Spokojny Wieczór
Harry przewrócił stronę, wodząc wzrokiem po linijkach tekstu. Mając książkę w ręku mógł spokojnie zrelaksować się po męczącym dniu w Ministerstwie i bieganiu po przeróżnych Departamentach, których nazw nawet nie mógł zapamiętać. Mimo że praktycznie codziennie miał z nimi styczność.
To tłumaczyło dlaczego Hermiona wciąż wahała się w kwestii powierzenia mu pieczy nad Departamentem Przestrzegania Prawa Czarodziejów - prawdopodobnie sam prędzej złamałby jakieś prawo, którego nawet by nie znał lub nie pamiętał o nim.
Harry westchnął, ponownie skupiając się na książce, gdy zdał sobie sprawę, że nie zrozumiał ani słowa z tego, co przeczytał. Traktowała o przedmiotach czarno-magicznych i ich unieszkodliwianiu, czyli o czymś, co musiał...
Harry dostrzegł ruch kątem oka, sekundę zanim poczuł ręce pod kolanami i na plecach. Szarpnął się, gdy Draco podniósł go z kanapy i przycisnął do swojej piersi. Harry może i nie widział jego twarzy, ale wiedział, że znajduje się tam perfidny uśmiech.
-Puść mnie! - zawołał i poruszył się w ramionach blondyna, ten jednak nic sobie z tego nie zrobił. Poprawił go sobie w ramionach, jakby Harry nic nie ważył i ruszył ku schodom, trącając nosem czubek głowy Harry'ego. Harry spróbował jeszcze raz się wyrwać, choć z mniejszą determinacją. Doskonale zdawał sobie sprawę, dokąd Draco zmierza i ta myśl była wyjątkowo kusząca. Jednakże Harry był - jest! - Gryfonem. - Mam własne nogi, mogę sam tam pójść!
Draco zaśmiał się cicho i odwrócił w marszu, plecami napierając na zamknięte drzwi. Sypialnia była pogrążona w półmroku, jedynie parę świec rozświetlało panujące ciemności.
Draco opuścił Harry'ego na łóżko i z uśmiechem wsunął rękę pod jego bluzkę, na co Harry pociągnął go za koszulkę. Chciał pocałować Dracona i przy okazji może porządnie ugryźć w wargę. Musnął w ustami policzek kochanka i... na tym się skończyło.
Harry popatrzył zaskoczony jak Draco nachyla się głębiej i muska wargami jego ucho, po czym je całuje. Przyjemny dreszcz przebiegł mu wzdłuż kręgosłupa, czując jak ręka pod jego koszulką sunie po jego brzuchu i klatce piersiowej, zatrzymując się na najdelikatniejszych miejscach.
Draco zatrzymał się i odsunął na chwilę.
- Harry? - szepnął, owiewając ucho Harry'ego ciepłym oddechem.
Brunet przełknął głośno ślinę, nie mogąc się skupić.
- Tak? - spytał, chowając nos w szyi Draco, wciągając w nos jego perfumy.
- Dotknij mojej czekolady jeszcze raz, a wyrzucę cię przez okno.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro