomaga...!

James niespodziewanie zbliżył swoje usta do moich, co mnie zaskoczyło. Z szoku, jaki dostałam, otworzyłam szeroko oczy i nie mogłam nic zrobić. Jednak po chwili odzyskałam zmysły i odwzajemniłam pocałunek. Był on bardzo delikatny, ponieważ okularnik dobrze wiedział, że nigdy się nie całowałam. Tą chwile przerwała jego rodzicielka. Drzwi otworzyły się na rozcierz, a my jak oparzeni się od siebie oderwaliśmy. Mama chłopaka powoli i ostrożnie postawiła na stoliku ciasteczka, szybko wychodząc z pomieszczenia.

- Co ja jej powiem? - jęknął. - Pierwszy raz widziała, jak całuje dziewczynę.

- A ja niby jak wyjdę? Wstydzę się jej teraz pokazać! - zaśmiałam się, a ze mną Potter.

- Pytanie: co powiemy chłopakom?

- O niee - zakryłam twarz, aby nie widział moich rumieńców.

James odsunął moje dłonie i uniósł do góry mój podbródek. Ponownie złączył nasz usta, tym razem zrobił to śmielej.


Ostatnio aktywność się bardzo zmniejszyła, więc postanawiam, że jak będzie ok. 7 komentarzy wstawiam kolejną miniaturkę ( jeszcze się zastanowię o czym). Szczerze, jestem zadowolona z tego rozdziału, a wam się podoba?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro