27 {Małolat}
– Nie odzywasz się do mnie – to pierwsze, co mówi Thomas gdy wpada bez uprzedzenia – To już chyba tydzień bez słowa.
– Nie myślałam, że muszę się przed tobą tłumaczyć – odwarkuję.
– No jasne, że nie, ale jesteśmy w związku i tydzień bez słowa każe mi myśleć, że w ogóle o mnie nie myślisz.
Wyjmuję głowę z lodówki, to znaczy szukam tam czegoś, więc muszę się obrócić w jego stronę.
– Ty też o mnie nie myślałeś, gdy pojechałeś sobie z przyjaciółmi, a ja miałam to gdzieś.
– I może to gdzieś mi przeszkadza – mówi ostro.
Zbliża się do mnie, opiera dłoń na otwartych drzwiach lodówki i studiuje moją twarz, jakby szukał na niej odpowiedzi.
– Poza tym tęskniłem.
– Puste słowa – a może wmawiam to sobie, żeby nie czuć się winną.
– Może ty nie tęskniłaś i tak łatwiej ci lekceważyć to, że ja tak.
No nie mogę nie przewrócić oczami.
– Myślałam, że mamy luźny związek, bez spięć i kłótni o to kto bardziej tęsknił. Co z tobą, Thomas? Nagle zrobiłeś się ckliwy do kwadratu?
– A ty kiedyś byłaś ckliwa do kwadratu? Może jak byłaś zakochana?
Po raz pierwszy brzmi, jakby był pewien swoich słów, zero wątpliwości, zero kłamstwa, zero podśmiechiwania, to mnie przeraża.
– Daj już spokój – dotykam jego piersi – Zrobiłam okropnie duże zakupy i nie wiem, co mam z tym zrobić. Ugotujemy coś i zaprosimy twoją siostrę?
– Co?
Nigdy razem nie gotowaliśmy. Właściwie odkąd jesteśmy razem w ogóle nie gotowałam. To jest mi dobrze znane i mogłam przeżyć bez domowych posiłków całą wieczność. Właściwie uważałam za nie dania z rodzinnej restauracji, bo tam po trochu czułam się jak w domu.
– Mamy gotować?
– A co boisz się nowych wyzwań? – szturcham go w ramie.
– Boję się, że coś spalimy albo że się zatrujemy. Lepiej coś zamówmy i zaprośmy Mia'e.
– Jak chcesz, Thomas.
Odsuwam się, gotowa zamknąć lodówkę i zapomnieć o gotowaniu, ale gdy tylko próbuję się odsunąć on przyciąga mnie do siebie w uścisk. Cóż, średnio lubię przytulanki, są zbyt intymne, to znaczy trudno mi się w takim uścisku rozluźnić. Może dlatego, źe intymność wiąże się ze szczerością, a ja jej dla niego nie mam.
– Brakowało mi ciebie – szepcze mi na ucho – Ten tydzień rozłąki uświadomił mi, jak bardzo jestem w tobie zakochany.
Nigdy nie czułam tego, że jest młodszy, raczej, że to mi po prostu bliżej do jego wieku, mentalności, a teraz te wyznania.. nie wiem, czy komukolwiek, kiedykolwiek powiedziałam o swoich uczuciach w ten sposób. Może to dlatego, że moja miłość zawsze w jakiś sposób była obmyta problemami i nigdy nie mogłam się nią cieszyć tak jak bym chciała.
– Słodki jesteś – ściskam jego policzek, niczym jakąś babcia, a on nachyla się do pocałunku.
Nie wiem, dlaczego nie pyta mnie o moje uczucia, ani też już nie oczekuje ich potwierdzenia.
– Okej, Mia najbardziej lubi chińszczyznę, więc zamawiam chińszczyznę, a to co masz w lodówce spakujemy jej, jako prezent na mieszkanko.
– Stale dajesz jej jakiś prezent! – przypominam.
– To mój jedyny sposób na dawanie jej pieniędzy – wzrusza ramionami.
– Może jeszcze zabierzemy ją na wakacje? Jako prezent za owocny pierwszy miesiąc na studiach?
– A co? Nie zasługuje? Proponuję Bali.
– Wariat z ciebie – nawet się z tego powodu uśmiecham.
– Tylko troszkę.
Całuje mnie pośpiesznie w usta, ale to mi nie wystarcza. Chcę coś poczuć, to co czuję gdy całuję Luke'a. Chcę zrozumieć, co mógł poczuć do Marii, że chce o to walczyć i że potrafi ode mnie odejść. Ale tego nie czuję. Żadnej rozpaczliwej potrzeby, niemożności odsunięcia się. Nigdy nie rozumiałam mojej siostry i tego, że miłość jest dla niej najważniejsza, a teraz czuję, że zrobiłabym wszystko, żeby móc ją mieć, mimo wszystko.
*
– Przyszłam, bo skłamałeś, że gotowaliście i byłam ciekawa tej katastrofy.
Czochram jej włosy.
– Nigdy nie dasz nam taryfy ulgowej, co?
Uśmiecha się, a jej uśmiech jest identycznym uśmiechem jak u jej brata.
– Mówiłaś kiedyś, że lubisz gotować i nawet mogłabyś przejść restauracje rodziców, ale nie gotujesz? Gdybym miała pieniądze to bym wysłała cię na kurs – coś przemyka przez jej twarz – Cholera, pierwszy raz potrzebuję więcej niż mam.
– Mówiłem! – krzyczy Thomas.
– Nie dla siebie, głupku.
– Chciałabyś ten kurs? – oczywiście, że od razu podłapał.
– To twoja siostra twierdzi, że bym go chciała.
– A nie możesz pracować u rodziców? – pyta.
– Jestem spalona we własnej rodzinie – przypominam – Stwarzam za dużo problemów, których nie można wytłumaczyć bogatym znajomym.
Oboje się krzywią, bo bardzo dobrze to rozumieją.
– I tak byłabyś beznadziejnym szefem – mówi wprost – Z tą ciągłą potrzebą podróży i brakiem jakieś wiedzy.
– Hej! Mam wiedzę! Skończyłam studia i przez jakiś czas zarządzałam rodzinną knajpą! No i Thomas to biznesmen pomógłby mi!
– Chcesz mieć własną restauracje? – pyta zaskoczony.
– Nie! – odpowiadam bez zawahania – To nie dla mnie!
– A co jest dla ciebie, Gina? Może powinnaś spróbować! – naprawdę jakbym słyszała Glen i Luke'a.
– Musisz poznać moją siostrę.
– No pewnie! Nie mogę się doczekać! – jest trochę bardziej pyskata od Glen, ale zdecydowanie chce od życia czegoś podobnego.
Czasem brakuje mi tych domowych obiadków, naprawdę mogłabym się nauczyć gotować i mieć knajpę? Kochałam knajpę rodziców i przykro mi, że mówię o tym w czasie przeszłym.
*
Gdy Mia wraca do siebie, a raczej gdy my ją odwozimy, Thomas postanawia zabrać mnie na lody. Spontaniczność jest zdecydowanie moją ulubioną cechą w nim. Jesteśmy w dzielnicy niedaleko strażackiego rejonu Luke'a i Gavina. Przez myśl przechodzi mi, że to miejsce mogłoby być moim domem. Wkurza mnie ten fakt, wkurza mnie myślenie o tym. Patrzę na Thomasa, który postanowił spróbować wszystkich smaków na raz i nie jest w stanie rozmawiać.
Mam być z nim szczęśliwa?
To znaczy to brzmi źle.
Czy będę w stanie go pokochać jak Luke'a?
Powoli zaczynam rozumieć, że te wszystkie rzeczy, na których się skupiałam przez dwadzieścia cztery lata mojego życia nie dadzą mi domu.
Jak to jest nie mieć domu?
Tak, że próbujesz go zapełniać innymi rzeczami, innymi miejscami, innymi relacjami. Może dlatego moje mieszkanie jest jeszcze bardziej puste, bo próbuję zapełnić cudzy dom samą sobą i bliskością z kimś.
Czy tak naprawdę spróbowałam nawiązać relacje z jego siostrą?
Czy ja do cholery z kimkolwiek to robię, czy tak bardzo skupiam się na sobie?
Czy mogłam inaczej postąpić z matką Luke'a?
Cholera jasna, Luke.
Właśnie na niego patrzę,
Co on tutaj robi?
I nie jest sam.
Nie jest też z nią.
Jest z psem.
Nie wiem, czy kiedykolwiek rozmawialiśmy o zwierzętach. Może kiedyś wspomniałam, że nie mam na niego czasu, ani miejsca.
Kupił z nią psa?
– Czy to nie twój były? – odzywa się w końcu – Zawołajmy go.
– Przestań, Thomas – ściskam jego nadgarstek.
Jestem bliska tego, żeby zacząć się trząść. Chyba po raz pierwszy do mnie dociera, że zdradziłam siedzącego przede mną chłopaka i w ogóle nie czułam się z tego powodu winna.
Co jest ze mną do cholery nie tak?
– Cholera, Mia od lat chce psa. Może jak jej go kupię to wróci do domu?
– Czy ty jesteś poważny? – rzucam się do niego jak oszalała.
– No co? Może zapytamy go, skąd go ma.
– Nie – mój ton nie zostawia miejsca na jakieś kłótnie.
– Kupili sobie psa, zanim zrobią sobie dzieciaka, taki rodzicielski test.
– Przestań – syczę.
– Co przeszkadza ci on całujący się z kimś innym? Nie wystarczą ci moje pocałunki?
Przysuwa się do mnie, a ja pozwalam mu się pocałować z wyrzutami sumienia i złością, że kupił z nią psa i żyje z nią dalej.
Czy ja nie robię tego samego?
Więc dlaczego to tak boli?
– Jest starym zgredem, który nie wiedział jak o ciebie walczyć, a teraz ja mam to szczęście być z tobą..
Rozkochałam w sobie małolata.
Cholernie bogatego małolata. Jest w nim więcej niż to, ale czy nie tylko to będzie miało znaczenie gdy w końcu się dowie? A może nigdy nie dowie. Może w końcu zrozumiem, że to czego nie mogę mieć to wielka miłość.
Kurwa, to nie ma sensu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro