Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

24 {Szczerość w przyjaźni}

Ramię w ramie.
Tak właśnie idę z kobietą, z którą przywykłem być pierś do piersi.

Czekam na te momenty, gdy jedno z nas się przysuwa, żeby niepozornie otrzeć się o ramie drugiego. Udajemy, że to się nie dzieje, ale jednak jest inaczej. Nic też nie mówimy, a to do nas niepodobne.

– Dlaczego chciałaś pójść ze mną na spacer?

– Nie wiem, po prostu poczułam, że muszę cię zobaczyć.

Gdybym do niej biegł, ilekroć mi się to dzieje...

– Co u ciebie słychać? – pyta. Chyba nigdy mnie o to nie zapytała.

– Całkiem nieźle. Ratuję ludzkie życia, uczę się nowych przepisów, sadzę nowe rośliny w swoim ogródku.

– Twój ogród jest piękny – mówi.

– Tak? –  obracam głowę bardziej w jej kierunku – To chyba też mówisz mi pierwszy raz w życiu.

– Na pewno ci to kiedyś powiedziałam. W szczególności jak zamiast do sklepu biegłam na niego zerwać coś na śniadanie do twojego dania.

– A ty? Nauczyłaś się gotować?

– Nie, wiesz, że próbowałam, ale mi nie wyszło.

Bo nie chciałaś tak naprawdę się uczyć. Sądziłaś, że musisz to zrobić, bo to robią wszystkie kobiety.

– Thomas też nie gotuje, więc praktycznie cały czas jemy na mieście.

Nie byłoby mnie na to stać. Poza tym uważam, że rzeczy przyrządzone w domu smakują inaczej.

– Jest naprawdę bogaty, co? Czy nie wie, że bierzesz ślub z Oliwierem? – tak jak ja nie wiedziałem.

Fakt, że jest z kolejnym bogatym dzieciakiem powinien sprawić, że nasza znajomość istnieje tylko w przeszłości. Powinienem zostać przy swoim stanowisku ze szpitala. Jakim cudem na prochach byłem silniejszy niż teraz?

Gina

– Nie biorę już ślubu z Olim. Nie mam też pieniędzy rodowych – przewracam oczami – Thomas ma furę kasy.

– Żyjesz na koszt kolesia, którego znasz kilka miesięcy, Gina?

Wszyscy tak reagują. Siostra się aż popłakała z powodu mojej miłości do pieniędzy.

Luke

– Wow, nigdy nie mogłem z tym konkurować, co?

– A ja z twoją pracą, nienawidzącą mnie rodziną..

– Dlaczego my w ogóle o tym rozmawiamy? – pytam wściekły – Przecież to już nic nie zmieni. Podjęliśmy decyzje i nie da się tego cofnąć.

Unosi głowę, żeby na mnie spojrzeć, ale nie odpowiada, zamiast tego otacza ramionami moje ramie i przytula głowę do mojego barku.

– Tylko na chwile... – mówi.

A ja tylko na chwile jej pozwalam, mimo, że reszta tego spaceru trwa z dobrą godzinę, a ona nie puszcza mnie, ani na sekundę.

Chciałbym móc wrócić z nią do domu, ale próbowaliśmy żyć bez jej pieniędzy i nie była szczęśliwa, próbowaliśmy żyć z jej pieniędzmi i ja nie byłem. A nie udało nam się wypracować złotego środka.

*

Docieramy z powrotem pod remizę, gdzie oboje zostawiliśmy swoje samochody.

– Może byśmy to powtórzyli? – brzmi tak nieśmiało, w ogóle to niepodobne do niej – Jakoś w przyszłym tygodniu...

– Nie mogę, zabieram Marię na małe wakacje.

– Co robisz?! – skąd to oburzenie?

– Zabieram ją na kilka dni a góry.

– Nigdy mnie nigdzie nie zabrałeś na kilka dni! Nie mogłeś wziąć urlopu chociażby na dzień! Musieliśmy się prawie rozstać, żebyś przyleciał do Włoch!

– Marii nie muszę zabierać do Włoch – nie to powinienem powiedzieć.

– Ty cholerny.. – kręci głową – Na to nawet nie ma słowa! Zabierasz ją na wyjazd!

– Ty stale jesteś na wjeździe – przypominam – Jakoś się nie boczę, że masz nowe życie.

– Bo nie daję mu niczego, czego nie dałam tobie! – cholera jasna.

– Uczę się na błędach..

– Nie, nie będę tego słychać – po prostu odchodzi – Gówno mnie to obchodzi.

Wiemy oboje, że to nieprawda.

– Zbyt cię kochałam, żeby tego słuchać.

– Gówno prawda! – krzyczę za nią – Gówno prawda i ty o tym wiesz!

– Może być idealna! Może być najbardziej idealną żoną i matką, ale nawet jak dasz jej to, czego nie dałeś mnie nie będziesz z nią szczęśliwy tak jak byłeś ze mną!

– Szczęśliwi?! Byliśmy szczęśliwi tylko gdy udawaliśmy!

Nie odpowiada mi.

W kółko powtarzamy to samo. Ranimy siebie, mimo, że już nie jesteśmy razem. Wpadamy do swoich żyć i to nawet celowo, bo nie umiemy wytrzymać tylko z myślami o sobie. Jednak w tym stanie rzeczy, nie potrafimy być razem szczęśliwi i nie wiem, po prostu nie mam pojęcia jak temu wszystkiemu zaradzić. Jak dać Marii wszystko, co mam i jak oddać jej to, co zagarnęła Gina. Cały czas czuję, jakbym moje serce było okupowane i nie mógł nic z tym, nie widzę, żadnych strzelb na horyzoncie, żeby wybić okupantów, a może tak naprawdę udaję, że nie widzę, bo to uczucie jest najprawdziwszym, co kiedykolwiek czułem.

*

Milczy gdy docieramy do domku w górach. Nie podobał się już jej fakt, że tak nagle kazałem wziąć jej wolne, ale chyba uznała, że to kaprys powypadkowy, a facetowi po wypadku nie można odmówić. Jednak to tylko moje domysły, nie zapytałem czy tak właśnie jest.

– Dużo to kosztowałem?

Jako lekarka zarabia więcej ode mnie, jednak nigdy nie macha mi przed nosem swoimi wyciągami z konta. Jej mieszkanie jest małe i skromne, ale przytulne.

– Nie, udało mi się trafić na promocje.

– Często jeździsz w góry?

– Nie, ale pomyślałem, że przydadzą nam się małe wakacje – uśmiecham się do niej i całuje ją w czoło – Sprawdziłem kilka szlaków. Chcesz, żebym najpierw coś przyrządził do jedzenia?

– Gotujesz na urlopie?

– No a dlaczego nie? – pytam, kładąc w kuchni zakupy, które zrobiłem.

*

– Daleko jeszcze?

Wyszliśmy jakąś godzinę temu. Obracam się w jej kierunku.

– Gdzie my właściwie idziemy, Luke?

– No na szczyt, jak to w górach bywa..

– Ugh! Nie znoszę tego!

– Dopiero tu przyjechaliśmy – stwierdzam spokojnie.

– Nie zapytałeś mnie nawet o zdanie! Kazałeś mi wziąć urlop i się spakować! Nienawidzę gór, a tym bardziej chodzenia po nich! Jeśli myślę o wakacjach to mam na myśli ciepły basen albo ocean! Co to są za wakacje, gdzie można się zmęczyć?!

– Powinnaś się cieszyć, że gdzieś cię zabrałem, a nie...

– Nie jestem nią! – wrzeszczy – Mam określone pragnienia i potrzeby! Nie jestem dziewczynką, którą ucieszy zmęczenie w chodzeniu po górach!

– Mogłabyś to zrobić dla mnie! Skoro jesteśmy w związku! Partnerskim związku! – przekonuję.

– A co ty robisz dla mnie? To? Ta wycieczka jest dla mnie? 

– Maria, w ogóle cię ostatnio nie poznaję – przyznaję szczerze – Nie podoba mi się to w jaki sposób się do mnie odzywasz i jak mnie traktujesz.

– No mi także nie! Nie poznaję cię! Myślałam, że oboje kochamy swoje prace i nieustannie chcemy ratować życia! Czy coś się po twoim wypadku zmieniło? Chcesz mi o tym powiedzieć?

– Wolałabyś być teraz w pracy? – dziwię się.

– Cholera, Luke ja kocham moją prace!

I znowu zrobiłem coś, bo to Gina by tego chciała, zapomniałem, co spodobało mi się w Marii przez spotkanie jej. Maria kocha swoją prace, tak jak ja swoją i nie potrzebuje niespodzianek, wręcz ich nie znosi. No i teraz wiem, że nie znosi także gór. To nie Gina, to nie cholerna Gina..

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro