Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

4 {Podejrzenia}



– Co dziś robicie? – pytam siostry, bo niespodziewanie pojawiłam się w ich domu.

– Gavin ma wolny dzień, ale poszedł do remizy, bo chce zobaczyć, co z Luke'm.

– Aha – mówię tylko, nie chcąc cię za dużo zdradzić.

– Nie licz na to, że Luke tu przyjdzie.

– Dlaczego miałabym na to liczyć?! – unoszę się.

– Gina...

– Po co do mnie dzwoniłaś, skoro teraz tak mówisz? Może ja też się o niego martwię?

– Nie mogłam ci nie powiedzieć – bo sama miałaby wyrzuty sumienia – Ale myślałam, że wrócisz tu na chwile i cię to pokona i znowu niewiadomo ile się nie zobaczymy, a ty jesteś tutaj, a ja pierwszy raz cię widzę – patrzy na mnie znowu tym troskliwym spojrzeniem matki – Martwię się.

— Ze mną w porządku – bardziej niż w porządku – Chciałam zobaczyć moje ulubione dziewczyny!

Gabby unosi głowę z ziemi, żeby na mnie spojrzeć. Bawi się z Gemmą, która nie odrywa wzroku od starszej siostry o chce robić wszystko to co ona.

– Luke ucieszył się, że cię zobaczył?

Codziennie się cieszy.

Uśmiecham się pod nosem, a ona to dostrzega.

– Gina..

– Cieszę się, że jest cały – tłumaczę – Na szczęście nie stało mu się nic poważnego, prawda? Ta utrata przytomności i te żebra, lekkie wstrząśnienie głowy.. jest okej, prawda?

– Chyba tak, skoro pali się, żeby iść do pracy to wszystko z nim w porządku, co prawda chłopaki zakładali, że pojawi się w remizie od razu.

– To co robił? - jestem ciekawa odpowiedzi. Chcę wiedzieć czego się po nim spodziewa.

– Tego też nie wiem. Chłopaki chcieli się z nim spotkać, a go nigdy nie było w domu.

– Może kogoś poznał? – pytam głupio – I nie chce się do tego przyznać?

– Dotknęłoby cię to? – skupia cała swoją uwagę na mnie, a nie na tych domowych obowiązkach, jak składanie prania.

– Przecież się rozstaliśmy.

– Nie wiem jak mogliście to zrobić. Oszalałabym bez Gavina, zbyt go kocham, żeby chociaż sobie wyobrażać nie budzenie się przy nim. Bez niego nie jestem w pełni sobą, nawet nie wiem kim bez niego jestem i wcale nie chcę wiedzieć.

– A ja nie wiem kim byłam przy nim i wcale nie lubiłam siebie – tego jestem pewna – Więc pożądanie wygrywało ponad wszystko i jakimś cudem nawet ja doszłam do tego, że tak nie może być.

– Nie potrafię tego pojąć – kręci głową – Nie rozumiem jak miłość może nie zwyciężyć?

– Może nie kochaliśmy się wystarczająco – zaczynam o tym myśleć i nie wiem dokąd miałoby mnie to doprowadzić.

Zmiany?

Co miałabym zrobić, teraz?

Czuję, że to musi się jeszcze raz tak skończyć.

– A kochasz go jeszcze?

On o to nie zapytał.

Jestem zaskoczona, że ona to robi. Nie jest taka bezpośrednia i raczej woli nie uzyskiwać odpowiedzi na niewygodne pytania.

Opieram policzek o zgięte kolano i nie odpowiadam.

Bo co miałabym odpowiedzieć?

– Gina.. – siostra siada obok mnie i otacza mnie ramieniem, jakbym tego potrzebowała – To nic złego kogoś kochać, wiesz?

– To nie o to chodzi! Dlaczego zawsze jak on wpada do mojego życia, wszyscy zaczynają mnie traktować tak poważnie i mówią, co by było dla mnie dobre? Dlaczego miłość do niego ma być dla mnie takie dobre?! – podnoszę się z kanapy – Nie i jeszcze raz nie. Nie pozwolę siebie zmienić, bo tak wszystkim byłoby lepiej.

Zawsze to samo.

Muszę to skończyć, a nie, że znowu zacznę czuć się źle ze samą sobą.

Luke

– Wszystko w porządku, Luke?

W nas wszystkich zawsze uderzają takie sytuacje, ponieważ większość z nas ma rodziny i nie wyobrażamy sobie tego, że moglibyśmy zginąć i je zostawić. Jestem jednak zdania, że gdyby miało na kogoś paść to wolałbym, żeby padło na mnie niż na Gavina z żoną i dwójką dzieci. Może moim sensem życia byłoby wtedy uratowanie kogoś przed bycie samotnym rodzicem i przed okropną sytuacją  finansową.

– Tak, co raz lepiej, żebra się dobrze zrastają..

– Odpoczywasz?

– Tak, doszedłem do wniosku, że tego potrzebuję.

– Nie mogę uwierzyć, że przestałeś być pracoholikiem, jak to wyłączyłeś?

Uśmiecham się do niego. Odpowiedź jest jedna, ale tymczasowa, zamierzam wrócić do pracoholizmu, ponieważ to kocham.

– Postanowiłem zadbać o swoje zdrowie, żeby potem skopać wam tyłki na teście sprawnościowym – klepię go po plecach, a on wybucha śmiechem.

– Dobrze, że jesteś.

Ja też się z tego cieszę.

– I widzę, że kogoś poznałeś – wskazuje palcem na moją szyje – Cały czas zapominam, że facet jak ty lubi młodsze dziewczyny.

Kto by się tego spodziewał, co?

Nikt.

Ja sam też nie.

– Przedstawisz nam ją? Czy to kryzys trzydziestolatka?

Myślę, że wszyscy wiedzą, że z Giną było poważnie, bardzo poważnie. Sądzą jednak, że tylko z mojej strony i dałem się zranić, więc dobrze mi zrobi zastąpienie jej kimś do zapomnienia albo kimś na żonę. Wszyscy kibicują moim nowym relacją, a ja zamiast tego wchodzę drugi raz do tej samej rzeki.

– Wal się.

Jak wrócę to sam ją zobaczę. Nie może być tylko tak, że ja chodzę oznakowany, a ona wolna jak zawsze. Uśmiecham się do siebie i czuję jak głupi nastolatek.

Odwiedzam jeszcze mamę, która ma bardzo dużo pytań i przepytuje mnie z mojego zdrowia, mojego czasu wolnego  i pyta czy może kogoś nie poznałem, jakieś pielęgniarki, z którą zacząłem romansować. Wyśmiewam ją, ponieważ kobiety w kitlu raczej nie są w moim typie i raczej nie chcę identyfikować swojego życia ze szpitalem. Tak, tak, miłość nie wybiera. Właściwie, kto wie o tym lepiej niż ja? I czy do cholery po prostu nie mogę być sam? W szczególności, że przed mamą już udało mi się ukryć moje oznaczenie, nie wie, co robię i niech tak zostanie.

W końcu wracam do domu.

Do Giny.

Do czegoś, co miało przestać być normą.

– Jesteś! – mówi w pośpiechu – Właśnie się pakuję – informuje mnie – Lecę do Cancun.

– Co?

– No tak. Lecisz ze mną? – zatrzymuje się, żeby na mnie spojrzeć, ale tylko na chwile, bo po chwili wraca do pakowania – Widziałeś mój fioletowy strój?

– O której mamy samolot?

Teraz mam jej całą uwagę.

I walące serce.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro