Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Randka


Harry od jakichś dobrych piętnastu minut latał po pokoju i przerzucał koszule z jednego łóżka na drugie, od czasu do czasu przykładając jedną z nich do piersi, by zaraz odrzucić ją z powrotem.

Ron patrzył na niego z rozbawieniem, podczas gdy ten wciąż kręcił się jak dzikie zwierzę w klatce, rozrzucając całe swoje ubranie po pokoju.

- Zaraz coś ci zrobię, jeśli nie przestaniesz tak szczerzyć gęby - ostrzegł Harry, stojąc plecami do rudzielca, na co ten zaśmiał się tylko.

- Wybrałeś już coś?

Harry odwrócił się do niego z miną skazańca. W ręce trzymał długą, flanelową koszulę w czerwono-żółtą kratę, która nijak nie pasowała do jego eleganckich czarnych spodni.

- Ja naprawdę ci coś zrobię. Myślisz, że to takie proste? - zapytał, rozglądając się wokoło. - Nie mam zielonego pojęcia, co założyć, a mam mało czasu. - Zacisnął pięść we włosach, starając się uspokoić. - To nasza pierwsza oficjalna randka, a ja nie mam co włożyć.

Ron wywrócił oczami, ale podszedł do swojego łóżka i podniósł jedną z koszul, podczas gdy Harry zaczął jeszcze raz przekopywać się przez koszule, swetry i bluzy. Bluzę. Nie miał tyle ubrań, ile by chciał, a teraz boleśnie odczuwał brak odpowiedniej garderoby.

Zaproszenie na randkę zaskoczyło prawdopodobnie i Harry'ego i Draco. Harry'ego zdziwiło głównie to, że to rzeczywiście byłaby ich pierwsza, prawdziwa randka, a Malfoya głównie to, jak szybko Gryfon się zgodził.

Przez chwilę stali wtedy, aż w końcu Draco uśmiechnął się lekko i ścisnął trzymaną dłoń Harry'ego.

- Co powiesz na niespodziankę?

Harry w tamtym momencie zawahał się, ale pokiwał głową. Miał wątpliwości, choć z drugiej strony co mogło się stać? Oprócz wkopania go w jakąś restaurację, w której nie wiedziałby, który widelec podnieść. Nie sądził, by Draco był do tego zdolny, ale kto go tam wie?

- Jeśli ci się to nie spodoba, możemy to ustalić - zaproponował blondyn ugodowo.

Harry już w połowie zdania kręcił głową.

- Nie, niespodzianka brzmi świetnie. - Uśmiechnął się lekko, potwierdzając swoje słowa.

Draco odwzajemnił uśmiech, co robił tak rzadko, że Harry zaczął uważać te krótkie chwile za krótkie zwycięstwa.

- Mam już nawet pomysł. Będziesz zachwycony.

Harry uśmiechnął się szerzej do siebie.

Nagle w jego wspomnieniu pojawił się Ron i strzelił palcami prosto przed jego twarzą.

- Co...?!

- Odpłynąłeś, kochasiu. Zostało ci dziesięć minut.

Harry zamrugał, a słowa powoli docierały do jego umysłu.

Dziesięć minut?

W sensie, że musi znaleźć ubranie w dziesięć minut?

Cholerne dziesięć minut?

Otworzył szerzej oczy.

Merlinie, nie wyrobi się.

- Czego tak sterczysz, muszę znaleźć odpowiednią koszulę! - zawołał i wybiegł z pokoju.

- Gdzie ty szukasz tej koszuli, baranie?! - zawołał za nim Ron.

Harry postanowił zignorować to ordynarne pytanie i zwyczajnie wpadł na schody, zmierzając do łazienki. Zmierzałby i to dość szybko z pomocą jak zawsze pomocnej grawitacji i potknięcia się o własne nogi, gdyby nie mocno zaciśnięta dłoń na kołnierzu. Przez chwilę praktycznie na niej wisiał, jednak zaraz się pozbierał i stanął równo na nogach, odwracając się.

Za nim stał George z współczującym uśmiechem na ustach. Czy on był naprawdę aż tak żałosny, że zdobył współczucie samego George'a?

- Zmniejszyłem to, żeby pasowało na ciebie. Myślę, że to lepsze, niż bieganie w odblaskowej piżamie.

Harry zastanowił się przez chwilę, co powinien odpowiedzieć. Podziękować na pewno, choć podejrzany błysk w oku George'a wcale mu się nie spodobał. Tylko czy poinformować go, że ta "piżama" to jego zwyczajny, codzienny strój?

Nie, nie było warto.

- Dzięki, George - powiedział Harry z niepewnym uśmiechem, biorąc od niego ubranie, wyglądające na zupełnie czarną koszulę. Nagle poczuł zapach męskich perfum, które wyraźnie dochodziły z materiału. Uniósł wzrok na rudzielca. - Co to za zapach?

- Och, to koszulka Billa. Braciszek ma chyba fetysz, bo wszystko w jego pokoju tak pachnie, ale co mi do tego, prawda? - zapytał niewinnie i wskazał ruchem głowy na koszulę. - Przymierz, czy dobre.

Harry z pewnym ociąganiem nałożył ją i bez zapinania poruszał ramionami.

- Nie sądzisz, że będę wyglądał, jakbym szedł na pogrzeb?

- Czy randka z Malfoyem nie jest tym samym? - odparł z kamienną twarzą Weasley, na co Harry posłał mu spojrzenie "już-to-przerabialiśmy".

- Dziękuję za to, choć nie wiem, czy powinienem to pożyczać bez wiedzy...

- Gdyby Billowi na niej zależało, wziąłby ją za sobą - zauważył rudzielec, na co Harry tylko westchnął.

- Może i tak - odpowiedział i uśmiechnął się, starając się opanować nerwy. - Jeszcze raz, wielkie dzięki - dodał i zaczął iść na górę, by odłożyć swoją flanelową koszulę, gdy George załapał go za ramię.

- Jeszcze jedno, Harry.

Potter odwrócił się ze zmarszczonymi brwiami.

- Jeśli to kolejny żart o pogrzebie...

George machnął ręką.

- To zrobiło się nudne. Powiedziałbym teraz coś o żałobie, ale się powstrzymam. - Posłał mu uśmiech. - Powodzenia. Dopieprz mu.

Harry uniósł brwi.

- George, nie sądzę, by robiło się to na randce.

Weasley uśmiechnął się szeroko.

- Tak, to zdecydowanie robi się już po niej. - Roześmiał się i wrócił na górę, zanim Harry mógł zadać mu kolejne pytanie.

Harry pokręcił głową i ruszył do pokoju, czując jak jakaś jego część czuje się ciut pewniej, wiedząc, że przynajmniej nie pójdzie w jednej z za dużych na niego koszul. ("Piżam" prychnął w myślach).

Wchodząc, rzucił flanelowe ubranie na łóżko, ze zdziwieniem zauważając, że Ron trzyma jego podkoszulek z nadrukiem ze Star Warsów, który był prezentem na jego urodziny i jednocześnie gałązką oliwną od Dudleya.

- Harry, czemu masz złotą puszkę w kształcie człowieka na koszulce? I odwrócony kosz na śmieci?

Potter poczułby się urażony tym określeniem sławnych robotów, jednak w tym samym momencie rozległ się dzwonek do drzwi.

Harry i Ron zerknęli na zegarek.

- Ktoś się nie mógł doczekać - skomentował Ron z rozbawieniem, ale Harry w tym samym momencie po raz drugi wybiegł z pokoju, tym razem starając się jednak nie spaść ze schodów, schodząc z nich. W kilku sekundach pojawił się przy drzwiach, machając do Molly ręką, że to do niego.

Otworzył drzwi i uśmiechnął się szeroko.

Draco za to wlepił wzrok w jego tors.

- Przerwałem coś?

Harry popatrzył w dół i natychmiast zajął się zapinaniem guzików.

- Przyszedłeś parę minut za wcześnie. Zdążyłbym, gdyby nie to - odparł ze źle ukrywanym zakłopotaniem Harry.

Draco uniósł brwi.

- Nie potrafię się zmusić do żałowania tej decyzji. Tak czy inaczej - podniósł wzrok na oczy Harry'ego – gotowy do wyjścia?

Harry uśmiechnął się, zapinając ostatni guzik.

- Pewnie. Pozwól tylko, że skoczę po różdżkę i już możemy wychodzić - odparł Harry i przejechał wzrokiem do sylwetce blondyna. Draco przed nim był ubrany w czarne spodnie i białą koszulę, która była dodatkowo zakryta kamizelką. Harry jeszcze raz otaksował go spojrzeniem, na co blondynowi jedynie drgnęły kąciki ust, po czym ruszył do sypialni, zastanawiając się, gdzie u licha jest jego różdżka.

Po minucie gorączkowego poszukiwania wrócił na dół, zastając Draco rozmawiającego z Molly. Malfoy rzucił mu zdesperowane spojrzenie i zerknął na Molly, a Harry w lot pojął, co ma na myśli.

- Przykro mi, ale musimy już wychodzić - powiedział, podchodząc do Draco.

Ten pokiwał gorliwie głową.

- Ogromnie mi przykro, ale musze odmówić, pani Weasley - powiedział, choć w jego głosie dało się słyszeć jedynie szczątki smutku i to dość wymuszonego.

Molly westchnęła.

- Tak, oczywiście. Wy, młodzi ludzie, zawsze tacy zabiegani! - zauważyła z politowaniem i pokręciła głową. - Przeżyłam już to kilka razy, a jednak zawsze mnie to zaskakuje. No, ale bawcie się dobrze.

Harry pokiwał głową, czując jak Draco wsuwa w jego dłoń swoją.

- Będziemy - odparł brunet i w tym samym momencie poczuł, jak Draco lekko ściska jego palce. Zrozumiał przekaz i zaczęli się taktycznie wycofywać, starając się nie podpuszczać za bardzo Molly, która i tak już martwiła się na zapas.

W końcu Harry stanowczym ruchem zamknął za sobą drzwi i odwrócił się do Draco.

- Wyglądasz cudownie - zauważył, przyglądając się jak Malfoy rzuca szybkie spojrzenie na swoje ubranie i uśmiecha się, widocznie zadowolony.

- Ty też, choć... - sięgnął do jego koszuli i odpiął pierwszy guzik od góry -...tak ci bardziej pasuje.

Harry uśmiechnął się.

- Co przygotowałeś na dzisiejszy wieczór?

Draco spojrzał mu w oczy, a Harry'emu zdawało się przez krótki moment, że dostrzega w nich wahanie.

- Niespodzianka to niespodzianka, prawda? Nie chciałbym ci jej psuć parę minut przed - powiedział i wyciągnął rękę, którą Harry ujął z uniesionymi brwiami.

- Dopiero co powiedziałeś Molly, że gdzieś się zaraz spóźnimy - zauważył, pozwalając się przyciągnąć bliżej.

Draco musnął nosem jego policzek.

- Kłamałem. - Na jego ustach pojawił się lekki uśmiech. - Mamy całą noc dla siebie.

Harry przechylił głowę, łaskocząc swoimi włosami policzki swojego chłopaka.

- To dlatego nie pozwoliłeś mi się odpowiednio przygotować?

- Mówiłem ci, że cokolwiek nie zrobisz lub powiesz, nie pożałuję tej decyzji - zażartował Draco i ścisnął rękę Harry'ego. - Gotowy?

Harry w odpowiedzi kiwnął głową, a Draco aportował ich, nie mogąc powstrzymać ekscytacji, jaką czuł na myśl o ich wieczorze.

*

Wszystko przebiegło po jego myśli.

Draco, prowadząc Harry'ego do miejsca, w którym mieli spędził swoją pierwszą oficjalną randkę, musiał co chwilę się napominać, by nie przyspieszyć.

Był bardziej szczęśliwy niż kiedykolwiek w swoim życiu, a jednocześnie nerwy miał napięte jak postronki przez cień niepokoju, który zagnieździł się z tyłu jego głowy. Miał ochotę wziąć Harry'ego na ręce i pobiec na miejsce, choćby po to, by wyładować trochę energii.

Oczywiście, to by bardzo zniszczyło jego wizję odpowiedniej randki, więc trzymał obie rączki względnie przy sobie, a nerwy na wodzy.

- Jak daleko jesteśmy od niespodzianki? - zapytał Harry, a Draco, nie mogąc się powstrzymać, objął go w pasie, bo w końcu to jest raczej bardziej odpowiednie od biegnięcia ze swoim chłopakiem w ramionach, prawda?

- Zatrważająco blisko - odparł, zwilżając szybko wargi językiem. - A teraz zamknij oczy i pozwól mi się prowadzić.

Harry zatrzymał się w półkroku i zerknął na Draco.

- Obaj wiemy, że to się ostatnio źle skończyło - zauważył z błąkającym się na ustach uśmiechem.

Draco westchnął. Doskonale wiedział, co chodziło po głowie Potterowi.

- Teraz nie mam zamiaru prowadzić cię przez ciemny korytarz lochów. Poza tym, to ty miałeś rozwiązane sznurówki.

Harry mruknął coś, ale posłusznie zamknął oczy, marszcząc brwi. Draco delikatnie ujął jego dłoń, a palcami drugiej ręki ścisnął lekko biodro Pottera, kierując go w stronę znanego mu miejsca. Czuł pod palcami ciepłą skórę Harry'ego, który ani razu nawet nie uchylił powieki, choć szli leśną ścieżką, gdzie łatwo było o wystające korzenie.

Draco uśmiechnął się nieznacznie, ciesząc się obdarzonym go zaufaniem.

Po chwili wyszli na otwartą przestrzeń, co Harry na pewno poczuł, bo owiało ich chłodne powietrze, znacznie różniące się od tego cieplejszego w lesie. Draco jeszcze raz zerknął na Harry'ego, który nadal miał zamknięte oczy i machnął na stojącego na uboczu Skrzata, a ten deportował się z prawie niesłyszalnym dźwiękiem.

Blondyn jeszcze przez chwilę prowadził swojego chłopaka (nie, Draco wcale nie poczuł motylów w brzuchu, myśląc tak o Harrym, nic a nic) aż zatrzymał się przy linii brzegowej dużego jeziora. Stanął za Harrym i musnął jego ucho ustami.

- Możesz otworzyć oczy - szepnął, czekając na reakcję Harry'ego.

Która naprawdę była warta całego poszukiwania odpowiedniego miejsca, myślenia o planie, przygotowywania wszystkiego i denerwowania się.

Harry przez dłuższą chwilę tylko patrzył, bo rzeczywiście był to widok, na który można patrzeć godzinami.

Jezioro przed nimi było spokojne, idealnie odbijając niebo pełne gwiazd i tworząc iluzję wielkiego lustra. Czerń i granat mieszały się ze sobą na bokach, podczas gdy na środku królował delikatny błękit i wyraźne srebro Drogi Mlecznej, której miliony gwiazd oświetlały las i poszarpane góry wokoło, nadając im łagodniejszego kształtu. Ciemne sylwetki drzew wydawały się przyprószone srebrnym pyłem, a śnieg na szczytach górskich przyciągał wzrok swoją nieskazitelną bielą.

Chłodny powiew zawiał od jeziora, poruszając kępami wysokiej trawy w spokojnym rytmie i bawiąc się roztrzepanymi włosami Harry'ego. Zapach sosen był mile orzeźwiający i wpasowujący się w ogólną scenerię, a słodkie nutki kwiatów przywodziły na myśl bardziej wiosnę niż koniec lata.

Draco patrzył cierpliwie, jak szok na twarzy bruneta przechodzi w zachwyt, a zachwyt w uwielbienie.

Chwilę później Harry zamknął lekko rozchylone dotychczas usta i zwilżył wargi.

- To jest cudowne - szepnął, a Draco w tej chwili nie potrzebował wiele więcej do szczęścia.

- Cieszę się, że ci się podoba - odszepnął, przygryzając płatek ucha Harry'ego. Omiótł otoczenie wzrokiem i pociągnął Harry'ego za rękę. - Będziesz miał jeszcze całą noc do podziwiania widoków, teraz czas na kolejną niespodziankę.

Harry zwrócił na niego swoje zielone oczy, a Draco nie mógł powstrzymać uśmiechu, który wpłynął na jego usta. Pociągnął go za rękę i poprowadził go koca rozłożonego na trawie tuż obok wysokiej sosny. Usiadł na nim, co Harry również zrobił, wciąż wodząc wzrokiem dookoła.

W końcu wzrok tak przez niego uwielbianych oczu spoczął na nim.

- Ja... nie wiem co powiedzieć - wymamrotał w końcu Harry i odwrócił wzrok. - Nie spodziewałem się czegoś... tak wspaniałego.

Draco uśmiechnął się szerzej.

- To nasza pierwsza randka po wojnie, a ty pozwoliłeś mi przygotować niespodziankę. Nie mogłem tak po prostu zaprosić cię gdziekolwiek - powiedział, muskając palcami policzek Harry'ego. - Chciałem, byś zapamiętał to jak najlepiej.

W jednej chwili Harry patrzył na niego z błyszczącymi oczami, a w drugiej przewrócił Dracona na plecy, zarzucając mu ramiona na szyję i przytulając się do niego z całych sił.

Blondyn był pewny, że Harry ma wielki uśmiech na ustach.

- Naprawdę to doceniam - szepnął, muskając nosem jego obojczyk. - Nie wiem, jak ci się odwdzięczę.

Draco poczuł jak wielka gula pojawia się w jego gardle od nadmiaru emocji. Ścisnął Harry'ego, wdychając jego znajomy zapach, teraz zmieszany z lekką nutą perfum.

- Po prostu... zostań tak jeszcze chwilę - wymamrotał, ciesząc się każdą chwilą z Harry'm w jego ramionach.

Draco nie wiedział, ile tak trwali, ale wystarczająco, by gula zniknęła zastąpiona poczuciem czystego szczęścia. Harry w jego ramionach poruszył się tylko raz, by móc lepszy widok na jezioro. Draco złożył na czubku jego głowy małe pocałunki, nie chcąc, by ta chwila kiedykolwiek się skończyła.

Ale wszystko ma swój koniec, a Draco przygotował coś jeszcze prócz zapierającego dech w piersiach widoku. Poruszył się lekko, a Harry mruknął z niezadowoleniem, przybliżając się jeszcze do niego, o ile to było możliwe. Draco uśmiechnął się i przejechał dłonią po plecach Harry'ego.

- Mam dla ciebie coś jeszcze - powiedział cicho, nie chcąc przerwać intymności tej chwili.

Harry odchylił się na minimalną odległość, by spojrzeć mu w oczy.

- Z pewnością nie możesz mieć w zanadrzu kolejnego jeziora z takim widokiem gdzieś w pobliżu.

Draco zaśmiał się cicho i pochylił się, by złożyć na nosie Harry'ego całusa.

- Nie, mam coś zdecydowanie mniejszego, ale o wiele słodszego.

Harry z ciekawością zsunął się z niego, ale nadal pozostając na tyle blisko, by stykali się ramionami.

Draco wyciągnął różdżkę i przywołał kubki ze stojącego nieopodal, ustawionego wcześniej przez Skrzata stolika z ciastkami.

- Gorąca czekolada na rozgrzanie - powiedział, po czym wziął łyk, rozkoszując się słodkim smakiem napoju.

Harry oplótł dłońmi kubek i powąchał czekoladę. Jego uśmiech zniknął za kubkiem, po czym pojawił się ponownie, tym razem z brązowymi wąsami z czekolady nad nim.

- Pomyślałeś o wszystkim.

Draco uśmiechnął się.

- Ale nadal mam wrażenie, że coś spapram.

Harry przysunął się do niego, kładąc głowę na jego ramieniu.

- Jak na razie idzie ci znakomicie. - Popatrzył na niego z błyskiem w oczach. - Właśnie w tym momencie po raz kolejny się w tobie zakochałem.

- Bo dostałeś czekoladę? - zapytał Draco, a Harry roześmiał się.

- To tylko wierzchołek góry lodowej powodów, przez które zakochuję się w tobie za każdym razem, gdy się uśmiechasz. - Pocałował go w odsłoniętą skórę szyi. - Nie złośliwie, ale ze szczęścia. Wyglądasz zupełnie jak inna osoba.

Draco upił łyk.

- Portretujesz mnie jako nieszczęśliwą zrzędę? - zapytał z udawaną urazą w głosie.

- Jest różnica między wredną małpą a nieszczęśliwym zrzędą - odpowiedział Harry, za co dostał kuksańca w bok. - I tak cię kocham.

Draco odwrócił głowę i pocałował Harry'ego w usta, czując słodki posmak czekolady. Przejechał językiem po dolnej wardze bruneta i przygryzł ją zębami, a Harry w odpowiedzi położył dłoń na jego ramieniu, gładząc je powoli. Przerwali po chwili i wrócili do picia czekolady.

W końcu Draco zadał pytanie, które nurtowało go od jakiegoś czasu:

- Zanim cię tu zabrałem, myślałeś, że gdzie cię zabiorę?

Harry u jego boku wzruszył ramionami.

- Może do jakiegoś ogrodu lub na romantyczny spacer. Po trochu się bałem, że weźmiesz mnie do jakiejś restauracji - przyznał.

Draco zerknął na niego.

- Naprawdę masz mnie za wredną małpę, prawda?

Harry pokręcił głową.

- Nie, oczywiście, że nie. Ale to nie powstrzymywało mnie od wątpienia. - Zacisnął palce na kubku. - Ale to przewyższa wszelkie moje najśmielsze wyobrażenia.

Draco uśmiechnął się, odkładając już pusty do połowy kubek i objął Harry'ego rękoma.

- Cieszę się, że ci się tu podoba.

Pozwolił swoim rękom błądzić po ciele Harry'ego, przeciągając je po ramionach i plecach, aż w końcu musnął palcami jego brzuch i uda.

- Tak się cieszysz na tę randkę, czy masz różdżkę w kieszeni?

Harry zakrztusił się czekoladą.

- Druga opcja - powiedział, kaszląc głośno. Draco z rozbawieniem poczekał, aż Harry skończy i wycałował drogę na jego karku, przeszedł na linię szczęki i w końcu obrócił go, by mieć dostęp do jego ust, gdzie złożył głęboki pocałunek.

- Kocham cię, narwańcu - powiedział z czułością w jego usta, gładząc go po bokach.

Harry nie został bierny i palcami zaczął wyznaczać ścieżki na plecach blondyna, nogami oplatając jego pas.

- Ja ciebie również, wredna... auć, znaczy, kocham cię, skarbie mojego życia.

- Lepiej.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro