Ciągłe spojrzenia cz.1
Jej śmiech roznosił się po całym korytarzu zamku. Nie przejmowała się ciekawskimi spojrzeniami. Dalej szła przed siebie ze swoimi towarzyszkami. W tym wesołych humorze zapominała o codzienności. Zawsze tak było, gdy jej przyjaciółki były z nią. Ich nogi zaciągnęły je na dziedziniec. Było pełno uczniów. Jednak udało im się znaleźć wolną ławkę. Rozejrzała się dookoła. Nie dostrzegła tego, co chciała, a raczej kogo.
We czwórkę dalej rozmawiały na przeróżne tematy. Dobrze, że był wolny dzień od nauki. Miały dla siebie masę czasu.
- Kto w tym roku zajmuje się organizacją balu? - padło pytanie z ust ciemnowłosej Nicole.
- Nie zastanawiałam się nad tym - odparła Danielle. - Może ktoś od Gryfonów?
- Bardzo możliwe - dodała trzecia, Sophie. - Słyszałam, że ma być dużo złota.
Od tego zaczęła się długa dyskusja, jak to będzie wyglądało, lecz czwarta z nich nie była tym zainteresowana. Evie nigdy nie lubiła takich uroczystości. Były zbyt oficjalne jak na nią. Wolała imprezy w Pokojach Wspólnych. Gdy pozostałe dziewczyny były pogrążone w rozmowie, ona ponownie rozejrzała się po otaczających ją ludziach. Już chciała skończyć obserwację, ale poczuła, że ktoś bardzo natarczywie na nią patrzy.
To on.
Stał z kolegami, jednak nie zagłębiał się z nimi w rozmowę. Dalej przyglądał się drobnej blondynce. Jej to nie peszyło. Chłopak uśmiechnął się dyskretnie, aby pozostali Gryfoni nie dopytywali. Evie odwzajemniła ten gest.
- A ty co sądzisz, Ev? - zwróciła się do niej Danielle.
- Hm?
Odwróciła wzrok na przyjaciółki, ale kątem oka dalej zerkała niego.
- Gdybyśmy nałożyły na bal sukienki w różnych odcieniach niebieskiego? - odezwała się Sophie. - Nie były by takie same, ale myślę, że to super pomysł.
- Może być ciekawie - rzekła trochę obojętnie, już będąc myślami, jaką szatę on będzie miał na balu.
Mogło się wydawać to dosyć dziwne, gdy tak patrzyli na siebie, ale dla nich było to takie naturalne. Ani razu nie rozmawiali. Każdy żył swoim życiem, inną historią. Codziennie znajdowali chwile, aby zwrócić swoją uwagę. Wiedział, że będzie dzisiaj na dziedzińcu. Specjalnie zaproponował kolegom to miejsce na spędzenie czasu.
- Ona dalej się gapi tam? - zaśmiała się Nicole.
- Tak, trochę to przerażające - dodała Soph.
Evie wywróciła oczami.
- Może w końcu byście pogadali, a nie gapili się na siebie - powiedziała Danielle, ale to było zbyt oczywiste.
- Wtedy gra się by skończyła - wyjaśniła blondyna. - To on ma ją pierwszy skończyć.
Fred ponownie uśmiechnął się do niej. Wiedział, że teraz padł jego temat. Zastanawiał się już dzisiaj czy nie podejść. Zrobiłby duże widowisko, ale czy nie lepiej na spokojnie?
- Jesteś niemożliwy, bracie - klepnął go po ramieniu George. - Fajna przynajmniej jest?
- Nie wiem - zaśmiał się na to, jak absurdalnie brzmi ta odpowiedź.
- Mógłbyś się w końcu przekonać - odezwał się Lee. Chciał przyjrzeć się obiektowi westchnień Weasleya, ale wiedział, iż tak popsuje im zabawę. - Ty nawet nie wiesz, jak ona ma na imię.
- Evie.
- Cofam to - Jordan odsunął się zszokowany od rudowłosego.
Fred przeczesał ręką włosy i sam się zastanowił, kiedy w końcu zagadać do blondyny. Ona i jej przyjaciółki różniły się od pozostałych Krukonek. Były wesołe i nie spędzały całych dni nad książkami. Pasowałyby do ich paczki. Ona pasowałaby. Do niego.
- Twoje zauroczenie chyba jest naprawdę mocne - zauważył jego bliźniak. - Nawet na mnie nie patrzysz.
- Lepsze ma widoki - roześmiał się Lee.
- Jesteście bardzo zabawni, moi drodzy - znowu się uśmiechnął. Niby do kolegów, ale zawsze bardziej do niej.
Evie zastanawiała się, czy gawędzą o niej. Wydawało jej się, że tak, gdyż raz George zerknął na nią i szybko coś powiedział bratu.
- Skąd masz pewność, że to Fred na ciebie patrzy? - zadała pytanie Danielle.
- Odróżniam ich - odrzekła z uśmiechem.
- Jaka ty zauroczona jesteś - zachichotała Nicole. - To trochę dziwne, co robicie, ale tez trochę romantyczne.
- Tylko czekać na rozwój wydarzeń - klasnęła w ręce Sophie.
Blondynka wywróciła oczami. Na chwile odwróciła się do nich.
- Co ja poradzę, że jest taki przystojny - machnęła ręką w ten swój specyficzny sposób.
Pozostała trójka nic nie odpowiedziała. Sophie miała otworzone szerzej usta.
- O co wam chodzi? - Evie nie wiedziała co się dzieje.
Nagle poczuła na swoim karku czyjś oddech, a do nosa dotarły bardzo przyjemne męskie perfumy.
- Bardzo miło usłyszeć to z twoich ust - powiedział cicho do niej.
Teraz to ona siedziała jak jej przyjaciółki.
- Już poszedł sobie - zaśmiała się Nicole.
- Tego się nie spodziewałam - powiedziała rozbawiona Danielle.
- Ja też - Evie dalej była w szoku. - Chodźcie już, zaraz będzie kolacja, a ja muszę psychicznie ogarnąć swoją głowę.
Jej towarzyszki roześmiały się tak samo głośno, jak na samym początku. Wyszły zadowolone z dziedzińca, a szczególnie jedna z nich.
🤭🤭🤭
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro