Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Sylwester z niespodzianką

- Jesteś najlepszym mężem pod słońcem - powiedział Harry, z uśmiechem patrząc na rodzinę Weasleyów, Neville'a, Lunę, Angelinę i Merlin wie, ile jeszcze osób, które tutaj zaprosił. - Dziękuję, że się zgodziłeś na zorganizowanie tego.

Draco zerknął na Rona i George'a, którzy stali w kącie i rozmawiali przyciszonymi głosami.

- Dlaczego mam wrażenie, że ten tytuł przypłacę własnym życiem? - spytał, nie za bardzo wiedząc, jakiej odpowiedzi oczekuje. Bo nikt mu nie wmówi, że ta dwójka nie była w zmowie.

Harry spojrzał na nich i machnął ręką.

- Musisz się przyzwyczaić. Pewnie wymyślają kolejny dowcip.

Draco uniósł brwi.

- A pewnie ja dostanę zaszczytną rolę szczura doświadczalnego.

Harry zmarszczył brwi.

- Niekoniecznie. Jest tutaj jeszcze wiele osób - powiedział beztrosko, a blondyn nawet nie komentował tego, że będzie jakiś szczur doświadczalny.

Mimo podejrzanych szeptów między rudymi braćmi, zdecydowanie zbyt ostentacyjnego tańca Billa i Fleur oraz ciekawskich spojrzeń rzucanych mu przez Ginny, Sylwester jak dotąd mijał spokojnie. Każdy dobrze się bawił, Piwo Kremowe lało się strumieniami, a skoczna muzyka zapraszała na parkiet.

Draco nigdy by tego nie przyznał Harry'emu, ale czuł się szczęśliwy wśród tych osób. Owszem, niektórzy nadal mieli do niego urazę za to, czy tamto w przeszłości, ale znaczna większość przymknęła na to oko i nie miała problemów z rozmawianiem z nim.

Oczywiście, dawanie nie-tak-dyskretnych prztyczków pozostało.

- Cudowny Sylwester - powiedziała Luna, gdy wraz z Ginny, Nevillem i Jordanem podeszła do Draco i Harry'ego. - Nie wiedziałam, że lubicie takie przyjęcia.

Lee uniósł butelkę Piwa Kremowego.

- Ale zdecydowanie powinniście robić je częściej - dodał, po czym pociągnął łyk.

Ginny szturchnęła go łokciem w bok.

- Gołąbki świeżo po ślubie musieli mieć trochę czasu dla siebie, prawda? Miesiąc miodowy dopiero co im się skończył. Teraz jest czas na wkręcanie się w przyjęcia - szepnęła konspiracyjnie z błyskiem w oku.

Harry westchnął, a Draco nie powiedział nic, mimo wyzwania w oczach Ginny.

Jordan pokręcił głową.

- Nadal nie wiem, jak wy skończyliście razem.

Harry otworzył usta, by odpowiedzieć, ale Neville go uprzedził:

- Przez twe oczy, te oczy zielone, oszalałem - zanucił, patrząc porozumiewawczo na Draco. Ginny parsknęła śmiechem, a Lee uśmiechnął się szeroko i klasnął głośno w ręce.

Blondyn postanowił nie patrzeć na głupią minę Harry'ego i zamiast tego zwrócił się do Neville'a:

- Byłbyś zaskoczony, jak dużą rolę to odegrało - powiedział z niezachwianym spokojem. Drgnęły mu kąciki ust, gdy zauważył zaskoczenie nauczyciela zielarstwa i kolejny wybuch śmiechu Ginny.

Luna uśmiechnęła się, nawijając łańcuszek naszyjnika na palec.
- Pewnie bylibyśmy zaskoczeni jak wiele małych, z pozoru nieistotnych rzeczy odegrało tu ważną rolę - powiedziała z przekonaniem w głosie, które podpowiedziało Draco, że dziewczyna może prawdopodobnie wie więcej, od samych zakochanych.

Zanim zdążył dłużej nad tym porozmyślać, muzyka przestała grać, a wszyscy goście zwrócili się w stronę George'a, który stał na pustym stoliku z różdżką przyłożoną do gardła.

- Proszę o chwilę uwagi! - zawołał, a jego głos spotęgowany zaklęciem, rozniósł się po sali, docierając do najdalszych kątów. - Chciałem teraz bardzo podziękować gospodarzom za ich zaangażowanie w organizowanie tego uroczego Sylwestra. Bez ich szczodrości nie byłoby nas tu, gdzie powitamy kolejny Nowy Rok. Brawa dla nich! - Sala wypełniła się oklaskami, a Draco bez odwracania się mógł powiedzieć, że Harry suszy wszystkie zęby w szerokim uśmiechu. George przeczekał, aż znów nastanie cisza, po czym kontynuował: - Jako jeden z najlepszych przyjaciół jednego z gospodarzy i jako jeden z największych koszmarów drugiego z gospodarzy - tu mrugnął do nich – mam zaszczyt zaprosić wszystkich tu zebranych na wyjątkowy pokaz noworocznych Sztucznych Ogni Wealseyów! - Przeczekał kolejną salwę oklasków. - Podczas gdy nasz cudowny zegar odlicza już ostatnie minuty do dwunastej, przenieśmy się na podwórko. Zostały tam już rzucone odpowiednie czary, więc nie musicie martwić się zimnem.

Draco zmarszczył brwi i zerknął na Harry'ego, który patrzył na ogromny zegar wiszący nad gośćmi.

- Wiedziałeś o tym pokazie? - zapytał cicho, podczas gdy tłum zaczął przesuwać się w stronę wyjścia.

Harry potrząsnął głową.

- Nie, ale mogę cię zapewnić, że George potrafi zrobić świetne widowisko - odpowiedział i pociągnął go za rękaw, podążając za gośćmi.

W końcu wyszli na dwór, gdzie na samym środku widniał zielony krąg wśród bieli śniegu, wyznaczający granicę czaru. Draco z Harrym stanęli obok Luny i Neville'a, którzy trzymając się za ręce, rozmawiali o możliwościach zaklęcia ocieplającego i użyciu go w szklarni domowej. Luna posłała im przelotny uśmiech, po czym wskazała ręką na drewniane pudełko, znajdujące się na granicy kręgu. George już tam był, patrząc na tłum gości z obiecującym uśmiechem.

W końcu ostatni raz zerknął na ogromny zegar wiszący parę metrów nad nim i uniósł ręce, zwracając na siebie uwagę zgromadzonych. Przyłożył do gardła różdżkę i uśmiechnął się szeroko.

- Panie i panowie, mężatki i mężowie, bracia i siostro, zostało już jedynie pięć minut do końca tego pełnego sukcesów roku i początku kolejnego, mam nadzieję, że jeszcze bardziej sukcesywnego roku. Jednak zanim to nastąpi, oddaję głos gospodarzom, którzy zapewne też mają od siebie parę słów!

Draco kopnął Harry'ego w kostkę i wskazał ruchem głowy na podwyższenie. Harry rzucił mu przelotne, pełne oskarżenia spojrzenie i ruszył sam, odprowadzany oklaskami.

Draco odwrócił się od tłumu i przywołał jednego ze Skrzatów, które pojawiło się tuż obok niego. Z pewnym poczuciem winy pstryknął palcami przed nosem niskiego pomocnika, by ten w końcu przestał się rozglądać na boki.

- Kołek! Skup się! - powiedział, a Skrzat stanął na baczność, patrząc wielkimi oczami na Draco.

- Co tylko rozkażesz, sir! - zawołał cieniutkim głosikiem, skutecznie zagłuszany przez przemowę Harry'ego.

- Zwołaj inne Skrzaty. Następuje mała zmiana planów. Gdy zostanie minuta do dwunastej, przejdźcie przez tłum z kieliszkami szampana na tacach. Nie mamy czasu na inne rozwiązanie - powiedział i zerknął na zegar. Dwie minuty. Powinno wystarczyć. Spojrzał na Kołka, który nadal sterczał przed nim jak... no, kołek. - Co ty tu jeszcze robisz? Leć już do kuchni!

Jego słowa najwyraźniej oświeciły Skrzata, bo po krótkim, cichutkim okrzyku, małego pomocnika już nie było. Draco odwrócił się w stronę Harry'ego, który chwilę później zszedł z podwyższenia i wrócił do niego.

- To było szybkie.

- Musiało być - odparł Draco i wychwycił wzrokiem Skrzaty uwijające się między gośćmi. Sam odebrał zaraz kieliszek i ponownie skupił swoją uwagę na George'u, który stał na podwyższenie i przykładał różdżkę do gardła.

- Dziękujemy Harry'emu za tak trafne słowa. Teraz proszę wszystkich o uwagę, bo do początku Nowego Roku zostało dwanaście sekund! Już jedenaście! Dziesięć!

Goście zaczęli odliczać, a Draco z zaskoczeniem patrzył, jak zegar z każdą sekundą robi się coraz większy i bardziej kolorowy.

W końcu długo wyczekiwane "zero!" zostało wywołane, a zegar, niczym ogromna bańka mydlana, prysnął na wszystkie strony, zmieniając się w tysiące małych kryształków.

Zza podwyższenia w powietrze wzniosły się dwa słupy iskier, które zaczęły latać nad tłumem, oświetlając małe kryształki, przez co wyglądało to jak deszcz światła.

Draco z zachwytem patrzył jak coraz to wspanialsze i bardziej kolorowe sztuczne ognie zostają wysłane w powietrze, niektóre przybierając kształt gwiazdozbiorów, inne w postaci małych elfów przebiegających między tłumem. Szary pies na niebie szczeknął wesoło i zamerdał ogonem, a Koziorożec w odpowiedzi machnął głową, zataczając rogami koło, a wszystko to na tle zielonych, czerwonych, złotych i srebrnych fajerwerków.

Wszyscy patrzyli oniemiali na niebo, gdzie rozgrywał się jeden z najpiękniejszych widowisk świata. W momencie gdy Lew zeskoczył z nieba i z rykiem zamienił się w masę małych zniczy, które wmieszały się w gości, Draco poczuł jak ciepłe palce muskają jego dłoń. Zerknął na Harry'ego i uśmiechnął się lekko, bo co mógł innego zrobić, widząc tyle szczęścia na jego twarzy?

Nagle z tłumu wypadł Ron z szelmowskich uśmiechem i rozwichrzonymi włosami.

- Odwaliliśmy kawał dobrej roboty, nie? Czekajcie, jeszcze...

Seamus przerwał mu, wpadając na niego zza pleców i zakrywając mu usta ręką pokrytą sadzą.

- Przepraszam za niego, kolega nie ma za grosz elokwencji, już spadamy - powiedział i pociągnął zdezorientowanego Rona za szalik w tłum. Weasley wydał z siebie niepodobny do niczego odgłos i chwycił za szalik, chcąc uzyskać trochę tlenu.

Draco patrzył na to wszystko z uniesionymi brwiami. Do uszu dobiegł go jeszcze słowa Finnigana "Nie widzisz, że oni znów mają swój moment, baranie?", po czym dwójka piromanów zniknęła mu z oczu.

Harry zaśmiał się głośno i zwrócił do męża, oplatając jego pas ramionami.

- Chcę odpowiednio rozpocząć Nowy Rok.

Draco zerknął na sztuczne ognie.

- Jak dla mnie, właśnie tak powinno się rozpoczy... hmpf - głos zawiódł go, gdy Harry zbliżył się do blondyna, łącząc ich usta. Draco zamknął oczy i złapał męża wolną ręką za poły szaty, zatrzymując go tym na dłużej.

Gdy jeden z ogni sztucznych przeleciało tuż nad ich głowami, Draco wzdrygnął się i przerwał pocałunek, o mało nie rozlewając swojego szampana. Harry stał przed nim z uśmiechem i błyszczącymi oczami. Draco uniósł kieliszek.

- Odpowiednio zaczętego szczęśliwego Nowego Roku - powiedział, czując jak jeden ze zniczy przelatuje mu obok ucha.

Harry stuknął kieliszek blondyna swoim.

- I zwariowanego.

~♥~

Za prompta serdecznie dziękuję @Ecleette ♥
(nadal chętnie przygarnę Wasze inne pomysły na miniaturki!)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro