Dobry pomysł z ust Pottera
Dla @ZbytniaOptymistka - nagroda ^^
Kończy się szósty rok w Hogwarcie. Ostatnie testy i czas na pakowanie. Moje współlokatorki powyjmowały kufry, schowały do nich rzeczy, które nie będą już potrzebne przez te kilka dni. A ja? Siedzę na oknie, zastanawiając się, co będą robili moi przyjaciele w wakacje. Urządzą pewnie jakieś duże nocowanie, obejrzą filmy, pograją w quiddicha. Niestety, u mnie nie jest tak kolorowo. Chętnie zostałabym w zamku, ale nikt mi na to nie pozwoli. Muszę wrócić do sierocińca...
Nagle ktoś zapukał. Po chwili wyłoniła się zza nich osoba bardzo dobrze mi znana.
- Co tam, Potter?
James Syriusz mój najlepszy przyjaciel. Tak naprawdę zaczęliśmy się przyjaźnić dopiero na drugim roku. Wtedy zostaliśmy przydzieleni do jednego kociołka na Eliksirach. Muszę szczerze powiedzieć, że... jest tak beznajdzieny z tego przedmiotu i zazwyczaj robię wszystko ja.
- Wszyscy siedzą w Pokoju Wspólnym, wspominając ten rok oraz mówiąc miłe rzeczy siódmoklasistom - uśmiechnął się troskliwie i usiadł obok mnie. - Co cię gryzie, T.I? Nie chcesz wracać, prawda?
Kiwnęłam głową, zgadzając się z nim.
- Tu jest mój dom - powiedziałam spokojnie. - Nienawidzę domu dziecka. Nie pasuję tam. Czuję się jak obca osoba, gdy przyjeżdżam...
James przysunął się bliżej i objął mnie. Chciał poprawić mi humor, ale dobrze wiedział, że nie mam wyboru.
Po chwili siedzenia w ciszy, ciemnowłosy wyprostował się i posłał mi szeroki uśmiech.
- Co? - uniosłam zdziwiona jedną brew do góry.
- Oficjalnie, za całą rodzinę Potterów, zapraszam cię na dwa miesiące do nas! - krzyknął uradowany swoim pomysłem.
Wytrzeszczyłam oczy i patrzyłam na niego z otwartą buzią.
- Ale...
- Nie ma żadne 'ale' - przerwał moją wypowiedź, zakrywając mi usta. - Rodzice się zgodzą, nawet się nie zastanawiając.
- Nie, nie mogę obarczać tak twojej rodziny, James...
*
Nie wierzę, że uległam temu Gryfonowi. Zapukałam do drzwi domu w Dolinie Godryka i zdenerwowana czekałam na ciąg dalszy. Otworzyłam mi wysoka, rudowłosa kobieta.
- Dzień dobry, proszę pani - uśmiechnęłam się nieśmiało.
- Witaj, T.I - odwzajemniła mój gest Ginny Potter. - Strasznie się niecierpliwiliśmy, kiedy do nas dotrzesz, zwłaszcza James.
Moja twarz natychmiastowo pokryła się rumieńcem, który starałam ukryć pod włosami.
Pani domu zaprowadziła mnie do salonu, gdzie pozostali domownicy oglądali piłkę nożną. Pierwszą osobą, która mnie zobaczyła, była Lilly.
- Ojej! T.I! - podbiegła się do mnie przytulić. Dziewczyna była dosyć niska i sięgała mi do ramion.
W tamtej chwili wszyscy zwrócili na mnie uwagę. Do przytulasa dołączył się również Albus, jedyny z ich rodziny, który dostał się do Slytherinu.
James jakoś nie miał chyba ochoty dołączyć do wylewania "czułości".
- James, pokaż T.I jej pokój - proposiła matka, widząc, że chłopak nawet się nie ruszył z miejsca. Nie powiem, było mi przykro.
Ruszyłam za nim na górę. Weszliśmy do pierwszej sypialni z lewej strony. Znajdowały się tam dwa łóżka i było bardzo kolorowo.
- Ty śpisz przy ścianie, a tam Lilly - czułam, jak staje za mną.
- Dlaczego się nie przywitałeś?
- Przyznam, trochę mnie zawstydziłaś - Ja? Niby czym? - Nie widziałem cię kilka dni, a już zapomniałem, jak śliczna jesteś.
Moja twarz pokryła się jeszcze większym rumieńcem niż po słowach jego matki. Odwróciłam się do niego przodem. Jego wzrok spoczął na moich ustach. Mój oddech przyśpieszył. James ujął dłonią mój prawy policzek i złączył nasze usta. Był to delikatny pocałunek i trwał dosłownie kilka sekund. Potem mogliśmy już usłyszeć tylko wrzask Lilly.
- James i T.I się całowali !!!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro