Sylwester z niespodzianką
- Jesteś najlepszym mężem pod słońcem - powiedział Harry, z uśmiechem patrząc na rodzinę Weasleyów, Neville'a, Lunę, Angelinę i Merlin wie, ile jeszcze osób, które tutaj zaprosił. - Dziękuję, że się zgodziłeś na zorganizowanie tego.
Draco zerknął na Rona i George'a, którzy stali w kącie i rozmawiali przyciszonymi głosami.
- Dlaczego mam wrażenie, że ten tytuł przypłacę własnym życiem? - spytał, nie za bardzo wiedząc, jakiej odpowiedzi oczekuje. Bo nikt mu nie wmówi, że ta dwójka nie była w zmowie.
Harry spojrzał na nich i machnął ręką.
- Musisz się przyzwyczaić. Pewnie wymyślają kolejny dowcip.
Draco uniósł brwi.
- A pewnie ja dostanę zaszczytną rolę szczura doświadczalnego.
Harry zmarszczył brwi.
- Niekoniecznie. Jest tutaj jeszcze wiele osób - powiedział beztrosko, a blondyn nawet nie komentował tego, że będzie jakiś szczur doświadczalny.
Mimo podejrzanych szeptów między rudymi braćmi, zdecydowanie zbyt ostentacyjnego tańca Billa i Fleur oraz ciekawskich spojrzeń rzucanych mu przez Ginny, Sylwester jak dotąd mijał spokojnie. Każdy dobrze się bawił, Piwo Kremowe lało się strumieniami, a skoczna muzyka zapraszała na parkiet.
Draco nigdy by tego nie przyznał Harry'emu, ale czuł się szczęśliwy wśród tych osób. Owszem, niektórzy nadal mieli do niego urazę za to, czy tamto w przeszłości, ale znaczna większość przymknęła na to oko i nie miała problemów z rozmawianiem z nim.
Oczywiście, dawanie nie-tak-dyskretnych prztyczków pozostało.
- Cudowny Sylwester - powiedziała Luna, gdy wraz z Ginny, Nevillem i Jordanem podeszła do Draco i Harry'ego. - Nie wiedziałam, że lubicie takie przyjęcia.
Lee uniósł butelkę Piwa Kremowego.
- Ale zdecydowanie powinniście robić je częściej - dodał, po czym pociągnął łyk.
Ginny szturchnęła go łokciem w bok.
- Gołąbki świeżo po ślubie musieli mieć trochę czasu dla siebie, prawda? Miesiąc miodowy dopiero co im się skończył. Teraz jest czas na wkręcanie się w przyjęcia - szepnęła konspiracyjnie z błyskiem w oku.
Harry westchnął, a Draco nie powiedział nic, mimo wyzwania w oczach Ginny.
Jordan pokręcił głową.
- Nadal nie wiem, jak wy skończyliście razem.
Harry otworzył usta, by odpowiedzieć, ale Neville go uprzedził:
- Przez twe oczy, te oczy zielone, oszalałem - zanucił, patrząc porozumiewawczo na Draco. Ginny parsknęła śmiechem, a Lee uśmiechnął się szeroko i klasnął głośno w ręce.
Blondyn postanowił nie patrzeć na głupią minę Harry'ego i zamiast tego zwrócił się do Neville'a:
- Byłbyś zaskoczony, jak dużą rolę to odegrało - powiedział z niezachwianym spokojem. Drgnęły mu kąciki ust, gdy zauważył zaskoczenie nauczyciela zielarstwa i kolejny wybuch śmiechu Ginny.
Luna uśmiechnęła się, nawijając łańcuszek naszyjnika na palec.
- Pewnie bylibyśmy zaskoczeni jak wiele małych, z pozoru nieistotnych rzeczy odegrało tu ważną rolę - powiedziała z przekonaniem w głosie, które podpowiedziało Draco, że dziewczyna może prawdopodobnie wie więcej, od samych zakochanych.
Zanim zdążył dłużej nad tym porozmyślać, muzyka przestała grać, a wszyscy goście zwrócili się w stronę George'a, który stał na pustym stoliku z różdżką przyłożoną do gardła.
- Proszę o chwilę uwagi! - zawołał, a jego głos spotęgowany zaklęciem, rozniósł się po sali, docierając do najdalszych kątów. - Chciałem teraz bardzo podziękować gospodarzom za ich zaangażowanie w organizowanie tego uroczego Sylwestra. Bez ich szczodrości nie byłoby nas tu, gdzie powitamy kolejny Nowy Rok. Brawa dla nich! - Sala wypełniła się oklaskami, a Draco bez odwracania się mógł powiedzieć, że Harry suszy wszystkie zęby w szerokim uśmiechu. George przeczekał, aż znów nastanie cisza, po czym kontynuował: - Jako jeden z najlepszych przyjaciół jednego z gospodarzy i jako jeden z największych koszmarów drugiego z gospodarzy - tu mrugnął do nich – mam zaszczyt zaprosić wszystkich tu zebranych na wyjątkowy pokaz noworocznych Sztucznych Ogni Wealseyów! - Przeczekał kolejną salwę oklasków. - Podczas gdy nasz cudowny zegar odlicza już ostatnie minuty do dwunastej, przenieśmy się na podwórko. Zostały tam już rzucone odpowiednie czary, więc nie musicie martwić się zimnem.
Draco zmarszczył brwi i zerknął na Harry'ego, który patrzył na ogromny zegar wiszący nad gośćmi.
- Wiedziałeś o tym pokazie? - zapytał cicho, podczas gdy tłum zaczął przesuwać się w stronę wyjścia.
Harry potrząsnął głową.
- Nie, ale mogę cię zapewnić, że George potrafi zrobić świetne widowisko - odpowiedział i pociągnął go za rękaw, podążając za gośćmi.
W końcu wyszli na dwór, gdzie na samym środku widniał zielony krąg wśród bieli śniegu, wyznaczający granicę czaru. Draco z Harrym stanęli obok Luny i Neville'a, którzy trzymając się za ręce, rozmawiali o możliwościach zaklęcia ocieplającego i użyciu go w szklarni domowej. Luna posłała im przelotny uśmiech, po czym wskazała ręką na drewniane pudełko, znajdujące się na granicy kręgu. George już tam był, patrząc na tłum gości z obiecującym uśmiechem.
W końcu ostatni raz zerknął na ogromny zegar wiszący parę metrów nad nim i uniósł ręce, zwracając na siebie uwagę zgromadzonych. Przyłożył do gardła różdżkę i uśmiechnął się szeroko.
- Panie i panowie, mężatki i mężowie, bracia i siostro, zostało już jedynie pięć minut do końca tego pełnego sukcesów roku i początku kolejnego, mam nadzieję, że jeszcze bardziej sukcesywnego roku. Jednak zanim to nastąpi, oddaję głos gospodarzom, którzy zapewne też mają od siebie parę słów!
Draco kopnął Harry'ego w kostkę i wskazał ruchem głowy na podwyższenie. Harry rzucił mu przelotne, pełne oskarżenia spojrzenie i ruszył sam, odprowadzany oklaskami.
Draco odwrócił się od tłumu i przywołał jednego ze Skrzatów, które pojawiło się tuż obok niego. Z pewnym poczuciem winy pstryknął palcami przed nosem niskiego pomocnika, by ten w końcu przestał się rozglądać na boki.
- Kołek! Skup się! - powiedział, a Skrzat stanął na baczność, patrząc wielkimi oczami na Draco.
- Co tylko rozkażesz, sir! - zawołał cieniutkim głosikiem, skutecznie zagłuszany przez przemowę Harry'ego.
- Zwołaj inne Skrzaty. Następuje mała zmiana planów. Gdy zostanie minuta do dwunastej, przejdźcie przez tłum z kieliszkami szampana na tacach. Nie mamy czasu na inne rozwiązanie - powiedział i zerknął na zegar. Dwie minuty. Powinno wystarczyć. Spojrzał na Kołka, który nadal sterczał przed nim jak... no, kołek. - Co ty tu jeszcze robisz? Leć już do kuchni!
Jego słowa najwyraźniej oświeciły Skrzata, bo po krótkim, cichutkim okrzyku, małego pomocnika już nie było. Draco odwrócił się w stronę Harry'ego, który chwilę później zszedł z podwyższenia i wrócił do niego.
- To było szybkie.
- Musiało być - odparł Draco i wychwycił wzrokiem Skrzaty uwijające się między gośćmi. Sam odebrał zaraz kieliszek i ponownie skupił swoją uwagę na George'u, który stał na podwyższenie i przykładał różdżkę do gardła.
- Dziękujemy Harry'emu za tak trafne słowa. Teraz proszę wszystkich o uwagę, bo do początku Nowego Roku zostało dwanaście sekund! Już jedenaście! Dziesięć!
Goście zaczęli odliczać, a Draco z zaskoczeniem patrzył, jak zegar z każdą sekundą robi się coraz większy i bardziej kolorowy.
W końcu długo wyczekiwane "zero!" zostało wywołane, a zegar, niczym ogromna bańka mydlana, prysnął na wszystkie strony, zmieniając się w tysiące małych kryształków.
Zza podwyższenia w powietrze wzniosły się dwa słupy iskier, które zaczęły latać nad tłumem, oświetlając małe kryształki, przez co wyglądało to jak deszcz światła.
Draco z zachwytem patrzył jak coraz to wspanialsze i bardziej kolorowe sztuczne ognie zostają wysłane w powietrze, niektóre przybierając kształt gwiazdozbiorów, inne w postaci małych elfów przebiegających między tłumem. Szary pies na niebie szczeknął wesoło i zamerdał ogonem, a Koziorożec w odpowiedzi machnął głową, zataczając rogami koło, a wszystko to na tle zielonych, czerwonych, złotych i srebrnych fajerwerków.
Wszyscy patrzyli oniemiali na niebo, gdzie rozgrywał się jeden z najpiękniejszych widowisk świata. W momencie gdy Lew zeskoczył z nieba i z rykiem zamienił się w masę małych zniczy, które wmieszały się w gości, Draco poczuł jak ciepłe palce muskają jego dłoń. Zerknął na Harry'ego i uśmiechnął się lekko, bo co mógł innego zrobić, widząc tyle szczęścia na jego twarzy?
Nagle z tłumu wypadł Ron z szelmowskich uśmiechem i rozwichrzonymi włosami.
- Odwaliliśmy kawał dobrej roboty, nie? Czekajcie, jeszcze...
Seamus przerwał mu, wpadając na niego zza pleców i zakrywając mu usta ręką pokrytą sadzą.
- Przepraszam za niego, kolega nie ma za grosz elokwencji, już spadamy - powiedział i pociągnął zdezorientowanego Rona za szalik w tłum. Weasley wydał z siebie niepodobny do niczego odgłos i chwycił za szalik, chcąc uzyskać trochę tlenu.
Draco patrzył na to wszystko z uniesionymi brwiami. Do uszu dobiegł go jeszcze słowa Finnigana "Nie widzisz, że oni znów mają swój moment, baranie?", po czym dwójka piromanów zniknęła mu z oczu.
Harry zaśmiał się głośno i zwrócił do męża, oplatając jego pas ramionami.
- Chcę odpowiednio rozpocząć Nowy Rok.
Draco zerknął na sztuczne ognie.
- Jak dla mnie, właśnie tak powinno się rozpoczy... hmpf - głos zawiódł go, gdy Harry zbliżył się do blondyna, łącząc ich usta. Draco zamknął oczy i złapał męża wolną ręką za poły szaty, zatrzymując go tym na dłużej.
Gdy jeden z ogni sztucznych przeleciało tuż nad ich głowami, Draco wzdrygnął się i przerwał pocałunek, o mało nie rozlewając swojego szampana. Harry stał przed nim z uśmiechem i błyszczącymi oczami. Draco uniósł kieliszek.
- Odpowiednio zaczętego szczęśliwego Nowego Roku - powiedział, czując jak jeden ze zniczy przelatuje mu obok ucha.
Harry stuknął kieliszek blondyna swoim.
- I zwariowanego.
~♥~
Za prompta serdecznie dziękuję @Ecleette ♥
(nadal chętnie przygarnę Wasze inne pomysły na miniaturki!)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro