Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Odwiedziny w Dworze Malfoya

- Jesteś świadom, tego, jak to może się potoczyć, prawda? - zapytał Harry rzucając nerwowe spojrzenia metalowej bramie, z którą wiązały się nieprzyjemne wspomnienia.

Draco machnął ręką, a brama uchyliła się przed nim.

- Upewniłem się, że moja matka będzie przy tym.

Harry zbladł, ale poszedł posłusznie za blondynem.

- A jeśli Lucjusz postanowi nie akceptować tego tak w pełni?

- Będzie miał problem. Moja matka nie pozwoli by włos ci z głowy spadł. Tak jak ja. Jeśli ojciec tego nie zaakceptuje, będzie miał twardy orzech do zgryzienia. Poza tym, już raz z nim walczyłeś, prawda?

Potter przełknął ślinę i rozejrzał się po ogrodach Dworu.

- Dawał mi wtedy fory, bo miałem Przepowiednię.

- A teraz jesteś dorosły - podchwycił, przechodząc przez olbrzymie drzwi. - Tylko błagam, nie trzęś się tak. To jest nieeleganckie. Poza tym, ojciec będzie miał kolejny powód do narzekań.

- Nie trzęsę się! - zawołał urażony Harry. Wcisnął drżące ręce do kieszeni. - Tylko mi zimno.

Malfoy nic nie odpowiedział. Zdjął płaszcz i powiesił go na wieszaku. Skierował się do salonu, a za nim podążył Potter. Draco niemal mógł wyczuć zaciekawione spojrzenia jakie ten rzucał na wnętrze.

- Żadnych skrzatów? Gdzie są portrety twych przodków? Powinienem spodziewać się nagłego ataku?

Draco skrzywił się.

- Wychowałem się w tym domu, nikt nie musi mi pokazywać drogi. Portrety są w innym korytarzu. A atak nadejdzie zaraz z mojej strony, jeśli się nie zamkniesz i nie dasz mi mówić. Tak będzie dla wszystkich lepiej.

Harry kiwnął potulnie głową. Weszli do salonu, w którym siedziała Narcyza wraz z Lucjuszem w fotelach. Oboje byli trochę spięci, za co Draco ich nie winił. Nawet jeśli jego ojciec oswoił się z wiadomością, że będzie miał tylko adoptowanych wnuków, to oznajmienie mu, że jego syn przybędzie ze sławnym Potterem, musiała być dla niego szokująca. Nawet jeśli ten sam Potter uratował go przed Azkabanem. Pewne rzeczy po prostu nie można było zignorować.

Draco przełknął ślinę. Nawet jeśli zapewniał Harry'ego, że nic nie mogło pójść źle, miał wątpliwości. W najgorszym wypadku dojdzie do ostrej wymiany zdań, ale nikt nie lubił kłótni z rodzicami.

Zanim zdążył się odezwać, Narcyza wstała i podeszła do niego. W matczynym odruchu pogłaskała go po policzku.

- Bardzo się cieszymy, że postanowiłeś nas odwiedzić, Draco - powiedziała i uśmiechnęła się ciepło.

Nagle jakiś kamień spadł z serca młodszego Malfoya, który również się uśmiechnął.

- Mnie również miło cię znów widzieć, matko.

Narcyza przeniosła wzrok na Harry'ego, jej oczy błysnęły.

- Cieszę się, że ty również tu jesteś, Harry - powiedziała i drugą rękę położyła mu na ramieniu.

Potter uniósł kąciki ust.

- Cała przyjemność po mojej stronie, pani Malfoy.

Draco w duchu miał ochotę dać mu medal za to, że nie stracił głowy nawet pod chłodnym spojrzeniem Lucjusza. Narcyza ścisnęła ramię Harry'ego, przejechała ostatni raz kciukiem po policzku Dracona po czym wróciła na swój fotel. Draco przeniósł wzrok na Lucjusza.

- Miło cię widzieć, ojcze.

Starszy Malfoy kiwnął jedynie głową.

Draco wraz z Harry'm zajął sofę. Zaplótł palce i zerknął na matkę, zanim spojrzał na Lucjusza.

- Domyślasz się, dlaczego tu jestem, prawda?

- By w końcu oznajmić, że spotykasz się z Potterem? Doprawdy, sądziłem, że to oczywiste.

Młodszy Malfoy wziął głęboki oddech.

- Jest jednak jeszcze coś - powiedział patrząc uważnie na twarz ojca. - Planujemy się pobrać.

Lucjusz uniósł brwi

- I czego po nas oczekujesz?

Draco rozplótł palce.

- Akceptacji?

Lucjusz westchnął i popatrzył uważnie na syna, który siedział jak na szpilkach.

- Draco. Zaakceptowałem to, że nie doczekam się potomków, prawda?

Ten kiwnął ostrożnie głową.

- Nie widzę powodu, dlaczego tutaj przyszedłeś. Spośród wszystkich mężczyzn wybrałeś jedynego, do których nie mogę mieć żadnych pretensji ani zarzutów. Masz moje poparcie - powiedział spokojnie i przeniósł wzrok na Pottera. - Cieszę się widząc, że mój syn wybrał porządnego czarodzieja.

Draco otworzył szerzej oczy, a Narcyza uśmiechnęła się.

- To przyjemność powitać cię w rodzinie, Harry.

Gryfon zaskoczony patrzył na państwo Malfoyów, aż w końcu zebrał się w sobie i powiedział:

- Dziękuję - powiedział szczerze i uśmiechnął się szeroko.

Draco patrzył wciąż na ojca, który wstał i podszedł do okna. W jego głowie kotłowały się myśli. Przygotował się na kłótnie. Spodziewał się, że jego ojciec zacznie mówić o zawodzie, jaki mu sprawił i o tym, że nie chce go już widzieć pod swoim dachem. Myślał, że jego matka zaciśnie usta w charakterystyczny sposób, pokazując swoje zmartwienie i dezaprobatę.

A jednak nic z tych rzeczy się nie wydarzyło i Draco zaczął myśleć, że jednak nie wszystko stracone. Spojrzał na Narcyzę, która rozmawiała z Harrym o dacie ślubu. Uśmiechnął się na ten widok. Tak nieoczekiwany, a tak cudowny. Potter spojrzał na niego z pytaniem w oczach.

Młodszy Malfoy pokręcił głową i przejechał dłonią po twarzy.

- Nawet nie wiecie jak się cieszę z waszej zgody - powiedział nie wiedząc jak opisać swoją radość.

~*~

- Twoi rodzice nie są nawet aż tacy straszni - stwierdził Harry idąc przez ogród. - To znaczy, twój ojciec nadal mnie przeraża, z tą swoją miną potrafi przyprawić człowieka o dreszcze. Ale Narcyza jest naprawdę sympatyczna i miła.

Draco westchnął. Pierwsza radość ustąpiła już uldze. Nawet nie wiedział, jak bardzo bał się tego spotkania.

- Jeśli chcesz, nie będziemy już tu przychodzić. Nie będę cię zmuszał do znoszenia humorów mojego ojca.

Harry spojrzał na Dracona.

- Żartujesz, prawda? Nie mam zamiaru rozdzielać rodziny.

Malfoy zirytowany spojrzał na Harry'ego. Przez głowę przeleciała mu myśl, o tym, że nie da się skłonić Gryfona do porzucenia gryfońskiego toku myślenia.

- Nie myślisz chyba, że nie odwiedzałbym ich ze względu na ciebie. Zostawiałbym cię w domu z kimś, kto przypilnowałby, że nie podpalisz kuchni, a sam poszedłbym do nich.

Harry skrzywił się.

- Nie wiem, co uraziło mnie mocniej. Sugerowanie, że podpaliłbym bez ciebie kuchnię czy sugerowanie, że uważasz mnie za tchórza.

- Skarbie, daj spokój. Przecież obaj wiemy, że boisz się Lucjusza. Pewnie gdybyś miał wybrać między spotkaniem z nim na osobności a ponownym pojedynkiem z Voldemortem, wybrałbyś drugą opcję. - Draco nie mógł się nie uśmiechnąć, gdy Harry posłał mu zirytowane spojrzenie, ale nie zaprzeczył.

~*~

Narcyza uniosła kąciki ust na widok oddalającej się dwójki. Spojrzała na męża, który wraz z nią stał przy oknie.

- Cieszę się, że posłuchałeś mojej rady.

Mężczyzna odwrócił głowę i uniósł brwi.

- Myślałem, że to wykonywanie rozkazów. Ale skoro tak to ujęłaś...

Narcyza niezrażona kontynuowała, jakby nie słyszała komentarza:

- Dawno nie widziałam, by Draco był tak szczęśliwy... - urwała, a Lucjusz mruknął w odpowiedzi i odszedł od okna kierując się do stolika. Zerknęła na niego. - Zauważyłeś jak się uśmiechał?

- Musiało mi umknąć - odpowiedział wymijająco i sięgnął po karafkę.

Narcyza westchnęła.

- Tobie nic nie umyka, Lucjuszu - powiedział i uśmiechnęła się łagodnie. - Harry ma w sobie coś... Coś, co najwyraźniej tak urzekło Draco. Może to ta szczerość? Na przykład te podziękowania. Słyszałeś kiedyś coś bardziej szczerego?

Lucjusz nalał złotego płynu do szklanki.

- Obracam się w towarzystwie ludzi, którzy znani są raczej z szachrajstw i manipulacji. A Harry jest zwyczajnie naiwny. Zawsze był.

Narcyza zamyśliła się i ponownie zerknęła na teraz już pusty ogród.

- Może i jest. Ale to chyba jego jedyna wada, a i to jest w pewien sposób urocze. Chociaż ty nie możesz zobaczyć jego wszystkich zalet, nie interesujesz się mężczyznami - powiedziała z uśmiechem i odwróciła się do męża. Ten uniósł brwi biorąc łyk. Przechyliła głowę. - Bo nie interesujesz się, prawda?

Lucjusz odsunął szklankę od ust. Jego jabłko Adama zadrgało gdy przełykał trunek.

- Zawsze patrzyłem na nich z szerszej perspektywy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro