35 {Co wychodzi z białych ścian}
Moi rodzice nauczyli mnie takiego życia, że wszystko przychodzi na pstryknięcie palcem. Nigdy nie widziałam ich drogi prowadzącej do sukcesu tylko oczywisty sukces. Tata zawsze znajdował sposoby na obejście ciężkiej pracy i zaczynania od zera. Sądzę, że uważał, że jestem za głupia, żeby zajmować się, czymś samodzielnie, może za mało odpowiedzialna i dlatego potrzebuję bogatego faceta, żeby utrzymał mnie w ryzach bogatej rodziny. Długi czas mi to nie przeszkadzało, ale satysfakcja zrobienia czegoś samodzielnie jest większa niż bym się spodziewała.
– Wolę patrzeć, jak ty się brudzisz.
Oliwier podwija rękawy swojej koszuli.
– Ja mogę nadzorować, mimo, że średnio znam się na budowlance.
Jestem w stanie tylko przewrócić oczami.
– To tylko malowanie ścian, Oli.
– Może zatrudniłabyś tu jakiś przystojnych facetów?
Teraz rzucam mu już znaczące spojrzenie.
– No co, moglibyśmy iść na podwójną randkę.
– Przestajesz się ukrywać? – tego się nie spodziewałam.
– Ty przestałaś żyć dla pieniędzy.
Cóż, nigdy się nie spodziewałam, że zmotywuję kogoś do odniesienia swojego życia.
– Chciałabym ci pomóc, ale chcę to wykończyć sama, ewentualnie przy pomocy najbliższych..
– Cholera, Gina, zero randek?
– Jak myślisz mam czas na randki? – pokazuję to miejsce, a z drugiego pomieszczenia wystaje materac.
– Zawsze ma się czas na przyjemności – to coś, co ja bym powiedziała – Chyba nie zrobiłaś się w tym wszystkim nudna?
– Mam iść na randkę? – przechodzą mnie ciarki na samą myśl.
– Zero kandydatów? Ty i zero? Ty zawsze masz furę facetów, którzy chcą się z tobą ożenić! – tak naprawdę nie żartuje – No poza jednym, który nie chciał się żenić.
– Nie będę o nim rozmawiać – wolę udawać, że nie istnieje.
– Nie uważasz, że czas ruszyć dalej? Wyjść na miasto, poznać kogoś, zaprosić go nawet na ten materac, nie musisz zmieniać wszystkiego, Gina. Nikt nie zmienia się całkowicie, a gdy zbyt próbuje ukryć swój charakter wychodzi w najmniej oczekiwanych momentach.
– Jesteś takim mądralą – trochę kpię.
– Zabawmy się, poznajmy kogoś...
– Nie masz z kim iść do klubu? – to mnie nie powinno zaskakiwać.
– Z nikim nie będę się bawił tak jak z tobą! – krzyczy.
Jestem tutaj cały dzień i to do tego sama. Może trochę rozrywki dobrze mi zrobi.. przecież nie muszę od razu z kimś iść do łóżka, ale mogę mu chociaż opowiedzieć o mojej restauracji i sprawdzić jak zareaguje, przetestować nową część mnie. Cholera, ta restauracja jest dla mnie jak dziecko.
– No to co? Idziemy? – uśmiecha się od ucha do ucha, pewnie wspominając nasze stare imprezy.
Ja też się w końcu uśmiecham.
*
Nie wiem, czy muzyka nie jest za głośna, ale może to dlatego, że już się starzeję. Work Rihanny średnio pasuje do prawdziwej pracy, a i tak kręcę się w rytm tej piosenki. Cholera, jak ja dawno nie tańczyłam, co ja sobie wyobrażałam zaniedbując to. Przydałby się może jeszcze kieliszek wina albo czegoś mocniejszego, żeby móc więcej się śmiać.
– Cześć.
Zawsze to powtarzam, że nigdy nie pomylę jego cześć z cześć nikogo innego, ale trudno uwierzyć, że to on.
Obracam się, jakby w zwolnionym tempie nie gotowa na rozczarowanie, ale ono nie nadchodzi.
– Cześć – nie wiem, jakim cudem udaje mi się wypowiedzieć to jedno słowo, ale jestem pewna, że nie brzmi tak dobrze, jak z jego ust.
Podciąga rękawy bluzki z długim rękawem i sięga po wałek, który upadł. Cholera, kiedy on upadł? Wyciągam rękę, żeby mi go oddał, ale on zamiast tego moczy go w kuwecie i cóż, używa go do tego do czego jest przeznaczony.
– Co ty robisz?
– Pomagam ci – aha.
– Dlaczego?
Obraca się w moim kierunku i przerywa malowanie. Chcę zażartować, że szybko mu się znudziło, ale ma zbyt poważną minę, która mówi mi, że tu nie ma miejsca na żarty.
– Rozstałem się z Marią tego samego dnia, którego wróciłem do domu od ciebie. Powiedziałem jej, że cię kocham i że nie jestem w stanie przestać o tobie myśleć i że mimo, że ją zdradziłem to czuję się bardziej winny w stosunku do ciebie, że cie zostawiłem. Dostałem w twarz i może mi się należało, ale nie mogłem z nią być, nawet nie chciałem.
– Luke...
– Nie, daj mi skończyć. Kupiłem psa sam, bo dom był za pusty i musiałem go jakoś zapełnić. To co ci powiedziałem, gdy przyszłaś pijana i następnego ranka było okropne, ale zrozum, że nie mogliśmy znowu żyć w błędnym kole, gdybym wtedy ci powiedział o rozstaniu znowu wylądowalibyśmy w łóżku i znowu kłócili się o pieniądze. Nie miałem pewności, że rzuciłaś Thomasa albo, że nie czerpiesz pieniędzy skąd indziej. Nie zamierzałem już do ciebie wracać, ale także leczyć złamanego serca inną kobietą.
Nawet nie mam pojęcia, kiedy zaczęłam płakać.
– Gina, chciałem do ciebie pobiec, gdy tylko dowiedziałem się o rozstaniu z Thomasem, gdy sprzedałaś mieszkanie, gdy zamieszkałaś na kanapie siostry, gdy pracowałaś jako kelnerka, gdy cię zwolnili, gdy kupiłaś to miejsce, za każdym razem chciałem być blisko, ale... – nawet nie wiem, co mógłby powiedzieć – Byłem przerażony, że wrócisz do poprzedniego życia na czyjś koszt, bo to okaże się za długo i znowu kazałabyś mi to znosić.
– W ogóle nie chciałeś przy mnie trwać mimo wszystko – to myślenie starej Giny.
– Jak rozróżnialibyśmy wtedy, co robisz dla mnie, a co dla samej siebie?
Też siebie o to pytałam.
– Kocham cię – mówi pierwszy – Wiem, że chcesz mnie obwinić, że nie byłem przy tobie w najtrudniejszych momentach, ale skoro wtedy dałaś radę sama, to czy nie wszystko dasz radę zrobić sama?
– To okropne – ocieram oczy – Cholernie okropne, a co gdybym nie dała? Nie pojawiłbyś się?
– Nie wiem, nie rozważałem opcji, że ci się nie uda. Nie wiem, czy nie przyszedłem za wcześnie – drapie się po szyi – Albo za późno..
– Nie spodziewałam się, że kiedykolwiek jeszcze powiesz do mnie te dwa słowa.
Teraz to już płaczę do kwadratu.
– Powtórz – proszę.
– Kocham cię i nigdy nie przestałem, przepraszam, że nie mogłaś tego czuć, że zrobiłem to, co zrobiłem, może powinienem zrobić coś innego, ale nie znalazłem innego sposobu.
– Chciałam mieć coś swojego – tłumaczę – Poczuć się, jak w domu, a raczej stworzyć go tutaj.
– Jeśli tylko mi pozwolisz, chcę pomóc – jest taki pewny swoich słów.
– No to bierz się za wałek i do roboty.
Może jeszcze nie jestem gotowa się uśmiechnąć, bo mam za dużo do przetrawiania, ale praca ramie w ramie z osobą, którą chciałam tu zobaczyć najbardziej na świecie.. są osoby, które uszczęśliwia cię bardziej niż pieniądze.
********
NO TAKIEGO ZAKOŃCZENIE TO ŻEŚCIE SIĘ NIE SPODZIEWALI.
A to dlatego, że ci bohaterowie mają jeszcze wiele do opowiedziana.
Jak przyjmie to rodzina Luke'a?
Czy restauracja Giny odniesie sukces?
Czy Thomas odpuści?
Czy Olivier przyzna się przed rodziną do swojej orientacji?
Czy Gina i Luke wezmą ślub, czy będą mieli dzieci, gdzie będą mieszkać?
Czy Glen i Gavin będą mieli więcej dzieci?
Co rodzina Giny powie na jej restauracje?
Kto będzie kucharzem?
Czy Luke do końca życia będzie strażakiem?
Nie napisałam jeszcze ani słowa drugiej części, nie mam ani okładki, ani opisu, ani niczego, więc nawet nie mam was, gdzie zaprosić, więc czekajcie tutaj na część trzecią.
Dziękuję bardzo, że po tak długiej przerwie przyjęliście mnie, a przede wszystkim bohaterów tak chętnie i tak chętnie komentowaliście. Mam nadzieję, że to was nie rozczarowuje, a tylko zaciekawia.
Dziękuję 😊😊😊
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro