Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

James x Reader

Czasem naprawdę mam dość Pottera i jego bandy. Ciągle się do mnie przystawia i popisuje. Wstałam dziś z nadzieją, że to będzie normalny, spokojny dzień, lecz kiedy zeszłam na dół na śniadanie i usiadłam obok mojej przyjaciółki, Lily, ten idiota wleciał na miotle do Sali. Przekręcając się do góry nogami, podleciał do mnie i spytał się czy się z nim umówię. Boże, daj mi siłę i cierpliwość. Nic z tego. Byłam wściekła.

- Nie, Potter! Daj mi święty spokój! - wrzasnęłam.

Wstałam gwałtownie i odeszłam od stołu Gryffindoru. Straciłam apetyt. Wszyscy patrzyli jak wychodzę z Wielkiej Sali. Poszłam do biblioteki, ten głupek tam przynajmniej nie chodzi. Weszłam, posyłając życzliwy uśmiech pani Pince, a ona odwdzięczyła mi się tym samym. Od zawsze mnie lubiła, oczywiście z wzajemnością. Podeszłam do działu z księgami o obronie przed czarną magią, przeleciałam wzrokiem półkę i wzięłam do ręki tę wybraną.

- Witam ponownie, ślicznotko - podskoczyłam na dźwięk tego głosu. Mój plan szlag trafił. Dlaczego? Bo ten pieprzony debil opiera się o regał i ma na twarzy ten swój cwaniacki uśmieszek. Zmierzyłam go gniewnym wzrokiem spod przymrużonych oczu i bez słowa poszłam w stronę następnego regału. Poszedł za mną i bezczelnie się na mnie gapił, gdy wybierałam kolejne książki.

- (T.N.), czemu nie chcesz się ze mną umówić? - spytał.

Westchnęłam poirytowana.

- Nie wiem, może dlatego, że ciągle się puszysz i wydurniasz? Nie mówiąc już o miotaniu zaklęć na każdego z byle powodu - powiedziałam ironicznie.

- Jeśli mówisz o Smarkerusie...

- Nie tylko o nim, ale faktem jest, Potter, że on nic wam nie zrobił, a wy go bezlitośnie dręczycie. To nie jest w porządku. Przyjaźnię się z Lily, ona z nim, więc gdy nas ze sobą poznała okazał się być bardzo sympatyczną i miłą osobą! Jesteśmy w piątej klasie! Kiedy ty w końcu dorośniesz?! - gwałtownie odwróciłam się w jego stronę, sprawiając, że znaleźliśmy się dość blisko siebie. Patrzył jak oczarowany w moje oczy, a ja za to gniewnie zmarszczyłam brwi i podeszłam do biurka pani Pince. Położyłam tam kilka ksiąg, a bibliotekarka wypożyczyła mi je na trzy tygodnie, do czasu po SUM-ach. Tak, SUM-y. Są już za dziesięć dni. Stresuję się bardzo, a do tego Potter nie daje mi spokoju. Ignorując go, wyszłam z biblioteki z książkami i skierowałam się do pokoju wspólnego Gryffindoru. Fakt, byłam już spokojniejsza. Pajac dogonił mnie i szedł obok z rękami w kieszeniach. Spojrzał na mnie kątem oka, po czym stanął tuż przede mną i położył dłonie na moich ramionach. Zatrzymałam się, patrząc na niego pytająco.

- Proszę cię, (T.N.), zgódź się - zrobił minę szczeniaczka. Na mnie to nie działa, ale byłam już nim potwornie zmęczona. Byłam przecież w stanie pójść raz do Hogsmeade z największym kretynem na świecie... prawda?

- Dobrze... - westchnęłam, wyrażając moją niechęć do tego .

- Serio?! - spytał zdumiony, zabierając dłonie i wpatrywając się we mnie uważnie.

- ...ale dopiero po SUM-ach. Jestem wymęczona i zestresowana tą ciągłą nauką. - potarłam lekko czoło. Potter wziął ode mnie książki; na jego twarzy malowało się szczęście oraz niedowierzanie. Łał, chyba naprawdę mu zależy. Na mnie (No co ty XD). - I jeszcze jedno, Potter. Przestań dręczyć innych.

*Narrator 3-osobowy*

James towarzyszył Gryfonce aż do stóp schodów prowadzących do dormitorium dziewcząt. Oddał jej książki i odprowadzał ją wzrokiem. Szeroki uśmiech zagościł na jego twarzy.

- Obiecuję, poczekam. Jeszcze będziesz moja - szepnął szczęśliwy.

- Rogaś! - wrzasnął czyjś znajomy głos, a chwilę później ktoś uwiesił się na jego ramionach. - Jak tam sprawy z (T.I.)? Umówiła się z tobą? Całowaliście się już? A było z języczkiem? No gadaj! Kiedy ślub?! Chcę być chrzestnym jednego z waszych pięciorga dzieci! I świadkiem na weselu! - Syriusz zasypywał James'a pytaniami i prośbami, nie dając mu się wypowiedzieć. Chłopak zatkał ręką usta Łapy.

- Po pierwsze: nie, nie umówiła się ze mną, po drugie: nie całowaliśmy się, a po trzecie: co do ślubu to jestem pewien, że kiedyś na pewno się odbędzie - rozmarzył się trochę z błogim uśmiechem. - Black, ona po sumach w końcu da się zaprosić na randkę! Powiedziała mi to po tak długim czasie, wreszcie to powiedziała!

Syriusz stał chwilę z otwartymi ustami i szeroko rozszerzonymi oczami, po czym otrząsnąwszy się pobiegł, by opowiedzieć to Lunatykowi i całej reszcie Gryfonów. Do jego najlepszego przyjaciela dopiero dotarło to, co się wydarzyło na korytarzu i chciał skakać z radości, krzycząc na cały świat jakie to go szczęście spotkało. Zamiast tego popędził za Łapą, by razem z nim móc przekazać wszystkim dobrą nowinę.

***

Nadeszły w końcu SUM-y. (T.I.) strasznie się stresowała; można było widywać ją w pokoju wspólnym lub w bibliotece za wielkim stosem książek, mamroczącą coś pod nosem nad zwojem pergaminu. Jej przyjaciółka, Lily Evans, uważała, że dziewczyna przesadza z bezustanną nauką i powinna wyjść rozerwać się nad jezioro lub do Hogsmeade, jednakże ta nie słuchała.

- Nauka jest teraz najważniejsza! - twierdziła z uporem za każdym razem.

Tak więc nic nie mogło jej wyciągnąć na zewnątrz. Spokojnie, na razie. Minęły dwa dni. Gryfoni mieli już za sobą testy teoretyczne z transmutacji, zielarstwa, eliksirów i historii magii. Dzisiejszego przedpołudnia mieli pisać teorię z obrony przed czarną magią w Wielkiej Sali. (T.I.) błyskawicznie przesuwała pióro od lewej do prawej strony kartki, notując swój tok myślenia. Zadowolona, wyprostowała się, kończywszy tym samym swoją pracę. Po egzaminie dziewczyna odnalazła w tłumie Lily, a ta zaczęła ciągnąć ją na błonia wraz ze swoim świeżo upieczonym chłopakiem, Severusem. W końcu uległa, wiedząc, że dziś i tak zostałaby wyciągnięta siłą na dwór. Zeszli razem zboczem i przysiedli nad jeziorem. Dziewczęta zdjęły buty oraz podkolanówki i zanurzyły stopy w przyjemnie chłodnej wodzie, dając pewną ulgę w ten ciepły, wiosenny dzień. Chłopak jej przyjaciółki czytał jakąś książkę, uczennice wystawiały swoje twarzyczki do słońca, a cóż takiego robili Huncwoci? Rozsiedli się pod wierzbą; James bawił się ukradzionym zniczem, Remus czytał, Syriusz znudzonym wzrokiem patrzył na wszystko wokół, a Peter po prostu patrzył z zachwytem jak Rogacz łapie znicza w ostatniej chwili z niesamowitym refleksem i co jakiś czas wydaje zduszone okrzyki podziwu. (T.I.) nie zwracała na nich uwagi, co wyraźnie nie podobało się naszemu drogiemu Rogasiowi, który zerkał na nią ukradkiem. Już miał wstać, ale powstrzymały go drwiące śmiechy i widok zbliżających się sylwetek. Ślizgoni. Podniósł się powoli, schował złotego znicza do kieszeni spodni i oparł o drzewo. Syriusz okazał zainteresowanie zbliżającymi się postaciami.

- Będzie zabawnie... - mruknął cicho do siebie.

Na czele grupki szedł oczywiście Lucjusz Malfoy. James lekko się poruszył, zaniepokojony. Kierowali się w stronę jego ukochanej. To nie wróży nic dobrego.

- Ej, (T.N.)! - wrzasnął Malfoy. - Jak myślisz, przejdziesz do następnej klasy? Ja bym na to nie liczył, jesteś przecież tylko tępą SZLAMĄ! Za wysoki poziom!

(T.I.) zacisnęła pięści, starając się opanować. Nienawidziła, kiedy ktoś w obraźliwy sposób wypominał jej to, że pochodzi z mugolskiej rodziny, a zwłaszcza jeśli to był Malfoy. Tymczasem w Jamesie aż się zagotowało. Ruszył przed siebie i natychmiast znalazł się między Lucjuszem a dziewczyną, zasłaniając ją własnym ciałem.

- Chyba cię główka boli. (T.I.) jest mądrzejsza od was wszystkich razem wziętych, a jeśli jej nie przeprosisz to inaczej pogadamy - warknął, bliski furii. Dotychczas zdążyli się do niego dołączyć Syriusz i Peter, choć ten drugi z mniejszym przekonaniem; Lunatyk udawał, że wciąż czytał, ale patrzył na nich kątem oka; wolał się na razie nie wtrącać. Malfoy i Potter patrzyli na siebie wyzywająco.

- No nie, nie wierzę w to! - zadrwił Ślizgon z wrednym uśmieszkiem na bladej twarzy. - Twoja rodzina schodzi na psy! WSPANIAŁY James Potter na dobre zabujał się w jakiejś nic niewartej szlamie. Myślałem, że chcesz się tylko zabawić, a tu proszę, taka niespodzianka...

Policzki Rogacza poczerwieniały lekko ze wstydu i złości, a już w następnej chwili Malfoy łapał się za nos, w który uderzyła pięść Gryfona i zatoczył się na swoich kolegów. Ci popchnęli go z powrotem w stronę przeciwnika i chłopak wykorzystał to, by rzucić się na niego. Rozpętała się bijatyka, podczas której uczniowie otoczyli chłopców i dopingowali swojego przedstawiciela. (T.I.) przepchnęła się przez tłum, po czym dopadła do bijących się i jakoś ich rozdzieliła.

- Przestańcie, idioci! - krzyczała w złości. Odciągnęła James'a od tego parszywca i posłała zgromadzonym ostre spojrzenie. Zanim jednak wszyscy się rozeszli, podeszła do Malfoy'a i walnęła go mocno w pysk.

- To za tą szlamę, jebany arystokrato - powiedziała lodowato, patrząc z pogardą na krzywiącego się i cofającego się Ślizgona. W tłumie rozległy się ciche chichoty. (T.I.) odwróciła się do niego plecami i podążyła do James'a, żeby zaprowadzić go do Skrzydła Szpitalnego. Weszli do zamku. Przemierzali korytarze w milczeniu. W końcu dziewczyna odezwała się:

- Dziękuję ci za obronę. Nie spodziewałam się tego.

Chłopak uśmiechnął się z dumą, mimo iż wyglądał okropnie. Miał podbite oko, z nosa i wargi ciekła mu krew, a siniak na twarzy zaczynał już fioletowieć.

- Nie mogłem stać i patrzeć jak ten dupek cię obraża. Musiałem coś zrobić - odpowiedział, nadal promiennie się uśmiechając. To był cud, że oni w ogóle ze sobą normalnie rozmawiali. W środku cieszył się jak dziecko, które dostało jakiś wielki prezent.

Tymczasem (T.I.) nagle przypomniała sobie te słowa: "Wspaniały James Potter na dobre zabujał się w jakiejś nic niewartej szlamie. Myślałem, że chcesz się tylko zabawić, a tu proszę, taka niespodzianka...". Powiedział je Malfoy i właśnie to zdanie dało jej trochę do myślenia. "Czy on naprawdę się we mnie zakochał? Zawsze myślałam, że chce po prostu popisać się przed swoimi przyjaciółmi, podrywając mnie i nie dając mi spokoju. A co jeśli... byłoby inaczej od samego początku, tylko ja tego nie dostrzegałam?" Z takimi myślami dziewczyna dotarła do drzwi Skrzydła wraz z chłopakiem. Pani Pomfrey załamała ręce widząc w jakim jest stanie, lecz szybko się tym zajęła. Po pięciu minutach nie było śladu po zranieniach. Wychodząc, minęli blondwłosego Ślizgona już w nieco lepszym stanie z towarzysząca mu nieznaną im dziewczyną. Wykrzywił twarz na ich widok. (T.I.) z godnością przeszła obok niego, nie zaszczycając go nawet jednym spojrzeniem. James szedł obok, zamyślony, z rękami w kieszeniach. Wyszli z powrotem na błonia, gdzie (T.I.) skierowała się z uśmiechem w stronę swojej przyjaciółki i Severusa. Jej towarzysz stanął w miejscu mając dylemat: pójść za nią i poprosić jeszcze raz o randkę czy po prostu wrócić pod wierzbę i obserwować ją z daleka. "Nie bądź ciotą!", powiedział sam do siebie i ruszył biegiem do ukochanej nad jezioro.

- (T.I.)! - złapał ją za ramię, a ona odwróciła się, natychmiast natrafiając na orzechowe oczy chłopaka. "Piękne, orzechowe oczy". Pierwszy raz tak o nich pomyślała. Uświadomiwszy to sobie zaróżowiła się trochę na policzkach. - Ja wiem, że chcesz zdać SUM-y jak najlepiej, ale nie mogę już się powstrzymać - klęknął na prawe kolano i złapał jej delikatne dłonie w swoje, większe. - (T.N.), czy zechcesz pójść ze mną na randkę do Hogsmeade w przyszłą sobotę?

Wzruszenie ścisnęło jej gardło. W oczach pojawiły się łzy. (I to się nazywa romantyczna scena!)

- T-tak, dam ci szansę - powiedziała, ocierając oczy.

- Zgodziła się! - wrzasnął Rogacz na całe gardło, podrywając się z ziemi. Wszyscy uczniowie z Gryffindoru, Ravenclawu i Hufflepuff'u zaczęli klaskać.

Dziewczyna przytuliła go i poczuła się kochana. Chłopak odwzajemnił uścisk, wdychając cudowny zapach jej włosów. (T.I.) pocałowała policzek James'a, nie dbając o ludzi wokół. Nagle, ktoś zwalił się na nich, dołączając się do przytulasa. Okazało się, że to Łapka postanowił popsuć moją pięknie wyreżyserowaną scenę. Potem dołączyli się Remus i Lily. A Severus, na prośbę Lily, niechętnie zbliżył się i przytulił tylko ją.

James i (T.I.) byli szczęśliwi. W końcu.

[][][][][][][][][][][]

Witam, witam i o zdrowie pytam! ^u^

Nareszcie skończyłam pisać tą miniaturkę 😅 Przepraszam, ale wczoraj wróciłam do domu o wpół do ósmej wieczorem i za chuja pana nie zdążyłabym jej dokończyć! (Wtedy to miało ok. 530 słów a teraz jest 1878 *,*) Pobiłam rekord w długości rozdziału, więc proszę, nie bijcie, że było trochę później 😭

Na prośbę mojej koleżanki wplotłam tu parring ze Snily :') Więc teraz mi dziękuj, murzynie!!

 Przystałam również na jej propozycję, a mianowicie powiedziała mi tak: "Słuchaj, mam dla ciebie taki czelendż. Napiszesz shota na sześć tysięcy słów, masz czas do początku ferii, czyli do trzynastego lutego", na to ja wzdycham i mówię: "No dobra, ale nie wiem czy dam radę", ona mi odpowiada: "Na peeewno dasz radę! Wierzę w ciebie!". Murzyn to wymyślił na chemii, kiedy pisałam jeszcze tą miniaturkę pod długim stołem XD

Dobra, odmeldowuję się xd

Bye, bye 😘

~AnnNoir 🔥

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro