Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Bal Bożonarodzeniowy

Harry patrzył, jak Draco sunie po parkiecie z Pansy Parkinson w ramionach. Nie mógł powstrzymać ukłucia zazdrości, widząc delikatny ruch ręki blondyna na talii Ślizgonki, na której twarzy widniał szeroki uśmiech.

Harry odwrócił wzrok idealnie by zobaczyć zaciekawione spojrzenie jakie rzucała mu Parvati. Niedługo pierwszy taniec, który oficjalnie rozpoczynał Bal Bożonarodzeniowy, miał się skończyć, a wraz z nim udręka jaką niosła ze sobą znoszenie spojrzeń Patil. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie to, że Harry już na początku dostrzegł błysk zrozumienia w jej oczach, co niezbyt mu się spodobało. Tego wieczoru obiecał sobie nie zwracanie na siebie uwagi. Jeśli Patil zaczynała się czegoś domyślać, niedługo cały Hogwart będzie snuć domysły, a plotka będzie obrastać w nowe szczegóły w efekcie kuli śnieżnej.

Albo zwyczajnie miał paranoję. I jakoś szczególnie go to nie dziwiło. Lata życia w wiedzy, że prawdopodobnie każdy nauczyciel Obrony Przed Czarną Magią próbuje go zabić, a za murem szkoły czekają na niego całe hordy żądnych jego krwi czarodziei, nie pomagały mu dostrzegać pozytywnych efektów jego zauroczenia w stosunku do syna jednego z krwiożerczych czarodziei. To nie mogło się skończyć dobrze i chciał być przygotowanym na najgorsze.

Dlatego gdy zobaczył to powłóczyste spojrzenie i przebłysk geniuszu w oczach Parvati, wiedział, że oto nadszedł czas na zmierzenie się z okrutnym losem.

- Ty naprawdę chciałeś pójść na Bal z Cho, prawda? Widzę, jak na nią patrzysz.

To było niespodziewane.

Harry zamrugał zaskoczony, a jego myśli zaliczyły bolesną stłuczkę z domysłem Parvati. Dłuższą chwilę zajęło mu zrozumienie, co do niego mówiła. Otworzył szerzej oczy. Głupszej teorii w życiu nie słyszał.

- Ja? Cho? - zapytał, nie wiedząc, czy powinien zacząć tłumaczyć, śmiać się, czy poważnie przemyśleć swoje ostatnie zachowanie.

Parvati wzruszyła ramionami.

- Słyszałam, że chciałeś ją zaprosić na Bal. Jeśli chcesz, możesz ją zaprosić do następnego tańca. Nie będę miała nic przeciwko temu - powiedziała lekkim tonem.

Zanim Harry zdążył odpowiedzieć, muzyka skończyła się, a pary ukłoniły się. Harry wykonał niezręczny skłon i spojrzał na Patil. Ta wygładzała sukienkę.

- Mówiłam poważnie. Jeśli nie chcesz ze mną tańczyć, możesz zaprosić kogo...

- Raczej nie będzie takiej potrzeby.

Harry odwrócił się na pięcie, gdy usłyszał znajomy głos. Przed nim stał uśmiechnięty Draco.

- O ile dobrze pamiętam, to mi obiecałeś drugi taniec, prawda?

- Draco! - syknął przez zęby Harry i zerknął na otaczający go tłum. Uwaga większości uczniów była teraz skupiona na nich. Spojrzał ponownie na Draco i posłał mu mordercze spojrzenie. - Mieliśmy się spotkać po...

- Nie ma takiej opcji - przerwał mu Draco i podszedł bliżej. Jego ręka znalazła się na plecach Harry'ego, przyciągając go bliżej i Harry nienawidził myśli, że to on będzie na miejscu dziewczyny w tańcu. - Myślę, że jako miłość twojego życia mogę wymagać, byśmy tańczyli na parkiecie, a nie gdzieś w opuszczonej klasie, gdzie nikt nie będzie mógł zobaczyć, jakim pięknym duetem jesteśmy. Chyba nie zaprzeczysz, Harry? - Przedłużył samogłoski w imieniu chłopaka, na co ten zarumienił się wściekle.

- Co ty wyprawiasz? - syknął ponownie, jednocześnie próbując wyplątać się z uścisku. Nie czuł od Malfoya alkoholu, jednak jego zachowanie przeczyło wszystkim zasadom, które ustalili niecały miesiąc temu.

Draco uśmiechnął się zadziornie i przejechał nosem po szyi Harry'ego.

- Uwielbiam, kiedy się rumienisz, nawet jeśli robisz to bardzo rzadko - szepnął, a Harry otworzył usta by odpowiedzieć, jednak Draco ubiegł go. Złożył na jego wargach pocałunek, a Harry poczuł jak jego żołądek wywija fikołka i tańczy tango z sercem, bo, Merlinie, znajdowali się na środku sali! Chwilę mu zajęło by odsunąć się od Draco na tyle, by wziąć urywany oddech. Blondyn, niezrażony, liznął jego szyję i położył dłoń na jego pośladkach, co na pewno nie było prawidłowym trzymaniem partnera w tańcu.

- Pachniesz tak samo pięknie jak ten poncz - wymamrotał Draco i oparł swoje czoło o czoło Harry'ego. Potter teraz doskonale widział mgiełkę zasnuwającą szare oczy.

Poczuł jak zimna kropelka potu spływa po jego plecach, gdy zrozumiał, co działo się z Malfoyem.

~♥~

Pansy patrzyła szeroko otwartymi oczami na scenę przed nią. Blaise za to próbował jej nie widzieć. Odwrócił wzrok i dokończył swój poncz, zastanawiając się, kiedy Draco skończy robić z siebie błazna. Zerknął na Pansy, która robiła się coraz bardziej czerwona na twarzy.

- Sama tego chciałaś - zaszydził i machnął ręką w stronę całującej się pary. Nie mógł powstrzymać pełnego satysfakcji krzywego uśmiechu, widząc zdezorientowanie na twarzy Pottera, który najwyraźniej nie był takim grzecznym chłopcem, jak wszyscy myśleli.

Pansy obok niego zacisnęła dłonie.

- Potter - syknęła przez zęby, a jej oczy ciskały pioruny.

Zabini kiwnął głową.

- Zauważyłaś sposób w jaki zareagował na Dracona? Nie kłócił się, tylko chciał się z tego wywinąć. On mu obiecał taniec - powiedział powoli, napawając się morderczym wyrazem twarzy Parkinson. - A Malfoy podszedł do niego bez mrugnięcia okiem. Nawet się nie wahał - dodał śpiewająco. - To był najlepszy kawał, jaki kiedykolwiek będę mógł mu zrobić.

Parkinson zacisnęła dłoń, a drugą zamachnęła się, zrzucając małą, pustą buteleczkę ze stołu.

- Zabiję go!

Blaise uśmiechnął się, teraz otwarcie patrząc na kiwającą się z boku na bok parę. Dłoń Dracona, jak zauważył, nadal była na tyłku Pottera. Głupawy uśmieszek również nie schodził z ust Malfoya.

- Trzeba będzie mu częściej podrzucać Amortencję.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro