Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

22 {Znany epilog}

Moja siostra nie do końca popiera mój związek z bogaczem i średnio lubi Thomasa, ale to nie przeszkadza jej w zaproszeniu nas na niedzielny obiad. Widzi, że jestem szczęśliwa i widzi, że jesteśmy dopasowani. Gavin średnio ma o czym z nim rozmawiać, ale dziewczynki go uwielbiają, ponieważ zawsze pokazuje im jakieś sztuczki. Teraz gdy Glen nie karmi już piersią, bo powoli próbuje nie być tylko mamą, możemy wypić sobie lampkę wina, gdy faceci biegają za dzieciakami.

– Nie jesteś zazdrosna o Marię? – po raz pierwszy pyta o Luke'a.

– O te kopię jego mamusi? Zawsze wiedziałam, że tego szuka – i to mnie nie powstrzymało – Zaraz wpadną, będą rodzinką i będzie miał to wszystko, co chciał! – a ja będę dalej zwiedzać świat i nie będę miała czasu na te bzdury.

– Gina, nigdy nie chcesz mieć rodziny? – już kiedyś mnie o to zapytała.

Wzruszam ramionami. Nigdy się do tego nie przyznałam, ale czasem przy Luke'u wyobrażałam sobie rodzinę i nasze dzieci, nasz dom, było w tym dużo fałszu, ponieważ nie żyliśmy tak jak on chciał, ani do końca tak jak ja. Nie wiem.

– Nigdy o tym nie mówisz – ciągnie dalej – Nie mówisz o swojej przyszłości, jakby w ogóle jej nie było. Czego ty Gina chcesz?

– Mam dwadzieścia cztery lata, niedługo dwadzieścia pięć, czego mogę chcieć? – nie wiem tego, przestałam to wiedzieć.

– No właśnie czego?

Nic już nie wiem.

*

– Cześć – jego głos mnie nie zaskakuje, ale jednocześnie nie jest tak znajomy, jakby mógł.

– Hej – onieśmiela mnie i muszę przyznać, że jest jedną z niewielu osób, którym się to udało.

– Wkładasz rzeczy do zmywarki?

– Przyłapałeś mnie – zamykam zmywarkę – Robię coś zwyczajnego.

– Powinnienem to nagrać.

Przez chwile na siebie patrzymy, po czym zaczynamy ponownie.

– Hej – mówię.

– Cześć – uśmiecha się, ale to mały uśmiech, nie ukazuje mi swoich zębów – Co słychać?

– Gemma nauczyła się chodzić – podejrzewam, że nie o to pyta.

Oboje wyglądamy przez kuchenne okno, które wychodzi na ogród. Gabby goni się z młodszą siostrą, ale nie są same.

– Wydaje się fajny – brzmi tak, jakby mógł brzmieć ojciec – Ile ma lat?

– Przestań – szturcham go ramieniem.

– Nigdy bym na to nie wpadł.

Słyszę pisk Gabby, ale to radosny pisk. Zostaje uniesiona w powietrzu niczym samolot.

– Dwadzieścia jeden, dopiero skończył studia.

– Chryste, chodzisz jeszcze na imprezy studenckie? – obraca twarz w moim kierunku, żeby lepiej mnie widzieć.

– Znasz mnie, jestem nieprzewidywalna.

– Ta, coś w tym jest.

– Co tam w pracy? – zerkam na niego, żeby przyjrzeć się bliźnie na jego twarzy.

Biorę jego brodę między palce, żeby poobracać sobie pod różnymi kątami, raczej się z niego nabijając, przynajmniej teraz.

– Żyję, nie widzisz?

– To nie jest zabawne – mówię mu.

– Już ustaliliśmy, że mamy inne poczucie humoru – odparowuje.

– Mamy bardzo wiele innych rzeczy – dotykam jej kciukiem – Boli?

– To naprawdę niezbyt poważne..

– Koleś, leżałeś przez tydzień w szpitalu..

– No i patrz, czym się skończyło.

– Kolejnym pobytem? – moja ręka łapie za jego koszulkę.

– Hola, hola, jestem tu od dwóch minut, a ty już próbujesz mnie rozebrać?

– Właściwie, co tu robisz?

– Zostaliśmy zaproszeni na deser, chyba ciebie miało już tu nie być – szepcze.

– Dobrze, że jestem, twoją pielęgniarka z brudnych snów, chcę zobaczyć jak to wygląda.

– To nie jest ładny widok – przypomina.

– Ale jest teraz częścią ciebie.

Patrzę na niego.
Bardzo uważnie mu się przyglądam.
Chcę, żeby zrozumiał, że mi to nie przeszkadza, ale to chyba za trudne.

– Mam dosyć lekarzy i psychologicznych gadek.

– Może przydałyby ci się jakieś wakacje – proponuję.

– Ta? Znasz jakieś ciekawe miejsca? Jestem w związku z pracoholikiem – trochę to boli, ale już chyba odzyskałam grubą skórę.

– Sam nim jesteś - przypominam.

Robię krok do przodu, żeby skrócić dzielącą nas odległość, ale nawet nie wiem w jakim celu. Może, żeby zajrzeć mu pod te koszulkę i przypomnieć mu, że to się stało przez jego pracę, ale nie mam na to czasu.

– O cześć, stary – odskakuję jak poparzona gdy słyszę jego głos – Tak myślałem, że skoro jest tu Maria to będziesz i ty.

– No i patrz, nie pomyliłeś się. To ten analityczny umysł inżyniera, tak?

Uderzam go w ramie.

– Gabby wspomniała coś o plaży, a ja chętnie bym się na jakąś wybrał.. zarezerwowałem bilety do Australii.

Widzę jak Luke przewraca oczami.

– Pieprzeni bogacze – mówi mój były chłopak.

– To jak? Jedziemy się spakować? O północy mamy samolot – mówi mój obecny chłopak.

– Jesteś szalony! – krzyczę.

– Przepraszam, czy ja właśnie usłyszałem, że nazywasz kogoś szalonym? – kto by pomyślał, że poznam kogoś bardziej szalonego.

– Bo to jest wariat! – wymachuję w kierunku mojego chłopaka palcem.

– Dawno nie serfowałem.

Zastanawiam się chwile..

– Cholera, ja też – mówię.

– Jestem pewny, że złapię więcej fal od ciebie – przyciąga mnie do siebie i całuje w ucho.

– Jak na was patrzę, czuję się jakbym patrzył na nastolatków.

– To źle? – pyta zaskoczony Thomas.

– A róbcie, co chcecie – wzrusza na nas ramionami.

Do kuchni wchodzi dziewczyna Luke'a.

– Miałeś nalać soku, a ty...

– Cześć, Maria – ta kobieta mnie nienawidzi z całego serca - Co słychać?

– Cześć – odpowiada oschło.

– Jak będziecie się biły, dasz popatrzeć? – Thomas wcale nie mówi tak cicho, jakby można by przypuszczać. Oboje to słyszą – No weź, Maria, skończyli ze sobą. Ona wybrała kasę, a on prace.

– Przez kasę masz na myśli siebie? – powiedzmy, że spotkaliśmy się jeszcze raz w sklepie, tam poznali się nasi partnerzy, którzy pałają do siebie nienawiścią.

– Cóż, mogę poradzić na to, że mój ojciec miliarder zginął?

– Jesteś obrzydliwy – zawsze taka szczera – A ty jesteś jego dziwką.

– Dosyć tego, Maria! – krzyczy Luke.

– Właśnie płaci za mnie lotem do Australii! – jestem rozbawiona – Bogaci mężczyźni są tacy cudowni – trzepoczę rzęsami – Musimy lecieć.

Nie macie pojęcia jakie to niewiarygodnie dobre uczucie powiedzieć coś takiego i nie musieć przejmować się zdaniem ludzi, którzy nie mogą sobie pozwolić na taki luksus jak my. Nie wiem, dlaczego Luke z nią jest, ale wiem, że idealnie pasuje do jego pojebanej rodzinki, więc w sumie może to powód.

– Tak, właśnie. Do zobaczenia! Australia i fale czekają!

– Ona cię obraziła – słyszę za sobą – Kto chce dziewuchę, dla której tylko liczą się pieniądze? Naprawdę chciałeś się tak czuć?

Nie widzę miny. Nie wiem jak zareagował na coś, co wcale nie miało go obrazić.

– Nie, nie chcę! Dlatego się rozstaliśmy! Chryste! Czy muszę kompletnie wyrzucić ją ze swojego życia, żeby wszyscy w końcu zrozumieli, że już o niej zapomniałem?!

Czasem myśle, że już się wyszalałam i mogłabym więcej czasu spędzić na tyłku.

Jednak na niektóre rzeczy jest już za późno, a przecież tak nieustannie goniłam chwile i łapałam wszystko, co nieuchwytne, więc jak pośród tego wszystkiego udało mi się coś przepuścić przez palce?

Wielka miłość nie zawsze ma szczęśliwe zakończenie, ponieważ nie wszyscy są w stanie rzucić wszystko byleby tylko kochać. Nie wszyscy są w stanie iść na kompromisy. Nie wszyscy są w stanie przestać uciekać, ale wiecie, co? NIe wszyscy są w stanie coś zmienić dla drugiej osoby i nie mam tu na myśli tylko siebie, ponieważ on przez cały nasz związek ani razu nie pomyślał, że mógłby coś zmienić dla mnie. Dlatego teraz nie chcę już nic zmieniać dla nikogo, koniec kropka. Patrzę na Thomasa, który nic nie chce we mnie zmieniać, patrzę na człowieka, który może dać mi najlepsze tu i teraz, ale zarazem patrzę na człowieka, który w ogóle nie widzi przyszłości i chce tyle podróżować.. O boże, czy ja się robię stara i nudna?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro