Symbolizm
Draco spojrzał na rozpościerające się przed nim morze, która odbijało pierwsze promienie wschodzącego słońca. Odetchnął głęboko świeżym, dość chłodnym jak na letni poranek powietrzem i odwrócił się do Harry'ego, który stał obok niego z uśmiechem na twarzy. Nie wiedział, co tamten planował, ale sądząc po emanującym z jego postawy samozadowoleniu, nie było to nic dobrego.
- Co my tu robimy? - zapytał ostrożnie i zmarszczył brwi, gdy Harry jeszcze szerzej się uśmiechnął.
- Zgadnij - rzucił i zrobił krok w tył, wskazując ruchem dłoni na słońce. - Masz jedną próbę.
Draco rozejrzał się. Krajobraz nie był bardzo urozmaicony, ale jednocześnie urzekający - niebo było czyste, a tam, gdzie pojawiały się przebłyski promieni słonecznych, nabierało różowych i złotych barw. Morze było spokojne i szumiało przyjemne, co mieszało się z szelestem wiatru w sięgającej kolan trawie. Gdzieniegdzie błyskały kolorowe kwiaty wrzosów, teraz skropione poranną rosą. Wszystko to działało usypiająco na Dracona, który przetarł niecierpliwie oczy.
- Może jakaś podpowiedź?
Harry spojrzał na morze i odetchnął głęboko.
- Uwielbiasz symbolizm, prawda? Myślę, że to jedyna wskazówka, którą potrzebujesz - powiedział spokojnie i zerknął na Dracona. Uśmiech nie znikał z jego twarzy, ale teraz wydawał się bardziej melancholijny.
Blondyn ponownie popatrzył na morze i zmarszczył brwi. To prawda, bardzo często przynosił Harry'emu prezenty, które miały głębsze znaczenie i z lubością posługiwał się symbolami.
Teraz jednak nie wiedział od czego zacząć. Początek rozwikłania zagadki zawsze był dla niego trudny. Spojrzał na fale uderzające o ścianę klifu, na którym stał. Tyle możliwości. Popatrzył na ciągnącą się za nim łąkę, chcąc wyszukać wzrokiem czegoś szczególnego, ale nic się nie wyróżniało.
Westchnął. Wiedział, że symbole ukrywają się w najprostszych rzeczach. Nie znosił Harry'ego za to, że właśnie potraktował go jego własną bronią, ale nie chcąc dawać Potterowi satysfakcji, spróbował pomyśleć o jakichś szczególnych znaczeniach łąki.
Nie przyszło mu do głowy nic, co mogłoby w jakimś stopniu pomóc mu w znalezieniu odpowiedzi, po co Harry tutaj ich przyprowadził. Odwrócił się w stronę morza. Symbolu wolności i niepowstrzymanej siły. Mając punkt zaczepienia, spojrzał na słońce, które powoli wspinało się po niebie, grzejąc jego twarz. Wschód słońca oznaczał początek. Początek czego? Sfrustrowany popatrzył pod nogi na maleńkie łodyżki krzaków, które uginały się od ciężaru kwiatów i rosy.
Westchnął, gdy poczuł jak w głowie kotłuje mu się więcej pytań niż odpowiedzi. Albo był zmęczony, albo Harry był beznadziejny w dobieraniu symboli. Skłaniał się ku drugiej opcji.
- To do niczego nie prowadzi - stwierdził, patrząc na Harry'ego.
Ten zaśmiał się.
- Czyli poddajesz się? - spytał, a widząc irytację na twarzy blondyna zaśmiał się cicho. - Uznam to za tak – powiedział i podszedł do Dracona. Objął palcami zimną dłoń i ścisnął lekko. - Co zdążyłeś zaobserwować?
- Morze jako wolność, wschód słońca jako początek - wyliczył Draco i potrząsnął głową. - To nie ma sensu, Harry.
Niższy chłopak uśmiechnął się.
- A nieskończoność? - zapytał, dezorientując Dracona. Ignorując zaskoczenie na twarzy blondyna, poprowadził jego rękę ku linii horyzontu i słońcu. - Morze zawsze kojarzyło ci się z wolnością, dobrze. Masz wolność wyboru. Wschód słońca to początek. Łąka - położywszy dłoń na ramieniu Dracona, obrócił go od morza i wskazał na krajobraz przed nim – oznacza nieskończoność.
Draco zaśmiał się.
- Chcesz mi przekazać, ze to początek nieskończoności?
Harry trącił go łokciem.
- Na łące po raz pierwszy wyznałeś mi miłość - zauważył, a Draco po chwili namysłu kiwnął głową. Harry uśmiechnął się i kontynuował: - Wiesz co oznacza wrzos?
- Początek września? - zapytał i zanim Harry zdążył coś powiedzieć, dodał: - Masz na myśli początek roku szkolnego?
- Blisko - odparł Harry. - Wrzos ma różne znaczenia. Jedni wierzą, że ma magiczne właściwości. Drudzy widzą w nim symbol upływających lat. - Puścił dłoń Dracona i wziął głęboki wdech. - W innych wierzeniach, wrzos był poświęcony boginiom miłości. Panny młode składając przysięgę, wplatały wrzos we włosy, by przysięga była trwała.
Draco otworzył szerzej oczy i niemal nie zauważył, gdy Harry odsunął się od niego. Nie chcąc tracić kontaktu fizycznego z chłopakiem, wyciągnął za siebie rękę, a gdy jedynie musnął palcami materiał jego płaszcza, odwrócił się na pięcie z zamiarem wyjaśnienia tej sytuacji.
Harry zrobił to za niego.
- Draco - powiedział poważnie, klękając na jedno kolano. Uśmiech czaił się w kącikach ust. W rękach trzymał małe pudełeczko, którego zawartość błyszczała w porannym słońcu. - Myślę, że wrzos ładnie by podkreślił twoje oczy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro